E P I L O G U E
Wojna się zakończyła. Wybiliśmy ich wszystkich co do jednego.
Było co prawda kilka ofiar, ale nigdy o nich nie zapomnimy.
Mogłoby się wydawać, że przeżyliśmy, ale to nie prawda.
Każdy z nas od tamtego dnia umierał powoli.
Każda sekunda, minuta, godzina, dzień, miesiąc, rok był dla nas wszystkich udręką.
Ale nigdy się nie poddaliśmy.
~
- Na pewno chcesz tam iść ?.- zapytał cię Lo'ak.
- Tak, chodźmy.- złapałaś go za rękę.- Jak myślisz, jaki on jest?
- Twój ojciec ? Hmm...klan ognia jest dość specyficzny...
- Jestem ciekawa, czy...- przerwałaś.- Czy mnie pozna.
- Kochanie, on cię szukał całe życie, jak on mógłby o tobie zapomnieć ?
- Masz rację.- uśmiechnęłaś się.- Dziękuję, że ze mną jesteś.
- Wiesz, że pójdę z tobą wszędzie.- pocałował cię w głowę.
Tak naprawdę to nie wiedziałaś gdzie iść. Klan ognia mógłby być wszędzie. Tak jakby.
Lo'ak znał Pandorę jak własną kieszeń, ale również wydawał się zagubiony.
- [T.I] ?
Donośny głos, który rozbrzmiał za twoimi plecami spowodował, że natychmiast się odwróciłaś. Za tobą stał duży Na'vi, który wyglądał, jakby naprawdę był z klanu ognia. Jego ciało było pokryte tatuażami w płomienie, kolczykami oraz miał czerwone oczy.
- Tata ?.- zapytałaś cicho.
Poznałaś go. Był taki sam, jak kilka lat temu, kiedy objawił ci się w wizji.
Nie myśląc o niczym, po prostu wpadłaś w jego ramiona.
Byłaś szczęśliwa.
Tak bardzo byłaś wdzięczna Eywie za to, że w końcu odzyskałaś szczęście.
- A to kto to jest ?.- zapytał po chwili.
- To Lo'ak, mój narzeczony.
- Nasze pierwsze żywe spotkanie a ty już chcesz, abym padł na zawał ?.- zapytał podchodząc do chłopaka.- Lo'ak.
- Miło Pana poznać.- skłonił się.
- Mi również, to zaszczyt poznać przyszłego zięcia.- lekko się uśmiechnął.
- Mam ci tyle do opowiedzenia, tato.- wzięłaś jego ramię.- Prawie wszyscy umarliśmy.
- Że co ?!
- Spokojnie! Przecież żyjemy!
- Jak to się stało ? Ale najpierw muszę pokazać ci twój dom.
- Dom ?.- zapytałaś przestraszona.
- Oczywiście, jeśli chcesz zostać.- uśmiechnął się.- Niecodziennie znajduje się zaginioną księżniczkę ognia.
- Mam rozumieć, że...
- Kiedyś zostaniesz Tsahìk.- zaczął powoli.- Klan ognia to twój dom, szkoda, że twoja mama tego nie widzi...
- Mama ?
- Stworzyła pewnego potwora, dzięki któremu miała cię odnaleźć. Jednak jej magia nadal działa po jej śmierci.
- Czyli to wszystko...to jej sprawka.
Teraz wszystko miało sens. Pojawiły się odpowiedzi na pytania, które zadawałaś sobie jako nastolatka.
- Jak ty wyrosłaś.- twój ojciec złapał twoje włosy.- Twoja matka miała Tak bardzo podobne upięcię...
- Tato...
- Dobrze dobrze. Już nie będę. A ty, Lo'ak ?
- Że...co ja ?.- zapytał przerażony chłopak.
- Jesteś bardziej podobny do ojca, czy do matki ?
- Raczej do ojca.- uśmiechnął się, podchodząc do ciebie.
- Czy go znam ?
- Jake Sully, zwany również Toruk Makto.
Nastała cisza, której się wystraszyłaś. Czy...
- Wódz, który poprowadził klany do zwycięstwa.- uśmiechnął się.- Mam nadzieję że kiedyś go poznam.
- Pewnie na ślubie.- uśmiechnął się złośliwie.
- Mam nadzieję.- dodał twój ojciec.
A ty starałaś się nie wybuchnąć śmiechem. Cała ich rozmowa wydawała ci się komiczna.
Ale za to właśnie kochasz swojego narzeczonego.
Jest sobą i nie starał się na siłę upodobnić do nikogo.
Był sobą.
I za to właśnie go kochasz.
On zawsze będzie twoim lekarstwem.
I miłością.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro