Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ E L E V E N ~

Rozdział jedenasty: Bitwa, która przesądziła o wszystkim

N A R R A C J A     T R Z E C I O O S O B O W A

W świątyni Airjitzu nastąpiła chwila zwątpienia.

Co robić, co robić? – to pytanie ciągle przewijało się w głowie młodego, jeszcze uczonego mistrza.

W końcu polegali na nim wszyscy Mistrzowie Żywiołu. Wierzyli, że Zielony Wybraniec rozkaże im to, co według niego będzie najrozsądniejsze. Mieli nadzieję, że cała ta akcja powiedzie się i że oni wszyscy – a przynajmniej, że większość z nich – nie straci swojego życia na polu bitwy.

Ale to wszystko teraz spoczywało na głowie młodego Garmadona.

– To na pewno pułapka – ktoś stwierdził – On chce, żebyśmy my wszyscy się tam znaleźli.

– Ale czy ty widziałeś, ile ich tam jest? – wtrącił się Neuro, który dopiero teraz po raz pierwszy zabrał głos w tym licznym towarzystwie. Cała ta sytuacja nie była dla niego łatwa. Musiał się teraz zmierzyć z własnym bratem.

– Moje dane podają, że ich liczba z naszych poprzednich walk wynosiła zaledwie dwadzieścia pięć procent z ich frekwencji podczas dzisiejszego ataku, a ich liczba ciągle wzrasta – powiedział Mistrz Lodu.

– Jeśli się podzielimy, to nie damy im rady – odezwał się Cole – W naszych poprzednich walkach ledwo co udawało nam się ich powstrzymać, a co dopiero teraz. Jest ich chyba z tysiąc!

– A co jeśli przegramy, jeśli wszyscy tam pójdziemy? On wtedy wygra! – powiedziała tym razem Tox.

– A jak się podzielimy, to też na pewno przegramy! Jest ich za dużo! – kłócił się Mistrz Ziemi.

– Lloyd, co zadecydujesz? – zapytała P.I.X.A.L., chcąc zakończyć tę denną kłótnie Mistrzów Żywiołu.

Blondyn chwile się zastanowił, wpatrując się w nagranie z atakującą armią zamaskowanych wojowników od Pale Man'a i Griffin'a.

To z pewnością nie było łatwe dla Mistrza Energii.

– Kto nie czuje się na siłach i zostanie w świątyni? – w końcu zapytał.

– Sky na pewno nie idzie – powiedział od razu Mistrz Ognia, wiedząc, że jego dziewczyna, która ma niestety aż za dobre serce, będzie chciała im pomóc, pomimo tego, że to nie jest najlepszy pomysł w jej stanie.

– A wy? – spojrzał na Kai'a, Neuro i Corę – Możecie walczyć? – cała trójka od razu przytaknęła zdeterminowana, na co Lloyd tylko się uśmiechnął – Ktoś jeszcze? – zapytał, ale tym razem nikt się nie odezwał. To była sprawa, która dotyczyła ich wszystkich, więc każdy z nich chciał mieć swój udział w tej walce – Mamy jeszcze kilka mechów i pojazdów, które mogą nam pomóc, ale nie starczy dla wszystkich.

Wkrótce wszyscy najszybciej jak tylko potrafili, zaczęli zmierzać w stronę Stiix w swoich mechach, pojazdach i na smokach.

Jednym z najważniejszych priorytetów było dla nich dobro mieszkańców. Nie chcieli, aby stało im się coś złego, więc postanowili się podzielić. Jedni – Misako, Wu i dwóch innych Mistrzów Żywiołu – mieli za zadanie ewakuować ludność Stiix'u w jakieś bezpieczne miejsce z dala od toczącej się walki. Natomiast druga zdecydowana większość miała w tym czasie walczyć z zamaskowaną armią. Mieli tylko nadzieje, że uda im się znaleźć jakiś słaby punkt owych wojowników, bo inaczej nie będzie z nimi za wesoło – no, chyba że Nigel nagle postanowi wkroczyć do walki we własnej osobie, w co bardzo wątpili.

Kiedy tylko potomkowie poprzednich Mistrzów Żywiołu zjawili się w mieście, zamaskowana armia, która dotychczas pozornie atakowała niewinną ludność, od razu ich zostawiła i skupiła się na zdeterminowanych wojownikach. Bądź co bądź, ale Nigel'owi teraz nie zależało na krzywdzie obywateli Ninjago, zależało mu tylko i wyłącznie na krwi obdarzonych mocą.

Bez zastanawiania się niepotrzebnie dwa razy zaczęli odpierać ciosy armii.

Nie było łatwo. Ani trochę, ale nigdy nie jest.

P.I.X.A.L. na czele z innymi Mistrzami Żywiołu w mechach i pojazdach najbardziej dawali sobie radę. Było to chyba jednak najskuteczniejsze.

Jednak nieważne coby robili, jak bardzo by się nie starali, zamaskowani wciąż wstawali z upadku i walczyli dalej, kiedy oni chwilami ledwo co dawali radę.

A jak dotąd nie udało im się znaleźć żadnego słabego punktu.

Wydawało im się, że są niemal niezniszczalni!

W pewnym momencie z wody zaczęła wyłaniać się maszyna. Dopiero później, kiedy pojawiła się już w całości, można było zobaczyć mech, a w środku naukowca, który stał za tym wszystkim od samego początku.

Nigel'a przepełniła tak ogromna nienawiść do Mistrzów Żywiołu, że pod wpływem tych wszystkich negatywnych emocji zapomniał o rozsądku i pozwolił sobie na nierozsądne i pochopne działania. Chciał się ich pozbyć jak najszybciej i postanowił sam stawić się do walki.

Kiedy tylko Mistrz Ognia go zobaczył, poczuł, jak przepływa przez jego ciało wściekłość za to wszystko co zrobił jemu, jego siostrze i wszystkim innym ludziom. Już zaczął do niego podchodzić z tworzącą się w jego dłoni coraz większą kulą ognia, kiedy nagle dosłownie znikąd pojawiła się przed nim postać, uniemożliwiająca mu tym dojście do złego naukowca.

Chłopak stanął jak wryty, wpatrując się w przywódczynię zamaskowanej armii, która zaczęła powoli do niego podchodzić, wyciągając zza pleców dwie ostre katany.

Mistrzyni Wody cały ten czas trzymała się swojego i Nigel'a planu i siedziała w środku najwyższego budynku w miasteczku stamtąd dowodząc swoją armią przez słuchawki i mikrofon w swojej masce. Jednak kiedy zobaczyła, jak jej pan postanowił sam wkroczyć do akcji, a następnie jak usłyszała od niego rozkaz, że też ma ruszyć do bitwy i odwrócić od niego całą uwagę – co na pewno nie było proste, biorąc pod uwagę maszynę, w której się znajdował – to zrobiła, jak jej kazano.

Kai w delikatnym szoku zrobił krok wstecz, tak naprawdę nie wiedząc co robić.

Nie wiedział, jak ma z nią walczyć. Nie chciał jej skrzywdzić, ale również nie chciał stracić życia.

Wydawało się, że to przedtem walka była zacięta, ale teraz kiedy do bitwy dołączył sam naukowiec, strzelając w każdego Mistrza Żywiołu po kolei, to wszystko stało się jeszcze gorsze niż przedtem. Coraz trudniej przychodziło im unikanie ciosów, przez co stawali się coraz słabsi.

Ale nie poddawali się.

Wciąż mieli iskierkę nadziei, że uda im się wygrać i przeżyć tę trudną bitwę.

Mistrzowi Ognia w końcu udało się jakoś uniknąć niechcianej walki z omamioną siostrą i wrócił z powrotem do swojego partnera w bitwie, z którym mieli się nawzajem chronić.

O dziwo dzięki współpracy niebieskiego i czerwonego ninjy, udało im się jakoś dostać bez zauważenia w miarę blisko mecha Nigel'a. Musieli go jakoś stamtąd wyciągnąć, co nie wiedzieli w ogóle jak zrobić. Chcieli na początku przeciążyć mecha, dzięki czemu Nigel będzie musiał wydostać się ze swojej maszyny, ale nie udało im się to i ich zauważył.

Jay i Kai robili wszystko, co w swojej mocy, aby zniszczyć to urządzenie. Ciągle strzelali błyskawicami i ogniem, aby wyrządzić jakiekolwiek zniszczenia.

Ale w końcu udało im się to i chwilę później naukowcowi pojawił się alarm o awarii systemu i natychmiastowej ewakuacji.

Kiedy naukowiec, który teraz był o wiele bardziej zezłoszczony niż przedtem, wydostał się z mecha, mruknął cicho pod nosem "Czas na plan B" i zaczął coś klikać na swoim zmechanizowanym rękawie. Praktycznie od razu z wody zaczęła wyłaniać się jedna, ogromna, brudno-pomarańczowa macka, a tuż za nią i kolejne, aż w końcu ukazał im się w całej okazałości ten sam podwodny potwór, który odebrał im siostrę.

Ci, którzy już raz przeżyli spotkanie z tą maszyną, mimowolnie przerażeni zrobili kilka kroków w tył, a reszta patrzyła się w osłupieniu na potwora.

Kraken od razu zaczął walić mackami we wszystko co popadnie, nie zważając na nic, ani na nikogo, z wyjątkiem swojego stwórcę. Mistrzowie Żywiołu próbowali się opierać i walczyć z tym monstrum, ale to było na nic. Nic go nie ruszało tak jak zamaskowanych wojowników. Walka stała się jeszcze ostrzejsza niż przedtem, co znowu, wydawało się niemożliwe!

Tu kraken, tu zamaskowana armia, tu Nigel...

Wszędzie gdzie się nie obejrzeli, był wróg. Było ich o wiele więcej i mieli znaczną przewagę, co na pewno nie było na rękę drużynie ninja. Byli przerażeni tym całym obrotem spraw. Praktycznie widzieli już swoją klęskę!

Pojazdy i mechy zostały zniszczone, przez co ci, którzy walczyli w nich musieli dołączyć do reszty.

Przeciwnik skorzystał z licznej przewagi i wkrótce udało mu się obtoczyć prawie wszystkich Mistrzów Żywiołu, mierząc w nich swoimi sztyletami i mieczami. Opanowało ich przerażenie. Nie było już dla nich praktycznie żadnej nadziei.

Nagle wszystko i wszyscy zatrzymali się w pół ruchu.

Zamaskowana armia przestała mierzyć swoją bronią w praktycznie już zniewolonych Mistrzów i upuściła je na ziemie z charakterystycznym dźwiękiem uderzającego metalu, a macki krakena opadły wgłąb wody wraz z całym jego mechanicznym ciałem. Do ich uszu dobiegł jeszcze jakiś odgłos niszczenia, a tuż po nim krzyk. Mistrzowie Żywiołu obejrzeli się po sobie, teraz zauważając, że nie ma z nimi Kai'a i Jay'a.

Rozbiegło się dziwne syczenie, a przymocowane maski do twarzy zamaskowanej armii opadły na ziemie, wydając przy tym dziwny oddźwięk. Sami wojownicy ledwo co stali na nogach zdezorientowani i z ogromnym grymasem wymalowanym na twarzy przez okropny ból głowy.

– Co ja tu robię?

– Co się stało?

– Gdzie ja jestem?

Mistrzowie Żywiołu, którzy byli bardzo zdezorientowani nagłym obrotem spraw, zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu źródła tego wszystkiego. Niedaleko nich zobaczyli Kai'a i Jay'a, którzy stali nad leżącym na ziemi przerażonym, ale wciąż złym Nigel'em.

Udało im się zniszczyć jego rękaw!

Kai z Jay'em zaczęli w pośpiechu rozglądać się, aż ich wzrok padł na przywódczynię już byłej zamaskowanej armii. Również była bez maski. Stała niedaleko nich z niewzruszoną miną, która jednak kryła delikatne zdziwienie.

Mistrz Piorunów widząc ją na żywo po raz pierwszy od tylu lat, poczuł, jak w jego oczach pojawiają się łzy. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, mimo wcześniejszych zapewnień Kai'a, że to, co mu opowiedział to jednak prawda. To był szok i ulga za jednym razem.

– N-nya-a – wypowiedział z łamiącym się głosem Jay – To ty...?

Ale tuż po tym można było usłyszeć ciche prychnięcie ze strony czarnowłosego naukowca.

– To nie ona. Nie jest tą samą osobą, co kiedyś. Dostała ode mnie "specjalne traktowanie" – na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Doskonale zdawał sobie spawy z ogromnego bólu i cierpienia, jakie mogą wywołać u nich te słowa.

Kai czując po raz kolejny ogromną wściekłość niemal od razu wypalił:

– Coś jej zrobił!? Napraw to, co spieprzyłeś!!

– Z miłą chęcią – powiedział od razu i szybko wyciągnął spod białego fartucha ciemnoszary pistolet i celując w Nyę, strzelił w nią z zielonego strumienia.

– NIE!!!

Groźny laser z ogromną szybkością zaczął zbliżać się w jej stronę, aż w końcu dosięgnął ją. Nie było jak to powstrzymać. Zielony strumień trafił ją w sam środek klatki piersiowej, a moc, z jaką ją uderzył, odrzuciła ją delikatnie, po czym upadła na ziemie nieprzytomna.

Jay i Kai podbiegli przerażeni do na wpół martwego ciała dziewczyny, podczas gdy inni obezwładnili naukowca i wezwali pomoc.

Jay klęknął przy jej ciele, przytulając je do siebie mocno z lejącymi się mu po policzkach łzami. Nie chciał przeżywać tego ogromnego bólu po raz kolejny. Nikt z nich nie chciał. Chłopak wsłuchiwał się w jej bicie serca i oddech, próbując znaleźć jakiekolwiek oznaki tego, że może jeszcze żyć. Natomiast zrozpaczony Kai próbował ją jakoś obudzić i trząsł ją za ramiona, wołając ją na przemian ze szlochem.

Jako pierwszy z szoku tym, co się stało, wybudził się Mistrz Prędkości.

– Słuchajcie! – Griffin próbował przekrzyczeć głośne syreny policji i karetek – Może być jeszcze dla niej szansa! Użyje swojej prędkości i zabiorę ją do szpitala, gdzie dostanie pomoc najlepszych specjalistów! Ratownicy tu dużo z nią nie zrobią!

Kai i Jay wpatrywali się w niego przez chwilę, aż w końcu niemrawo przytaknęli, pozwalając ich przyjacielowi zabrać ze sobą ciało Nyi.

******************

Miała być epicka walka, a wyszło jak zwykle xD

Dobra, przechodząc do ważniejszych spraw:

To był ostatni rozdział.

W piątek epilog.

Skończyły mi się ferie, a ja jestem w czarnej dupie.

I bardzo prosiłabym, żeby właśnie każdy przeczytał notkę pod epilogiem. Będzie to dosyć ważne.

Poza tym opowiem Wam tam o niespodziance, którą mam dla Was :D

Do następnego! :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro