11 listopada 2016
11 listopada 2016, 13:57, dom Michaela i Aaliyah, poddasze.
Gdy ogarnęliśmy następny utwór, nie kombinowaliśmy z własnymi nagraniami, tylko umówiliśmy się z Michaelem, że nagramy to u niego. Tym razem nie było z nami małej Ninnie. Wraz z Mandy pojechały do rodziców, gdzie miały spędzić weekend. Z tego powodu Jamie zaproponował, że po nagraniach weźmie mnie do siebie i mogę zostać na noc. Nie chciał mnie zapraszać wcześniej, bo, jak to stwierdził, Mandy mogłaby sobie za dużo wyobrażać.
Za to u Josephów zastaliśmy całą piątkę ich pociech. Mnie nie znały, ale starsze dziewczynki chętnie wtuliły się w Jamiego. Mi pozostało w tym czasie przywitać się z ich rodzicami. Michael delikatnie ucałował mnie w policzek, a jego żona mocno mnie przytuliła, jak bliską przyjaciółkę. Otwartość i serdeczność tej kobiety były wręcz zadziwiające.
– Kyle i Jase byli wczoraj – oświadczył Michael. – Razem z nimi Rachel. Nie była zadowolona, że nagrywacie swoje osobno, próbowałem jej coś ściemnić, że nie pasują wam terminy, ale nie przekonało jej to. Mam na was cały dzień, ale wiem, że koło czwartej przyjedzie Rachel.
– Radziłabym wam nagrać to szybko i dobrze – dodała Aaliyah. – Michael, a ty się nad tym później nie rozczulaj. Wyczyść tylko mniej więcej, ja to złożę do kupy i ewentualnie poprawię. Żebyśmy do tej czwartej jak najwięcej zrobili... I najlepiej, żeby was już nie było – stwierdziła.
– Nam pasuje – Jamie wzruszył ramionami. – Szybciej sobie wrócimy do domu. Tylko mam nadzieję, że naprawdę nam to wyjdzie.
W studio podłączyliśmy i nastroiliśmy gitary. Na wszelki wypadek rozłożyłam przed sobą tabulatury. Utwór nie należał do najprostszych.
– Jamie? – podeszłam do stojącego naprzeciwko mnie chłopaka.
– Mmm?
– Coś czuję, że nie unikniemy spotkania z Rachel.
– Nie unikniemy – zgodził się Jamie. – Ale spokojnie, Shee. To ja się będę tłumaczył, nie ty.
Nie pozwolił mi nic wtrącić, tylko ucałował mnie w czoło i kazał odejść na swoje miejsce.
Michael usiadł przy swoim biurku.
– Jesteście gotowi? – zapytał, wpatrując się w monitor swojego komputera.
Odpowiedzieliśmy skinięciami głowy. Michael dał nam znak do rozpoczęcia nagrań.
Starałam się być skupiona na swojej partii. Wiedziałam, że Jamie się bez problemu do mnie dostosuje, był dużo bardziej biegły w muzyce niż ja. Szło całkiem nieźle, ale...
– KURWA! – zaklęłam, gdy najcieńsza struna w mojej gitarze postanowiła pęknąć, zostawiając przy tym długą, cienką ranę na moim palcu.
Michael zatrzymał nagranie.
– Co się stało?
– Masz zapasowe struny? – zapytał Jamie, przejmując ode mnie instrument. – Potrzebuję E1. I jeszcze byłoby super, jakbyś miał coś do odkażania ran. Ashley miała wypadek przy pracy.
11 listopada 2016, 14:44, dom Michaela i Aaliyah, poddasze, sofa stojąca w studio.
W trakcie, gdy Jamie wymieniał strunę, Michael zarządził przerwę. Aaliyah nawet przyniosła nam wszystkim kawę. Jej mąż nie był zachwycony.
– LeeLo, jesteś przekochana, naprawdę, ale doskonale wiesz, co sądzę o piciu w studio – jęknął, ale wziął od żony kubek, stawiając go w bezpiecznej odległości od najbliższego miksera i komputera.
– Ashley i Jamie to nie dzieci. Nie wyleją tej kawy od razu na twój sprzęt – zaśmiała się kobieta, kładąc tackę na stoliku.
– Chyba, że bardzo będę chciał cię wkurwić... – mruknął Jamie, wsuwając strunę z tyłu mojej gitary.
– A TYLKO SPRÓBUJ – Michael podniósł głos i groźnie spojrzył na Jamiego. – Jak cię stąd wykopię, to polecisz dalej niż widzisz.
– Super, wpadnę do mamy, żeby odebrać Ninnie. Dałoby radę od razu tam?
Michael się zaśmiał, ale jego wzrok mówił, że jest wręcz rozbrojony.
– Jamie, dobrze wiesz, że cię lubię, ale czasem się zastanawiam, kiedy ty, dziecko moje drogie, dotarłeś do wieku dwudziestu czterech lat, skoro nadal zachowujesz się jak ten siedemnastolatek z początków naszej współpracy.
– Ja tylko podrosłem – skwitował chłopak. – Mentalnie jest mniej więcej tak samo. Mam w domu ośmiolatkę. Przy niej nie było szans na spoważnienie.
– Biorąc pod uwagę, że poniekąd ją wychowujesz, mogłoby być wręcz przeciwnie – odparł Michael.
– Wychowuje? On ją rozpieszcza, to dziecko ma z nim za dobrze – wtrąciłam, wiedząc, jak bardzo Jamie dba o to, żeby mała miała wszystko, czego zapragnie.
– Nie mam serca jej czegokolwiek odmówić – przyznał Jamie. – Zresztą. To źle?
– Nie powiem ci tego z doświadczenia, bo nasze wszystkie są traktowane równo i raczej żadne nie jest rozpieszczone, ale nie sądzę, żeby to było dobre. Zresztą. Zobaczymy, jak będziesz traktował swoje. Żeby nie skończyło się tak, że Ashley będzie musiała wychowywać to dziecko za ciebie.
– Okaże się już za miesiąc...
11 listopada 2016, 15:44, dom Michaela i Aaliyah
Nie było już szans, że skończymy nagrania przed przyjściem Rachel. Popełnialiśmy błędy, których Michael, mimo widocznych szczerych chęci, nie umiał przepuścić, wycinając pojedyncze nutki, które musieliśmy dogrywać na nowo. Mentalnie byliśmy przygotowani na życiowy wykład od menadżerki i groźby wyrzucenia z zespołu. Ale tu byliśmy pewni, że skończy na groźbach. Jamie był niedoścignionym gitarzystą, a ja co prawda może i niekoniecznie byłam potrzebna do instrumentów, ale zdaniem chłopaków, miałam walory wizualne.
Przy którejś z kolei próbie Michael machnął ręką.
– Złożę to jakoś. Ale zostańcie. Rachel będzie za moment, więc i tak jej nie unikniecie, a przynajmniej będzie widziała, że faktycznie coś jest robione – zalecił, więc posłusznie usiedliśmy na sofie w studio, oczekując przyjścia menadżerki.
Jamie wziął mnie na kolana i lekko przytulił. Coś mi podpowiadało, że nie jest zachwycony wizją spotkania się z Rachel.
Ktoś zapukał do drzwi, a za moment do środka weszła Aaliyah.
– Macie gościa – powiedziała tylko, wpuszczając do środka nieco starszą od siebie brunetkę.
– Cześć, Rae – Michael zsunął z uszu słuchawki. – Właśnie skończyli, dosłownie za moment powinienem mieć to złożone i będziemy mogli umówić się na kolejny utwór. Kyle i Jason dostali nuty wczoraj, dzisiaj Aaliyah wyśle je Ashley i Jamiemu. Nie jest trudny, myślę, że będą potrzebować maksymalnie trzech, czterech tygodni, o ile faktycznie wszyscy przyłożą się do prób...
Michael mówił, byle mówić. Widać było, że chce zagadać menadżerkę, byle ta nie zwróciła zbyt dużej uwagi na nas.
– Dzięki za raport, Michael, ale nie jestem tutaj, żeby go słuchać – odparła Rachel, patrząc na nas.
Zeszłam z kolan Jamiego i usiadłam obok niego, starając się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Bądź co bądź, nie robiłam nic złego.
– Czy wy dwoje możecie mi wyjaśnić, co wy kombinujecie? – zwróciła się do nas kobieta. – Zdajecie sobie sprawę, jak utrudnione są nagrania przez taki podział? Kyle i Jason nagrywają do demo od Aaliyah, wy później robicie swoje... A Michael musi to wszystko składać, zamiast mieć jedno, spójne na...
– Nie narzekam na to – wtrącił Michael, chcąc nas obronić. – Przez to mogę je lepiej obrobić i ogólny efekt wychodzi dużo lepszy...
– Ale masz dwa razy więcej pracy. Do cholery, co to ma znaczyć? Tak trudno jest wam przychodzić na próby i nagrywać to z chłopakami?
– Ashley przychodziła – sprostował Jamie. – To ja nie chciałem się na nich pojawiać, a Ashley zasugerowała takie rozwiązanie, żeby nie wstrzymywać nagrań.
– To może wytłumaczyłbyś mi, dlaczego nie chciałeś przychodzić?
– Miałem ku temu powód, o którym nie czuję potrzeby cię informować. Później zacząłem spotykać się z Ashley, a że ona chodziła wcześniej z Kyle'em, to na razie wolałbym się z nim nie widy...
Rachel posłała mi groźne spojrzenie.
– No ładnie, Ashley. Wchodzić w związki kolejno z ludźmi, z którymi się gra w jednym zespole... Czy nie mówiłam ci, że pod żadnym pozorem nie łączy się życia zawodowego i prywatnego?
Michael i Aaliyah, jak na jedną komendę, odkaszlnęli. No tak. Stanowili duet zarówno w pracy, jako dźwiękowcy, jak i prywatnie, jako małżeństwo.
– Josephowie chyba są innego zdania – Jamie spróbował się zaśmiać, z nadzieją, że polepszy to trochę humor menadżerki.
– Ale tu sytuacja jest inna. Michael nie ma do czynienia na co dzień z żadnym byłym Aa...
– Yyyy – wtrącił Michael. – Mam. Noah też tutaj nagrywa, nawet się przyjaźnimy.
– Och, nieważne – Rachel machnęła ręką. – W każdym razie, utrudniacie przeprowadzanie prób. Jamie, nie będziesz unikał Kylego w nieskończoność. Dojdzie do koncertów, będziecie razem non stop i wtedy nie będziecie mieli wyjścia...
– Wtedy przeboleję – uciął Jamie. – Muszę uporządkować kilka rzeczy i wrócę, ale nie stanie się to już w tym roku. Ashley nie jest jedynym powodem, powinnaś się cieszyć, że nadal nagrywamy i postępy nie stoją w miejscu. Gdyby nie pomysł Shee, bylibyśmy dwa utwory w plecy.
Rachel już nic mu nie odpowiedziała. Popatrzyła krytycznie na broniącego nas Michaela i podeszła do niego, żeby spojrzeć mu przez ramię na monitor komputera. Nie pytając o pozwolenie, zabrała mu słuchawki i przesłuchała efekt naszej i jego pracy.
Coś mi mówiło, że to tylko pretekst, żeby wymyślić odpowiednio motywującą karę. Wyglądała na przesadnie skupioną i wpatrywała się w jeden punkt na ekranie. Delikatnie złapałam za rękę Jamiego. Nie chciałam wiedzieć, co wymyśli i jak nas zmusi do nagrywania z chłopakami.
Nie wiem, czy minęła choćby połowa utworu, gdy zdjęła słuchawki i wstała z krzesła. Wskazała palcem na monitor.
– Nie mogę tego słuchać. Usuń to – rozkazała.
Wszystkich nas zamurowało. Dłuższą chwilę patrzyliśmy na menadżerkę z lekko rozwartymi ustami.
– Rachel, ja jeszcze nie skończyłem – Michael próbował się bronić.
– Nie interesuje mnie to. Nie podoba mi się to wykonanie...
– Daj mi to dokończyć, będzie dużo lepiej...
– Powiedziałam: usuń to – Rachel była stanowcza i nieustępliwa.
– To prawie cały dzień pracy.
– Mają to nagrać jeszcze raz. Całym zespołem. Nie chcę słyszeć tej wersji na płycie.
Michael gwałtownie wstał i oparł dłonie o blat biurka.
– Za nic masz wysiłek nas wszystkich. Nie kiwnęłaś nawet palcem w stworzeniu tej piosenki, a teraz chcesz o niej decydować? Pilnuj terminów i ustalaj koncerty. Za to masz płacone, nie za wpieprzanie się muzykom w robotę, gdy ta jest wykonywana w czasie – mówił, a w jego głosie brzmiała nuta zdenerwowania. – Dobrze wiesz, co zrobiłem z inną menadżerką, która postawiła sobie za cel pilnowanie spraw wewnętrznych zespołu niczym żandarm. Z tobą może stać się dokładnie to samo.
– Nie weźmiesz do zarządzania drugiego zespołu – prychnęła kobieta.
– Otóż wezmę – nie zgodził się Michael. – Wziąłbym i trzeci, i czwarty, i dwudziesty, byle mieć pewność, że wszyscy mają odpowiedni komfort pracy. Więc, proszę cię, rób to, co do ciebie należy, a nam daj pracować na swoich zasadach.
Rachel nie odpowiedziała. Po prostu wyszła ze studio, głośno stukając obcasami o podłogę.
– Mógłbyś ją zwolnić – skwitował Jamie. – Zapewniam cię, że nikt by nie tęsknił.
Michael się roześmiał.
– Uwierz, że naprawdę bym chciał. Ale przecież nie mam takiej mocy. Zatrudnia ją Kyle, ja tylko przekazuję jej pieniądze. Ale nie mówcie jej tego. Przynajmniej mam jak ją przywoływać do porządku.
Po chwili spojrzał na nadal otwarty plik.
– Dobra. Wy już macie wolne. A ja tymczasem przysiądę nad tym utworem. Obiecuję wam, że gdy następnym razem Rachel go usłyszy, będzie przekonana, że nagraliście to na nowo. Niech ma satysfakcję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro