Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


Pieprzone Anioły i ich dobre serduszka. Nic tylko oderwać skrzydełka i pozwolić im zdychać. Dlaczego ten siwus tak mnie zmienia?! Nawiasem mówiąc bardzo przystojny i czarujący siwus... Stop. Nie zapędzaj się Katsuki, bo znowu skończycie w łóżku. Nie myśl o tym... Nie myśl...

- Yuri?

- NO PRZECIEŻ O NICZYM NIE MYŚLĘ! - krzyknąłem zamaszyście wstając z krzesła, które się przewróciło. Victor siedzący na przeciw mnie przechylił delikatnie głowę w prawo. Nie wnerwiaj mnie nawet.. Nie nabiorę się na Twoje sztuczki z uwodzeniem. 

- A o czym nie myślisz Panie?

- Czy Ciebie nie wyrzucić przez to okno. - mruknąłem. Przeczesałem dłonią swoje włosy. - Przejdę do rzeczy. Potrzebuję Twojej energii do życia, więc mimo wszystko niestety muszę Cię zatrudnić. I wiem, że Ciebie zwolniłem, ale to wszystko przez to, że za bardzo zaczęły Ci się podobać kary jakie stosowałem na Tobie. Teraz też przydasz mi się do tego cholernego śledztwa.

- Jakie są Twoje warunki? - srebrnowłosy posłał mi swoje spojrzenie przepełnione nadzieją. Wyminąłem biurko i stanąłem naprzeciw mężczyzny. Chwyciłem dłonią jego podbródek ciągnąc go do siebie. Victor stanął na ugiętych kolanach.

- Twoja krew oraz zapewnienie, że nie będziesz co chwila chciał się ze mną pieprzyć. Chyba, że sam o tym zadecyduję. Jestem Twoim Panem. Nie rozpuszczę Cię tak jak ostatnio. - szepnąłem tuż przy jego ustach.

- T-tak... Panie. - przygryzł dolną wargę. Puściłem jego twarz. Westchnąłem ciężko sięgając po swoje okulary, o których istnieniu niemal zapomniałem. 

- Czekaj przy wyjściu. Przejdziemy się. - Nikiforov kiwnął głową kłaniając się przy tym nisko. 

Chciałem się Ciebie pozbyć. Chciałem pokazać Ci, że jestem tylko zimnym draniem, który nie ma uczuć. Moje serce jest lodem. A ty ten lód najzwyczajniej w świecie rozbiłeś z tym niewinnym uśmieszkiem na twarzy. Dlaczego tak nisko upadłem?




Ulice były puste. Czasami przebiegały jakieś dzieci bawiące się w podchody. Spojrzałem na Victora, który uśmiechał się delikatnie patrząc w niebo.

- Nie rozpraszaj się. - westchnąłem. - Jesteśmy tu z interesów. 

- Ale dzień jest taki piękny.. - mruknął przeciągle. Uderzyłem go w ramię. - Au!

- Nie dość, że seksoholik to jeszcze marzyciel. - warknąłem.

- Wybacz mój Panie. - uśmiechnął się szeroko. Wywróciłem oczami.

- Oddałem sprawę policji. - powiedziałem w końcu. - Prawda jest taka, że i ona nic nie zdziała. W morderstwo zamieszane są Anioły. Zwykli ludzie nie zdołają podołać czemuś co według nich nie istnieje, więc trop zawsze gdzieś się urwie, a znalezione dotychczas dowody będą unieważnione.

- Dużo mówisz, mało wyjaśniasz. - prychnął niebieskooki rozglądając się dookoła. - Powiedz od razu co i gdzie znaleźli, a nie mi opowiadanie recytujesz.

- Zamknij się. - mruknąłem. - Przy ciele mojego kuzyna były damskie, czerwone włosy. Poszlaki zaprowadziły ich do baru, do którego się zbliżamy.

- Uuu.. Nie za ciekawie. - skrzywił się. - Kobiety Anioły, a do tego te z kategorii "wojennych" są ciężkie do zniesienia. Trzeba lat praktyki by rozgryźć ich myślenie. Są sto razy gorsze od tych ziemskich dziewczyn.

- Ty już masz doświadczenie. Dlatego zabrałem Ciebie ze sobą.

- A ja myślałem, że się stęskniłeś.. - szepnął cicho.

- Może... - odpowiedziałem podobnym tonem. Spojrzał na mnie w szoku.

- Słyszałeś co po...

- O! Jesteśmy! - przerwałem mu szybko wskazując na wejście do baru. - Teraz nasza kolej by zebrać trochę informacji!

- Em.. Panie... - srebrnowłosy złapał mnie za rękaw kurtki. Spojrzałem na niego znad okularów.

- O co chodzi?

- Jesteś pewny, że chcesz tam wejść?

Nie odpowiedziałem mu. Ruszyłem przed siebie i zamaszyście otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka, a Victor zaraz za mną. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Mężczyźni i kobiety patrzyli na mnie morderczym wzrokiem. O co chodzi? Kiedyś spotkaliśmy się? Ale wszyscy? Podszedłem do lady barowej, gdzie stał rudy barman. Jako jedyny był obojętny na moje towarzystwo. 

- Jestem...

- Nie pomyliły Ci się czasami granice? - zapytał rudowłosy obdarowując mnie swoim złotym spojrzeniem.

- Co? - zmrużyłem oczy. - Słuchaj koleś...!

- Jak śmiesz tak zwracać się do mojego Pana? - zapytał Victor opierając się dłońmi o blat. Rudowłosy rozszerzył oczy.

- Vic.. Victor? To ty żyjesz?

- Dzięki za wiarę. - prychnął. - Shiro z chęcią z Tobą pogadam, ale przeproś mojego Pana.

- Pana? Ale to Demon! - Shiro przyjrzał mi się uważniej. - Demon uratował Ci życie... Jestem Shiro. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Cóż za zmiana osobowości. - Przepraszam za moje niegodne zachowanie, no ale sam rozumiesz okoliczności.

- Jakie znowu okoliczności? W ogóle czemu wszyscy ciągle się na mnie gapią? - zapytałem czując się obserwowany.

- E, Victor. - Shiro kiwnął palcem do srebrnowłosego by się nachylił. - On jest taki tępy czy tylko udaje?

- Shiro. - warknął. - Nie zdążyłem mu powiedzieć! 

- Powiedzieć o czym? - spytałem marszcząc przy tym brwi. - Victor, gadaj!

- To granica pomiędzy światem Aniołów, a ludzi. - westchnął ciężko. - A Ci wszyscy tutaj siedzący to Anioły, które najzwyczajniej w świecie patrolują tereny.

- Poczekaj.. Skoro TU są ANIOŁY, a ja bezceremonialnie wszedłem na ich granicę...

- Złociutki powiem wprost. - Shiro położył mi dłoń na ramieniu. - Masz przejebane.

Czy ja właśnie sam sprawiłem sobie kłopot?




***

Hey!

Jak tam, co tam?

Majówka xD 

Zrozumcie ten dylemat, gdy rodzice kupują NOWE rowery by przejechać się JEDEN RAZ w tę i z powrotem, po czym wsadzić je do magazynu na kolejne lata rdzewienia. Pomińmy fakt, że rowery już mieli XD

To ja lecę pisać na następne.

A GŁOWA BOLI ;-; 

Jeszcze ta duma! MAM PLATYNOWE WŁOSY, O YEAH! XD (nie ma się komu chwalić)

Dziękuję Wam za wszystko! <333

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro