20 września 2016 c.d.
20 września 2016, 16:32, sypialnia Jamesa
– Ashley? Co ty tutaj robisz?
Jamie bez wątpienia nie spodziewał się mnie u siebie. Patrzył na mnie zaskoczony, gdy zamykałam za sobą drzwi od jego pokoju.
– Wybacz, że bez uprzedzenia. Chciałam wiedzieć, czy wszystko w porządku.
Starałam się być jak najbardziej miła i spokojna. Nie chciałam się z nim sprzeczać ani kłócić.
– Bywało lepiej – Jamie udzielił krótkiej i zwięzłej odpowiedzi.
– Bez ciebie właściwie nie możemy przeprowadzać prób – zauważyłam, opierając się rękoma z tyłu o biurko. – Terminy nas gonią, a nie mamy żadnych nagrań. Na próbach tylko siedzimy, każdy ćwiczy swoje, albo rozmawiamy przy herbatce, bo co innego nam niby pozostaje. Zabroniłeś szukać innego gitarzysty. Myślałam, że to faktycznie kwestia kilku dni, a nie całych tygodni. Pytałam o ciebie Mandy, ale powiedziała mi, że prawie się z tobą nie widuje. Wiesz. Martwiłam się – przyznałam.
Jamie zmrużył oczy.
– Gdy ostatnio się widzieliśmy, opierdoliłaś mnie, jakbyś była moją matką, a teraz mówisz mi, że się martwiłaś. Ashley, do cholery. Po ostatnim miałem wrażenie, że nie chcesz mnie znać.
– A teraz czuję się współwinna, chociaż nadal uważam, że miałam rację. W dodatku namieszałam ci w gło...
– Tak, miałaś rację. I teraz ci to przyznaję – przerwał chłopak, podchodząc bliżej mnie. Uniósł mój podbródek do góry i popatrzył mi w oczy. – Posprzeczałem się o to z Alexandrą. Nie przyjeżdża tu, nie powierzam jej opieki nad Ninnie. Próbuję jakoś wynagrodzić małej ten czas. Myślę, że jeżeli jej zapytasz, to powie, że daję radę. I, Shee... Wcale nie namieszałaś mi w głowie. Ale coś ci powiem. To było naprawdę cudowne i mimo wszystko chętnie bym to powtórzył...
Nawet nie zauważyłam, w którym momencie się do siebie przybliżyliśmy. Gdy to dostrzegłam, delikatnie go od siebie odsunęłam.
– Nie, Jamie. Nie chcę ci nic komplikować. Nie przyszłam tutaj nic ugrać. Chciałam tylko wiedzieć, czy wszystko dobrze.
– Niczego nie komplikujesz – James objął mnie delikatnie w talii. – Wszystko jest w porządku, naprawdę. Dajcie mi tylko trochę czasu. Na razie nie czuję się na siłach, żeby nagrywać.
– Czyli nie jest w porządku, jeżeli nie masz siły na coś, co jeszcze niedawno kochałeś – powiedziałam spokojnym, ale stanowczym tonem.
James ciężko westchnął.
– Wyobraź to sobie. Kocham kogoś, kto nienawidzi innych osób, które są dla mnie równie ważne. Mało tego, Ashley...
– Mówiłam, że ci komplikuję życie.
– Nie. Nie chodzi o to. To, co stało się wtedy u ciebie... Poczułem się, jakby to była jakaś mała odskocznia. Jakbym tego potrzebował.
– A Alexandra?
– Całując ją, czuję, że robię na przekór dziewczynom. Że jestem blisko z kimś, kogo one nie znoszą, nawet mimo tego, że ja ją kocham. A ty... – znów się do mnie przybliżył – Ty jesteś zupełnie inna. Planowałem tylko się z tobą trochę podroczyć, żeby ostudzić atmosferę i pożartować. Ale później... Dawno nie czułem się tak dobrze, jak wtedy. I nie powiesz mi, że ty czułaś inaczej.
Chwilę pomyślałam.
– Nigdy wcześniej się nie całowałam – wyznałam. – Ale masz rację. Było cudnie.
Coś mnie podkusiło i objęłam go za szyję. Wyraźnie czułam ładny zapach jego perfum zmieszany z papierosami. Najwidoczniej dopiero co był na szlugu.
– To dlaczego opierasz się czemuś, co ci się podobało? – zapytał. W jego głosie brzmiała przyjemna chrypka.
Przyciągnął mnie do siebie i lekko się nachylił. Na moment jednak spojrzał w stronę uchylonych drzwi. Odszedł i zamknął je, przekręcając klucz w zamku. Wrócił do mnie i pewniej objął mnie w talii.
Nie odzywałam się. Chciałam tego i czekałam, aż w końcu nasze usta się złączą.
Jego jedna dłoń gładziła mnie po szyi. Po chwili nachylił się tak, że jego głowa była na jej poziomie.
Najpierw poczułam, jak pozostawia na moim ciele kolejne pocałunki. Cicho jęknęłam. To było tak przyjemne...
– Ouch – pisnęłam, gdy poczułam na swoim ciele delikatne ugryzienie.
Wtedy Jamie popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem i zrobił to, na co czekałam. Pocałował mnie. Śmielej i pewniej niż ostatnio, upadając ze mną na łóżko. Leżał nade mną, opierając się łokciami o materac. Dłonie trzymał w moich włosach. Całowaliśmy się długo, namiętnie, z przerwami na złapanie oddechu. Mocno się go trzymałam, chcąc mieć go jak najbliżej przy sobie, choć czułam się... Dziwnie. Ledwie wczoraj spałam z Kyle'em, a dzisiaj całowałam już Jamiego, który w dodatku miał dziewczynę.
Delikatnie się ode mnie odsunął i uśmiechnął się zawadiacko.
– James... Nie powinniśmy tego robić – zauważyłam. – Masz dziewczynę.
– Ode mnie się o niczym nie dowie. Od ciebie, jak mniemam, również, a innych świadków nie było, chyba, że Ninnie zdążyła coś zauważyć, ale dobrze wiemy, że i ona nic nikomu nie powie.
– James – powtórzyłam. – To było wspaniałe, ale... Nie powinniśmy tego robić.
Jamie się nade mną nachylił i obdarował pocałunkiem moją szyję.
– Prawda, nie powinniśmy – przytaknął. – Ale mimo wszystko to robimy i powiem ci szczerze, że niczego nie żałuję. Shee, wyluzuj. Jeżeli ktoś tutaj robi coś złego i powinien mieć jakiekolwiek opory, to jestem to ja. A jeżeli ja się tym nie przejmuję, to ty tym bardziej nie powinnaś.
Dłuższą chwilę tylko na siebie patrzyliśmy. Znowu to zrobiliśmy. Znowu go całowałam. I tym razem ani ja, ani on nie byliśmy tym zdziwieni ani speszeni. Czułam się cudownie ze względu na sam fakt bycia z nim tak blisko. Przecież jeszcze niedawno mnie do siebie nie dopuszczał.
– Wrócisz na próby? – powtórzyłam pytanie.
Doskonale wiedziałam, że to dobry moment, żeby zmusić Jamiego do zmiany decyzji. Miałam otwarte karty, mogłam go łatwo przekonać, żeby wrócił.
Dopóki nie odpowiedział, zaczęłam drapać go po karku, wiedząc, że to mu się podoba. Pozwoliłam, żeby mnie objął w talii i posadził na swoich kolanach, przodem do niego.
– Mówiłem ci, Ash, potrzebuję czasu.
Zarzuciłam mu ręce za szyję i odrzuciłam włosy do tyłu.
– Spowalniasz naszą pracę, a nie mamy nieograniczonego czasu. Określ się, proszę, szybciej. Na pewno Kyle albo Rachel wysłali ci nuty. Zajrzyj do nich. Jeżeli na razie nie chcesz nagrywać, umawiaj się choćby ze mną, żeby ogarnąć gitary. Możesz brać nawet ze sobą Ninnie, u mnie zawsze jest mile widziana.
– Nie, Shee. Naprawdę, nie czuję się na siłach. Opowiem ci wszystko dokładnie, jak będę wiedział, na czym stoję.
Jakby zmieniając się o 180 stopni, pocałował mnie w czoło i zdjął ze swoich kolan.
– Jamie, jeżeli coś ci leży na sercu, powiedz mi. Dobrze wiesz, że nikomu tego nie powtórzę – położyłam dłoń na jego dłoni.
Westchnął ciężko.
– Wiem, co sobie pomyślałaś, gdy przestałem przychodzić. Na pewno myślałaś, że to twoja wina, mam rację? – zaczął.
Przytaknęłam mu tylko. On ciągnął dalej.
– W żadnym wypadku, mała. Przez chwilę faktycznie to sobie wyrzucałem, ale szybko mi przeszło. Poza tym, to nie byłoby od razu powodem, żeby przestać chodzić na próby.
– To co się stało? – dopytałam.
– Daj mi dokończyć. Nie było powodem, żeby przestać chodzić na próby, ale gdy mi to wszystko wygarnęłaś... chciałem zerwać z Ali. Jeszcze tego samego dnia się pokłóciliśmy i do tej pory się nie odzywamy, ale nic z tego, nie zrobiłem tego, co zamierzałem.
Urwał na moment i spojrzał w dal.
– I już nie zrobię. Zjebałem sprawę po całości, Alexandra jest w ciąży.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro