Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

C H A P T E R T W O

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Kiedyś miałam koszmar. Polegał on na tym, że zdradziłam na’vi i wróciłam do swojej człowieczej formy. A najgorsze było to, że nie czułam poczucia winy. Ten “koszmar” miał być koszmarem, ale wcale nim nie był. Był on dla mnie swego rodzaju przepowiednią, chodź dobrze wiedziałam, że takie coś nigdy nie miało prawa się wydarzyć, bo to biologicznie rzecz biorąc niemożliwe.
Ale…dlaczego? Przecież jeszcze od niedawna nie pomyślałabym, że moim mężem zostanie niebieski kosmita z oczami tak pięknymi jak rosa o poranku.
Czułaś się inna. Nie byłaś sobą. Miałaś wrażenie, że twoja dusza jest gdzieś indziej, a rytuał wcale nie odbył się tak, jak miał się odbyć. Coś było nie tak, a ty chciałaś to odkryć. Nie umiałaś się skupić na Eywie, czułaś się nieswojo, bolała cię głowa, izolowałaś się od swojej rodziny, chodź nie powinnaś. W końcu miałaś kilkuletnie dziecko do wychowania. Kayen nie mógł dorastać bez matki. Musiałaś być obecna w jego życiu.

–Widać, że coś cię gryzie, siostro.

Obok ciebie pojawiła się Kiri, która również o tej porze przychodziła popatrzeć na drzewo dusz, które budziło się do życia.

–Nic się nie dzieje, droga Kiri.- uśmiechnęłaś się pocieszająco.- Wszystko jest w najlepszym porządku.

–Szczególnie twój płacz w nocy?.- zapytała bez ogródek. Nie była delikatna, a trafiała w samo serce bez krzty delikatności.

–I tutaj mnie masz.

–Wiesz, że szczerość między na’vi, i jako tsahik powinna być na pierwszym miejscu, prawda?

–Jestem tego świadoma, ale każdy z nas ma jednak swoje tajemnice. 

–Tylko u ciebie wygląda to tak, że ty nie masz tajemnic, a poczucie udręki. Dlatego warto, abyś powiedziała, o co chodzi.

–Miałam sen.-zaczęłaś powoli.- A właściwie koszmar.

–I co dokładnie w nim było?

–Jak zdradziłam na’vi i wróciłam do swojej człowieczej formy.

–A co potem się stało?

Nie wiedziałaś, czy chcesz powiedzieć jej dalszą część swojego snu. Nie chciałas jej niepokoić.

–A potem zagłada Pandory.- mruknęłaś.

Nastała cisza, która zaczęła cię trochę irytować. Spojrzałaś kątem oka na swoją przyjaciółkę, która pomimo wiecznie spokojnej twarzy patrzyła się na drzewo dusz ze zdenerwowaniem. Tak coś czułaś, że nie powinnaś była mówić o tym wszystkim.

–Kiri?

–Myślisz, że byłabyś w stanie to zrobić? Zdradzić nas?

Nie odpowiedziałaś szybko. A to jej wystarczyło w ramach odpowiedzi.

–Prędzej wy zdradzicie mnie, niż ja was.

–Dlaczego tak sądzisz?

Dlaczego tak sądzisz? Tego nie wiedziałaś. Ale byłaś pewna jednego. Miałaś wrażenie, że żyjesz w jakiejś symulacji.

–Zdrada jest ciężka, Kiri.- spojrzałaś na nią.- A świat nie jest czasami w stanie nam wybaczyć.

I wtedy poczułaś dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Na początku myślałaś, że to chwilowe, ale później zaczęło być ci słabo. Opadłaś na ziemię i zaczęłaś ciężko oddychać. Kiri nawet nie drgnęła.
–Co…

I wtedy obraz ci się zamazał oraz poczułaś spadanie w dół.

Natychmiast usiadłaś, a obok ciebie Kiri, która również głośno oddychała. Patrzyłaś przekrwionymi oczami na otoczenie, a później na swoją przyjaciółkę. Była w takim samym stanie jak ty.

–[T.I]! Kiri!.- Neteyam podszedł do was i objął swoimi ramionami.- Co wam strzeliło do głowy?!

–Miałyśmy wizję.- powiedziała dziewczyna.- A właściwie [T.I] miała.

Obydwoje spojrzeli na ciebie.

–Coś się zbliża, ale nie wiem co. Jeszcze ten sen…czy ja serio byłam skłonna was zdradzić?

–Wiesz, że nie wszystko musi być prawdą? To nie musi się do końca spełnić.

Nie wszystko mogło być prawdą.

Te słowa nie umiały dać ci spokoju, bo dobrze wiedziałaś, co czujesz.

Tak na pewno się stanie.

–To było chore…- mruknęłaś, chowając twarz w dłoniach.- To wszystko było takie…realistyczne.

–Ja nie umiałam się ruszyć. Ja naprawdę nie ogarniam tego. Czemu to się wogóle stało? Dlaczego gadałyśmy o zdradzie? 

–Wiem jedno.- wstałaś.- Muszę iść do swojej człowieczej formy. Nadal jest przetrzymywana w laboratorium?

–[T.I]? Co planujesz?.- Neteyam szedł za tobą.

–Obawiam się, że rytuał, który odbył się jakiś czas temu…nie poszedł zgodnie z moim planem.

–Masz na myśli swoją duszę?

–Tak. Prześladują mnie koszmary, echa przeszłości…obawiam się, że pułkownik Quaritch żyje. I planuje się zemścić.

–Zabiłaś go. To niemożliwe.

–Czyżby? Masz stuprocentową pewność?

Zamilkł.

–Tak myślałam. 

–Ale niemożliwe jest to, aby się zemścił. Jak, skoro zabiliśmy jego ludzi, a teraz ich centrum dowodzenia jest pod naszą ręką?

–A co, jeśli klan ognia połączył z nim siły? Przecież nie mamy z nimi dobry stosunek. Ba, próbowali nas nawet zaatakować.

–W takim razie co planujesz, puella?

–Zemstę. Ale dwa razy brutalniejszą.

Uwaga
Hit
Myślałam, że wstawiłam rozdział o ok. Godziny 13. Dziwię się, że nikt jeszcze nie skomentował książki czy coś.
A kiedy chciałam pisać rozdział 3 okazało się, że nie wstawiłam rozdziału 2 xddd.
Nie no hit.
Ale mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro