Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌺8🌺

LEO

Chodziłem po salonie wkurzony, co to wczoraj powiedzieli bardzo mnie zirytowało. Mam 19 lat i mogę być w ciąży przecież! To jest nie fer! Jak by naprzyklad Gabriel zaciążył nie wiem z kim, ale to nie ważne, to by nic się nie stało. A ja?! Ojciec i bracia by mnie chyba zatłukli, ale wcześniej tego który by mi dziecko zrobił, to jest takie nie ferrrrrrrr.

- Ile będziesz się jeszcze złościł?- zapytał Josh z kanapy, a ja spojrzałem na niego groźnie.

- Oj mały chcesz żebyśmy traktowali cię jak dorosłego?- Jack podszedł do mnie i stanął centralnie przed, skinąłem głową.- To masz problem, bo to się nie stanie. Jesteś naszym mały i nietykalnym braciszkiem.

Otworzyłem usta i zamachnąłem się nogą, z całej siły nadeptując na jego nogę swoją, a on pisnął mało męsko 

- Po pierwsze to, że jestem omegą nie znaczy że macie mnie traktować jak jajko!- walnąłem go w ramię .- Po drugie jestem już pełnoletni i mogę sobie zajść w ciążę kiedy chcę!- krzyknąłem do niego, a on zaśmiał się. Nosz ja pierdziu! 

-Posłuchaj mnie Leo. - o proszę wielki król kibla raczył wstać. Josh podszedł do mnie i złapał za ramię.- Nie ma bata, że na to pozwolimy. 

Spojrzałem to na jednego to na drugiego, a oni się po prostu uśmiechają, a we mnie zabuzowało. 

-Bo co?!- krzyknąłem i strąciłem jego rękę, a w moich oczach pojawiły się łzy.- Nie rozumiecie że chcę mieć kogoś! Chcę być kochanym!- spuściłem głowę.- Chcę mieć dowód miłości, chcę być szczęśliwy...- głos mi się lekko załamał.  

- Leoś...- Jack przytulił mnie do siebie.- My się martwimy o ciebie i chcemy żebyś znalazł kogoś właściwego, słonko.- pocałował moje włosy i pogładził plecy. 

-Kochamy cię przecież i chcemy żebyś był szczęśliwy.- dodał Josh i objął mnie z drugiej strony. 

-Wy nie rozumiecie.- szepnąłem załamany.

Tak trudno rozumieć że chce drugiej połówki? Naprawdę? Jack złapał mnie za podbródek, żebym spojrzał mu w oczy.

-Kochamy cię braciszku.- powiedział miękko.- Nigdy nie przestaniemy , zrozumiesz? Damy ci wszystko to czego chcesz. Obiecuję ci to Leoś. Zrobimy dla ciebie wszystko.- pocałował mnie w nos, a Josh mocniej objął. 

Moje policzki stały się czerwone, kiedy stał moją łzę. Zagryzłem wargę i przytuliłem się do nich mocno. Może są idiotami i nie rozumieją tego o co mi chodzi, ale są słodcy. Zazdroszczę ich przyszłej omedze. 

-Ja was też osły.- szepnąłem zamykając oczy, a oni prychnęli wspólnie na moje słowa, na co się cicho zaśmiałem

-Już ci foch przeszedł?- zapytał Josh, a ja skinąłem głową.

-Chcę naleśniki.- powiedziałem w pierś Jacka, a tym razem oni się zaśmieli. 

-To chodź mały.- mruknął Josh jak się odsunęliśmy od siebie.- Ja nie gotuję!

-Ja nie umiem!- powiedziałem podnosząc rękę do góry, a Jack spojrzał na nas jak by miał zamiar nas powyzywać, ale zrezygnował i poszedł do kuchni. -Jej!- pisnąłem i w podskokach ruszyłem za nim. 

-Chłopaki!- usłyszałem krzyk papy Maxa, kiedy ciemnowłosy już wyciągnął składniki.- Chodźcie tu!

Mruknąłem nie zadowolony i zeskoczyłem z blatu ruszając przed dom. Zmarszczyłem brwi, widząc resztę i górę walizek. A no tak, zaraz jadę... Trochę mi z tego powodu smutno, ale muszą od nas odpocząć, co rozumiem, częściowo, przecież jesteśmy aniołkami. No ja jestem na pewno!

-Nie będę się tulić.- ostrzegł Felix, do dorosłych, a wręcz każdy z nich wywrócił oczami.

-Dobra to gdzie nowy?- zapytał się Gideon i rozejrzał w około.- Miał być. 

-Boi się was.- powiedział wujo Jackson lekko zestresowany.- Siedzi w domu z Derekiem, który mu tłumaczy co i jak. 

-Czyli... jest nieśmiały?- dopytał Isaac.- Fajnie. 

-Nie demoralizujcie mi syna... ale w sumie i tak byśmy go zdemoralizowali.- zastanowił się wujek, przez co ciocia Lydia dała mu w tył głowy.- Czy ty zawsze musisz mnie bić.

-Tak bo jesteś głupi.- skwitowała, a my cicho się zaśmialiśmy.- O idą. 

Spojrzałem w tamtą stronę i otworzyłem lekko oczy. To jest Diego? Spodziewałem się jakiegoś buntownika, czy coś, a on jest słodki? I te kolorowe włosy... Zmarszczyłem brwi widząc jak Jack cicho zagwizdał i spojrzałem na niego oburzony, co on sobie wyobraża? Gamoń. 

-H- hej.- powiedział omega, patrząc na swoje buty, jak stanął bliżej, a wujek Derek potarł jego ramię. 

-Dasz radę, jak coś to dzwoń tak?- zapytał cicho i spokojnie. Nie wiedziałem, że potrafi taki być...

Diego skinął głową delikatnie i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, a później na nas i ponownie spuścił głowę na buty. Czego się tutaj bać. Przecież te debile nie wiedzą nawet jak odkurzacz wygląda! Naprawdę raz kazałem iść po urządzenie Isaacowi i Jackowi, to wrócili z mopem na parę. 

-To my jedziemy!- wujek Thomas uśmiechnął się szeroko.- Powodzenia dzieciaki!- szybko wsiadł do samochodu.

Wujowie Jay i Dylan zaczęli wypychać walizki do trzech samochodów. I po wielu przytulasach głównie od wujka Liama i Theo pojechali. 

-No to...- Felix pomachał im z szerokim uśmiechem.- Nara lamusy!

-A ty gdzie, co?- Josh, zapytał niebieskowłosego. 

- W mieście jest ponoć niezła impreza, a Eren mówi że będzie bomba i jego paczka, więc idę.- wzruszył ramionami. 

-Kto?- zdziwił się Olivier patrząc na przyjaciela. 

-Taka gorąca alfa...- rozmarzył się.- Boże, żebyś go zobaczył...- mruknął. 

-Nie ma mowy!- krzyknęły wszystkie alfy, a ja nadąłem policzki. Nawet Felix ma już alfę? Chyba sobie ze mnie kpicie! On ma 15 lat!

-A ja mam się niby was słuchać?- zapytał z przekąsem. 

-A mam cię zamknąć na klucz w pokoju?- mruknął mu Simon, a chłopak zmarszczył brwi i prychnął oburzony. 

Machnąłem na nich ręką i to dosłownie bo przy okazji walnąłem " przypadkowo" Jacka w żebra, na co jęknął pod nosem i spojrzał na mnie oburzony. Podszedłem do nowej omegi, który bawił się butem w  ziemi. 

-Jestem Leo.- uśmiechnąłem się na co spojrzał na mnie nieufnie. 

-D-diego.- odpowiedział cicho.

-Spokojnie nie musisz się stresować.- dodał Gideon i podszedł do nas.- Oni wyglądają groźnie, ale...- spojrzał na Simona który aktualnie przerzucił sobie Felixa przez ramię, a on zaczął się wiercić i kopać go po plecach.-Banda skończonych debili.- dokończył z westchnieniem, a ja zgodziłem się na to, widząc jak Isaac, Jack i Dave zwijają się ze śmiechu, kiedy alfa trzymający omegę dostał od niego kopa w kroczę. 

Ałć. 

-Ale należało mu się. Z wkurzonym Felixem się nie zadziera.-powiedziałem do omegi, a on skinął głową na zrozumienie.

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺


   DIEGO    

(omega)

PRZY POCZADKU ZAWSZE NIEŚMIAŁY 

(CENI SOBIE SZCZEROŚĆ I OTWARTOŚĆ) 


WASZ WYBÓR I BĘDZIE ON MIAŁ WPŁYW NA LOS BOHATERÓW 

a) okno

b) gotowanie 

c) wybuch 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro