Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 9

jeśli ci się podoba, nie zapomnij dać gwiazdki! to dla mnie duża motywacja :)

Cass nie potrafi się na mnie gniewać. Gdyby potrafił, prawdopodobnie byłbym już martwy. Może to przez to, że jesteśmy bratnimi duszami, może przez to, że jest alfą, a może przez to, że zwyczajnie zakochał się w mojej zajebistości. Ta lojalność Cassa była na serio pomocna, ale też i wkurwiająca.

15.02
moje sloneczko ☀️, moje bubu ❤️❤️, wróć do mnie. pliss. 😭😭 nie moge bez twojego grymasu ❤️ i twoich kopniakow ❤️ i twojego nienawisci spojrzenia ❤️😍

15.31
umuiearam z tesnknoty 😭😭ratur...

15.49
nie gniewam sie, jak chcesz to kupie jeszcze jeden samocjod i dam ci go rozbic. serio ILY.

16.02
Nick Matt tez teksnia i sie martwia.

— Więcej tych serduszek nie dało rady nasadzić — mamroczę kpiąco, popijając herbatę jagodową, przygotowaną mi przez mojego tatę. — I czy on potrafi posługiwać się klawiaturą?

W końcu udało mi się załatwić ładowarkę, tylko po to, żeby musieć czytać pełne dramatyzmu wiadomości Cassa. W dodatku w przeciągu 2 dni zadzwonił do mnie 78 razy. Pieprzone 78 razy. Czy on nie ma własnego życia? Może ktoś powiedzieć, że to okrutne, ale usunąłem wszystkie wiadomości głosowe, bez ich odsłuchania. Cass powinien się usamodzielnić.

9.30
Nie wracam. Nie pisz. Nie dzwoń. Ale przywal Nickowi.

Oczywiście mu nie przywali, ale wciąż czułem się jakoś lepiej po napisaniu tego. Prawdę mówiąc, zazwyczaj jak mam zły humor, wyobrażam sobie, że daję w mordę Nickowi — zawsze działa. 

— Braciszku — patrzę ze złością na Andrea, która kładzie dłoń na stole i staje przede mną. — To moje miejsce.

No chyba kurwa nie. Stąd jest najlepszy widok na okno. Mogę sobie patrzeć jak kot sąsiadki, chodzi po naszym płocie, wpatrując się we mnie, jakby chciał mnie zabić. To podbudowuje moje poczucie własnej wartości.

— Przejmuję. 

— Nie możesz.

Wzdycham boleśnie, słysząc zimny ton najmłodszej z moich sióstr. Patrzę prosto w złote oczy Alexandry. Wygląda, jakby chciała mnie zabić. Prawie się mnie wystraszyła. Nienawidzę bachorów jak ona. Myślą, że wszystko im wolno, bo są silne i inteligentne, i mają wsparci matki.

— A niby jak zamierzasz odebrać mi to miejsce? — pytam, patrząc na nią z góry. 

Odchylam się lekko na krześle, ale nie za bardzo. Byłoby słabo, gdybym upadł przy próbie przerażenia jej.

— Powiem mamie. 

W jednym momencie wstaje z krzesła, omal się nie przewalając i upadając na twarz. Andrea chichocze dźwięcznie i wskakuje na swoje miejsce. Kiedyś obie je przeklnę.

— Ha — śmieje się Alex, siadając obok swojej siostruni. — Andrea jest głodna — oświadcza, patrząc na mnie z wyższością. 

Zaciskam zęby. Przypomniało mi się, dlaczego tak bardzo chciałem pozbyć się mojej rodzinki. 

— Co, wasza wysokość, sobie życzy? — mój głos ocieka jadem. 

Kiedy ojca nie było w pobliżu, mój as — jestem w ciąży — nie może zostać użyty, co było jawną niesprawiedliwością. One ciągle mogły wyciągnąć kartę: "powiem mamie". 

— Hmm... — najmłodsza dziewczynka spogląda na mnie długo, po czym kręci głową. — Po prostu płatki. Tylko płatki. I nie zepsuj. Proszę. 

— Chcę cynamonowe! — woła Andrea, dołączając się do dyskusji. 

— Pierdolcie się... — mamrocze pod nosem, odwracając się i kierując do szafek. 

Przeszywa mnie dreszcz, gdy złote spojrzenie wypala dziurę w tyle mojej głowy. Szybko wyjąłem 2 miski, pudełko płatek i mleko. Ten bachor miał nietoperzy słuch. 

— Andrea chciała po południu pójść na lody. 

Wsypuję płatki i zalewam mlekiem, zastanawiając się, jak można robić to w innej kolejności. 

— Nie zapominaj, że jestem twoim starszym bratem — upominam ją, nie mogąc nie wzdrygnąć się na myśl o spędzaniu czasu z którąkolwiek z sióstr.  

Nie będzie mi gówniara stawiać warunków. 

— Wiem, bracie. Całkiem dobrze to widać, gdy staniemy obok siebie. 

Gdy staję obok siebie jest moją niższą, brzydszą wersją ze złotymi oczami. Nie mogę nawet udawać, że podmienili ją w szpitalu albo, że jest skokiem w bok mojego ojca — mój ojciec nie odważyłby się zdradzić mojej matki i może też nie chciał, bo ją kochał... To po ojcu musiałem odziedziczyć mój beznadziejny gust. 

— Mogłabyś być trochę milsza — podaje im miski, żadna nie podziękowała. — Dopiero, co wróciłem do domu.

Andrea pałaszuje płatki, jakby miał to być jej ostatni posiłek. Chyba wyczuwa moją morderczą aurę. Ale mogłaby przestać rozlewać, bo jeszcze ten diabeł każe mi po niej wycierać. 

— Właśnie — Alex prycha. — Dopiero. 

Otwieram usta w wyrazie szoku, gdy do głowy wpada mi głupia myśl. 

— Nie gadaj, że się za mną stęskniłaś? — pytam, obserwując jej twarz, która wygląda jak wyrzeźbiona w kamieniu. 

— Za taką podróbką? W życiu — zaprzecza stanowczo. — Widzisz, nie jesteś w centrum świata. 

— Wiem!

Caitlyn ciągle mówi mi, że jestem egoistą, Alex także — uwzięły się na mnie. 

— To sobie idź — stwierdza niemiło. — Nie wracaj ot tak, po tym, jak uciekłeś. Zraniłeś ich i udajesz, że nic się nie stało. Mógłbyś chociaż przeprosić — ostatnie słowa ociekają wstrętem. 

— Za co? Przecież wiedzieliście, że zamierzam jechać do miasta.

Nie wierzę, że się kurwa kłócę z tą ośmiolatką. Znowu. Ona nigdy nie mnie lubiła. Ma to po matce. 

— Andrea nie wiedziała. 

Spoglądam na dziewczynkę z warkoczykami, która obecnie wpatruje się smutno w swoje jedzenie. Zanim się wyprowadziłem, spędzaliśmy dużo czasu razem. Pozwalałem się jej czesać, a ona wspinała się ze mną na drzewa. Nosiłem ją na plecach. Czytałem bajki. Bawiłem się lalkami. Zabrałem ją nawet na bal jako swoją partnerkę, co spotkało się ze śmiechem ze strony moich znajomych. 

Ale nigdy jej nie lubiłem. Ciągle zachowuje się obrzydliwie uroczo. Myśli, że jest księżniczką i każdy żyje po to, żeby spełniać jej zachcianki. Teraz, nie będę jej pozwalał na pomiatanie sobą. 

— I co z tego? To bachor, co nie? Niech nie wtrąca się w sprawy dorosłych — Andrea oddycha ciężko, prawdopodobnie chcąc się w tym momencie rozpłakać. — To mi przypomina, że także dopiero wyrosłaś z pieluch. Jeśli nie chcecie rozzłościć, starszego braciszka, zamknijcie się. 

Zaciskam dłonie w pięści i biegnę na górę, gdzie zatrzaskuję za sobą drzwi. Gdyby nie podarowali mi własnego pokoju, nie wiem, jakbym tu wytrzymał.

Wyciągam telefon, gdzie miałem już cztery nieprzeczytane wiadomości od Cassa. 

9.31
rozumeom skarvie, ale wiedz, ze cie kochsm ❤️❤️❤️

9.34
i nieh gniewam sie w sumie to wcale mi sie nie podobal, mial niwygodne fotele

9.36
mozmey nie isc na ten caly bankiet. w sumie niw lubie snidamiow. to nadete chujki

9.41
w sobiote Rick ma impre, zaprosił cie, o ile nie bedziesz pil mozesz isc, troche wilnego ci sie przyda. beda mieli basen. mowiles, ze chcesz sobhie tmw ponurkwoqc i lapac pod woda omegi z tylki, pozowle

Śmieję się. Naprawdę zależało mu na tym, żebym wrócił. Ale nie mogłem tego zrobić. Byłoby mi wstyd przez Nickiem, że tak wróciłem z podkulonym ogonem. 

9.52
Nie lubię wody, ale niezła próba 😉

Rzucam się na łóżko i przymykam oczy. Moje ciało zapada się miło w pościeli.

Nim przysnąłem, myślałem o zielonych oczach kota na podwórku i o tym, że z chęcią bym go pogłaskał. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro