Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(!) 15 (!)

Zapraszam do OS o Victuri pt. "Nie Zapomnij mnie" z okazji 500 obs ^^



Pchnąłem go na drzewo i przylegając do niego zacząłem całować go po szyi. Victor jęknął przeciągle odchylając głowę. Ty pieprzony seksoholiku.

- Yuuuuuuuuri~ Chce dotknąć...

- Spieprzaj od moich skrzydeł. - pacnąłem go w dłoń, która niebezpiecznie zbliżała się do moich czarnych piór. - Ile razy Ci mówiłem, że dotknięcie może cholernie zranić?!

- A ile razy już ich dotknąłem?

- Nawet nie chce wiedzieć jakim cudem jeszcze żyjesz. - burknąłem powracając do łapczywego pocałunku.

Nie tracąc czasu zaczęliśmy zdejmować z siebie wszystkie niepotrzebne części ubrania. Nie liczyło się dla nas nic oprócz tej chwili. Pożądaliśmy swoich ciał bardziej niż kiedykolwiek.

Dlaczego chciałem się go pozbyć? Bez niego praktycznie nie przeżyłbym. Jest dla mnie kimś wyjątkowym, a nie tylko dawcą energii. Czy coś takiego mogę nazwać miłością? Czy mogłem go pokochać? W sumie ja i miłość...

Dobra, jednak coś mi się popierdoliło w tej głowie.

- Victor... - mruknąłem ściągając z niego koszulkę. - Nie wiem czy to przeżyjesz.

- Co? - szepnął nieprzytomnie. Ugryzłem go w język na co pisnął. Zlizałem krew, która pociekła po jego brodzie, po czym uśmiechnąłem się szeroko.

- Myśl logicznie Victorku.. Jesteśmy w świecie, gdzie żyją Anioły. Automatycznie ja i ty jesteśmy w swoich prawdziwych postaciach. Myślisz, że demony są delikatne? To co wyprawiałem z Tobą w łóżku to tylko gra wstępna.

- Gdyby to była gra wstępna nie jęczałbyś mojego imienia dochodząc przy tym kilka razy pod rząd. - złośliwy uśmiech zawitał na jego twarzy. Prychnąłem pod nosem. Szybko się uczysz.

Językiem zacząłem kreślić mokry szlaczek od brody do obojczyka, który kusząco wystawał. Nie mogąc się powstrzymać ugryzłem go. Victor przejechał paznokciami po moich nagich plecach.

- Kocham Cię, Yuri. - powiedział chwytając moją twarz. Jego dwukolorowe tęczówki były piękne.

- Nie mów tych słów przy mnie. - warknąłem obracając go przodem do drzewa. Oparł się dłońmi o korę. Zwinnym ruchem ściągnąłem z niego bokserki i od razu podarowałem mu soczystego klapsa.

- Dlaczego, Panie? Ah! - zagryzł wargę. Wiem, że to Cię podnieca ty masochisto.

- Zachowaj swoje wyznania na później.. - mruknąłem przeczesując dłonią białe, puchate skrzydła. - Będziesz je krzyczał przez najbliższe godziny.

- Bierz mnie w końcu. - warknął wypinając się bardziej.

Prychnąłem pod nosem. Coś ty taki niespokojny?

Chwyciłem dłonią za jego członka i powolnymi ruchami zacząłem go pobudzać. Tak żeby się z nim podroczyć, co wychodziło mi wręcz genialnie. Srebrnowłosy był cały rozgrzany i wyglądał jakby zaraz miał orgazm roku. Żeby dodatkowo go podjuszyć zacząłem ocierać się wypukłością o jego tyłeczek.

- Yuri, kurwa ja na zawał zejdę! - warknął odwracając głowę w moją stronę.

- Może właśnie tego chcę? - nachyliłem się do niego i złożyłem pocałunek na jego ustach.

Chłopak jęknął przeciągle. Oderwał się ode mnie i przejechał językiem po mojej dolnej wardze.

- A może to ja będę dziś dominował? - zapytał z chytrym uśmieszkiem. - Coś widzę, że słabo Ci to idzie.

Zmrużyłem oczy. Przycisnąłem go mocno do drzewa obniżając jednocześnie swoje bokserki. Chwyciłem go w pasie i jednym mocnym ruchem wszedłem w niego. Anioł krzyknął głośno i spuścił się prosto na pień drzewa.

- Mówiłem, że jestem bardziej intensywny. - zaśmiałem się.

- O tak! - Nikiforov ukazał mi swoją rozanieloną twarz. - To tak cholernie, przyjemnie boli!

Przekręciłem oczami i zacząłem się w nim poruszać. Mój oddech był przyśpieszony i głośny. Wolałem być ciszej w porównaniu do mężczyzny, który wręcz krzyczał na cały las jak to dochodzi już piąty raz. Nie wytrzymując jego głośnych miłosnych wyznań zasłoniłem mu usta dłonią i przyśpieszyłem ruchy biodrami.

- Mnh! Mnhhnhgg! Mnhmh!

- Przestaniesz w końcu?! - wrzasnąłem patrząc gniewnie na Victora, który mrugnął do mnie. Spojrzałem w dół. - Boże, ile razy ty doszedłeś?

- Bóg nie może dojść, bo nie miał jeszcze tak piekielnie ostrego seksu. - zaśmiał się krótko. Spojrzałem na niego szeroko rozszerzonymi oczami. Wiedziałem, że nie jestem jakiś przeciętny w stosunku... Ale nie, że aż tak dobry!

Westchnąłem i rozejrzałem się dookoła. Chwyciłem pierwszą lepszą małą gałązkę oraz nachyliłem się do prącia Victora. Delikatnie wcisnąłem ją w nasieniowody mężczyzny na co jęknął głośno.

- Yuri! - złapał mnie za włosy i pociągnął w górę. - Co ty mi zrobiłeś niewyżyty dzieciaku?!

Kto tu jest niewyżyty?! JA czy TY?!

- Dzięki temu nie dojdziesz tak szybko. - powiedziałem i ponownie go nachyliłem do drzewa mocno w niego wchodząc.

Poruszałem się w nim coraz szybciej czując jak powoli zbliża się mój orgazm. Victor.. Wytrzymaj jeszcze trochę.

Wiem, że mówisz, że Ci się to podoba. Uwielbiasz jak sprawiam Ci ból podczas seksu. Ale to wszystko kłamstwa, prawda? Pod Twoim błogim wyrazem twarzy kryje się ból. Chcesz się wyrwać, uciec i płakać w samotności. Kiedy w końcu zdejmiesz tę maskę? Nie musisz czegoś takiego robić, nie musisz udawać. Tylko... Po co miałbyś?

Jak tak teraz pomyślę.. Na początku byłeś strasznie nieśmiały i bojaźliwy... Czy ty nie, aby nie chciałeś czasem bym Cię odrzucił? Płakałeś, gdy kazałem Ci spieprzać. Mam rację Vitya, prawda?

Wykonywałem ostatnie mocne ruchy. Z wielką ulgą spuściłem się wewnątrz srebrnowłosego. Wyjąłem z cewki patyczek i również pozwoliłem mu się ostatecznie spuścić. Mężczyzna opadł bezsilnie na trawę z małym uśmiechem. Uklęknąłem obok niego. Zwinnym ruchem przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem.

- Kocham Cię, Vitya. Więc możesz płakać. - wyszeptałem. Krótko po tym poczułem jak po moich plecach spływają mokre kropelki. Zacząłem głaskać go po plecach. Już dobrze...

- Ej! Jest tu kto?! - usłyszałem krzyk nieopodal nas.

Ktoś tu jest.



***

Hey!

Jak tak, jak tam? ^^

Dziękuję Wam za wszystko i cierpliwość <333

Że też Wam chce się czekać na moje rozdziały ;-;

Zapraszam też do tego OS :D

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro