~ 13 ~
Podczas gdy Yoongi zajmował naprawianiem wszystkiego co tego wymagało, siedziałam na tyłach jego domu i patrzyłam na chmury. Dopiero teraz czułam jaka byłam zmęczona. Chłopaki mieli rację, potrzebowałam tego odpoczynku.
Chłodny wiaterek delikatnie ruszał płatkami różnokolorowych kwiatów w ogrodzie mamy Yoongiego. Pojechała razem z siostrą załatwiać jakieś sprawy urzędowe. Chciały żebym jechała z nimi, ale wolałam się nie wtrącać. Zwłaszcza gdy Yoongi ciągle posyłał mi znaczące spojrzenia, że mam siedzieć w domu.
Wbrew pozorom, jego rodzina była naprawdę kochana. Nie czułam się źle w ich towarzystwie. Zupełnie jakbym ich znała wiele lat. Yoongi z kolei pokazywał się w zupełnie innym wydaniu, widać było po nim, że kocha swoją matkę i siostrę. Chyba bardziej od Jimina. W oczach blondyna błyskały iskierki radości gdy rozmawiał i dokuczał siostrze, a na swoją mamę patrzył z takim ciepłem, że aż chciałam na cały głos palnąć "Aww".
Jimin był szczęściarzem, jeśli Yoongi ogarnie swój tyłek i dojdzie do niego, kto jest jego towarzyszem w życiu, to będzie miał najlepsze życie pod słońcem.
Siedziałam tak i myślałam sobie spokojnie, gdy poczułam za sobą zapach kawy. Odwróciłam głowę i ujrzałam Yoongiego w fartuchu z dwoma kubkami kawy.
- Pani domu podała do stołu? - zaśmiałam się, na co on prychnął i zawrócił do kuchni. - Przepraszam, no! - wyjrzał zza rogu. - Pan domu podał do stołu?
Yoongi zrobił się czerwony na twarzy, w połączeniu z jego blond włosami, wyglądało to komicznie. Zwłaszcza gdy miał na sobie różowy fartuch w słodkie mochi.
- Żałuję, że ci chciałem przynieść kawę! - krzyknął z domu. - Sama sobie teraz przynieś!
- No weź! - położyłam się na tarasie. - Nie chce mi się stąd ruszać.
- Nie. Pan domu jest zajęty.
Na jego słowa zaczęłam śmiać się i turlać po tarasie jak opętana. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, brzuch bolał mnie od śmiechu. Yoongi tutaj, a Yoongi w naszym mieszkaniu to dwie różne osoby. Miał podobny fartuch u nas, ale nigdy go nie ubierał. Zawsze coś naprawiał pod naszą nieobecność. Wydawało mi się, że chciał mi tym wszystko pokazać, żeby mnie zdobyć. Tak jakby tym co robił, chciał przekonać mnie do swojej nie chamskiej strony.
Nie chciałam tego wszystkiego, nie chciałam żebyśmy się aż tak do siebie zbliżyli. Nie chciałam.
Po tym napadzie śmiechu położyłam się na plecach i obserwowałam jak na błękitnym niebie powoli płyną puchate chmury. Coraz bardziej zniechęcałam się do powrotu do domu. Było mi tu dobrze. Spokój tego miejsca wpływał na mnie doskonale. Nigdy nie miałam takiej atmosfery w domu. Nie miałam domu. Patrząc się na Jimina i Yoongiego, zazdrościłam im tego wszystkiego. Mimo, że Yoongi nie miał idealnej rodziny, to i tak, samo posiadanie kochającej matki i siostry było czymś czego zawsze mi brakowało. Zamknęłam oczy i zakryłam twarz dłońmi. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie chciałam zacząć płakać przy nim. Tak bez powodu.
- Somin? - usłyszałam nad sobą. Powoli odsłoniłam twarz i spojrzałam na blondyna.
Ściągnął fartuch, w swoim zwykłym ubraniu i lekko rozczochranymi włosami, sprawiał wrażenie zwykłego chłopaka z sąsiedztwa. A nie kogoś kto zdradza swojego chłopaka z jego najlepszą przyjaciółką.
- Czego chcesz?
- Mam kawę - powiedział, wyciągając w moją stronę kubek z parującym napojem.
- A mówiłeś, że mam sama po nią przyjść - rzuciłam siadając po turecku. Yoongi podał mi kubek, wzięłam jeden łyk i wręcz rozpłynęłam się. Zrobił moją ulubioną kawę z czekoladą.
- Smakuje? - spytał siadając obok.
- Jest zajebista, co to za okazja? Chcesz mnie zabić? Za dużo wiem?
- Nic z tych rzeczy - uśmiechnął się lekko pod nosem i wziął łyk swojej kawy. - Po prostu, wiem, że ją lubisz.
- Coś się stało?
- Nie.
- Przecież widzę - nalegałam.
- Moja matka - przerwał patrząc się w zawartość swojego kubka. - Ma raka - wydusił. Odstawił kubek i schował twarz w dłoniach. - Nie wiem co mam robić.
- Jak to ma raka? - wyszeptałam zdziwiona jego nagłym wyznaniem.
- To u nas rodzinne, jej matka też miała raka.
- Raka czego?
- Piersi - wydusił. - W zaawansowanym stadium. Z przerzutami.
Yoongi podkulił nogi pod brodę i patrzył się w przestrzeń. Gdy mu się przyjrzałam, zauważyłam, że miał opuchnięte oczy.
- Jak długo wiesz? - spytałam siadając koło niego.
- Dwa miesiące. Dzisiaj pojechały umawiać się z notariuszem. Somin - przerwał i spojrzał na mnie. W oczach zaczęły zbierać mu się łzy. - Nie wiem co mam robić.
- Nie da się wyciąć tych guzów? Kobiety żyją bez piersi - prawie wyszeptałam ostatnie słowa.
- Za późno wykryty. Za dużo przerzutów. Nie stać nas na chemioterapię.
- A Jimin? Wie?
- Nie. I nie mów mu.
- Dlaczego?
- Bo będzie chciał pomagać, bo będzie robił raban. Bo zacznie używać swoich kontaktów żeby mi pomóc.
- To chyba dobrze, nie?
- Nie - pokręcił głową i oparł głowę o kolana. - Nie chcę żeby mi pomagał. To zbyt zobowiązuje.
- Yoongs, ale to jest jedyne wyjście żeby uratować twoją matkę.
- Nie.
- Wolisz żeby umarła?
- Ona już zadecydowała sama. Nie miałem na to wpływu. Nie chce się leczyć - wyszeptał.
- Dlaczego?
- Nie chce niszczyć nam przyszłości wydatkami - wydusił chowając twarz w kolanach. - A ja nie mam skąd wziąć tyle pieniędzy. Chciałem użyć oszczędności, które przelewałem na studia mojej siostry, ale mama się na to nie zgodziła. Pożyczać nie mam od kogo. Jestem w uliczce bez wyjścia.
Nie wiedziałam jak go pocieszyć, czy w ogóle istniał jakiś sposób na to. Yoongi ukrywał przed nami wiele rzeczy, a teraz otwierał się przede mną jak księga. Wiedziałam o wiele więcej niż powinnam. Ukazywał przede mną swoją delikatną stronę, ściągał maskę, która być może chroniła go przed kompletnym załamaniem.
Wstałam ze swojego miejsca i usiadłam na kolanach przed nim. Objęłam go ramionami, chłopak zaczął się trząść. Spokojnym ruchem głaskałam jego plecy. Yoongi w pewnym momencie objął mnie w pasie i przytulił mocniej do mojego brzucha.
- Dziękuję ci, że jesteś - wydukał.
- Nie dziękuj, przyjaciele od tego są.
*Jimin pov*
Chodziłem podminowany cały czas. Ani Yoongi ani Somin nie raczyli się odzywać. Przez moment miałem wrażenie, że chłopak zabrał ją specjalnie do siebie i...
Miałem dziwne wrażenie, że zdradzał mnie z nią. Mimo swojej orientacji i deklarowania tego, że "mnie kocha" czułem pewien rosnący dystans między nami. Byłem wściekły i na niego, i na siebie. Dodatkowo, oliwy do ognia dolewał fakt, że Yoongi nigdy nie proponował żebym pojechał z nim do rodziny, nigdy nie chciał w sumie gdziekolwiek ze mną jechać. A teraz? Bez żadnego ale, zabiera Somin ze sobą. W dodatku zaczął się na nią patrzeć jakimś dziwnym wzrokiem. Nie wiedziałem co się z nimi stało przez te kilkanaście dni, ale widać było, że coś jest na rzeczy.
Tylko nie wiedziałem co.
***
Siedziałem w swoim biurze do późna. Większość współpracowników już poszła do domu. Nie chciałem szybko wracać, bo wiedziałem, że w domu zastanę nic innego niż pustkę. Robotę miałem już zrobioną tydzień naprzód. Jedyne co mi pozostało to przejrzenie tego jeszcze raz, czy nie ma żadnych błędów i zaniesie je tego do drugiego działu.
- Jimin! - pisnęła w drzwiach Pam, jedna z moich współpracownic. - Wychodzimy dzisiaj na imprezę z ludźmi z pracy, chcesz się z nami zabrać?
- Pam, wiesz, że nie lubię takich rzeczy - odpowiedziałem przerzucając stertę papierów na drugą stronę biurka.
- Wiem, ale chodzisz jakiś smutny i chciałabym żebyś się jakoś rozerwał.
- Nie twoja sprawa jaki jestem - warknąłem.
Podobałem się Pam, była u nas nowa i jeszcze nie dotarło do niej to, że wolałem facetów i jednego miałem. Denerwowała mnie swoim zachodnim wyglądem, różniła się od innych z biura. W porównaniu z dziewczynami miała niesamowicie seksowne kobiece kształty, pełne piersi, wielki i zgrabny tyłek. Wszyscy faceci z biura się za nią oglądali. Denerwowało ich to, że szła tylko do mnie.
- No weź, zabaw się - oparła się o moje biurko, sprawiając, że przez jej dekold było widać jej piersi, - Nie zaszkodzi ci - powiedziała głaszcząc mnie po policzku.
Wkurzony wstałem z miejsca, miałem jej serdecznie dość. Wiedziałem czego chciała. Podszedłem do drzwi i zamknąłem je na klucz.
- Jimin, co ty robisz? - spytała z udawanym zdziwieniem.
- To co widzisz - warknąłem łapiąc ją za rękę i rzucając na sofę. Szybko usiadłem na niej i zacząłem całować, rozpinając swoją koszulę. Pam bez żadnych przeszkód odpowiedziała mi tym samym, ukazując swoje pełne piersi.
Może to złe co robiłem, ale im dłużej nie było Yoongiego koło mnie, tym bardziej chodziłem nabuzowany. Wiedziałem czego potrzebowało moje ciało.
I Pam była jedyną osobą, która mogła mi to zapewnić.
_____
Zamordujecie mnie pewnie za tak długo czas bez rozdziału. Przyznaje bez bicia, mam zator i jak już piszę, to jest to coś innego niż ff, które publikuje :")
Trzymajcie się ciepło i uważajcie na choroby! Sama dopiero co wychodzę z grypy, która przykuła mnie do łóżka na tydzień :")
Do następnego 💜
[rozdział bez poprawek]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro