12 września 2016
12 września 2016, 14:17, kawiarnia na Misstreet, stolik numer dwa
– Dlaczego zabrałaś wczoraj moje siostry? I co ty właściwie robiłaś w moim domu wczoraj wieczorem?
Nieobecność najmłodszych sióstr Lanham nie pozostała niezauważona. Mandy i Linnie wróciły dopiero około dziesiątej, obie w znacznie lepszym humorze, niż gdy wchodziłam do ich domu trzy godziny wcześniej. Najpierw faktycznie zabrałam dziewczyny na lody, a później razem obejrzałyśmy w kinie jakąś kreskówkę.
Jeszcze kilka minut temu, gdy James zaprosił mnie na kawę, byłam przeszczęśliwa, ale teraz już widziałam, że chciał poważnie porozmawiać.
– Zabrałam je do kina – odpowiedziałam. – Gdybyś poświęcił Ninnie nieco więcej uwagi, wiedziałbyś, że potrzebuje, żeby ją trochę rozweselić.
– Alexandra się nią zajmuje...
– Alexandra? – zaśmiałam się. – Powierzyłeś Alexandrze opiekę nad swoją młodszą siostrą?
– Ufam jej i wiem, że...
– Nic nie mów. Jeżeli to żadna przeszkoda, podjedźmy potem do ciebie. Zobaczysz, że to było bardzo złym pomysłem z twojej strony. A dlaczego byłam tam wczoraj? Na prośbę Mandy. Niepokoiła się o małą.
– Nie rozumiem. Ilekroć widzę się z Ninnie, wygląda na to, że wszystko jest z nią w porządku...
– Cóż. Wygląda na to, że twoja siostrzyczka bardziej ufa niemalże obcej dziewczynie, niż własnemu bratu – odparłam beztrosko, upijając łyk swojej kawy.
– Przecież Ali nie zrobiłaby jej krzywdy...
Wstałam od stolika.
– Pieprzyć tą kawę. Jedziemy do ciebie – zarządziłam, biorąc ze stolika kluczyki od samochodu Jamesa.
– Shee! – pisnął Jamie, odbierając mi kluczyki. – Spokojnie. Usiądź...
– Nie mogę! – pisnęłam, wyrywając mu się. – Wiem dużo więcej, niż ty i chce mi się płakać, gdy słyszę, jak jej bronisz, nie mając pojęcia, co dzieje się z twoją siostrą... Jamie, kocham Ninnie jak własną siostrzyczkę i nie chcę, żeby to trwało dłużej. Jest mi jej tak cholernie szkoda...
To mówiąc, rozpłakałam się jak małe dziecko. Zawsze uważałam Jamiego za mądrego i rozsądnego. Nie był taki. Nie, gdy chodziło o małą. Nie wiedział, jak cierpi.
– Ashley, do cholery, o co ci chodzi?
– Jedźmy – wyjąkałam tylko. Jamie nie protestował. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu.
Nie rozmawialiśmy całą drogę. Musiałam być pewna, że zobaczy swoją siostrzyczkę. Chciałam widzieć jego reakcję. Jego ukochana, najwspanialsza dziewczyna zamierzyła się na jego ośmioletnią siostrę... Jeżeli to nie otworzy mu oczu, to chyba znak, że moja przyjaźń z nim dobiegnie końca.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Zaprowadziłam go za rękę do pokoju Ninnie.
Dziewczynka odrabiała lekcje. Na widok naszej dwójki wchodzącej do pokoju, odskoczyła od biurka i podbiegła się przytulić.
Przyklęknęłam przy niej i zrobiłam to, co ona wczoraj – podwinęłam rękawy. Siniaki i rana nadal tam były.
– Patrz, Lanham – mruknęłam. – Tak właśnie twoja cudowna dziewczyna zajmuje się twoją siostrą.
James przyklęknął i delikatnie ujął rączki małej. Wyglądał na przejętego i zaskoczonego.
– Ninnie, dlaczego mi nic nie mówiłaś? – zapytał, podnosząc wzrok na siostrę. – Czy ona... Zrobiła ci kiedykolwiek coś jeszcze.
Lindsay przytaknęła.
– Przepraszam, Ninnie – wyszeptał Jamie, z całych sił tuląc do siebie siostrzyczkę.
– Nie chcę, żeby twoja dziewczyna z nami mieszkała – wyznała dziewczynka. – Dlaczego w ogóle ona jest twoją dziewczyną, skoro jest taka niedobra? Dlaczego nie może to być Ashley?
Ja i James popatrzeliśmy po sobie.
– Mówiłam ci, Linnie. To nie tak działa...
– Już za późno, Lindsay. Ale porozmawiam z nią. Myślę, że coś się zmieni.
– "Myślisz"? – powtórzyłam. – I chcesz pozwolić na to, żeby to się powtórzyło? Jamie... Alexandra nienawidzi Ninnie i Mandy. Rozmowa nic nie da.
– Nie dowiem się, jeżeli nie spróbuję...
– James, do cholery – pociągnęłam mężczyznę za nadgarstek i dokończyłam szeptem. – Pomijając to, że nie lubię twojej dziewczyny, bo to tu mało istotne. Chodzi mi tylko i wyłącznie o spokój obu dziewczynek i bezpieczeństwo Ninnie...
– Lindsay, wyjdź na moment – poprosił Jamie, chociaż jego wzrok nadal był wbity we mnie. Kontynuował, gdy dziewczynka wyszła. – Myślę, że to, jakie stosunki masz z moją laską, nie jest tu bez znaczenia. Alexandra nie jest taka, jak ci się wydaje...
– Nie jest? Jak w takim razie wytłumaczysz siniaki i rany u Ninnie? James, ona uderzyła małe dziecko!
– Porozmawiam z nią, na spokojnie, jakoś to rozwiążemy...
– Na spokojnie? Założę się, że będzie próbowała zaprzeczać. I to w żaden sposób nie zmieni jej nastawienia do dziewczyn... Kurwa, Jamie... Nie mogę na to patrzeć, rozumiesz? – do oczu napłynęły mi łzy. – Kocham Ninnie jak własną siostrzyczkę. Nie mogę patrzeć, jak mała płacze, miałam chęć zabić tą twoją kochaną Alexandrę, gdy zobaczyłam jej rączki... Naprawdę tego nie widzisz?
– Przecież ci mówię, że...
– Albo ona, albo dziewczynki, nie powinny tutaj mieszkać. Tak byłoby bezpieczniej.
– Nie mogę tego zrobić ani jej, ani im...
– Dla Ninnie i Mandy obecność Alexandry nie jest niczym dobrym. Powinieneś umieć wybrać. Albo Alex się wyprowadza, albo dziewczyny wracają do rodziców.
– Ashley, nie mogę wybrać...
– A jednak w ten sposób wybrałeś. Bardziej zależy ci na twojej dziewczynie, niż na dobru twoich sióstr. Cudowny z ciebie brat.
– Byłoby mi bardzo miło, gdybyś przestała ingerować w moje wybory – James podniósł na mnie głos.
– Są krzywdzące dla dziecka.
– Dla dziecka? A może po prostu dla pewnej niesamowicie zazdrosnej dziewczyny, która nie umie pogodzić się z tym, że jest ktoś, kto jest dla mnie ważniejszy od niej?
Zamilkł. Chyba nie chciał tego powiedzieć.
– James... – zaczęłam tylko. – To nie tak. Nie lubię Alexandry ze względu na to, jaka jest, a nie dlatego, że jest twoją dziewczyną. Nie odzywałabym się, gdyby nie chodziło o Ninnie. Mandy da sobie radę, to wiem. Ale Ninnie jest jeszcze mała. Chcę tylko jej dobra. Myślałam, że jesteś rozsądniejszym człowiekiem. A rozczarowałeś mnie. Bardzo. Zabieram Lindsay na spacer. Przyprowadzę ci ją wieczorem – zakończyłam, odwracając się w stronę drzwi.
Nie podejmował dalszych prób obrony. Patrzył tylko, jak wychodzę z pokoju i zabieram stojącą na korytarzu dziewczynkę.
– Chodź, kochanie – powiedziałam, starając się brzmieć jak zwykle. – Przejdziemy się.
Ninnie bez sprzeciwu podała mi rączkę. Zeszłam z nią po schodach.
W wejściu minęłam się z Alexandrą. Posłałam jej groźne spojrzenie.
– Pierdol się, suko – mruknęłam do niej, szybko wychodząc z domu. Nie zdążyła zareagować. Stojący z boku James tak samo.
Nie miałam ochoty spacerować. Chciałam tylko wziąć Ninnie na trochę, żeby nie przebywała z Alexandrą.
– Dlaczego tak brzydko do niej powiedziałaś? – zapytała dziewczynka, ledwo zamknęłam za sobą drzwi.
Westchnęłam.
– Nie mogłam już się powstrzymać. Przepraszam.
– Kłóciłaś się z Jamiem, prawda?
– Nie wnikaj w to, słoneczko – poprosiłam. – To sprawa między mną a nim.
– On nie umie się na ciebie denerwować – stwierdziła Ninnie.
– Tak sądzisz?
– Ashy, przecież Jamie cię kocha! – dziewczynka się uśmiechnęła. – A jak się kogoś ko...
– Nie, Ninnie – zaprzeczyłam szybko i wróciłam myślami do naszej rozmowy. – James mnie nie kocha. Nie kocha, nie kochał i wszystko wskazuje na to, że nigdy nie pokocha.
12 września 2016, 17:01, mój pokój
Nie zabrałam Ninnie na spacer. Zamiast tego, korzystając z chwilowej nieobecności rodziców, wzięłam ją do nas, gdzie zrobiłam jej kakao i włączyłam bajkę na laptopie. Oglądałyśmy ją razem, leżąc na moim łóżku. Chciałam, żeby dziewczynka się mogła uspokoić, wyciszyć i pobyć trochę w miejscu, gdzie obecność Alexandry Smith była niemożliwa.
– U ciebie jest tak fajnie – wyznała dziewczynka.
– A z Jamiem nie jest fajnie? – zapytałam, obejmując dziewczynkę ramieniem.
– Z Jamiem tak. Ale jak jest sam. Nie z Ali – wytłumaczyła. – Jak jej nie ma, to Jamie przychodzi po mnie do szkoły, pyta, jak było, później pomaga mi odrobić lekcje... A jak Mandy wraca i nie ma dużo nauki, to zabiera nas do kina... Bo jak jest jego dziewczyna, to wtedy mam tylko Mandy. A Mandy przecież ma dużo rzeczy do zrobienia i nie może być cały czas tylko ze mną...
Chwila ciszy.
– Naprawdę bym chciała, żebyś to ty była z nami, zamiast Ali – dodała cichutko.
– Jeszcze niedawno zrobiłabym wszystko, żeby tak było – wyznałam. – Ale jednak twój brat jest kimś kompletnie innym, niż mi się wydawało.
12 września 2016, 20:07, mój pokój.
– Shee? Przyszedłem po Ninnie.
Zza drzwi usłyszałam głos Jamesa.
– A Alexandra? – zapytałam tylko, nawet nie wstając z łóżka, żeby mu otworzyć.
– U sie...
– ASHLEY! WPUŚCIŁABYŚ TEGO BIEDNEGO JAMESA DO SIEBIE – przerwała mama.
Podniosłam się z łóżka i przekręciłam kluczyk w drzwiach.
Za chwilę stanął przede mną przystojny, wysoki, długowłosy blondyn. Serce zaczęło mi bić mocniej, choć nie mogłam znieść tego, na co pozwala. Chciałam mu odebrać uroczą ośmiolatkę, byle była w końcu szczęśliwa.
– Ninnie, wróć do auta – Jamie zwrócił się do siostrzyczki. – Chcę porozmawiać z samą Ashley.
Dziewczynka posłusznie wyszła z pokoju, przytulając mnie tylko na pożegnanie. James wszedł wgłąb pokoju i złapał mnie za rękę.
– Ash...
– Nie chcę z tobą rozmawiać – przerwałam mu. – James. Po prostu bardziej uważaj na Ninnie. Bardzo cię proszę.
– Dotarło to do mnie. Będę miał na nią oko.
– Jeżeli tylko dowiem się, że ta twoja s... laska choćby podniosła głos na małą, to zabiję i ją, i ciebie – mruknęłam.
James pogładził mnie po dłoni kciukiem i spojrzał na mnie czule. Cholera. Motylki znowu zaczęły latać mi w brzuszku.
– Uroczo się denerwujesz. Chciałbym jeszcze trochę pożyć, więc możesz być pewna, że mojej siostrze nic się nie stanie.
Podniosłam wzrok na przystojnego gitarzystę. Zauważyłam, że jego oczy mają idealny odcień błękitu.
Oparłam się wolną ręką o biurko.
– Nie wybaczę ci, jeżeli Ninnie poskarży mi się chociaż raz na Alexandrę.
– A co mi może zrobić taka dziewczynka jak ty? – uśmiechnął się zawadiacko i pogłaskał mnie po podbródku.
Cholera. W cokolwiek on sobie pogrywał, podobało mi się to.
– Ta dziewczynka wbrew pozorom może być groźna – odwzajemniłam jego uśmiech i przysunęłam się bliżej niego.
– I ja mam się bać drobinki, którą w każdej chwili mogę sobie przerzucić przez ramię? – zaśmiał się chłopak, obejmując mnie w talii jedną ręką.
– Nie muszę odwoływać się do siły, żeby utrudnić ci życie – powiedziałam, wskakując na biurko, żeby zrównać się mniej więcej wzrostem z przystojnym muzykiem.
– Taaak? – James podparł się rękoma o blat biurka, tym samym więziąc mnie między ramionami.
– Tak, i zrobię to choćby zaraz – odparłam, obejmując mężczyznę za szyję, po czym zaczęłam go całować.
Zrobiłam to bez nawet chwili namysłu. Całowałam chciwie i namiętnie, chcąc jak najwięcej skorzystać. Ku memu zdziwieniu, Jamie odpowiedział na mój pocałunek i objął mnie w talii.
Nigdy wcześniej się nie całowałam i nie spodziewałam się, jak przyjemne może to być. Nasze usta delikatnie się dotykały, a języki splatały ze sobą. Nie chciałam przerywać i wyglądało na to, że Jamiemu również się do tego nie śpieszy. Czułam, jak powoli przesuwa dłonie po moim ciele. Jego dotyk był tak niesamowicie przyjemny...
Moment, w którym się ode mnie odsunął, natychmiastowo przywrócił mnie na ziemię.
Przez moment oboje tylko patrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro