Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌺12🌺

JOSH

Objąłem mocniej Leo i pocałowałem we włosy. Spojrzałem na Jacka który przyglądał się jego zapłakanej buźce. Jak się dowie że to muły to mamy przesranę. Leo by nas zabił. Nadal jestem na niego zły, że poszedł na tą imprezę, ale jak widzę go w tym stanie jestem bardziej wściekły na siebie.

- To co robimy?- zapytał mnie alfa i pogładził policzek Leosia.

- Jak się dowie mamy przesranę.- stwierdziłem natychmiast a on się zgodził ze mną.- Może niech się nie dowie. Teraz będzie się nas słuchał, przynajmniej.

- Będzie przerażony i nie będzie wiedział co że sobą zrobić.- Jack westchnął ciężko i spojrzał na mnie.- On jest teraz roztrzęsiony. Powiemy mu ale nie teraz.

Skinąłem głową i przytuliłem bardziej omegę do siebie. Oboje tuliliśmy go mocno, chcąc dać mu poczucie bezpieczeństwa, przez zapach. Nie puszczaliśmy go nawet na sekundę. Nadal nie wierzę w to, że to przez nas miał taką histerię. Jesteśmy źli.

Kiedy Leo zaczął się przebudzić trochę się od niego odsunęliśmy i spojrzeliśmy na niego smutno. No ja tak zrobiłem, bo Jack chyba był rozsadzany przez troskę o niego.

- H-hej.- szepnął cicho, zachrypłym głosem i potarł oczy rękoma, które miał  zaciśnięte na koszulce Jacka.- J-ja...T-to.. P-przepraszam.

- Co?- zdziwiłem się kładąc rękę na jego tali, a Jack potarł ręką jego czerwony policzek.

- Za co słonko?- zmartwił się brat i przytulił do siebie.

- N-nie s-słuchałem w-was. J-jestem p-przecież t-tylko o-omegą. N-nic n-nie u-umiem i... I...- zaczął, a jego ciało zaczęło drżeć.

-Nie słonko nie mówi tak.- Jack spojrzał na mnie lekko przerażony i przytulił go mocno, a ja zacząłem głaskać jego ramię.

- Leoś co się stało?- zapytałem miękko.- Dlaczego jesteś w takim stanie. Ktoś ci coś zrobił?

- Ni-nie wi-wiem.- szepnął.- Pa-pamiętam ty-tylko t-te rę-ręce.- ponownie zadrżał, a ja otworzyłem oczy przerażony.

- Ktoś ci coś zrobił?- zatknął gardłowo Jack.

- Ni-nie W-wiem...- powtórzył załamany.- Pa-pamiętam że Ol-olivier i Di-diego m-mnie tr-trzymali pó-później był T-to a-alfa J-jakoś i O-on....- zaczął ponownie płakać na co przytuliłem go od tyłu.

- Już dobrze kochanie. Przy nas nic ci nie grozi.- szepnąłem Jack i pocałował jego czoło.

- Nikt cię nie skrzywdzi.- powiedziałem na zgodę z bratem. - Jesteś wspaniały.

- N-nie s-słuchałem w-was.- załkał cicho.

- Już dobrze.- powiedziałem i pogładziłem go po głowie.

Uspokajaliśmy go dobrą godzinę. A kiedy się uspokoił spojrzał na nas i usiadł. Potarł oczy i ponownie się położył się pomiędzy nami.

- Czy teraz nie będzie mnie chciała żadna alfa?- zapytał cicho patrząc w sufit.

- Skąd ten pomysł?- zmarszczyłem brwi.- Jesteś śliczny i kochany. Dużo alf by się chciało z tobą umówić.

- Ale teraz nie będzie chciało.- powiedział cicho.

- Leo nie ma powodu żeby...- zaczął Jack cicho.

- Nie jestem czysty!- krzyknął i zacisnął ręce w pięści.

-Nie mów tak.- mruknąłem i pogładziłem jego policzek. 

- On mnie dotykał, tam gdzie nie wolno.- szepnął cicho i zacisnął oczy mocno. 

-Leoś chcesz być czysty dla swojej alfy, a ją się traci przez stosunek seksualny.- powiedziałem miękko. -Jesteś czysty kochanie.- dodałem.

-Ale...- mruknął cicho i spojrzał na mnie. 

-Słońce małe nie jesteś brudny.- Jack przytulił go do siebie.- Nie pozwolił by na to. 

-Ale malinki...one...- zaczął cicho a głos mu zadrżał lekko. 

-Leo bo..- zacząłem lekko spięty, gładząc go po biodrze.- Posłuchaj nas uważnie...

-Kocham was.-przerwał mi omega.-Wiem, że robicie wszystko żeby mnie chronić i za to wam dziękuje. Teraz będę się was słuchał i będę grzeczny. Przepraszam, że tam poszedłem. Ufam wam i wiem, że nigdy mnie nie skrzywdzicie. 

Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Teraz to ja mu nie powiem, że te malinki to my zrobiliśmy. Będzie wściekły i nas znienawidzi. To wszystko przez nas. Spojrzałem na Jacka, który pocałował go we włosy, a jak nasze oczy się spotkały to pokiwał głową na boki. 

-Idziemy coś zjeść?- palnąłem żeby jak najszybciej zmienić temat. 

-Nic nie dam rady zjeść.- powiedział Leo i westchnął wtulając się w nas.- Dziękuję że jesteście. 

Moje serce lekko zakuło. Czy to jest właśnie poczucie winy? Chyba tak. 

-To ja ci zrobię magiczny owocowy koktajl.- Jack mruknął i wstał z łóżka szybko, a po jego ruchach widzę, że też to ma. Wjebaliśmy się na całego. 

Ja też wstałem i podniosłem Leo. Razem ruszyliśmy na dół, gdzie Jack zaklepał kuchnie i zaczął coś kombinować, ja siedziałem spięty jak struna, a Leo bawił się swoimi palcami. Po chwili jak brat skończył podał i mi koktajl jak i omedze. Siedzieliśmy w ciszy pijąc, aż ktoś nie wszedł do domu. 

-Zbierać dupy idziemy nad wodę!- Gideon wydał się przy wejściu i jak nas znalazł, przytulił Leo do siebie.- Już dobrze?- powiedział zatroskanym głosem. 

-Yhym... Jack i Josh mi wszystko wyjaśnili i jest dobrze.- uśmiechnął się do nas lekko, a ja chyba zostałem postrzelony w serce. Boże głupie sumienie. 

-To się cieszę.- mruknął i się wyprostował.- Jest ładna pogoda i żal by było nie popływać, dlatego macie chwilę na przebranie się i wzięcie koca, bo wszyscy już czekają na was. 

Zmarszczyłem brwi i rzeczywiście. Omega miał na sobie szorty i koszulkę na ramiączkach. Westchnąłem ciężko. Szybko się ogarnęliśmy to znaczy ja z Leo, bo Josh nie mógł znaleźć spodenek. Co za matoł. Leo szedł trzymając się nas, a ja nadal czułem te cholerne kłucie. On nam ufa i jak się dowie... To cały czas chodzi mi po głowie.

Niosłem duży koc i jak się zatrzymaliśmy to go rozłożyłem w cieniu bo racja, jest 16 a słońce nieźle dowala. Leoś sobie na nim usiadł a ja obok niego, a nasz mądry brat, co oczywiście jest ironią, natychmiast ściągnął koszulkę i wskoczył do wody, a po nim Olivier i Simon. 

Reszta rozłożyła się w cieniu, a Gideon to wyglądał jak by go tu na siłę trzymali, a obok niego Felix i Diego, cicho rozmawiali, natomiast alfy coś z boku spiskowali na nich. Już czuję że coś odwalą. 

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Ten dzień jest straszny! Nie dość że mnie policja goniła, to jeszcze te zadania z zawodowych mnie zabiją...

WYZWANIE

Wracając jak będzie tutaj równo 1111 kom. i to nie wliczając cyferek i "aicqwhofc" oraz 55 gwiazdek to wasz wybór!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro