Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Czuję jak zimny wiatr otula moją bladą niczym porcelanę twarz. Trudno się dziwić skoro mamy zimę. Idąc chodnikiem mijałem jak zwykle  te same nudne, szare, bezwartościowe twarze. Od każdego biła ta sama aura chciwości i nieczystości. Nie tego szukałem.
Niespełna rok temu mój kontrakt został zerwany. Mój sługa, którego szczerze nienawidziłem za jego fałszywe słowa, gesty i czyny jakich się dopuścił. Zmarł, pozwalając mi zabrać jego ostatnią energię jaką mu została. Zgodziłem się. Jestem mu pomimo wszystko wdzięczny za to, że ciągle żyję wśród ludzi, ale mimo wszystko pałam szczęściem z powodu jego śmierci.

- Dłużej się nie opanuję jeśli kogoś nie znajdę. - mruknąłem do siebie rozglądając się po twarzach ludzi. Nikt nie miał tego czegoś, co spowodowałoby moje zainteresowanie.

- Jestem praktycznie martwy. - prychnąłem. Moje myśli krążyły w kółko wokół jednego słowa. Energia, energia i jeszcze raz energia! Demon bez niej staje się nieobliczalny, a po tym umiera już na zawsze. Jestem za młody i przystojny na taki los.

Odchyliłem swoją głowę delikatnie do tyłu. Niebo było nadzwyczaj błękitne. Przepełnione nadzieją i ekstazą. Tylko nie dla mnie. Dla mnie był to widok nadzwyczaj okropny i nie do zniesienia. Brzydzę się wszystkim co jest związane ze szczęściem. Nie znam tego uczucia. Wiem co to ból, cierpienie, mściwość... Wiem o wszystkim co nie jest przesłodzone jak te krówki, które sprzedaje Woodley za rogiem ulicy. Na samą myśl o nich wystawiłem język na powietrze dając mu się ochłodzić.

Poczułem jak coś się ode mnie odbija. Znudzonym wzrokiem spojrzałem pod swoje nogi. Na ziemi leżał chłopak. Jego srebrne włosy były rozwiewane przez lekki wiatr, niebieskie oczy skrzyły się niczym ocean, zaróżowione policzki dodawały mu uroku, a wysuszone, wąskie, malinowe usta tylko czekały aż będą mogły zatopić się w gorącym napoju. Na moje oko był młody, ale niesamowicie przystojny. Spojrzał na mnie swoimi oczami spod opadającej na jego czoło grzywki. Nagle zakuło mnie w klatce piersiowej. Biła od niego jasna aura. Czysty anioł.

- Jesteś aniołem. - szepnąłem patrząc zahipnotyzowany w jego tęczówki przepełnione zaciekawieniem, strachem, a także nutką tajemniczości. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń.

- N-nie chwycę dłoni osoby o nieczystej duszy. - jego głos był również idealny co jego wygląd. Wszystko idealnie się dopełniało. Musiałem go mieć. - Jesteś szlachcicem?

- Arystokratą. Wolę te określenie wśród zwyczajnych mieszczan.

- Ani dusza twa czysta, ani zamiary. - podniósł się i otrzepał swój czarny płaszcz z niewidzialnego kurzu. Uśmiechnąłem się do niego przeszywając go wzrokiem na wskroś. Srebrnowłosy przełknął ślinę i cofnął się na krok. -  Wybacz. Ja nie chciałem! Pójdę już.

- Zaczekaj! - krzyknąłem za nim, ale tajemniczy mężczyzna jak się pojawił to i tak szybko zniknął.

To było to. To uczucie kiedy jesteś przepełniony nową energią od samego patrzenia. Może on jeszcze tego nie wie, ale ma duszę anioła. Mojego anioła. Demon i anioł. Perfect.

Czułem jak adrenalina zaczyna we mnie działać. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem biec w kierunku, w którym uciekł mężczyzna. Muszę uczynić go swoim. Muszę zawrzeć kontrakt. Muszę... Po prostu MUSZĘ GO MIEĆ. Był w zasięgu mojej dłoni, a teraz zniknął jakby za gęstą mgłą. Znajdę go. Muszę.



Spoglądałem przez okno mojej rezydencji na nagie drzewa pokryte śniegiem. Napiłem się herbaty, którą zrobiła moja pokojówka i delektując się smakiem zamknąłem oczy. Odetchnąłem głęboko zaciągając się zapachem, który mnie otaczał. Śmierdziało to nicością.

- Panie? - w drzwiach stanęła moja pokojówka. - Przyszedł Willy.

- Wpuść go. - kobieta pokiwała głową zarzucając swoimi długimi czerwonymi włosami. Usiadłem za swoim biurkiem oczekując wezwanej przeze mnie osoby.

- Pan Katsuki. - w drzwiach stanął wysoki blondyn o śnieżnobiałej cerze z zaróżowionymi policzkami. Jego urodę można porównać do Wampira z jakiejś noweli telewizyjnej. - Ma Pan dla mnie zadanie?

- Musisz znaleźć jednego mężczyznę. Wystarczy, że podasz mi jego namiary. - założyłem nogę na nogę, a łokciami oparłem się o stół jednocześnie podpierając brodę na złączonych dłoniach. Uśmiechnąłem się chytrze przymykając swoje oczy. - Chce by był mój.


***

Hey!

Dobra! Zaczynamy przygodę z tym opowiadaniem xD

Jak myślicie.. ujdzie? czy usunąc? ;-;

Zostawiam Wam Do Krytyki :P Następne rozdziały bd dłuższe.

I nie myślcie sb że taki poważny bd każdy rozdział xD dopóki Victor nie wkroczy xD

KK

Bo ja tu piszę a nie idę spać ;-;

Do napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro