Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Od autora: Jeśli ktoś czytał "Wyzwolonego" chcę tylko powiedzieć, że tak jakby go wznowiłam.

prawdziwe oblicze Cassa

Cass pov.

Gdy pierwszy raz spotkałem Alana, pomyślałem, że jest najpiękniejszą istotą, chodzącą po tej ziemi. Pamiętam, jak wszedł pewnym siebie krokiem do baru z uroczą, krótką, prostą grzywką. Wzrokiem wodził po twarzach reszty klientów, szukając kompanów na wieczór. Z początku tylko z oddali obserwowałem, jak zamawia drinka i siada obok omegi przy barze.

Czułem się dziwnie. I wtedy nasz wzrok się spotkał, i wszędzie było czuć słodki zapach mojej miłości. To on pierwszy do mnie poszedł, złapał mocno za ramię i zaciągnął do łazienki — choć się tego wypiera. To też on zaproponował mi seks. Musiałem się zgodzić. Niewiele pamiętam z tamtego okresu, byłem w końcu w pewien sposób naćpany. Na pewno jego urocze jęki. I moment, gdy wrzasnął moje imię i uderzył w twarz, po tym, jak go ugryzłem.

— Dziękuję, tato — mówię, gdy Daniel stawia przede mną herbatę.

Czasami obawiam się, że to nie instynkt kazał mi ugryźć Alana, a moja chęć zatrzymania tak uroczego stworzonka przy sobie. Moja siostra bliźniaczka powiedziała, że kiedyś dorosnę i zainteresuję się kimś do tego stopnia, że złamie wszystkie swoje zasady.

— Mam nadzieję, że nie nudzi ci się tutaj. Alan postanowił pracować, bo chyba nie podoba mu się w domu. Może lepiej czuje się w mniejszych miejscach. W końcu jest różnica pomiędzy domem a waszym mieszkaniem. Poza tym tutaj może nie czuć się już jak w domu.

Mimo że byłem tu zaledwie dwa dni, polubiłem to miejsce i domowników. Trudno spotkać drugą tak ciepłą osobę, jak Daniel. Gdy wcześniej przyjechał do Rowild do Alana, nie pozwolono mi się z nim spotkać. Myślałem, że ma może mi coś przeciwko. Tymczasem on bez wahania zaczął traktować mnie bardziej jak swojego syna niż moi rodzice.

Rodzeństwa Alana także uważa mnie za swojego starszego brara. Andrea ciągle przychodzi do mnie z prośbą o zabawę z nią lalkami. Jest urocza.

Najtrudniej jest mi porozumieć się z panią Goodall. Ciągle ocenia surowym wzrokiem swoje otoczenie, jednak gdy tylko jej spojrzenie wędruje na męża lub którąś z córek, łagodnieje. Czuć jest, że ich kocha.

Sprawa inaczej ma się z Alanem. Na niego patrzy ze zmartwieniem, a może nawet bólem. Może to przez to, że jej dzieci są aniołkami, a Alan z pewnością nie należał do grzecznych chłopców. 

Gdy myślałem o małym Alanie, widziałem wiecznie poobijanego chłopczyka w zniszczonych ubraniach i roztrzepanych włosach. Miał ten sam stanowczy wzrok, co teraz. Musiał być uroczy. I musiał sprawiać wiele kłopotów rodzicom.

— Nie. Przytulnie tu. Mieszkanie w mieście jest męczące. Głośno, w pośpiechu, ciągle musisz się pilnować. Z czasem się przyzwyczajasz, ale tu... tu jest idealnie — powiedziałem delikatnym głosem, obserwując, jak zrelaksowany Daniel wsypuje łyżkę cukru do swojej herbaty. 

Mimo że dzisiaj rano Alan nakrzyczał na niego za przymilanie się do mnie, nie wyglądał w ogóle na zmartwionego. Rano też nie powiedział Alanowi niczego nieprzyjemnego. Jego cierpliwość musiała się nigdy nie kończyć, skoro udało mu się wychować to urocze stworzonko.

— Jesteś taki miły. Cieszę się, że Alan trafił akurat na ciebie — delikatny uśmiech Daniela roztapia serca, Alan na pewno odziedziczył swój po nim. — Wiesz, zawsze bałem się, że wybierze kogoś niebezpiecznego. Naprawdę nie przeszkadzałoby mi, gdyby wybrał omegę — upijam łyk swojej herbaty, uważnie przyglądając się Danielowi, który obejmuje mocno swój kubek. — Wszystko, żeby tylko nie wybrał niebezpiecznie. Albo zupełnie przypadkowo się nie połączył — przepraszam tato — z kimś, kto go nie kocha i kogo on nie kocha. Wiem, że połączenie to nie wszystko, ale gdy masz znak, naprawdę trudno jest kogokolwiek zainteresowanego tobą znaleźć — kiwam głową, rozumiejąc jego obawy. — I nie mówię tylko o alfach.

Pewnie Alan, by zaprzeczył i powiedział, że on nie potrzebuje nikogo, ale nie może aż tak ufać swojemu sercu.

— Bardzo się tata martwi o Alana — zauważam.

Chciałbym, żeby Alan czasami się trochę o mnie martwił.

— Oczywiście, to mój syn — Daniel brzmi na odrobinę urażonego. — Zawsze czułem, że nie zajmujemy się nim odpowiednie — wyznaje po chwili odrobinę zasmucony.

— Niech tata tak nie mówi, tata jest niesamowity — stwierdzam, patrząc jemu prosto w złote oczy. — Mogę to powiedzieć, po tak krótkim czasie z tatą.

Gdyby mój tata albo moja mama byli, choć odrobinę do niego podobni, nie musiałbym ich tak szybko opuszczać. Gdyby mój brat nie był tak zapatrzony w sławę i pieniądze, może moglibyśmy na sobie polegać. Tak naprawdę, dotąd miałem tylko moją siostrę i Nicka.

— Jesteś za miły, jak powiedział Alan — śmieje się Daniel. — Jak każdy rodzic popełniam błędy. I nie mam kogo się doradzić. Nie mam ani przyjaciół, ani rodziców.

— To niemożliwe, by osoba jak tata, nie miała przyjaciół — oburzam się.

Jak to możliwe, że nikt nie przyjaźni się z tak wspaniałą osobą. Gdzie oni mają oczy?

— Rodzice trochę izolowali mnie od społeczeństwa, więc nie miałem doświadczenia i jak tu się wprowadziliśmy, potrafiłem tylko wykręcać się dziećmi, gdy ktoś próbował mnie do siebie zaprosić — przyznaje Daniel zawstydzony.

— Tak nie może być, tato.

— To nieważne. Nieważne — zapewnia mnie.

Przytakuję. Nie mogę na niego naciskać. Jest ode mnie starszy, powinienem uszanować jego decyzję. Stukam palcami w blat stołu, nie mogąc oderwać wzroku od kota, chodzącego po płocie. Ciekawe, czy był ich. Miał takie urocze, łagodne spojrzenie.

— Alan miał dużo dziewczyn? — pytam po dłuższej chwili, zmieniając temat.

Daniel chwilę się zastanawia.

— Nie bawił się w związki. Nigdy nikogo nie przyprowadził do domu. Może się wstydził — mówi odrobinę smutno, Alan mógłby zacząć lepiej traktować tatę, skoro ten zaczyna mieć takie myśli. — Ale od jego kolegów i koleżanek wiem, że spotykał się z paroma betami. Nie mów, że jesteś zazdrosnym typem, skarbie — Daniel uśmiecha się do mnie.

— Nie, nie jestem. Chyba nie — dodaje mniej pewnie, to zawsze boli, gdy Alan traktuje ładne dziewczyny lepiej niż mnie. — Przecież miał prawo mieć dziewczynę.

Z drugiej strony spodziewałem się, że był prawiczkiem. Zawsze tak zakładasz, gdy spotykasz omegę tak nienawidzącą alf, jak Alan.

— Miał. A co z tobą? — Daniel patrzy mi się prosto w oczy, odgadnął mój mały sekret.

Rumienię się. Na pewno istnieją jakieś alfy, które tak jak trzymały swój pierwszy raz dla tej lub tego jedynego. Poza tym do spotkania Alana wszędzie szukałem pewnego chłopaka, którego poznałem jako nastolatek w zoo. Nie miałem czasu na romanse.

— Ja nie miałem — przyznaję, mając nadzieję, że nikt oprócz Daniela o tym nie usłyszy. — Alan jest moim pierwszym.

— Łoo. Czekałeś na odpowiednią osobę? Mam nadzieję, że Alan nią jest.

Odwzajemniam uśmiech omegi. Też mam nadzieję.

— Czasami boję się, że zawodzę jego oczekiwania. Nie jestem męski.

Ciągle nazywa mnie ciotą i twierdzi, że powinienem sobie poszukać alfy na kochanka, a nie omegi. Z drugiej strony mówi, że nie mam jaj na zdradę. Może to jego sposób na nie okazywanie zazdrości.

Musi być o mnie choć trochę zazdrosny. Wykręcił rękę dziewczynie, która dotknęła mojego ramienia w barze.

— Bądź kim jesteś. Takiego cię polubiłem — stwierdza stanowczo Daniel. — Wszyscy cię takim polubiliśmy. Poza tym Alan nienawidzi aroganckich i silniejszych od niego ludzi — mogę w to uwierzyć. — Pewnie znasz jego przyjaciela Matta — kiwam głową. — To jego typ.

Matt jest uroczym chłopcem o wielkim sercu. Patrzy na świat przez tak różowe okulary, jak jego włosy. I jest drobniutki. Alan czasami nosi go na rękach, gdy się upija. Zawsze wtedy wzbudza zazdrość w Nicku.

— Nie wiem, czy mogę być jak Matt.

Tak naprawdę, Matt jest ważniejszy dla Alana ode mnie. I to pewnie przez to, tak nienawidzą się z Nickiem. Może, gdybym się nie pojawił, Alan byłby teraz z Mattem. Może to Alan poślubiłby Matta w poprzednie wakacje, bo Nicka nawet nie byłoby w ich życiu.

— Och, nie tak to miałeś odebrać — Daniel sprowadza mnie na ziemię. — Bądź sobą. Jeśli będziesz udawał, Alan od razu zauważy. Jest inteligentnym dzieckiem.

Jeśli tata tak mówi, to musi być prawda.

— Tata często go chwali.

— Ktoś musi, gdy inni go nie doceniają — Daniel wyciąga dłoń i kładzie ją na mojej. — Szkoda, że nie mam przyjaciół, którym mógłbym się chwalić moimi dziećmi. I moim nowym synem — uśmiecha się do mnie z miłością.

On jest taki wspaniały. Kocham go. Musimy wziąć jak najszybciej ślub z Alanem, żebym mógł pełnoprawnie nazywać go swoim tatą.

— Tato, obiecuję znaleźć ci przyjaciół!

Jego śmiech chyba znaczy, że mi nie wierzy.

Od autora: Dowiedziałam się dzisiaj, że w Love Shuttle pojawi się nowy alfa i aż boję się to teraz dalej czytać, znając poprzednie prace autorki, chyba już mogę powiedzieć mój biedny Taehan. Pewnie będę musiała to porzucić (pewnie będzie ciekawie, ale nie dla mnie) i po prostu sprawdzić zakończenie jak komiks się skończy.

Swoją drogą całkowicie zgadzam się ze słowami Wargi na temat Białegostoku. Dobrze usłyszeć kogoś, kto zachowuje obiektywizm.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro