C H A P T E R O N E
Morska bryza otulała twoją skórę, kiedy siedziałaś na skale, na której zostałaś znaleziona. Ciągle tutaj przypływałaś, kiedy źle się czułaś, albo kiedy potrzebowałaś samotności. Za każdym razem, kiedy dotykałaś wody czułaś się wolna. Niepokoiło cię tylko to, że kiedy przebywałaś dłużej pod wodą, widziałaś błysk. Śmieszne, prawda ?
Pierwszy raz stało się to, kiedy Aonung wraz ze swoją paczką chcieli zrobić ci mały "żart" w formie utopienia cię. Kiedy byłaś wystarczająco długo pod wodą to zobaczyłaś w głębi wody ogień. Wtedy miałaś wrażenie, że ogień jest bliżej ciebie i próbuję cię pochłonąć.
To był ostatni raz, kiedy Aonung chciał cię w ten sposób skrzywdzić.
- Wiedziałam, że tutaj jesteś.- Tsireya, twoja adoptowana siostra usiadła obok ciebie.- Co cię trapi ?.
- Mnie ? Nic, po prostu...
- Znowu Aonung cię wyzywał ?.- zapytała. Twój wzrok mówił wszystko.- Zabije go.
- Daj spokój, wiesz, jaki on jest. Nigdy nie będzie mnie akceptował. Jestem...no właśnie, kim ?.
- Oh, [T.I]...- otoczyła cię ramieniem.- To nie jest ważne, jesteś moją siostrą.
- Nie każdy to akceptuje.- wstałaś z kamienia.- To, co się stało...
- Ciągle myślisz o tej sytuacji za dziecka ? Przecież...
- Tsireya, nie umiałam połączyć się z Eywą, ona mnie nie chce.- mruknęłaś.- Równie dobrze mogę nie żyć.
- Nie mów tak!.- również wstała.- Udało ci się więcej niż tej makreli.- miała na myśli Aonung'a.- W wieku sześciu lat udało ci się połączyć ze ślizgaczem. Tobie się udało, nam jeszcze nie.
- To był przypadek.- powiedziałaś ostro.
- A ten ogień, który widzisz w oceanie ? Może to właśnie wszechmatka chce, abyś go poznała.
- To ostatnia rzecz, którą zrobię w swoim życiu, Tsireya.- odwróciłaś się do niej.
- A co z kryształem ognia ?.- momentalnie dotknęłaś swojego topu, w którym był umieszczony.- Sam cię wybrał.
- Nie wiem, jaki mam związek z tym czymś.- wskazałaś na niego.
- W takim razie się dowiemy.- wzięła twoją rękę.- A teraz chodźmy. Musimy wracać, o tej porze czai się dużo niebezpieczeństw.
- Płyń, ja jeszcze chwilę zostanę.- opowiedziałaś.
- Dobra, ale zaraz przypłyń.- uśmiechnęła się i wskoczyła na swojego ilu.
Płynęła, ale nie na długo. Dosłownie sekundę później zauważyłaś, że coś ją goni.
Akula.
- Tsireya!.
Wskoczyłaś do wody i popłynęłaś do niej. Akula krążyła wokół niej, ilu gdzieś popłynęło, a twój ślizgacz również gdzieś popłynął.
Wyciągnęłaś sztylet i w dość szybkim tempie zjawiłaś się przed dziewczyną.
"Co ty robisz ?!'
"Spokojnie, dam radę."
Jak na zawołanie Akula płynęła w twoją stronę. Uśmiechnęłaś się szatańsko, kiedy zrobiłaś wodnego fikołka i wyskoczyłaś na jej grzbiet.
Szarpała się na wszystkie boki, próbując cię z siebie zrzucić. Wbiłaś sztylet w sam środek ryby. Zwierzę przestało się ruszać, a ty czułaś, jak powoli zbliża się ogień, który już widniał na dnie oceanu.
Widziałaś, jak dziewczyna się zbliża, i to było ostatni widok, który ujrzałaś.
~
- [T.I]!.- głos Tsireyi przywrócił cię do funkcjonowania.- Obudziłaś się!.
- Co...co się stało ?.- zapytałaś powoli wstając.
- Ratowałaś mnie i...
- Ujrzałaś ogień, znowu.- warknął Tonowari.
- Ojcze...- Tsireya próbowała cię bronić.- [T.I] mnie uratowała!.
- Musimy dowiedzieć się o co chodzi, z tym ogniem.- matka się wtrąciła.- A teraz daj rękę.
- Jakie rany ?.- zapytałaś. Wtedy twój wzork powędrował na twoje dłonie, które były całe posiniaczone i zranione.- Oh...
- Właściwie...co wy tam robiłyście ?.- zapytała Ronal.
- [T.I] pewnie zastanawiała się nad swoim istnieniem.- wtrącił Aonung.
- Zamknij się.- warknęłaś.
- Przestańcie.- zarządził Tonowari.- Zachowujecie się jak dzieci.
- To raczej on.- dodałaś.- On ciągle jest dla mnie okropny.
- To nie ważne, musicie żyć w...
Rozmowę przerwał wam jakiś inny Na'vi, który zaczął coś szeptać za ucho wodzu. Wyglądał na zdziwionego i przejętego.
- Oczywiście. Wasza dwójka.- wskazał na ciebie i chłopaka.- Idziecie ze mną.
- Czemu ?!.- krzyknął Aonung.
- No właśnie ?! Czemu muszę iść z nim ?.- zapytałaś.
- Przestaniecie w końcu ?.
Wystraszona spojrzeniem ojca wstałaś i podeszłaś do niego. Aonung zrobił to samo. Wziął ciebie i chłopaka za szyję i razem poszłyście na mostek, na którym coś się działo.
Poczułaś, jak wszystkie wspomnienia, ból, smutek i gorycz bierze górę w swojej duszy.
To był ród Na'vi Omaticaya.
Ten sam, co ponoć wygnał twoją matkę.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!
Miłego dnia/nocy!❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro