~ N I N E ~
Rozdział dziewiąty: Ostatnia nadzieja
Siedząc w lochach – o dziwo – byłem w stanie mniej więcej usłyszeć, co się działo poza moją celą i dowiedzieć się trochę, o kolejnych zamiarach brata Neura.
–... Zwołaj wszystkich wojowników do laboratorium – w pewnym momencie odezwał się chłodny głos Nigel'a prawdopodobnie kierowany w stronę swojego generała – Mają się tam natychmiast zjawić, a jak nie to mój kraken odpowiednio się nimi zajmie.
– Tak jest, panie.
Jednak pewnie fragmenty nie byłem w stanie usłyszeć, a mogłem się tylko domyślać, co ktoś powiedział albo co było dalej.
– Podobno jest wkurzony! – mówił jeden pospiesznie do drugiego.
– Znowu te jego badania nie powiodły się i chce się wyżyć na nas, jak i na tych wojownikach.
– Nigdy jeszcze nie był, aż tak wkurzony!
– Mi to mówisz? Byłem przy tym, jak dostał tego ataku furii!
Nie byłem w stanie coś zobaczyć, więc musiałem polegać tylko na swoim słuchu, który swoją drogą nigdy nie był jakoś wybitnie dobry.
W pewnym momencie zapanowała dziwna cisza. Dochodziły do mnie tylko jakieś pogłoski, ale były bardzo niewyraźne i nie byłem w stanie dowiedzieć się z nich czegokolwiek.
Nagle usłyszałem gwar. Jakby zapanował ni stąd, ni zowąd totalny chaos.
Minęło dosyć sporo czasu, zanim w końcu wywnioskowałem z różnych fragmentów rozmów to, co postanowił zrobić wkurzony swoimi klęskami naukowiec.
– Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie.
– To był ten jego plan B, tak?
– Yhm. Szykuje się niezła rzeźnia.
Powoli to wszystko zaczęło wzbudzać we mnie jeszcze większy niepokój niż dotychczas. A niewiedza o tym, co chce zrobić Nigel – który bądźmy szczerzy, jest zdolny do dosłownie wszystkiego! – doprowadzała mnie do szału.
Rzeźnia? Plan B? Kolejne klęski jego badań?
To nie mogło wróżyć nic dobrego.
– Ciekawe co z tą przywódczynią zamaskowanej armii? Myślisz, że ją też zabije?
– Nie zdziwię się. W końcu to też jedna z Mistrzów Żywiołu, ale jak ma to zrobić, to raczej jak będzie po wszystkim.
O-oni...
Co za potwór.
Po raz kolejny zebrałem w sobie resztki sił, które we mnie zostały i spróbowałem pociągnąć za łańcuch, mając złudną i głupią nadzieję, że w końcu po tylu próbach coś to wskóra.
Jednak efekt był taki sam jak po każdym poprzednim razie.
Westchnąłem, przeklinając w myślach to wszystko, co mnie spotkało.
Wkurzony, to za mało powiedziane. Byłem niemal w czystej furii!
Cała ta beznadziejna sytuacja – to całe gówno! – tyle bólu i wylanych łez, to wszystko przez niego!
To przez niego myśleliśmy, że Nya nie żyje.
To przez niego tyle ludzi cierpiało.
To przez niego zostałem porwany.
To przez niego mogę tutaj skończyć już nawet za chwilę przez ten jego rozkaz.
To przez niego nie mogę się nawet doczekać porodu Skylor.
Teraz najbardziej na świecie chciałem być przy niej, przytulić się do niej i przeprosić ją za całą tą porąbaną sytuację.
Chciałbym po prostu zapomnieć o tym wszystkim!
– Jaka jest twoja decyzja, Wielki Mistrzu Ognia? – przypomniałem sobie sytuację z wczoraj. Jego głos po raz kolejny wypełniała kpina i wyższość. Był pewny, że ma mnie teraz, że postawił mnie przed wyborem, w którym podejmę takie działania, na które liczył.
– Daj mi trochę czasu – poprosiłem.
– W porządku.
Zrobił tak, jak go poprosiłem i wrócił do mnie kilka godzin później, aby zapoznać się z moją ostateczną decyzją. Miałem wrażenie, że jest w stanie dać sobie całą rękę uciąć, będąc tak pewny swojego zwycięstwa, które miał wrażenie, że jest tuż-tuż.
Tylko najgorsze było to, że ja sam nie wiedziałem co mam mu powiedzieć.
Tak bardzo tęskniłem za moją siostrą. Tyle lat jej nie widziałem, nie rozmawiałem z nią ani się z nią nie przytulałem. Chciałem tak bardzo, aby wróciła...
Ale z drugiej strony, co by mi to dało?
I tak byłem tutaj uwięziony i miałem przedziwne wrażenie, że w każdej chwili mogę zakończyć tu swój żywot. Wiele nie zmieniłoby to, jakbym oddał mu swoją moc, a w zamian odzyskał siostrę. Przecież nie wypuściłby mnie stąd tak po prostu. Nie powiedziałby: "Idź się ciesz. Jesteś wolny, ptaszku! Czerp radość z życia i nie zapomnij o tym, że rodzina i przyjaciele są najważniejsi!"
A nawet jakbym oddał mu moc ognia, to co on by z nią zrobił?
Na pewno nie użyłby jej do dobrych celów, ale do swoich niecnych zamiarów, na co nie mogłem pozwolić jako obrońca naszej krainy!
Mimo wielkiego bólu, który wywołała we mnie ta decyzja, podjąłem się jej.
Nie oddam mu mojej mocy.
Teraz myśląc o tym, to zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest to moja wina, że postanowił zmienić swoje plany i pozabijać wszystkich Mistrzów Żywiołu.
Może jednak powinienem postąpić inaczej?
Myślał, że zwycięstwo jest już na wyciągnięcie ręki.
Pewnie już czuł ten cudowny smak posiadania własnej mocy, o której tak marzył przez te wszystkie lata.
A ja mu odmówiłem, zaprzepaszczając prawdopodobnie moją jedyną szansę na odzyskanie siostry.
Na dodatek mimo tego, że doskonale wiedziałem o tym, co się szykuje i że już za kilka godzin moi koledzy, bracia i moja ukochana – niestety – niedoszła narzeczona mogą stracić swoje życie, nie mogłem nic z tym zrobić.
Nie mogłem ich uprzedzić, bo nie miałem jak.
Nie mogłem im pomóc, bo najprawdopodobniej sam nie będę mógł utrzymać się na nogach z tego wycieńczenia!
Cała ta sytuacja doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Miałem ochoty zacząć wyrywać sobie włosy z głowy.
Najprawdopodobniej ja i Neuro oraz jeszcze Cora – którą swoją drogą ani razu odkąd tu jestem, nawet nie usłyszałem ani nie zobaczyłem, a sam Mistrz Umysłu sprawiał wrażenie, że nawet nie wiedział, że ona też tu jest – pójdziemy na pierwszy ogień.
Później pewnie zaatakuje Ninjago, a dokładniej zakradnie się do Świątyni Yang'a, aby pozbyć się największego, potencjalnego zagrożenia. Następnie zacznie polować na innych Mistrzów Żywiołu, a potem drowie się... za ostatniego żyjącego z nas.
Ugh! Tak nie może być!
Jestem teraz taki bezsilny!
W tym samym momencie usłyszałem brzdęk kluczy, a następnie otwierające się drzwi do mojej celi.
Będąc pewny, że oto właśnie teraz nastał mój koniec, że zaraz znajdę się w Krainie Umarłych z innymi zmarłymi, nawet nie podniosłem głowy, aby sprawdzić, kto przyszedł zakończyć mój żywot.
Poddałem się.
Jednak kiedy nie poczułem nic – żadnego bólu, cięć ani nic takiego podobnego – a wręcz przeciwnie, poczułem jak kajdanki wokół moich nadgarstków opadają na ziemię, podniosłem delikatnie głowę, aby spojrzeć na mojego oprawce.
Ale kiedy to zrobiłem, niemal dostałem zawału serca.
Targały mną tyle uczuć.
Miałem ochotę zacząć płakać ze szczęścia, że jeszcze jest nadzieja na nas wszystkich, że moi bracia nie poddali się i znaleźli mnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom – a nie zdziwiłbym się jakby zaczęły mi płatać figle z powodu wycieńczenia.
Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłem się tak na widok Zane'a i Jay'a!
– Jak mnie znaleźliście? – zapytałem, nie mogąc uwierzyć, że oni naprawdę tu są.
– Teraz nie czas na rozmowy, bracie – powiedział nindroid, wysyłając w moją stronę uśmiech i pomagając mi wstać.
– Opowiemy ci wszystko później, ale pierwsze musimy wrócić szybko do R.E.X.'a zanim nas ktoś zauważy i zrobi się nieprzyjemnie – powiedział Mistrz Błyskawic, dyskretnie wypatrując, czy ktoś przypadkiem nie idzie.
– Ale... – jak mam im to wszystko powiedzieć? Tyle muszę im przekazać w tak krótkim czasie... Jak zareagują? Zane jest zazwyczaj opanowany, ale co z Jay'em? Boję się, że nie przyjmie to za dobrze – Nie możemy tak po prostu wyjść.
– Dlaczego?
– Co z resztą tu uwięzionych?
– Kai, nie mamy tyle miejsca w R.E.X.'ie, a porwanych osób jest chyba z setki – powiedział jak zwykle opanowany Zane.
– Słuchajcie – ściszyłem delikatnie głos – Nigel, ten naukowiec, który stoi za tym wszystkim, o-on... On postanowił zgładzić wszystkich Mistrzów Żywiołu.
Zane i Jay przez chwilę wpatrywali się we mnie z szokiem, nie chcąc uwierzyć w moje słowa i mając nadzieję, że po prostu sobie z nich żartuje.
Niestety tak nie było.
– Okej... – powiedział wciąż w lekkim szoku niebieski ninja – Czyli musimy zabrać stąd jeszcze Corę i Neura i możemy wracać, tak? – spojrzał na mnie, chcąc się upewnić.
Ale ja tylko wpatrywałem się w niego z bólem.
Jak ja mam niby przekazać mu to wszystko?
– Jest jeszcze ktoś – wydukałem – Okazało się, że... Nya, ona jeszcze żyje – widziałem, jak na jego twarzy pojawia się niedowierzanie, a w oczach łzy – Ale... – dlaczego to wszystko musi być takie trudne? – Wiem, że to nie jest najlepszy moment na przekazywanie takich wiadomości, ale muszę wam to powiedzieć. Ona jest pod kontrolą Nigel'a, jest przywódcą zamaskowanej armii i... – jednak niedane było mi dokończyć tego zdania.
– Nie wierzę ci – mruknął Jay, a ja od razu zamilkłem. Wiedziałem, że to nie może być łatwe. Może nie powinienem w ogóle im teraz tego mówić tylko, jak wrócilibyśmy do Świątyni Yang'a przy reszcie...
Ale nie potrafiłem tego tak dusić w sobie, to wszystko powoli mnie wykańczało.
Wiem, że nic mi to nie dało, bo i tak jej dzisiaj nie uratujemy. Nic nie możemy teraz z nią zrobić.
– Kłamiesz – wycedził cicho przez zaciśnięte zęby – Ubzdurało ci się coś.
Spojrzałem na Zane'a, chcąc zobaczyć i jego reakcję. Czy on też mi nie wierzy i również uznał mnie za wariata i kłamcę...?
Ale nasz Mistrz Lodu tylko chwilę spoglądał smutno na niebieskiego ninje, a później przeniósł swój rozżalony wzrok na mnie.
Tyle różnych, niespodziewanych i bardzo dziwnych rzeczy przeżyliśmy, że myśleliśmy, że nic nie jest już w stanie nas zaskoczyć. Jednak los lubi płatać nam figle, a ci pisarze z Królestwa Chmur z zawziętością upewnią się, że nie brak nam wrażeń przez cały nasz żywot.
– Przecież sami widzieliśmy, jak ten kraken ją porywa – oczy Mistrza Piorunów znów zaszkliły się – Odeszła na naszych oczach.
– J-jay, słuchaj, wiem, że to trudne. Sam nie mogę jeszcze w to uwierzyć – próbowałem jakoś przełknąć ogromną gulę w gardle, która z każdym słowem jakby powiększała się. Chcąc go jakoś wesprzeć, położyłem obie dłonie na ramionach o wiele niższego wojownika – A-ale widziałem ją. Widziałem ją na własne oczy.
Chłopak spojrzał na mnie zszokowany, teraz uświadamiając sobie, że jednak mówię prawdę.
– Chłopaki, wybaczcie, że muszę wam przerwać w konwersacji, ale musimy się pospieszyć – przerwał nam najkulturalniej jak tylko umiał nasz nindroid – Zaraz któryś ze strażników może przybyć, a musimy jeszcze zabrać ze sobą Mistrza Umysłu i Mistrzynię Hipnozy.
– Masz rację – mruknął cicho Jay – Wiesz może gdzie mógłby mieć celę Neuro albo Cora? – skierował to pytanie do mnie.
– Rozmawiałem tylko z Neurem, ale nie widziałem go, więc powinien być nie daleko. A o Corze nic nie wiem.
Już po chwili odnaleźliśmy celę Mistrza Umysłu.
Okazało się, że ostatnio wycieńczonemu tak jak ja Neuro udało się zdobyć kilka informacji na temat miejsca pobytu naszej koleżanki Cory. Powiedział nam również, że skoro blondwłosa jest posiadaczką bardzo niebezpiecznej mocy, postanowili ją unieszkodliwić i podali jej jakiś środek, dzięki któremu wciąż żyła i funkcjonowała normalnie, ale była nieprzytomna, dzięki czemu nie mogłaby w żadnym wypadku użyć swojej mocy przeciwko im.
Dla większej dyskrecji postanowiliśmy, że my z Jay'em spróbujemy jak najszybciej dostać się do R.E.X.'a, bo chociażby Mistrz Umysłu – który znajdował się tutaj dłużej niż ja i był bądź co bądź w gorszym stanie – ledwo co utrzymywał się na nogach i wątpię, że zaszlibyśmy razem daleko. Zane udał się sam na znalezienie dziewczyny.
Mimo że mieliśmy być w ciągłym kontakcie, to nie byliśmy co do tego pomysłu zbyt pewni. Ale Mistrz Lodu nie słuchał nas dłużej i włączył swój hologram, przebierając się za jednego z zamaskowanych wojowników i ruszył krętymi korytarzami w poszukiwaniu celi Mistrzyni Hipnozy.
Niedługo później okazało się – ku mojemu i Neura zdziwieniu – że miejsce, w którym byliśmy uwięzieni tyle czasu, znajduje się pod wodą. Na domiar, przez to nie mieliśmy jak skontaktować się z Zane'm, bo coś zakłócało sygnał.
Na szczęście kilka godzin później przybył nasz brat ze wciąż nieprzytomną Corą w ramionach.
Czas udać się do domu.
********************
Woah, nie wierzę własnym oczom... *-*
Wybiło 1000 wyświetleń na "MDS" i równe 100 gwiazdek! ^-^
Dziękuje bardzo, kochani. Jesteście najlepsi!
Zauważyłam, że ostatnio nie poprawiam tych rozdziałów tak dokładnie, jak kiedyś, a przynajmniej nie tak bardzo jakbym chciała, aby uniknąć jak najwięcej błędów, ale to wynika z tego, że jestem po prostu za bardzo podekscytowana i chce Wam opublikować nowy rozdział, jak najszybciej jest to możliwe xD Wybaczcie mi to i jak znajdziecie jakieś błędy i niejasności, to piszcie śmiało.
Do następnego! :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro