Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

C H A P T E R N I N E

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Caleb jest nienormalny.
I wiedziałaś o tym nie od dziś.
Jednak to, co zrobił dzisiaj było czystym przegięciem i odblokowało to nowy poziom jego debilizmu.

–Cieszę się, że was wszystkich widzę!.- uśmiechnął się Caleb.

–Możesz nam wytłumaczyć, co tutaj robimy o godzinie czwartej nad ranem?.- zapytał Jake wyraźnie niezadowolony z tego faktu.
Nikt by nie był.

–Trzeba trochę nad sobą popracować, prawda?

–Chyba nie za bardzo rozumiem.- warknęła Neytiri.

–Idzie wojna, trzeba trochę popracować nad treningami. Będziemy biegać, robić pompki no i ogólnie ćwiczyć.

–A my przypadkiem nie mamy nowego kompleksu treningowego, który umożliwia nam to wszystko?.- zapytałaś również zdenerwowana.

–To nie to samo co kiedyś.- jęknął.- Nie brakuje wam jakieś adrenaliny?

– Zaraz tobie braknie, ale zębów.- warknął Jake.

–To wszystko dla waszego dobra!

–Patrzcie, jaki szlachetny!

–Nie krzyczcie tak bo jeszcze pozostałych obudzicie.- wtrąciła Neytiri.

–Może zacznijmy ten trening?.- przerwałaś wymianę zdań.- Zacznijmy od biegu.

I nie czekając na resztę, zaczęłaś biec przez bezpieczną część terytorium. Usłyszałaś śmiech swojego męża a następnie bieg pozostałych przyjaciół.
Teraz rozumiałaś słowa Caleba. Brakowało ci tej adrenaliny oraz radości z życia. Nadal pamiętasz pierwsze spotkanie, kiedy twoje bose stopy dotknęły trawy a twoje nozdrza poczuły słodki zapach kwiatów, których wtedy nazwy nie pamiętałaś. To było takie zupełnie inne, wyjątkowe i zdecydowanie niecodziennie spotkanie dwóch zupełnie innych istot.

–Wiesz co?.-obok ciebie pojawił się Neteyam.- Ten słodki zapach, który się teraz nad nami unosi przypomina mi ciebie. Wtedy zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia.

–Pomyślałam o tym samym.- uśmiechnęłaś się a następnie przestałaś biec, aby trochę odpocząć. Chodź na chwilę. Oby Caleb magicznie się nie pojawił obok ciebie, bo jeszcze zacznie krzyczeć, że się obijasz. Co za typ.

–Wiem, że o tym pomyślałaś.- podszedł do ciebie i złapał twój podbródek.- Bo wtedy twoje oczy świeciły tak samo jak teraz. Jak piękne, nieoszlifowane diamenty.

I wtedy cię pocałował, a ty bez obaw odwzajemniłaś pocałunek.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro