Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌺69🌺

JACK

Usiadłem na ławce i spuściłem głowę. Nie ma go nigdzie. Nie ma mojego Diego.Szukamy go od 4 godzin i nic. Nikt nic nie ma Powinienem  sobie odstrzelić łeb, mój malutki i kruchy skarb mnie nienawidzi. Nie odpisuję na nic i nie odbiera. Tak cholernie się boje o niego. Złapałem się za włosy.

-Hej spokojnie...- Leo usiadł obok mnie.- Znajdzie się...nie ma co się bardziej stresować tak? 

-A jak mu coś się stało? Z mojej jebanej winy. Przepraszam Leo, że to zrobiłem...podoba ci się Simon. Wybacz mi to.- szepnąłem. 

-Nie mówię że to nie z twojej winy, ale i z mojej....mogłem cię odepchnąć, ale tego nie zrobiłem. To nasza wina, więc uspokój się w weź w garść.- poklepał mnie po ramieniu. 

Gdybym tego nie robił...teraz bym go przytulał na łóżku, albo całował słodziutkie usteczka, ale nie ja kurwa zawsze zjebię! Nie chcę go stracić . Nie mogę po prostu. Wszystko jest kurwa do dupy. Ja pierdolę jak ja się martwię. 

- Macie coś?!- usłyszałem z daleka głoś Felixa, który do nas podbiegł, a później za nim przyszedł Josh, Eren i Levi. Zmierzyli mnie spojrzeniem, a ja pokiwałem głową na boki załamany.- My wiemy, że był w kawiarni, ale jego zapach wywietrzał i nie wiemy gdzie jest teraz.- zacisnąłem usta w wąską kreskę. 

-Której?- wstałem gotowy do pobiegnięcia nawet na drugi koniec miasta, byle by go przytulić i wiedzieć że jest cały. Moje słońce musi być całe. Nigdy sobie nie wybaczę jak coś mu się stanie. 

-Niedaleko stąd, ale nie ma go nigdzie. Przeszukaliśmy wszystko.- Josh położył mi rękę na barku, a ja spuściłęm głowę, zaciskając ręce w pięści. Kurwa mać. 

- No to my się zbieramy, jak coś to jeszcze będziemy szukać.- Levi powiedział spokojnie i posłał nam spojrzenie, ciągnąc Erena za dłoń w drugą stronę, a alfa pomachał nam i życzył powodzenia. 

-Ty chuju!- westchnąłem ciężko słysząc z daleka głos Gideona.- Ty suko zapyziała...- warknął, a Isaac próbował go jakoś zatrzymać jak znalazł się przy mnie, a razem z nim Olivier. Zaraz dlaczego on wygląda jak wata cukrowa? Dobra mam to gdzieś. 

-Dlaczego mu to zrobiłeś? Wiesz jak on cię kocha, ty wredny...- młodszy omega zmierzył mnie wzrokiem.- Nie mam słów.

-Ja...- nie dokończyłem bo dostałem z liścia i przymknąłem oczy, widząc jak Olivier się odwraca na pięcie i podchodzi do Dave, wtulając się w jego bok. -Okej należało mi się...- później poczułęm pożądną lufę w nos i złapałem się za niego sycząc cicho.

-To też.- Gideon fuknął pod nosem, a ja skinąłem głową. 

-To co teraz niby? Nie ma go.- Isaac powiedział cicho, a między nami zapanowała grobowa cisza.

-Wracamy do domu.- Josh powiedział smętnie, a ja wytrzeszczyłem oczy.

-Co?! Nie!- krzyknąłem natychmiast i spojrzałem na nich z niedowierzaniem.- Nie możemy! Musimy go znaeść, a jak gdzieś siedzi i..i...mamrotałem przerażony, a oni spojrzeli na mnie smutno.- Nie możemy jechać, jedynie jak Diego będzie z nami.

-Diego jest sprytniejszy niż myślisz idioto.- niebieskowłosy fuknął.- Wiele przeżył, a to uczy zachować. Napewno nie jest bezbronny, a jak by coś się stało to by zadzwonił do któregoś z nas. Nie jest głupi, ma 17 lat nie traktuj go jak niemowlęcia dobra!- warknął.- Każdy z nas się martwi, a tego by kurwa nie było jakbyście oboje myśleli o konsekwencjach swoich czynów!

-Felix...- Leo powiedział niepewnie i podszedł kilka kroków do niego.

-Co?- mruknął i spojrzał na niego wściekły.- Nie wiem jak wy, ale ja wracam do domu, bo mi niedobrze i zaraz padnę.- ruszył w stronę budynku, przy którym stały nasze samochody.

-Jak to ci niedobrze?- Josh zbladł i poleciał za nim. 

Po chwili już wszyscy byliśmy w samochodzie. Panowała grobowa cisza w naszym aucie i się nie dziwię, bo Dennis prowadzi i wygląda jak by nad czymś głęboko rozmyślał, Simon siedział z przodu, patrząc się w szybę i też miał głowę w chmurach, a ja siedziałem za kierowcą i jedyne co było słychać to cichy i głęboki oddech Felixa, który tulił się do Josha śpiąc. 

Jak dojechaliśmy, wszyscy byliśmy w salonie i patrzeliśmy na telefony, które ułożyliśmy na stole, a Josh zaniósł swojego omegę do sypialni. 

-To powiedzcie mi jedno...- Dennis powiedział lekko przestraszony.- Kto zamierza powiedzieć o tym rodzicą?

-Ten który miał nas pilnować bo jest ponoć najbardziej odpowiedzialny.- Olivier syknął wyraźnie podnirytowany.- Boli mnie już głowa od tego. 

-Tylko głowa?- Gideon podniósł brew do góry, a omega zaczerwienił się po same uszy.-Taaaa...

-Co?- Simon fuknął mierząc ich spojrzeniem.- Coś cię boli? Oli jak tak to może idź się połóż. 

-Mówiłęm że nogi, a Gideon jest upośledzony.- wtulił się w Dave.

Nadal patrzyłem na telefony, może do kogoś zadzwoni jak będę się patrzał. Mam taką nadzieję. Josh sięgnął po swój telefon i odblokował. Wszyscy włącznie ze mną spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

-Im szybciej tym lepiej...- uśmiechnął się smutno i wybrał numer.- Hej tato...nie słuchaj muszę ci coś pwoiedzieć, bo Diego...- w tym momencie drzwi frontowe się otworzyły, a każdy z nas się poderwał na równe nogi. 

Serce zaczęło mi walić jak szalone. 

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro