🌺64(18+)🌺
( chwilę po odjeździe załogi)
DAVE
-Chodźmy na piknik.- powiedziałem jak Olivier zaciągnął mnie do pokoju i położył na łóżku. Chłopak przekrzywił głowę w bok. -No ostatnia randka nie wypaliła, to teraz zabiorę cię na drugą. Mam już wszystko naszykowane. Koszyk pełen twoich ulubionych smakołyków, koc i inne takie..- złapałem go za biodra jak usiadłem i przyciągnąłem do siebie. Spojrzałem w jego oczka i pocałowałem delikatnie.- Co ty na to skarbie?
-Że teraz? Teraz?- powiedział z niedowierzaniem a później jęknął niezadowolony i położył głowę na moim ramieniu. Okej nie takiej reakcji się spodziewałem.- To dobrze! Dziś jest ładny dzień!- powiedział i uśmiechnął się przepięknie łapiąc mnie za policzki.- A teraz chcę duże buzi.
Uśmiechnąłem się zadowolony i pocałowałem go jak chciał, a po chwili byliśmy już w drodze na plażę. W jedenj niosłem rzeczy, a drugą ręką machał Olivier z szerokim uśmiechem. Mój diabełek wceilony. Jego oczka tak ładnie świeciły jak się cieszył. Kocham to. Kocham Oliviera całym sobą i nadal nie mogę sobie darować tego co się stało, że ten skurwiel go uderzył i tego że później następny dzień chodził z siniakiem na policzku. Jak go następnym razem zobaczę rozszarpię go na strzępy.
Rozłożyliśmy koc oraz jedzenie w cieniu, gdzie mieliśmy na wszystko piękny widok. Co chwila wymyślaliśmy jakieś śmieszne historie i wygłupialiśmy się, to przez szturchnięcie i umazanie bitą śmietaną. Po półtorej godzinie spakowaliśmy wszystko i położyliśmy się. Objąłem omegę ramieniem, a on ułożył głowę na moim ramieniu. Leżeliśmy tak chwilę a ja głaskałem jego ramię z uśmiechem na ustach.
-Wiesz że cię kocham?- Olivier podniósł głowę do góry i spojrzał mi w oczy.
-Wiem, ja ciebie też kocham Oli.- pocałowałem go w czubek głowy.
-Kocham cię od 13 roku życia.- westchnął cicho, a ja wytrzeszczyłem oczy.- Pierw mi się podobałeś, ale balem się zagadać, no bo jesteś o te 3 lata starszy, nie? A późnej myślałem że mi przeszło, starałem się ignorować bicie serca przy tobie, to jak kiedy ty czasami patrzyłeś na mnie...poprostu odpływałem. Później zobaczyłem cię z Gideonem...było mi tak cholernie przykro i smutno, ale starałem się to ukryć, wiesz? Bo byłeś szczęśliwy...to się dla mnie liczyło i po imprezie...w tedy kiedy stało się to co się stało, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. No wiesz o co mi chodzi... ten ból w sercu...no...- urwał a ja dostrzegłem jego zaszklone oczy i lekki uśmiech.- Powiedziałeś że chcesz ze mną być...czułem się wniebowzięty. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy, no może w tedy kiedy wyznałeś mi że mnie kochasz...w tedy też.
-Nie wiem co powiedzieć...nie wiedziałem.- mruknąłem niepewnie, a on wparował mi na biodra i uśmiechnął się drapieżnie.-Oli?
-Nikt nie wiedział Dave.- szepnął i przechylił głowę w bok.- Ale teraz możesz odpokutować moje wcześniejsze bolące serduszko.
-Jak?- zmarszczyłem brwi układając ręce na jego biodrach. Omega uśmiechnął się i położył na mojej klatce piersiowej a swoimi dłońmi przesunął moje na jego tyłek. Ścisnąłem pupę omegi i pocałowałem go delikatnie.
-Wiesz...- zaczął i pocałował mnie jeszcze raz.- Chcę stracić dziewictwo. Teraz z tobą. W tym momencie na naszej pierwszej udanej randce. Chyba nie chcesz bym cię prosił.
Uśmiechnąłem się lekko i ścisnąłem mocniej pośladku omegi na co sapnął uradowany i położył głowę na moim ramieniu. Zaczął delikatnie całować moją szyję, na co mruczałem zadowolony, Więc to ten nikczemny diabeł wymyślił . Mi to oczywiście nie przeszkadza.
Ostrożnie wjechałem rękoma pod jego spodnie. Szczęście że nie wziął z paskiem. Olivier zadrżał podniecony w moich ramionach. Palcem przejechałem po jego wejściu na co cichutko jęknął. Uwielbiam to że jest tak delikatny na mój dotyk i już mokry. Mruknąłem głośniej zadowolony i wsadziłem w omegę jeden palec na co wziął głębszy oddech i zassał na mojej szyi. Słodziak. Rościągałem go dokładnie i powoli, żeby nie zrobić mu krzywdy. Wsłuchiwałem się w jego jęki i sapnięcia. Próbował je tłumić gryząc mnie w szyję, ale coś mu nie szło. Jak już skończyłem rozciągać swojego diabełka trzema palcami to wyjąłem je łapiąc ponownie za pośladki, ugniatając je powoli.
-Wejdź we mnie...- sapnął mi do ucha.- Proszę tatusiu. Szybko...
-Lubisz bdsm, co?- fuknąłem, a on zaśmiał się, ale sapnął po chwili jak przycisnąłem swoje kroczę do jego tyłka, nabijając go na swojego członka.
-T-tak...- powiedział pokornie.- Tatusiuu...- pocałował mnie a ręką sięgnął go mojego rozporka. Rozpiął moje spodnie i zniżył się wyciągając moje przyjaciela. Stęknąłem kiedy w końcu dostał swoją uwagę, dzięki językowi omegi, który dokładnie go nawilżał. Odsunął się po chwili i pocałował na odchodne moją główkę i ściągnął lekko swoje spodnie ponownie na mnie siadając w rozkroku tak, że otarłem się solidnie o niego.- Tatusiu będę cię ujeżdżać.- szepnął mi do ucha i położył ręce na mojej klatce piersiowej.- Kocham cię.- uśmiechnął się słodko, ale ja tam jeszcze widzę małe rogi i ogon zawijając się na boki jak wąż. Mój diabełek mały. Złapałem go za biodra, jak sięgnął do tyłu i nakierował na swoje wejście mojego penisa. Zacząłem masować jego biodra i jednym sprawnym ruchem wbiłem się w niego do końca na co krzyknął zaskoczony i położył głowę na moim ramieniu.- J-jesteś taki duży tatusiu...- szepnął cicho, a ja nie wykonałem żadnego ruchu czekając aż się przyzwyczai. - To mój pierwszy raz a ty od razu z grubej rury... Nie będę mógł chodzić.
-Przepraszam diabełku..-pocałowałem czubek jego głowy.- Ale nie mogłem się powstrzymać, jesteś tak cholernie ciasny...
-To zawstydzające...- szepnął i uderzył mnie w ramię.- Nie mów tak!
-A ty móżesz mówić że jestem duży, tak?- podniosłem brew do góry.
- To co innego.- fuknął i pocałował mnie namiętnie. Oczywiście oddałem pocałunek natychmiast, a po chwili kiedy poczułem że już się rozluźnił delikatnie zacząłem poruszać biodrami. Olivier sapał moje imię i odsunął się prostując plecy na co znalazłem się w nim głębiej.
-J-ja t-teraz...- jęknął i zacisnął ręce w pięści na mojej koszulce. Zacząłem mu pomagać podnosić biodra do góry i opuszczać, a po chwili Olivier przyśpieszył tępo. Cicho sapałem, ale omega się nie powstrzymywał. Przeklinał cicho i głośno jęczał. - O boże!- krzyknął nagle i lekko wygiął się w łuk. Znalazłem. Uśmiechnąłem się lekko i jak zaczął nawet na mnie podskakiwać to starałem się uderzać w tamto miejsce, ale widząc że się już męczy mój diabełek, postanowiłem zadziałać. - Tatusiu...- pisnął, kiedy unieruchomiłem jego biodra i z cichym warkotem zacząłem wykonywać szybkie, mocne oraz głębokie pchnięcia w omegę. Ręce przeniósł na moje ramiona i wbił w nie paznokcie przejeżdżając mono po mojej skórze. Złośnik.
Wykonywałem nadal szybkie ruchy, chcąc dać jak najwięcej przyjemności mojej kruszynce, który co chwila albo mnie gryzł, albo drapał. Olivier jęczał głośno do mojego ucha i to sprawia mi tyle satysfakcji, że mogę to robić cały czas. Do tego nasze ciała są złączone w jego co mi się strasznie podoba. Jesteśmy jednością, ale będziemy nią bardziej jak oznaczę chłopaka, ale nie teraz. Do tego będzie inna okazja, nie chcę robić tego jak w amoku.
-Tatusiu! Ja zaraz...- jęknął głośno i poczułem jak się na mnie zaciska i później zobaczyłem jak dochodzi na nasze ciuchy. Omega wygiął się w łuk i opadł na mnie ciężko i głośno oddychając.
Powinniśmy się chyba byli rozebrać. Takkk, ale to teraz nieważne.
Warknąłem zadowolony i przygryzłem jego skórę na ramieniu sam po chwili dochodząc w Olivierze. Sapnąłem pod nosem i czułem jak knotuje chłopaka. Kurwa! Olivier pisnął na to i podniósł się patrząc mi w oczy. Jego policzki są czerwone, a oczka zaszklone. Wygląda pięknie.
-Trochę boli..- szepnął i wtulił się we mnie.- Dave...?
-Tak kotek?- powiedziałem zaczynając głaskać jego plecy, wkładając wcześniej rękę pod jego koszulkę. Jest taki rozgrzany.
-Przyjdę na twój pogrzeb.- powiedział cicho, a ja zmarszczyłem brwi.- Simon cię zabije.
I mam kolejny problem.... Zajebiście.
🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺
Jak pod każdym rozdziałem od teraz będzie po ponad 100 kom do rozdziału i 60 ⭐ to zrobię w niedzielę maraton słonka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro