Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 19

Od autora: Dziś skończyło się 2Moons 2, mogę jedynie czekać na sezon 3, czytając w międzyczasie raz jeszcze książkę i różne fanfiction. Potrzebuję więcej ForthBeam i MingKit.

I jeszcze widziałam teaser "Why R U". Saint jest taki uroczy. Nie wiem jak tego uda mi się doczekać.

Kiedy odszedłem z domu, nikt nie pożegnał. Tak ściślej mówiąc, to uciekłem i nikt nie wiedział, że powinien mnie pożegnać. Rano mama uderzyła mnie w głowę przy śniadaniu, bo nie chciałem szukać pracy. Obiecałem Andrea posadzić z nią kwiaty w ogródku. Wysłałem Asha na korepetycję z matmy. Zjadłem nawet serek Alex. To był całkiem zwykły dzień. 

— Hej, hej, czemu ryczysz? — pytam, unosząc brew i wyciągając rękę, żeby zakryć twarzy Andrea jej włosami. — Nie umieram.

To byłaby wielka strata dla świata, gdybym umarł.

— Eee.... Bracie... — wydostaje się jedynie z jej delikatnych usteczek.

Marnuję taką piękną twarz tymi łzami. Po mnie z całego rodzeństwa jest najładniejsza. Jak się postara znajdzie sobie dobrego sponsora w przyszłości.

— Zdenerwujesz brata, jak nie przestaniesz — Alex kładzie dłoń na jej plecach, chcąc ją uspokoić.

— Eee... Przepraszam... — wydusza z siebie Andrea między szlochem.

Wzdrygam się i do niej nie zbliżam. Jeszcze ubrudziłaby mnie swoimi smarkami. Fuj. Dzisiaj po raz ostatni ubrałem bluzę i dresy mojej matki.

— To nic — zapewniam, zatrzymując wzrok na matce, która patrzy na wszystko, tylko nie na mnie.

Gdybym jej nie znał, mógłbym pomyśleć, że czuje się zawstydzona. Nie ma szans.

— Nie zapomnij dać Matthew prezentów — oznajmia Lorna, kładąc dłoń na biodrze Daniela. — Pozdrów go. I powiedz, że nasz dom zawsze jest dla niego otwarty.

Przygotowała dla dwie torby. Nie muszę przypominać, że ja nic nie dostałem.

— Odżywiaj się dobrze i dbaj o słoneczko — tata zbliża się do mnie i obejmuje mocno. — Napisz czasami. Nie bij się bez powodu. Kładź się spać przed trzecią. Przeklinaj trochę mniej. Opiekuj się Matthew. Nie zapomnij zaprosić nas na ślub.

— Tato...

Dusi mnie.

— Wróć jeszcze. Kocham cię. Jestem z ciebie taki dumny — stwierdza Daniel, odsuwając się ode mnie i lustrując wzrokiem.

Widocznie musi w swoim umyśle wyryć obraz szczupłego mnie. Chyba też potrzebuję, bo jak przytyję, własnoręcznie pozbędę się luster z naszego domu.

Ashley podchodzi do mnie jako kolejny, przytula i szepcze do ucha:

— Kocham cię, bracie.

Spojrzenie Lorny mówi, zabiję cię, jeśli się odsuniesz. Dlatego niechętnie kładę ręce na jego plecach i mówię delikatnym głosem:

— Też was kocham.

*****

Nie ma to, jak być na swoich śmieciach.

Wchodzę do mieszkania, zamykając drzwi tuż przed nosem Cassa. Zrzucam niedbale buty. W momencie, gdy idę do salonu, żeby rozłożyć się na mojej czerwonej kanapie, wyciągam telefon i piszę wiadomość do Matthew: "40 minut".

Chciałbym dać mu 5, ale niestety to awykonalne. Ech. Może powinien się przeprowadzić do mnie. Cassa wyślę do Nicka. Możemy zabawić się w ten program "zamiana żon". Przydałoby mi się od swojej odpocząć.

— Alan...

— Jeść — rozkazuję, gdy Cass wchodzi do kuchni, trzymając w dłoniach dwie torby.

Po co tyle tego zawiózł, skoro ciuchy mojej matki są takie wygodne. Muszę ją zapytać, w którym lumpeksie robi zakupy.

— Masz na coś szczególną ochotę? Zrobię dla ciebie wszystko.

Za tym nie tęskniłem.

— To, czemu jeszcze nie skoczyłeś z mostu? — pytam niewinnie, włączając telewizor.

Chyba obejrzę sobie jakąś chińską dramę na Netflixie. Może Love O2O po raz 4. Zheng Shuang jest jednym z moich idealnych typów, których Cass nie potrafi nawet znienawidzić.

— Bo mieszkanie należy do mnie, to ja zarabiam, nosisz moje dziecko — Cass mówi szorstkie słowa miłym głosem, to nowy poziom prób bycia niemiłym. — To ja grzeję ci łóżko — dodaje odrobinę zarumieniony.

Tak się składa, że rzadko śpię w łóżku, a jak już w nim śpię, to kładę się szybciej, bo Cass zrobił parę razy rzeczy właściwie w swoim życiu i mamy telewizor w sypialni.

— Dziecko nie musi być twoje.

Jest jego. Są tylko trzy osoby, z którymi mógłbym go zdradzić. Wszystkie są zajęte i niezainteresowane, dwie z nich w dodatku są omegami.

— Alan, wiesz, że to musi być moje dziecko — odpowiada, starając się brzmieć pewnie.

Po co, wiem, że w środku trzęsie się, bo zaczął się zastanawiać, czy to naprawdę może nie być jego dziecko.

— Pff — kładę się wygodnie na kanapie, jest taka wygodna. — Zamów pizzę. Tą, co zawsze. Za pół godziny będzie Matthew i ten chuj.

Nie, żebym go zapraszał, ale na pewno się pojawi. Nick nie przepuści okazji, żeby się ze mnie pośmiać.

— Stęskniłeś się? — Cass siada obok mnie, kopię go w bok. — Matthew i Nick bardzo się o ciebie martwili.

Pewnie też chce sobie popatrzeć na Zheng Shuang i Yang Yanga. Niech sobie znajdzie inną parę do uwielbiana albo znajdzie sposób na przyspieszenie czasu, bo chcę już następną dramę z nimi.

Wtedy może go pokocham.

— Oczywiste, że moja omega będzie się o mnie martwić — mówię, jakby to była najoczywistsza prawda.

Zerkam na twarz Cassa. Już na to go nie rusza, naprawdę nie ma już dla niego ratunku. Upadł dla mojej zajebistości.

— I chcę 3 cole — zmieniam temat.

Wszystkie dla mnie. Będę mógł wtedy na oczach Nicka przeżyć pośredni pocałunek z Matthew.

— Dopóki cię to uszczęśliwia.

Zakrywam swoje usta i powstrzymuję przepełniony bólem szloch. Właśnie na telewizorze leci piosenka początkowa. Czemu on wciąż tu jest i mówi te rzeczy, przez które tracę ochotę żyć?

— Myślałem, że wyzdrowiałeś — zauważam bezsilnie. — Masz nawrót.

Alfa uśmiecha się delikatnie. Wyciąga rękę w moją stronę.

— Twój tata powiedział mi, że lubisz ludzi, którzy się nie poddają.

— Lubię — przyznaję. — Ale nie lubię ciebie.

Niestety nie zraniłem jego uczuć i nie złamałem jego serca, bo kontynuował:

— Ale na pewno nie lubisz mnie mniej. Tak długo już jesteśmy razem.

Niecałe 2 lata. To niewiele. Matthew znam 15.

Mam 20 lat.

— Masz ładne oczy. I jesteś całkiem lojalny — przyznaję niechętnie.

Weiwei właśnie skopała tyłek potworowi. Przypomniało mi się, których momentów dramy nie lubię.

— Tylko tyle? — Cass brzmi na zawiedzionego.

Powinien powiedzieć: "aż tyle".

— Masz pieniądze — ciągnę dalej, starając się coś na szybko wymyślić. — Moja mama cię nie zabiła, mimo że miała to zrobić.

— Co... — alfa otwiera szeroko usta.

Chyba nie powinienem mu o tym wspominać.

— Po prostu jak zacznę cię lubić, ci powiem.

Przecież nie będę tego przed nim ukrywał. Nie jestem ciotą. Zawsze walę prosto z mostu.

— Dobrze — alfa kiwa głową. — To i tak lepsze niż żebym miał być ci obojętny — trudno jest być obojętny, gdy przeszkadzasz mi w oglądaniu. — A gdybym zniknął tak jak ty, szukałbyś mnie?

— Nie.

W jednym momencie twarz Cassa szarzeje. O, udało mi się zranić jego uczucia.

— Taka ciota jak ty nie ucieknie i nikt nie będzie chciał jej porwać — dokańczam, raz jeszcze kopiąc go w bok.

Co z moją pizzą.

Cass za to się śmieje. Marszczę brwi.

— Kocham cię, Alan.

W jednym momencie zmienia swoją pozycję i teraz leży na moim brzuchu.

— Pani Nocy, ratuj mnie od tego idioty — wycedzam.

Zacznę w ciebie wierzyć, jak to zrobisz — dodaję w myślach.

— Kocham cię — powtarza alf, mocniej się we mnie wtulając. — Tak się cieszę, że zgodziłeś się mnie poślubić.

— Czemu nagle z tym wyskakujesz? — ale ma timing, zaraz Zheshui powie Weiwei o rozwodzie. — Poza tym to ja ci się oświadczyłem — przypominam.

Na pewno nie mówiłem żadnego "tak".

— Och.

— Nie ochuj mi. To ja powiedziałem niemo, że zostajesz moją żoną.

Nawet się go nie spytałem, a jak prawdziwy mężczyzna, postawiłem go przed faktem dokonanym.

— Żoną?

Patrzy na mnie niepewnie swoimi zielonymi oczami. Serio są całkiem ładne.

— Coś nie tak? — pytam odrobinę zezłoszczony. — Nie chcesz być moją żoną?

— Chcę! Chcę — zapewnia mnie szybko, zmartwiony tym, że mógłbym się wycofać. — Ale dlaczego żoną?

— Bo będziesz zajmował się dzieckiem, domem i zaspokajał mnie w łóżku.

Zabiłbym tego, który by do mnie tak powiedział.

— Och, czyli zatrzymujemy naszego szkraba?

Zakrywam swoją twarz poduszką. Czy mój narzeczony zawsze był taki durny? Dlaczego dopiero teraz tak mi się to rzuca w oczy?

— Kurwa, Cass, skupiłeś się na złej części.

Cass nie przejmując się, ociera się swoim policzkiem o mój brzuch. Niech zabiera te skażone głupotą ciało, bo jeszcze przejdzie na moje dziecko.

— Nasza urocza Meredith.

Co z moją pizzą.

— Kto powiedział, że nazwiemy tak to gówno?

— Ty.

To na pewno byłem ja. Tak jak na pewno Zhenshui jest pechowy. Zostawił Weiwei.

— Żeby moja matka mnie udusiła na miejscu? Po moim trupie!

W sumie wieczorem mogę obejrzeć The Legends. Długo się za to zabieram.

— To jak Alan...

— Nazwiemy je Alan Junior — przerywam mu.

— Nie, Alan...

Wkurwiający.

— Jestem głodny! — krzyczę, odpychając go. — Dzwoń po pizzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro