~ S I X ~
Rozdział szósty: Pierwsze kłopoty z zamaskowaną armią
"Siostrzyczko, szkoda, że nie możesz być ze mną w wielu ważnych dla mnie chwilach.
Kiedy potrzebuję Twojej rady.
Kiedy chcę, abyś mi pomogła.
Kiedy po prostu potrzebuję, żebyś tu ze mną była.
Kiedy byliśmy młodsi, zawsze było tak, że kiedy nie wiedzieliśmy co już robić, przychodziliśmy do siebie. Rozmawialiśmy szczerze i próbowaliśmy sobie pomóc i jakoś rozwiązać nasz problem. Np. kiedy grozili Ci, kiedy nie wiedzieliśmy już co zrobić, aby wyjść z długów... – byliśmy wtedy dla siebie.
Brakuje mi Cię. Tęsknię za wieloma rzeczami, które były z Tobą związane.
Chociażby za jedną, malutką rozmową, która wiele razy pomagała nam w trudnych chwilach, aby móc podjąć jakąś trudną decyzję albo chociażby na pocieszenie humoru.
Bo mieliśmy tylko siebie i tak naprawdę jedyną myślą, która utrzymywała mnie przy życiu, byłaś Ty. Wiedziałem, że nie mogę Cię zawieść i że muszę walczyć o to, abyś Ty mogła mieć jak najlepszą przyszłość. Mimo że tego nie wiedziałaś, bo często to ukrywałem, to poświęcałem się dla nas.
Nie wiesz, jak bardzo chciałbym, abyś tu była po to, aby dzielić ze mną jedne z moich najszczęśliwszych chwil w życiu. Może trochę pomogła? Wsparła? Brakuję mi czasem po prostu Twojego jednego słowa otuchy i najmniejszego gestu miłości i oznaki, że zawsze będziesz ze mną...
Albo chciałbym po prostu być przy Tobie, w dobrych chwilach i złych i móc dzielić je z Tobą. Chciałbym zobaczyć Cię szczęśliwą...
Zawsze marzyłem tylko o tym, abyś była szczęśliwa. I teraz, po tym, jak dałem Ci po prostu odejść – a wciąż twierdzę i wiem, że mogłem coś jeszcze zrobić. Uchronić Cię od złego losu – mam wrażenie, że zawiodłem Cię.
Ba, to nie wrażenie a stwierdzenie.
No bo naprawdę zawiodłem Cię. Na całej linii.
Przykro mi za to wszystko, co się stało i przepraszam Cię.
Twój kochający braciszek, Kai"
Zrezygnowany wybrałem kolejny kontakt, aby potem wcisnąć zieloną słuchawkę po to, by zadzwonić do mojego czarnowłosego kolegi lubiący się w ciastach.
Po kilku sygnałach usłyszałem odbierającą słuchawkę, a po tym Mistrza Ziemi.
– Co tam, Kai? – zabrzmiał jego głos po drugiej stronie.
– Hej Cole, robisz coś ważnego w tej chwili? – zapytałem z odrobiną nadziei w głosie.
Zdążyłem już obdzwonić praktycznie każdego z naszej drużyny – nawet Misako i Wu! – ale nikt nie miał czasu albo nie odbierał. Potrzebowałem teraz szybko kogoś, wiedząc, że sam na pewno nie uda mi się wykonać tak trudnej decyzji samemu.
Gdyby Nya tylko żyła... Z pewnością mogłaby mi pomóc! Ona na pewno wiedziałaby czego dokładnie szukać, czego oczekiwać i wiedziałaby mniej więcej, a przynajmniej bardziej niż ja, co byłoby najbardziej odpowiednie do danej okoliczności.
– No wiesz... – chłopak wydawał się ciut zmieszany – Jestem aktualnie z Seliel i wiesz... – od razu mu przerwałem.
– Spoko stary, rozumiem cię – westchnąłem. Nie został mi już chyba nikt, kogo mógłbym poprosić o pomoc.
– A mogę wiedzieć, po co ci byłem potrzebny? – zapytał z lekka zaciekawiony czarny ninja.
– Chciałbym w końcu kupić ten pierścionek zaręczynowy dla Skylor! – on, jak i wszyscy, którzy mieszkali w Świątyni Senseia Yang'a oraz moi rodzice byli wtajemniczeni w mój plan oświadczenia się czerwonowłosej. Już od kilku miesięcy planuje to wydarzenie i na pewno bez ich pomocy nie miałbym już tyle zaplanowane – Już nie wiem, który miesiąc szukam i szukam po praktycznie całym Ninjago czegoś, co nadawałoby się dla niej! Mam już tego dosyć! Stwierdziłem, że może jednak sam tego nie mogę zrobić, więc zacząłem wydzwaniać do każdego po kolei, ale nikt nie ma czasu! – mówiłem zdenerwowany do słuchawki, chyba jednak trochę za głośno, bo ludzie, którzy przechodzili niedaleko mnie, tylko spoglądali na mnie jak na wariata.
– Yhm... – chwilę zamyślił się, po czym z powrotem odezwał się – A pytałeś się Jay'a?
Jednak Mistrz Piorunów był jedyną osobą, do której nie odważyłem się zadzwonić w tej sprawie. Po prostu wydawało mi się to trochę... niewłaściwe? Nie na miejscu?
– Nie wiem, czy to do końca jest dobry pomysł, Cole.
– Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz, Wielki Mistrzu Ognia – zakpił brunet.
– No nie wiem... – nie byłem przekonany co do pomysłu Cole'a. Wciąż twierdziłem, że to może być trochę dziwne.
– A ja wiem. Jestem pewny, że Jay z chęcią ci pomoże w tej sprawie. W końcu to Jay! Jasne, trochę się zmienił przez te dwa lata, ale on wciąż z chęcią pomaga swoim przyjaciołom! Zresztą, nie przekonasz się, póki nie zadzwonisz...
– A niech ci będzie.
– Świetnie! To ja już będę kończyć, bo mama Seliel właśnie przyniosła ciasto! – chłopak jak zawsze na samą myśl o ulubionym smakołyku ucieszył się jak małe dziecko, co nie ukrywam, wywołało u mnie śmiech.
– Na razie, ciasto-świrze.
– Bez odbioru, płomienny łbie!
Wcisnąłem czerwoną słuchawkę i od razu zacząłem szukać kontaktu niebieskiego ninjy.
Po dłuższej chwili wsłuchiwania się w te same sygnały w końcu, będąc pewny, że mój kasztanowłosy przyjaciel już raczej nie odbierze, postanowiłem wcisnąć czerwoną słuchawkę, chcąc zakończyć rozmowę. Jednak w tym samym momencie usłyszałem, jak Jay odbiera swój telefon.
– Halo? – odezwał się bardzo dobrze znajomy mi głos.
– Cześć Jay! Ymm... – zacząłem, za bardzo nie wiedząc jak rozpocząć temat.
– Coś się stało, Kai? – zapytał, a jego głos z codziennej obojętności zmienił się w delikatnie zaniepokojony.
– Nie, nic takiego. Tylko... – lekko przeciągnąłem ten wyraz – Ugh! – zdenerwowałem się, nagle decydując, aby zapytać go o to prosto z mostu – Potrzebuję pomocy z wybraniem pierścionka zaręczynowego dla Sky. Masz może czas?
– ... – przez dłuższą chwilę między nami panowała cisza.
Wiedziałem, że to był zły pomysł!
– Słuchaj Jay, jeśli nie... – zacząłem, ale Mistrz Piorunów praktycznie od razu mi przerwał.
– Nie, Kai. W porządku. Mogę przyjść. Powiedz tylko, gdzie jesteś, a zaraz będę.
Mimowolnie na jego słowa uśmiech wkradł się na moją twarz.
– Jestem w wiosce Jamanakai.
– Zaraz przylecę. Na razie.
– Jay? – zawołałem chłopaka, kiedy chciał się już rozłączyć.
– Tak?
– Dziękuję.
– Nie ma za co, stary.
– Na razie.
Po tych słowach rozłączyliśmy się, a po piętnastu minutach ujrzałem, jak wysoko na niebie niebieski smok błyskawic nadlatuje.
Przyznaje, że teraz, kiedy mam kogoś do pomocy i towarzystwa, to wybranie idealnego pierścionka zaręczynowego dla mojego bursztynka była łatwiejsze, niż przez te wszystkie tygodnie. Jay wykazał się zainteresowaniem i próbował mi pomóc, najbardziej jak tylko sam umiał, za co byłem mu ogromnie wdzięczny.
Wioska Jamanaki słynie ze swoich wyrobów jubilerskich. To tutaj są najpiękniejsze i najlepszej jakości biżuterie, co idzie w parze z dosyć pokaźną ceną.
Ale moja – mam nadzieje – przyszła narzeczona jest warta wszystkich, choćby najdroższych skarbów świata.
I w końcu – oczywiście z niezwykłą pomocą mojego przyjaciela z drużyny – udało mi się wybrać ten jeden, idealny pierścionek!
Zadowolony razem z Jay'em w końcu opuściliśmy niewielki sklep jubilerski, wychodząc wprost na niezwykle ruchliwy o tej porze rynek.
– Jay – na moje słowa idący koło mnie chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco – Jeszcze raz dziękuje ci za pomoc – uśmiechnąłem się do niego, co o dziwo Mistrz Piorunów odwzajemnił. Dawno nie widziałem go uśmiechającego się – Nie wiem, czy bez ciebie udałoby mi się wybrać ten pierścionek.
– Nie ma sprawy, Kai. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele zawsze sobie pomagają. Jak będziesz czegoś potrzebować, to ja jestem zawsze do usług – Jay położył dłoń na moim ramieniu, patrząc mi w oczy. W jego tęczówkach przepełnionych żalem i smutkiem z powodu ogromnej straty przeszło dwa lata temu teraz ujrzałem ogromną szczerość.
– Dzięki Jay. To samo tyczy się ciebie. Jak będziesz mnie potrzebował, to nie wahaj się.
Jednak Cole miał racje. Mimo wielkich zmian, które zaszły w sposobie bycia niebieskiego ninjy, to on wciąż tam daleko w środku jest tym samym, naszym starym roześmianymi i czasem przesądzającym Jay'em.
Mistrz Błyskawic chciał jeszcze coś dodać, ale usłyszeliśmy znajomy dźwięk w naszych komunikatorach. Od razu wcisnęliśmy niewielki przycisk w naszych pojedynczych słuchawkach w uchu, odbierając tym połączenie z centrum dowodzenia w Świątyni Yang'a.
– Co jest P.I.X.A.L.? – zapytałem od razu.
– Kai, Jay – usłyszeliśmy znajomy głos nindroidki po drugiej stronie – Wioska Stiix jest atakowana. Tajemniczy wojownicy porywają ludzi. Poradzicie sobie z tym?
– Jasne, że tak! Cobyśmy sobie nie poradzili! – powiedziałem i razem z Jay'em wytworzyliśmy nasze smoki, kierując je w stronę owej wioski.
– Wiesz, różnie to z tobą bywa, Kai – droczyła się dziewczyna mojego przyjaciela.
– Przykro mi P.I.X., nie słyszę cię! – krzyknąłem i od razu się rozłączyłem.
Najszybciej jak tylko mogliśmy, dotarliśmy do naszego celu, po czym zeskakując z naszych mistycznych stworzeń i znikając je, w powietrzu zrobiliśmy Spinjitzu i przebraliśmy się w nasze stroje ninja.
Mieszkańcy miasta na wodzie byli atakowani i łapani przez dosyć sporą grupę ludzi. Znajdowali się w niej mężczyźni, jak i kobiety. Ubrani na czarno ze srebrną zbroją okrywającą ich ciała przed okaleczeniami, która ani trochę nie wyglądała jak ze stylu dawnych lat, a bardziej nowocześnie i umożliwiała swobodny ruch i dyskrecję. Natomiast ich twarze okrywały zupełnie czarne maski tylko z otworami na oczy, nie ukazując kształtu ust, ani nosa.
Niektórzy mieszkańcy Stiix'u uciekali przed nimi, natomiast inni – ci odważniejsi – próbowali bronić siebie i swoje rodziny, co nie zawsze kończyło się powodzeniem.
Od razu z Jay'em wkroczyliśmy do akcji.
Używając Spinjitzu szybko zagrodziłem drogę jednemu z wojowników, który niósł nie wiadomo gdzie jakąś kobietę przerzuconą sobie przez ramie.
– Nie ładnie tak porywać ludzi, wiesz? – zacząłem, zwracając na siebie uwagę tajemniczego wojownika i kobiety, która zdawała się chyba odetchnąć z ulgą.
Ale on tylko spojrzał na mnie swoimi pustymi oczami i tak po prostu zaczął mnie omijać.
Co za bezczelność!
Natychmiast odwróciłem się do niego i chciałem go kopnąć, aby zostawił w spokoju tę biedną kobietę, ale on chyba miał jakieś trzecie oko z tyłu głowy albo jakiś szósty zmysł, bo w ułamku sekundy odwrócił się i złapał mnie za nogę, nie umożliwiając mi tym atak.
Zdziwiony spojrzałem na Jay'a niedaleko. On chyba też nie był w najlepszej sytuacji.
Zanim się zorientowałem wojownik przerzucił mnie tak, że wylądowałem twarzą na ziemi.
– Ugh, dobra. Koniec bycia miłym! – krzyknąłem i użyłem Spinjitzu, zbliżając się do wroga. Szybko odebrałem mu kobietę i zostawiłem go zdezorientowanego i z zawrotami głowy.
– Dziękuje ci, ninjo – powiedziała, kiedy postawiłem ją na ziemi.
– Nie ma za co. Ale musisz szybko uciec i gdzieś się schować. Tu nie jest bezpiecznie – kobieta od razu przytaknęła i pobiegła.
Od razu wróciłem do walki, co nie ukrywam, było trudne. Bardziej nazwałbym to rzucaniem i pomiataniem niż prawdziwą walką. Byli bardzo wytrwali i silni. Miałem wrażenie z sekundy na sekundę, jest ich coraz więcej i więcej!
– Kai – jęknął, leżący koło mnie Jay na plecach z grymasem bólu wymalowanym na twarzy.
– Co Jay? – zapytałem, próbując wstać.
– Zadzwoń do P.I.X.A.L., potrzebujemy reszty – powiedział, chyba nie mając zamiaru nawet wstawać.
Westchnąłem i podałem dłoń koledze z drużyny, którą bez gadania przyjął i pomogłem mu wstać.
Wcisnąłem malutki przycisk na słuchawce i odezwałem się:
– P.I.X.A.L.? Słyszysz mnie?
– Szybko oddzwaniasz. A słyszałam, że podobno możesz poradzić sobie ze wszystkim...
– Haha, bardzo śmieszne, dziewczyno tostera – wywróciłem oczami – A teraz powiedz reszcie, żeby tu przyleźli jak najszybciej.
– Spokojnie, już są w drodze. Uważaj, bo ci włosy zaczną się dymić – zaśmiała się nindroidka i zakończyła połączenie.
– Hej! – chciałem zacząć protestować, ale było już za późno. Zaśmiałem się tylko i przekazałem Mistrzowi Błyskawic, że reszta drużyny za niedługo już tu będzie.
Tak jak powiedziała P.I.X.A.L., tak się stało. Kilka minut później byliśmy w komplecie i z powrotem wkroczyliśmy do walki.
Jednak nie powiem, że było o wiele lepiej, bo to nieprawda.
Za wszelką cenę próbowaliśmy ich powstrzymać i uratować porywanych ludzi, ale zamaskowani wojownicy byli bardzo mocni. Nienaturalnie mocni.
Po chwili wszyscy z nich zatrzymali się, a następnie odwrócili się w stronę oceanu. Zaczęli się tam kierować i wskakiwać do niego razem z mieszkańcami Stiix. Przerażeni o los cywili jeszcze bardziej zdeterminowani rzuciliśmy się na nich, aby uratować jak największą część z ludności wioski. Ale i tym razem niewiele to wskórało. Byli nieugięci.
Kiedy wszyscy z nich już zniknęli w otchłani wody, został tylko jeden wojownik. A raczej wojowniczka.
Kobieta wyglądała inaczej niż reszta. Była bardziej wyróżniona. Po chwili domyśliłem się, że to pewnie ich przywódca.
Ona po szybkim rozejrzeniu się i chwilowym zatrzymaniu swojego wzroku na mnie, wskoczyła do wody. Reszta drużyny była zajęta szukając jakiegoś sposobu, aby podążyć za armią, więc tylko ja ją zauważyłem. Chciałem pobiec za nią, żeby ją powstrzymać, ale tak jak reszta wojowników – jak nie bardziej – była za szybka.
Nie powiedliśmy.
Udało nam się uratować cześć z tych wszystkich ludzi, ale znaczna większość z nich została porwana.
~♡~
Między nami panowała cisza. W centrum dowodzenia, w którym aktualnie się znajdowaliśmy, każdy miał swoje zajęcie, któremu poświęcał całą swoją uwagę. Zane coś zawzięcie przeglądał na głównym monitorze, Lloyd bacznie mu się przyglądał, Cole z uśmiechem na twarzy klikał coś na telefonie – najprawdopodobniej pisał z Seliel – Jay leżał niedaleko mnie na kanapie i zawzięcie o czymś rozmyślał, P.I.X.A.L. ze stoickim spokojem przeglądała jakieś papiery, a Wu i Misako siedzieli przy stole i popijali herbatę.
Każdy był pochłonięty swoim zadaniem, dopóki nie przerwał im mechaniczny głos naszego kolegi nindroida.
– Moglibyście wszyscy tu podejść na chwilę? – zapytał Mistrz Lodu, po czym każdy z nas zostawił swoje dotychczasowe zajęcie i zbliżył się do głównego komputera.
– O co chodzi, Zane? – zapytał Mistrz Wu.
– Przeglądałem właśnie policyjną bazę danych (do której jak coś mają dostęp) i napotkałem się na pewną listę – biały ninja wskazał dłonią na monitor – Są na niej zapisane wszystkie osoby, które w tajemniczy sposób zaginęły.
– I co z tym? – zapytał Cole, najwyraźniej jeszcze nie domyślając się, do czego zmierza nasz kolega z drużyny.
– Po dzisiejszym ataku tych wojowników postanowiłem zajrzeć na tę listę. Jak się okazało w ostatnim czasie liczba osób zaginionych diametralnie wzrosła. Spójrzcie na to...
Tak jak polecił Mistrz Lodu, tak zrobiliśmy.
Miał rację. A przynajmniej tak wynikało z danych z bazy policyjnej.
Przeglądaliśmy w milczeniu bardzo długą listę, aż w końcu natknęliśmy się na zdjęcie pewnej dobrze znajomej twarzy, co nie ukrywam, wzbudziło w nas szok.
– Patrzcie! – Lloyd zamaszyście wskazał na ekran – Czy to nie przypadkiem nasza Cora!?
– Masz rację... – przyznałem – Ale jakim cudem nie zauważyliśmy, że zaginęła?
– Przecież wszyscy wiemy, jaka ona jest... – zaczął Cole, wywracając oczami – Uwielbia długie, samotne podróże w oddali od cywilizacji. Skontaktowanie się z nią to cud! A przypadkiem nie wyruszyła na kolejną jakieś dwa tygodnie temu? – ostatnie zdanie dodał po chwili namysłu.
– Wyruszyła – przytaknął niemrawo Lloyd, wpatrując się ze smutkiem w zdjęcie naszej koleżanki.
Widząc go takiego i chcąc go jakoś pocieszyć, położyłem mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia. Chłopak tylko wysłał mi delikatny, lecz smutny uśmiech.
Komu jak komu, ale młodemu naprawdę na niej zależało.
– Ej, a to nie jest Neuro?
I Jay miał rację. Na liście również znajdował się Mistrz Umysłu. Tuż obok niegdyś Mistrzyni Wody.
Tak naprawdę nie wiedziałem, że po ataku krakena Nya zyskała miano zaginionej. Dowiedziałem się o tym stosunkowo niedawno. Twierdzili – policja, Zane, itd. – że to całe zdarzenie jest za bardzo podejrzane, ale jednak niedługo później zakończono śledztwo z powodu braku dowodów i ze statusu zaginionej zmieniono na martwą.
Chwilę ciszy przerwał głos P.I.X.A.L..
– Z mojej bazy danych wynika, że przyrost naturalny ze statystyki zgonów i urodzeń odkąd zaczęły się pierwsze regularne zaginięcia przez te dwa lata, zmniejszył się prawie dwukrotnie. Natomiast liczba zgonów osiągnęła najwyższe notowania.
– A to znaczy...?
– Spójrz – zaczęła nindroidka – Stąd wynika, że większość z osób zaginionych uznano za nieżywych.
~♡~
W nocy obudziły mnie kroki. Na początku zignorowałem je, będąc pewny, że to któryś z chłopaków albo Wu i Misako. Jednak poczułem dopiero, że coś jest nie tak, kiedy wyczułem kogoś obecność w moim pokoju. Kiedy otworzyłem oczy, z przerażeniem zorientowałem się, że jakaś postać stoi nad moim łóżkiem z przygotowanym workiem. Natychmiast zareagowałem. Kopnąłem szybko ową postać tak, że oddaliła się ode mnie na kilka kroków, dając mi możliwość wygramolenia się z wygodnego łóżka.
– Kim jesteś i co tutaj robisz? – zapytałem od razu, przybierając pozycję bojową.
Postać mi nie odpowiedziała, tylko wymierzyła cios.
Kiedy znalazła się w świetle księżyca, udało mi się zobaczyć, że to jeden z zamaskowanych wojowników! Dokładniej rzecz mówiąc to ta, którą wziąłem za przywódcę ich bandy.
Zacząłem się bronić, co nie ukrywam na jeszcze wpół śpiąco było nie małym wyczynem. A tym bardziej wykonanie celnego i efektywnego ataku.
Jednak coś wydawało mi się dziwne w tym wszystkim. Kilka rzeczy nie dawało mi spokoju.
Po co ona tu przyszła?
I dlaczego jej styl walki wydaje mi się tak dziwnie znajomy...?
Zanim się zorientowałem, dostałem czymś w głowę i ostatnie, co pamiętam, to widok tej kobiety pochylającej się nade mną.
I te jej oczy.
Widziałem jej już kiedyś.
Dlaczego nie zawołałem chłopaków do pomocy, kiedy mogłem...?
**************************
Jakby ktoś się zastanawiał, Cora to moja OC. I tak. Kręci coś tam z Lloyd'em xD
Kto razem ze mną odlicza do rozpoczęcia się ferii 11 lutego? ;-;
Tak jak obiecałam, zaczęło się dziać *lenny* Co myślicie o zamaskowanych i o tym, co się stało z Kai'em na końcu rozdziału?
Rozpisałam już książkę do końca, więc teraz tylko pisać i pisać w weekendy (i coś, co lubię najmniej, czyli: poprawianie :/), cieszycie się? xD
W ogóle kilka kolejnych rozdziałów będę musiała pisać z innej perspektywy, więc pomyślałam, że może tutaj pasować narracja trzecioosobowa. Aaaale.... nie umiem jej pisać. Aczkolwiek i tak spróbuje, ale jak stwierdzę, że nie podoba mi się uzyskany efekt, to z kogo perspektywy chcecie, żebym napisała?
To tyle, do następnego! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro