C H A P T E R N I N E
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Caleb jest nienormalny.
I wiedziałaś o tym nie od dziś.
Jednak to, co zrobił dzisiaj było czystym przegięciem i odblokowało to nowy poziom jego debilizmu.
–Cieszę się, że was wszystkich widzę!.- uśmiechnął się Caleb.
–Możesz nam wytłumaczyć, co tutaj robimy o godzinie czwartej nad ranem?.- zapytał Jake wyraźnie niezadowolony z tego faktu.
Nikt by nie był.
–Trzeba trochę nad sobą popracować, prawda?
–Chyba nie za bardzo rozumiem.- warknęła Neytiri.
–Idzie wojna, trzeba trochę popracować nad treningami. Będziemy biegać, robić pompki no i ogólnie ćwiczyć.
–A my przypadkiem nie mamy nowego kompleksu treningowego, który umożliwia nam to wszystko?.- zapytałaś również zdenerwowana.
–To nie to samo co kiedyś.- jęknął.- Nie brakuje wam jakieś adrenaliny?
– Zaraz tobie braknie, ale zębów.- warknął Jake.
–To wszystko dla waszego dobra!
–Patrzcie, jaki szlachetny!
–Nie krzyczcie tak bo jeszcze pozostałych obudzicie.- wtrąciła Neytiri.
–Może zacznijmy ten trening?.- przerwałaś wymianę zdań.- Zacznijmy od biegu.
I nie czekając na resztę, zaczęłaś biec przez bezpieczną część terytorium. Usłyszałaś śmiech swojego męża a następnie bieg pozostałych przyjaciół.
Teraz rozumiałaś słowa Caleba. Brakowało ci tej adrenaliny oraz radości z życia. Nadal pamiętasz pierwsze spotkanie, kiedy twoje bose stopy dotknęły trawy a twoje nozdrza poczuły słodki zapach kwiatów, których wtedy nazwy nie pamiętałaś. To było takie zupełnie inne, wyjątkowe i zdecydowanie niecodziennie spotkanie dwóch zupełnie innych istot.
–Wiesz co?.-obok ciebie pojawił się Neteyam.- Ten słodki zapach, który się teraz nad nami unosi przypomina mi ciebie. Wtedy zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia.
–Pomyślałam o tym samym.- uśmiechnęłaś się a następnie przestałaś biec, aby trochę odpocząć. Chodź na chwilę. Oby Caleb magicznie się nie pojawił obok ciebie, bo jeszcze zacznie krzyczeć, że się obijasz. Co za typ.
–Wiem, że o tym pomyślałaś.- podszedł do ciebie i złapał twój podbródek.- Bo wtedy twoje oczy świeciły tak samo jak teraz. Jak piękne, nieoszlifowane diamenty.
I wtedy cię pocałował, a ty bez obaw odwzajemniłaś pocałunek.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro