Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11 września 2016

11 września 2016, 18:25, mój pokój

Konwersacja z: Jamie

Shee: O co chodziło wczoraj Mandy? Nie poszła nawet się pożegnać...

Jamie: Szkoda gadać. Od wczoraj się do mnie za to nie odzywa. Ale za to Ninnie była zachwycona, że przyszłaś.

Shee: A ja byłam zachwycona, że ją widzę! Chyba będę wpadać częściej.

Jamie: Alexandra?

Shee: Wiesz, że ja i ona za sobą nie przepadamy. Ale dla małej jestem w stanie przeboleć widzenie się z panną Smith przez kilka sekund.

Jamie: Niedługo już panią Lanham ;) Nie no. O to, że dla Ciebie nie będzie stanowić to problemu, jestem spokojny. Bardziej bym się martwił o to, czy ona nie postanowi się zbulwersować z powodu Twojej obecności...

O ile uwielbiałam Jamiego, tak po tej wiadomości przestałam mu odpisywać. Alexandra nienawidziła mnie i jego sióstr, biedna mała Ninnie męczyła się przy niej psychicznie, Mandy jej nie mogła znieść... Jak głupi on musiał być, żeby mimo to nadal chcieć się związać z tą kobietą na całe życie?

Mimo to nadal czekałam. Przystojny gitarzysta zawrócił mi w głowie, odkąd zobaczyłam go poraz pierwszy i nadal czułam do niego to samo. Podobał mi się. Przyjaźniłam się z jedną jego siostrą, a najmłodszą kochałam jak własną. A on wolał tę, która chciała je od niego odsunąć...

– Dobry wieczór, Ashy – nagle do pokoju weszła mama, niosąc tackę, a na niej dwa kubki kakao i ciasteczka.

Wiedziałam, co to oznacza. Annie czasem przychodziła do mnie na typowo babskie pogaduszki. Właśnie to wpłynęło na przyjacielski charakter naszej relacji. Uwielbiałam tak na luzie rozmawiać z mamą.

Natychmiast odłożyłam telefon.

– Rozmawiałaś z kimś?

– Z Jamiem – odpowiedziałam. – Ale już skończyliśmy.

– Uważaj, bo ci uwierzę – uśmiechnęła się mama. – Przecież wiem, że jak zaczniesz z nim pisać, to mogłabyś to robić w nieskończoność...

– Zdenerwował mnie – przyznałam. – Ale to nieistotne...

– Tak mówisz?

Przytuliłam się do mamy. Nie. Nie było to "nieistotne".

– No dobrze. Boli mnie to, jak jego dziewczyna krzywdzi jego siostry, a on zachowuje się, jakby go to nie obchodziło. A Ninnie przecież jest taka bezbronna...

– James jest dorosły, wybrał tę dziewczynę świadomie – powiedziała mama. – Jako jego przyjaciółka możesz mu zwrócić tylko uwagę na zachowanie sióstr... Ale nie radziłabym ci wtrącać się w jego związek.

– Nie zamierzam – odparłam. – Alexandra mnie nie znosi, nie chcę się z nią konfrontować. Ostatnia rzecz, jakiej teraz mi potrzeba, to kłótnia z tą... tą...

Nie dokończyłam, bo Annie położyła palec na moich ustach.

– Czy ty myślisz, że ja jestem głupia? Dobrze wiem, że Jamie ci się podoba i to jest główny powód, dla którego nie lubisz jego dziewczyny.

Popatrzyłam na mamę, przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Annie znała mnie lepiej, niż mi się to mogło wydawać.

– Tak – przyznałam. – Bardzo mi się podoba.

Mama tylko się uśmiechnęła i lekko mnie przytuliła.

– Cóż, Ash. Wiesz, że zawsze chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze... Ale uważam, że Jamie jest czymś, z czym musisz sobie dać spokój.

11 września 2016, 19:17, balkon

Stanęłam przy barierce i odpaliłam papierosa.

Annie ani tata nie wiedzieli, że palę. Byłam wprawdzie dorosła, ale nie sądzę, żeby któreś z nich to pochwalało. Nawyk ten właściwie przejęłam od chłopaków. James i Kyle palili całkiem sporo, to oni byli odpowiedzialni za to, że tego spróbowałam, a teraz szlugi były moim niemalże codziennym wydatkiem.

Myślałam o małej Ninnie Lanham. Czy dobrze się teraz czuła? Czy wszystko było spokojnie? Czy w ogóle Alexandra z nimi była? Czy nie doprowadziła małej do płaczu?

A Mandy? Ona wprawdzie potrafiła sobie poradzić z docinkami panny Smith, ale nie wierzyłam, że one po niej spływają.

Po dłuższej chwili patrzenia bez celu w drogę usiadłam na parapecie i napisałam wiadomość do Mandy. Chciałam zapytać o Linnie.

Konwersacja z: Amanda Lanham

Ashley: Masz chwilę?

Amanda: Jasne. Coś się stało?

Ashley: Nie. Wszystko w porządku. Chciałam raczej wiedzieć, czy to u was jest w porządku.

Amanda: Jamie wyszedł gdzieś z tą swoją laską, więc na razie jest spokojnie.  Tylko nie wiem, co z Lindsay. Siedzi w swoim pokoju, zabrania mi wejść. Chyba płacze.

Serce mi się ścisnęło. Coś jej się stało. A Mandy nie mogła mi powiedzieć, co...

Amanda: Jest taka, odkąd wróciłam ze szkoły. Nie wyszła nawet się przywitać.

Ashley: Wiem, że jest późno, ale zaraz u was będę. Linnie powinna trochę się przy mnie uspokoić.

Amanda: Jejku, Ash, byłoby świetnie. Ja już nie mam do niej siły.

Już zdejmowałam kurtkę z wieszaka, pisząc ostatnią wiadomość.

Ashley: Będę za pięć minut.

11 września 2016, 19:28, najmniejsza sypialnia w domu Jamesa.

– Ninnie?

Powolutku otworzyłam drzwi do pokoiku. Właściwie to tylko je uchyliłam, chcąc pokazać się dziewczynce. Ona jednak mi nie odpowiadała.

– Ninnie, kochanie – powtórzyłam. – Mogę wejść?

Lindsay podniosła na mnie swoje zapłakane oczka. Nic nie powiedziała, ale niemal natychmiast wstała i podbiegła się przytulić.

Wzięłam dziewczynkę na ręce i przeszłam z nią na łóżku, gdzie usiadłam, z małą Ninnie na swoich kolanach. Nie chciała ze mną rozmawiać. Z całych sił się we mnie wtuliła i łkała. Wyczułam mokrą plamę na mojej koszulce.

– Słoneczko, co się stało? – zapytałam, głaszcząc małą po włosach. – Mandy się o ciebie bardzo niepokoi, powiedziała mi, że cały czas płaczesz... Dlatego tutaj jestem. Chcę ci pomóc, Ninnie. Tylko rozmawiaj ze mną. To przez Alexandrę?

Lindsay potwierdziła. A później podwinęła rękawy swojej bluzeczki...

Aż pisnęłam. Nadgarstki dziewczynki były sine, jakby ktoś je bardzo mocno zacisnął... Mało tego, nieco wyżej, oprócz śladu po, na moje oko, cienkim pasku, była też długa rana... Ta suka ją uderzyła!

Oczy zaszły mi łzami.

– Ninnie – szlochałam. – Co się stało? Jamie o tym wie?

Delikatnie chwyciłam jej rączkę. Uderzyła ją... Ta kobieta uderzyła dziecko!

– Bo ja... Bardzo chciałam, żebyś przyjechała – wyznała dziewczynka. – I zapytałam Jamiego, on się zgodził... Ale Alexandra powiedziała, że przecież mieli gdzieś tam razem pójść, w sumie nie wiem... A później przyszła do mnie i powiedziała, że tobie nie wolno tutaj przyjeżdżać i dlaczego ja w ogóle o to poprosiłam... I mnie tak bardzo mocno trzymała, to bolało – łkała. – Nie zdążyłam powiedzieć Jamiemu.

Z trudem powstrzymywałam się od przeklinania i mówienia wszystkiego, co właśnie myślałam o pannie Smith.

– Ona mnie nie lubi – powiedziałam tylko. – Bardzo nie lubi. Dlatego nie chce, żebym tu była z wami choćby przez moment.

– Powinno być na odwrót – stwierdziła dziewczynka. – To ty powinnaś tutaj z nami być, nie ona...

– To nie tak działa, kochanie. James kocha ją, nie mnie. Zresztą. Kiedyś to zrozumiesz.

Ucałowałam małą w czoło i mocniej przytuliłam. Czułam, jak powoli się uspokaja. Aż w końcu...

– Chodź, Ninnie. Przebieraj się, zaraz pójdziemy po Mandy i to ja zabiorę was do kina i na lody.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro