Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌺45🌺

GIDEON

- Felix!?- Simon krzyknął za chłopakiem jak wybiegł z domu. Ledwo co usiadłem a już się poderwałem. Podbiegłem do drzwi i już miałem wybiec, ale zatrzymał mnie Isaac obejmując w pasie od tyłu.

- Zostaw!- warknąłem do alfy.- On pobiegł! Sam!

Po chwili na dół zbiegł Josh i to dość przerażony i wkurwiony. Rozejrzał się spanikowany, a ja zamachnąłem się i walnąłem mu w mordę. Alfa zamrugał zaskoczony oczami, ale nie skomentował tego.

To na pewno jego wina. Felix nigdy nie ucieka od problemów. Przenigdy, ale są wyjątki. Jak wątpi w życie. Jak świat mu się wali zamyka się w sobie i ucieka.

- Coś zrobił podstępny szczurze!?- krzyknąłem natychmiast i wyrwałem się bratu.

- Nie dał wyjaśnić...- jęknął.- Gdzie on jest?!

- Wybiegł- warknąłem Simon i podszedł do niego wściekły.- Do lasu...

- Nie...- Diego przeraził się i podszedł do drzwi, patrząc w las. - Źle...

- Jak bym nie wiedział.- syknąłem natychmiast.- Co się stało? Mów!

Na dół zbiegł zapłakany Leo i spojrzał na drzwi i na nas. Spuścił głowę a jego ręce zaczęły drżeć.

- To twoja wina! - zwrócił się do Jacka.- Przez twój jebany pomysł... To twoja jebana przeklęta wina!- warknął i usiadł na ziemi.- Twoja wina...

- Zgodziłeś się na to.- powiedział w swojej obronie.- Ja tylko zaproponowałem.

- Jasne...- syknął wściekły.- A wy stoicie jak debile! Idźcie go szukać!

- Racja..- mruknąłem.- Idę! - ponownie rzuciłem się w stronę drzwi, ale Isaac ponownie mnie złapał.

Wziąłem głębszy oddech. Spojrzałem na brata wściekły i stanąłem na nogach, a Simon zatrzasnął drzwi.

- Idę.- Josh warknął groźnie i ruszył.

- Nie idziesz sam. Isaac i Jack..- zaczął blondyn, ale natychmiast przerwał mu Diego.

- Ktoś się patrzy.- szepnął przerażony, a ja szybko znalazłem się obok i spojrzałem przez szybę w drzwiach.

Na przeciw nas w lesie stał wilk.  Patrzył na nas. Dosłownie. A później stanął tam mężczyzna. Uśmiechnął się szeroko, a ja otworzyłem szeroko oczy, bo w rękach maił koszulkę Felixa.

Otworzyłem drzwi, ale już go nie było. Spojrzałem po sobie z omegą przerażeni.

- Co widzieliście?- Simon powiedział patrząc na nas.

- J-jego..- Diego zająkał się.- F-felix ...- zamknął oczy i wtulił się we mnie. Objąłem go.

- Co?!- Josh krzyknął i wyszedł na dwór.

Nie zatrzymaliśmy go. Pobiegł natychmiast w las. Zamieniając się w wilka, a jego ciuchy rozerwały się. Jack i Isaac zrobili to samo. Mój brat spojrzał mi w oczy  i pocałował w czoło.

- Wracamy z Felixem.- powiedział i oboje zamienili się w duże wilki wbiegając w las. Przeszły mnie lekkie dreszcze niepokoju. Boję się o nich.Zamknąłem za nimi drzwi i warknąłem wściekle pod nosem.

- Hejoo co tam?- Olivier zszedł ze schodów ciągnąc za sobą Dave.- Co taka napięta atmosfera? Dlaczego Leo płaczesz?- przeraził się i przytulił omegę.

- Mamy przesranę.- westchnąłem i pogładziłem ramiona Diego,. żeby przestał się trząść.

- Co?- zmartwił się i zaczął głaskać omegę po głowie, żeby go uspokoić.

- Felix wybiegł, a Josh, Jack i Isaac za nim.- powiedziałem cicho, a oboje zmarszczyli brwi.

- B-boje się.- szepnął Diego w moje ramię, a ja spojrzałem na niego smutno.

- Będzie dobrze.- mruknąłem spokojnie.- Musi być.

JOSH

Biegłem przed siebie, za zapachem alfy i omegi. Nie wiem gdzie, ale adrenalina napędzała mnie na maksa. Warczałem głośno co chwila. Nie daruję sobie tego.

Moja omega cierpiał przeze mnie. Nie wierzę, że zgodziłem się na to i oddałem chwili. Zatraciłem się i zapomniałem kogo tak naprawdę kovham. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Felisia bolało przeze mnie. Jestem wściekły na siebie za to. Muszę go wybłagać o przebaczenie. Nie dam mu odejść. Kocham go i nie opuszczę. Rozumiem swój błąd i nigdy w życiu go nie powtórzę.
 
Wyskoczyłem z zarośli i wskoczyłem na wilka. Ten zapach o którym mówił mi Jack. To on. Warknąłem głośno i ujebałem go w ramię. Alfa zawył głośno, a ja mocniej zacisnąłem zęby. Czuję na nim swoja omegę. Rozszarpie go na kawałki jak coś mu zrobił. Po chwili obok mnie pojawił się Isaac i Jack. Oba wilki stanęły po mojej stronie i odsunął od wilka. Po chwili przed oczami pojawiły nam się mężczyzna. Rozjebałem mu bark. Jest cały we krwi i jakoś jestem z tego zadowolony.

Zawarczałem groźnie i przyszykowałem się do ataku, a on się zaśmiał. Zdziwiłem się i spojrzałem na dwie alfy. Wszyscy trzej przyszykowaliśmy się do ataku.

- Wy pewnie po omegę.- wykrztusił i wytarł krew z końcówki ust. Najerzyłem się strasznie i mruknąłem. Obniżyłem zęby i warknąłem głośniej.- Spóźniliście się. Maluszek został zaklepany i muszę przyznać dawno takiego nie miałem - uśmiechnął się szeroko i ohydnie, a ja już nad sobą nie panowałem i rzuciłem się na niego. Wgryzłem się w jego szyję zaciskając kły na jego skrze. Isaac odciągnął mnie od niego, a ja warknąłem wściekle.

Niech się wykrwawi sukinsyn. Za dotknięcie mojej omegi niech zdycha. Zacząłem węszyć i jak podjąłem trop mojego słońca. Zacząłem tam biec i nie oglądałem się za siebie. Dotarłem do jakieś groty w skale. Naprawdę będzie trzeba poznać tę lasy. Wszedłem tam i moje serce stanęło. Podszedłem niepewnie do zwiniętej w kulkę omegi który cicho skomlał i mocno wciskał się w ścianę.

Szturchnąłem go nosem na co zadrżał. Zacząłem go wąchać i poczułem ukłucie w sercu. Dotknął go. Dotknął mojego kochanie. Zrobił mu krzywdę. Położyłem się obok Felixa, żeby go ogrzać i zacząłem lizać po pyszczku. Przysunął się do mnie szybko cicho piszcząc.

Obiecuję że nie opuszczę cię na krok.

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Wybaczcie mi beznadziejnej😓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro