Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌺66🌺

JOSH

- Coście zrobili?- zapytałem po raz setny i położyłem sobie rękę na oczkach. Co za banda kretynów z nich jest. Nie było nas 3 godziny, a oni rozjebali wszystko. Ich nawet samych nie można zostawić i oni niby są dorośli.

- T-to jest...- Leo zająkał się i chciał do mnie podejść, ale Felix wyciągną rękę,  przez co brat się zatrzymał. Spojrzałem na niego zaskoczony. Jego oczy tryskały takim gniewem, że to normalnie nowość jak dla mnie.- Felix?

- Zawsze wy...- warknął i spojrzał na omegę i Jacka, który stał cały czas że spuszczoną głową bo wypisywał, oraz co chwila dzwonił do Diego.- Mam was dość, zawsze przez was. Jak można być tak upośledzonymi debilami żeby ranić wszystkich w okół...

- Felix...- zacząłem, ale wtedy spojrzał na mnie swoimi zaszklonymi oczami.- Kicia?

- Wiem co czuję teraz Diego. Zdradzony, wykorzystany i zraniony, uważa że nie ma już oparcia w nikim i jest sam. Nie zasługuje na miłość i jest do niczego.- spojrzał w moje oczy. Pogładziłem lekko jego policzek. Znowu poczułem ukłucie w sercu na samo wspomnienie tego. Nie chcę żeby moje słonko cierpiało i to przeze mnie. 

-Feliś...już nigdy nie pozwolę żebyś cierpiał. Jesteś najwspanialszy, tak?- złapałem za jego oba policzki i pocałowałem delikatnie. 

-Moja samoocena idzie w górę.- uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po włosach.- Ale wracając... Jack kurwa co ty robisz?- westchnął. 

-Próbuję włamać się na jego telefon, żeby wiedzieć gdzie jest.- powiedział pod nosem, a ja wywróciłem oczami i zabrałem mu urządzenie. 

-Jak to zrobisz to znienawidzi cię bardziej.- ostrzegłem na co spuścił wzrok. Naprawdę wygląda na przybitego. Żałuję i to widać na pierwszy rzut oka, ale czasu nie cofniemy stało się. Zawiódł jego zaufanie maksymalnie i będzie musiał nieźle odpokutować i błagać na kolanach. 

-Musimy go znaleźć.- odezwał się po chwili ciszy.

-Oj no wow! Nie spodziewałem się, chciałem wrócić do domu i pieprzyć się z Joshem w łazience, wiesz?- Felis syknął, a ja uśmiechnąłem się pod nosem na jego słowa.- Oj nie wyobrażaj sobie za dużo kretynie. 

-Dobra robimy tak. Simon jedzie po resztę, żeby nam pomogli go szukać, jak go nie znajdziemy po kilku godzinach dzwonimy po rodziców.- rzekłem twardo na co od razu wszystkie pary oczu na mnie się skierowały. Nawet Simon, który patrzył tępo przed siebie, zerknął na mnie. 

Moim bracia znowu dali się ponieść i zniszczyli to co zaczęli budować osobno. Swoje nowe relacje z innymi. Ja też miałem przez to problem, ale teraz...splątałem swoje palce z tymi Felixa, a on zerknął na mnie z uśmiechem.. jest dobrze i nie sknocę tego. Nie pozwolę żeby znowu mój związek zawisł na cienkim włosku. Nie pozwolę żeby moja kruszynka odeszła. 

-Stoicie jak kretyni.- niebieskowłosy odezwał się po chwili.- No ruszcie dupy! Trzeba go szukać, a nie! Po zapachu i tak dalej, a ja zadzwonię do Erena pomoże nam, lepiej zna teren. -Mruknąłem niezadowolony na to, ale nie protestowałem, kiedy wyjął telefon i zadzwonił do niego. Nie przepadam za tamtym alfą. Nie lubię go i zdania nie zmienię, koniec kropka. - Będzie za chwilę, razem z Levim, a w tym czasie Leo z Jackiem przez park, a my zbadamy różne sklepy i kawiarenki, z nimi, a ty Simon jedź.-powiedział stanowczo. 

-Spoko.- blondyn skinął głową i wziął ode mnie kluczyki. 

-Simon..- Leo złapał go za rękę i spojrzał na niego smutno.- Porozmawiamy później... proszę. 

Alfa jedynie zmierzył go zranionym spojrzeniem i wsiadł natychmiast odjeżdżając. Westchnąłem ciężko i odsunąłem się od swojej omegi obejmując brata ramieniem, Leo pociągnął nosem. Nienawidzę jak jest smutny i przygnębiony, ale szczerze powinni dostać karę za to co robią. Rozmowy nic z nimi nie dawały. Zerknąłem na Felixa, któy chwilę na mnie patrzył i wrócił do telefonu. 

-Idźcie.- mruknąłem do braci, a oboje ruszyli nie odzywając się od siebie i w lekkim odstępie. Pokręciłem głową w niedowierzaniu.- Felix..

-Powiem szczerzę i do rzeczy przejdę natychmiast.- przerwał mi.- Nie lubię jak jesteś tak blisko z Leo.

-To mój brat.- westchnąłem cicho, wiedząc że teraz dostanę po łbie.

-Twój brat..- pokiwał głową na boki.- Ale jakoś nie przeszkadzał ci całowanie się z nim. Podchodzisz do tego tak gładko.- syknął i schował telefon do spodni, patrząc na mnie ostro.

-A mam stać obojętnie i patrzeć jak jest smutny? To że ty jesteś bez serca nie moja wina - prychnąłem, a widząc ból w jego oczach, zacisnąłem usta w wąską kreskę.- Nie...kicia. To nie tak Przepraszam.

-Wybacz mi że nie chcę cię stracić i boję się o to że ktoś mi cię zabierze. Przepraszam, że nie mam serca, że jestem beznadziejny i bezduszny.- zmierzył mnie spojrzeniem.- Wiesz co? Może masz rację nie mam serca, jestem zimny jak lód. 

-Kochanie..- objąłem go mocno i przytuliłem go siebie.- Masz serduszko, przepraszam. Nie chciałem. 

-Teraz to sobie mów.- westchnął, ale wtulił się we mnie.- Ja...po prostu nie chcę czuć tego bólu już.- szepnął, a ja pocałowałem go w czoło, bujając się na boki.

-Nie poczujesz. Obiecuję. 

-Oj widzę że się ładnie ułożyło!- usłyszałem głos obok i wywróciłem oczami. Jeszcze jego mi brakowało na głowie teraz...

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro