Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

B O N E A N D P A I N

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

–Co?

To było pierwsze co powiedziałaś, kiedy lekarz przedstawił ci twoją diagnozę. Byłaś w szoku, po tym co usłyszałaś.

–Nigdy nie miała Pani dziwnych skurczów w klatce piersiowej? Ani nic?

–Miałam, ale wydaje mi się, że to było na tle stresowym. Zignorowałam to.

–I właśnie przez to, że Pani to ignorowała, spowodowało to rozwój miażdżycy.- oznajmił delikatnie.- Musi teraz pani bardzo uważać.

–A na ile tutaj zostanę?.- zapytałaś trochę zła na całą tą sytuację.

–Na jakiś tydzień, później zdecyduje, czy wystarczą już tylko lekarstwa i badania kontrolne czy jednak dłuższa terapia.

Słowa, jakimi obdarzył cię lekarz nadal siedziały ci w głowie. Nie wiedziałaś co robić. Miałaś wrażenie, że właśnie stanęłaś w miejscu i jakaś siła cię trzymała, abyś nie poszła dalej. Czułaś, że znowu brakuje ci powietrza, dlatego sięgnęłaś po maskę z tlenem i od razu poczułaś się lepiej. Kątem oka dostrzegłaś, że czarnowłosa kobieta zbliża się w twoją stronę. Szefowa.

–Teraz się dowiedziałam.- powiedziała smutno.- Bardzo mi przykro, że twój stan zdrowia jest tak poważny.

–To...nic takiego.- uśmiechnęłaś się blado.

–Dostaniesz wolne, na jak długo jak chcesz. Dopóki nie wyjdziesz z tego.

–Dobrze.

–Idę zmienić grafik. Wpadnę do ciebie jutro. Czegoś potrzebujesz?

–Właściwie to nie, ale dziękuję. Poproszę Aubrey, aby mi przywiozła jakieś ubrania i kosmetyki.

–Dobrze, w takim razie do zobaczenia jutro.

–Do zobaczenia, szefowo.

Nie tak wyobrażałaś sobie załatwienie "wolnego".
Chyba nikt tak nie chce.

***

Nie minęła nawet godzina, a już zaczynałaś się nudzić. Na telefonie nie mogłaś zainstalować żadnej gry ani nic sprawdzić, ponieważ internet nie był taki dobry. Nie miałaś żadnej książki. A szkoda.

Tą ciszę przerwał dźwięk twojego telefonu. Nie patrząc na to, kto dzwoni odebrałaś połączenie.

–Halo?

–Gdzie jesteś?.- usłyszałaś lekko zachrypnięty głos Gojo.

–Um...- dobra, i tak czy później by się dowiedział.- W szpitalu.

–CO?!

–Nie krzycz mi do ucha, błagam cię.- jęknęłaś.- Jestem w szpitalu, ale to nic poważnego, spokojnie.

–Już tam jadę.

–Ale...- i się rozłączył.- Nawet nie wie, w jakim.

Minęło jakieś piętnaście minut od twojej rozmowy z Gojo. Z jednej strony nie chciałaś, aby się martwił, ale z drugiej potrzebowałaś towarzystwa. Było tak nudno w szpitalu, że mało brakowało, abyś zwariowała.

–Jestem!

Kiedy zobaczyłaś go obładowanego różnymi słodyczami, wielki pluszowym misiem oraz z bukietem pięknych czerwonych róż zaczęłaś płakać ze szczęścia.
Chyba na nowo się w nim zakochałaś.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru!❤️
A tak na marginesie...
Wiecie o tym, że w tym tygodniu prawdopodobnie zakończę tę książkę..?
Nawet nie wiecie jak szybko mi to minęło, w przecież to była trylogia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro