Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 12 ~

      Razem z Somin zebraliśmy się do wyjścia. Schowała się gdzieś przede mną, że nie widziałem nawet jakie ubrania wyciągnęła mi z torby. Liczyłem na to, że nie zabrała znowu mojej koszuli. Kto wiedział co siedziało w jej głowie. Chyba ona sama nie rozumiała swoich myśli, co dopiero ktoś inny.

     Zacząłem przeglądać swoje ubrania, wybrałem najwygodniejsze rzeczy, które były równocześnie nadające się do tego aby w nich wyjść na miasto.

      - No chyba żartujesz - usłyszałem za plecami, gdy wciągnąłem na głowę bluzę.

      Odwróciłem się i ujrzałem Somin w praktycznie takich samych ubraniach co ja. W mojej torbie było wiele czarnych bluz z kapturem oraz czarnych spodni, ale tylko kilka z tych rzeczy było wręcz identycznych. Somin, jak na złość, musiała wybrać akurat to co się powtarzało.

      - Wyglądamy jak para - parsknąłem widząc jej szczupłą sylwetkę w moich ubraniach. Wyglądały jakby zostały dla niej uszyte.

      - Ha ha ha - warknęła. - Zmień bluzę.

      - Nie. Dzisiaj jest chłodno, a ta bluza jest ciepła.

     - Zwariuję z tobą - warknęła narzucając kaptur na głowę i wyszła z pokoju. Zaśmiałem się pod nosem, ta dziewczyna nigdy mi się nie znudzi.

***

     W sklepie ciągle ktoś komentował, że wyglądamy ładnie jako para. Widziałem, że poziom wkurwu Somin osiągał powoli poziom krytyczny. Z każdym komentarzem coraz głośniej oddychała i wjeżdżała wózkiem we mnie, tworząc siniaki na moich łydkach.

     - Mówiłam żebyś zmienił bluzę. Wszyscy o nas mówią - szepnęła stając koło mnie. - A ciebie to bawi.

     - Bardziej bawi mnie twoja reakcja - uśmiechnąłem się szeroko i pociągnąłem za sznurki od kaptura, sprawiając, że z jej twarzy widać było tylko nos. - I tak cię tu nikt nie zna, więc czym się przejmujesz?

     - Ale znają ciebie - prychnęła ściągając kaptur. - Nie przeszkadza ci to?

     - Ani trochę - wzruszyłem ramionami.

     - Super - burknęla i oparła się bardziej o wózek. - Długo będziesz wybierać te dachówki?

     - Muszę wybrać takie, żeby nie rzucały się w oczy i były podobne do tych co są na dachu, narazie nie stać mnie na wymianę całości. Jak ci się nudzi to pomóż mi.

     - Nie znam się na tym - powiedziała wyciągając telefon. - Już siedzę cicho.

     Wróciłem do zakupów. Zastanawiałem się, które z nich będą bardziej trwałe. Zauważyłem jednego pracownika. Był dość wysoki i miał szerokie ramiona. I, co tu dużo mówić, fajny tyłek. Aż pomyślałem o tym jak fajnie byłoby uderzyć w niego.

     - Przepraszam, mógłby pan mi pomóc? - zapytałem nonszalancko poprawiając włosy.

     Mężczyzna odwrócił się i ze zdziwieniem spojrzał na mnie i na Somin. Skądś kojarzyłem tą twarz, ale nie pamiętałem gdzie ją widziałem.

     - Seokjin-ssi? - spytała dziewczyna, wychylając się zza moich pleców. - Co pan tu robi?

     - Ale spotkanie, nie wierzę - uśmiechnął się szeroko. - To jest moja druga praca. Co was tu sprowadza?

     - Ten idiota tu szuka dachówek - rzuciła dziewczyna stając koło niego, na co brunet zaśmiał się głośno. Miałem przez chwilę wrażenie, że ktoś włączył gdzieś wycieraczki. Aż musiałem się obejrzeć.

     - Aaa, rozumiem. Mogę pomóc - machnął ręka na nas i zaczął prowadzić wgłąb działu. - Co jak co, ale nie sądziłem, że was tutaj spotkam. Rzadko kiedy tak trafiam na kogoś.

     - No nie? Yoongi wie gdzie jechać, żeby trafić na świetną obsługę - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna i delikatnie odgarnęła włosy za ucho. Flirtować się jej zachciało. Miałem ochotę rozjechać ją wózkiem.

     - No cóż - kaszlnął chłopak. - Nie ukrywam, że jestem najlepszym pracownikiem tego działu.

     - Jeny, serio? - pisnęła dziewczyna uderzając go w ramię.

     - I gdzie te dachówki? - spytałem oschle.

     - Tutaj.

     Spojrzałem się na regały, były po brzegi wypełnione przeróżnymi rodzajami dachówek. Nawet już zauważyłem te, które były podobne do tych w moim domu. I, co najważniejsze, dość tanie.

     - Czekałem na pani telefon, dlaczego nie zdecydowała się pani zadzwonić? - zagadał Seokjin.

     - Miałam pewne problemy - spojrzała ukradkiem na mnie. - Kompletnie zapomniałam wystawić tą ocenę, przepraszam.

     - Nic się nie stało - uśmiechnął się szeroko. Cholernik był przystojny, aż przełknąłem ślinę. - Wracając do dachówek, to te są bardzo chwalone przez klientów.

     - O - wydusiłem głupio. - To wtedy je wezmę.

     Somin patrzyła się na mnie z dziwnym uśmiechem na ustach. Wolałem nie wiedzieć, co siedziało jej w tym momencie w głowie. Seokjin złapał jedno opakowanie i wsadził je bez problemu do wózka. Miał ubraną bluzkę z krótkim rękawem, widać było jego umięśnione ramiona. Zrobiło mi się gorąco od tego widoku, poczułem jak na moje poliki wchodzi rumieniec. Odwróciłem głowę, udając, że szukam czegoś.

     - Dziękujemy za pomoc! - powiedziała wesoło Somin. - Musimy się zwijać stąd.

     - Nie ma sprawy! - odparł jej brunet. - Jakby co masz mój numer!

      - Tak, tak. Mam. Cieszę się, że przeszliśmy na ty tak szybko - zaśmiała się dziewczyna. - Czuję jakbym znała ciebie już długo.

     - Też się cieszę! Do usłyszenia! - kątem oka zauważyłem, że chłopak oddala się od nas. Wypuściłem powietrze z płuc i odwróciłem się w stronę wózka.

     Somin stała z założonymi rękami na piersi i dziwnie się uśmiechała. Nie zwróciłem na to uwagi i złapałem koszyk, żeby kierować się już w stronę kas. Dziewczyna jednak złapała go i nie pozwoliła mi się nigdzie ruszyć.

     - A tobie co? - burknąłem.

     - Raczej mogłabym zaburzać, co robię odwaliło? - zaśmiała się. - Nie wierzę, że spodobał ci się ten gościu.

     - Nikt mi się nie spodobał, co ty piepszysz.

     - Spodobał, spodobał - podeszła do mnie i złapała za policzki. - Mały Yoongi się znowu zakochał, ojej.

     - Zamknij się - warknąłem.

     - Nie - ściągnęła brwi. - Już nie pamiętasz całkiem, że jesteś z Jiminem, nie?

     - Pamiętam.

     - Nie widać tego - syknęła popychając mnie od wózka na regał. - Radzę ci, żebyś się ogarnął. Jiminowi wbrew pozorom zależy na tobie i jak wrócimy do domu, zapomnimy o tym co się między nami stało.

     - Znalazła się obrończyni Jimina - prychnąłem.

     - A żebyś wiedział. Jest dla mnie jak brat, jak rodzina. I nie pozwolę na to, żeby ktoś go skrzywdził - zagroziła palcem.

     - Hipokrytka z ciebie, zdajesz sobie z tego sprawę?

     - Zamknij się.

     - Nie. Zanim zaczniesz komuś rozkazywać, spójrz lepiej na siebie.

     Wkurzony poklepałem ją po ramieniu i ruszyłem z wózkiem do kas. Somin doskonale powinna zdawać sobie sprawę z tego, że sama nie jest lepsza ode mnie. Oboje jesteśmy na drodze ranienia Jimina, nie tylko ja byłem temu wszystkiemu winny.

*Somin pov*

     Ten wyjazd był kompletną porażką. Yoongi miał dziwną satysfakcję z tego, że dałam się nabrać na to co robił. A ja jak głupia pozwoliłam mu sobą manipulować. Plułam sobie w brodę, że zaczęłam zwracać na niego większą uwagę gdy się razem wprowadziliśmy. Mogłam go olewać i żyć sobie spokojnie. Obyłoby się teraz bez tego dziwnego trójkąta.

     Nie odzywałam się do blondyna od naszego powrotu ze sklepu. Pomagałam mu przy naprawie dachu, ale nic poza tym. Widziałam, że on też chodzi podminowany. Jego matka patrzyła się na nas dziwnie, odkąd przyłapała nas na całowaniu się, przecież podobno powiedział jej, że jesteśmy razem. Myśl, że mnie okłamał ciągle wirowała mi w głowie.

     - Somin, do cholery, możesz trzymać porządnie tą drabinę? - warknął Yoongi spoglądając na mnie z góry.

     - Spoko. Sory.

      Chłopak pokręcił tylko głową i wrócił do napraw. Na strychu roznosił się tylko dźwięk jego uderzania w metal. A atmosferę można było ciąć niżem.

     - Yoongi, powiedz mi jedno - wypaliłam.

     - Co znowu? - burknął. - Dalej coś ci nie pasuje?

     - Możesz powstrzymać się od komentarzy i pozwolić mi powiedzieć coś?

     - Mów, nie zabraniam ci - powiedział od niechcenia sprawdzając czy dobrze przybił wszystko.

     - Dziękuję za łaskę - prychnęłam. - Co powiedziałeś tak naprawdę swojej matce o nas?

     - Jak to co? - zerknął na mnie przez ramię. - Jesteśmy parą. I tyle.

     - Na pewno? - podniosłam brew. - Jakoś nie wyglądało to jakby była zmieszana tym, że przyłapała parę na całowaniu się, ale tym, że widziała dwójkę przyjaciół migdalących się na jej strychu - przez moje słowa blondyn upuścił trzymany w ręce młotek. Uderzenie narzędzia, podniosło gruba warstwę kurzu z podłogi.

     - Czy ty zawsze byłaś taka spostrzegawcza czy się tego kuźwa nauczyłaś żyjąc z Jiminem? - zaśmiał się sztucznie. - Nie powiedziałem jej nic więcej o tobie niż to, że jesteś moją przyjaciółką. Zadowolona?

     - Tak, bardzo. Narobiłeś tylko sobie tym problemów. Nie wiem jak spojrzę twojej matce w oczy.

     - Nie musisz się tym przejmować - powiedział schodząc z drabiny. - Moja matka wie, że jestem niestabilny emocjonalnie i często zmieniam swoich partnerów. Najbardziej zdziwił fakt, że jej syn gej zabrał się za dziewczyny. Ma temat dla sąsiadek, że w końcu się opamiętałem i może będzie miała wnuki.

     - Chyba zgłupiałeś.

     - Jedno nie wyklucza drugiego - poklepał mnie po policzku brudnymi rękami. - To co było między nami to nic, moja matka widziała gorsze rzeczy.

     - Na przykład?

     - Nie chcesz wiedzieć - powiedział kręcąc głową. - Pomóż mi tu posprzątać - podał mi walizkę z narzędziami. Sam zabrał się za składanie drabiny. Cicho zaczęłam zbierać młotki i gwoździe, które wypadły mu z kieszeni.

     Yoongi był człowiekiem tajemnicą. Nigdy za bardzo nie chciał dzielić się swoim życiem. Nie chciałam nalegać żeby mi powiedział. Już i tak mieliśmy ze sobą na pieńku. A pozostały nam jeszcze trzy pełne dni przebywania ze sobą. Bez Jimina kręcącego się koło nas.

    
_____
Także ten, dzień dobry, polsat z tej strony 😂

[rozdział bez poprawek]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro