C H A P T E R S I X
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Po operacji musiałaś odpoczywać i ograniczać ruszanie ręką. Całe dnie odpoczywałaś, ale nie sama. Razem ze swoim synkiem Kayen'em oglądałaś bajki oraz opowiadałaś mu swoje przygody z polowań. Pomimo jego wieku, nadal uważałaś na słownictwo i szczegóły polowań. Omijałaś fragmenty krwawej jadki i makabrycznych scen, aby Kayen nie miał później koszmarów.
–Mamo, czy naprawdę będzie kiedyś wojna?.- zapytał cię twój syn, podnosząc głowę i spoglądając na ciebie.
I jak tu odpowiedzieć? Wojna to jest nieuniknione działanie w tej sprawie. Jeżeli na'vi ognia naprawdę chcą wojny, to na pewno się odbędzie.
Musiałaś tylko dobrze poznać ten klan. Poznać jego słabe i dobre punkty. Mocne strony jak i słabe. Czy manewr ogniem to ich jedyna zaleta, czy może są jakieś inne wady?
Na te pytania musiałaś znaleźć odpowiedź sama.
I to w dość nieprzyjemny sposób.
–Wiesz synku...wojna to nie jest dobre rozwiązanie. Nigdy.- zaczęłaś.- Ale wiem też, że może ona się zakończyć szybciej niż byśmy tego oczekiwali.
–Nie rozumiem.
–Kiedyś zrozumiesz kochanie.- uśmiechnęłaś się do niego i pocałowałaś go w czoło.- A teraz leć do taty, za chwilę masz lekcje z polowania, prawda?
–Oh, racja.- uśmiechnął się i cię mocno przytulił.- Do zobaczenia później mamo!
–Uważajcie na siebie!
Kayen wyszedł, a z ukrycia wyszła Jersey i Caleb, którzy dzięki nowemu projektu Maxa byli niewidzialni. Zamknięto ich w kabinie, która maskowała wszystko i wszystkich i wstapiała się w tłum. Pomysłowe.
–Tam było strasznie niewygodnie.- mruknął Caleb masując sobie głowę.
–Nie dramatyzuj. Byłeś tam zaledwie piętnaście minut.- odpowiedziała Jersey.- Ja też się cieszę, że wyszłam. Te piętnaście minut były najgorsze z mojego życia.- spojrzała na ciebie w końcu.- Zebraliśmy wystarczająco dużo informacji, które pomogą ci w walce z klanem ognia.
–Pamiętajcie, że nie chcę walczyć. Najpierw musimy ich podejść, aby zapobiec tej wojnie.
–Kto nie kocha strzelać do wrogów.- mruknęła Jersey, patrząc na swój pistolet.
–Kto nie kocha patrzeć, jak twoi bliscy umierają podczas wojny.
Usłyszałaś głos swojej teściowej. Najcudowniejszej, a zarazem najgroźniejszej osoby, która chodziła po tej planecie. Neytiri przeżyła coś, czego nikt nie powinien przeżyć. A już na pewno nie tak cudowna na'vi jak ona. Straciła swojego ojca, swoją siostrę, prawie swojego syna i ostatnio pochowała swoją mamę. To naprawdę dzielna kobieta.
–Wojna to najgorsza rzecz, jaka istnieje, dziewczyno.- syknęła.- Jeżeli znowu stracę kogoś z mojej rodziny, nie ręczę za siebie.
–Neytiri...
–Jeżeli lubisz patrzeć, jak twoi bliscy umierają podczas wojny? Będziesz patrzeć, jak zabijają twojego syna? Twojego ojca?
Jersey stała i patrzyła się z bólem na Neytiri, która kontynuowała swoją wypowiedź. Jersey to jedna z najsilniejszych kobiet, jakie znałaś. Już jako piętnastolatka w ZPZ zamordowała trzech strażników, bo ją dotknęli, zraniła dwie pielęgniarki, bo się z niej śmiały. I co gorsza - wystartowała do Milesa Quaritcha, bo ten za blisko się do niej zbliżył. Nigdy nie rozumiałaś jej zachowania. Była ona dla ciebie dziwna. Zbyt agresywna. Jednak z czasem zrozumiałaś, że to musi wynikać z jakiejś traumy. Opowiedziała ci swoją historię, która zmroziła ci krew w żyłach. Kiedy miała dwanaście lat patrzyła, jak jej dom płonie. W środku była jej cała rodzina, łącznie ze zwierzakami. Nie mogła nic zrobić. Próbowała się dostać do środka, ale wtedy została powstrzymana przez sąsiadkę, która wezwała straż pożarną.
Wszyscy umarli.
Ona została sama.
Dowiedziała się jedynie, że ten pożar był zamierzony. Ktoś zewnątrz to zrobił.
I wtedy przysięgła sobie, że znajdzie tego kogoś, kto to zrobił. Dlatego tak bardzo chce wojny. Chce zemścić się na wszystkich, którzy sprawili jej ból. Chce im go zadać ze zdwojoną siłą. Chce pokazać, że umie go zadać.
–Nie będę tego słuchać.- mruknęła Jersey i wyminęła Neytiri trącąc ją ramieniem.
Byłaś trochę zmieszana tą sytuacją. Spojrzałaś na Caleba, który również nie wiedział co powiedzieć. Neytiri wyszła trzaskając drzwiami a ty odchrząknęłaś.
–W takim razie...może pójdź sprawdzić, co z Jersey, ale najpierw daj mi wszystkie notatki związane z klanem ognia.
–Jasne.- odpowiedział z delikatnym uśmiechem i podał ci tablet, na którym wszystko było dokładnie rozpisane.
Kiedy Caleb miał już wychodzić, tobie wyskoczyło zdjęcie wysokiej na'vi, która przypominała jaszczurkę. Spojrzenie miała lodowate, usta wygięte w jakimś grymasie.
–Kto to jest?.- zapytałaś szybko, nie patrząc na to, czy poniżej jej zdjęcia znajdują się o niej informacje.
–Z tego, co udało nam się ustalić to Varang. Prawdopodobnie przywódczyni klanu ognia.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro