II.
Nob usiadł na krześle. Przed nim stał kubek z wodą i sokiem z cytryny.
- I po co było tyle pić... - mruknął do siebie.
- Zachłanność bywa zgubna. - stwierdził Kid'z smażąc jajka.
- Jak nie ma się umiaru, to tak to się kończy. Ja widziałem jak cały czas chodziłeś do baru. - rzekł krytycznym głosem Teru.
- Jak ja nawet od niego nie odchodziłem, więc nie mogłeś widzieć jak wracam tam. - w odwecie usłyszał tylko śmiech chłopaków. - No co? Przynajmniej wiem gdzie byłem i co robiłem.
- A pamiętasz jak wróciłeś do domu? - rzucił Teru
- No, cóż...
- Właśnie, ty dziki alkoholiku. - wtrącił perkusista.
- Już, już wyzywaj.. Więc jak wróciłem?
- Ja nie wiem, a ty Teru?
- Nie mam pojęcia.
- Idealnie. - westchnął basista.
Kid'z postawił przed chłopakami talerze ze śniadaniem. Sam usiadł i zaczął jeść swoją porcję. Hiroki wszedł do kuchni, przeciągnął się i spojrzał na resztę zespołu.
- A porcja dla mnie?
- Stoi na blacie. - powiedział perkusista z dumą ze swoich umiejętności kucharskich.
Hiroki uśmiechnął się i usiadł przy stole. Zerknął na Nob'a, potem na swoją porcję, następnie znów na basistę.
Chyba nic nie pamięta.. To dobrze. Nie, nie.. To cudownie, bo nie będzie niezręcznie, stwierdził w myślach.
- Hiro? Hirooooki?
Wokalista prawie, że wyskoczył z miejsca.
- C... Co? - zwrócił się do Teru.
- Wiesz jak Nob wrócił do domu?
- Nob? Dom? Eee.. A no tak.. - poprawił się na krześle. - Zadzwoniłem po taksówkę i wróciłem z nim..
- Wszystko okey?
- Tak, tak.
- Skoro tak twierdzisz.
- Dzięki młody. - wtrącił basista.
- Nie ma sprawy... - mówiąc to Hiro opuścił głowę w dół i zaczął jeść swoją jajecznicę.
Teru wstał od stołu i odstawił talerz do zlewu. Spojrzał na resztę zespołu.
- Pamiętajcie o próbie alkoholicy.
- Jasne casanova. - rzucił Kid'z.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro