Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

C H A P T E R F O U R

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne czy korektę, która niespodziewanie się zmienia. Nie zwracajcie uwagi :)

Czułaś się głupio po tym, jak potraktowałaś Lo'ak'a. Co prawda byłaś zła, że naciskał na ciebie, abyś powiedziała mu o co chodzi z tą wodą i ogniem.
Problem w tym, że sama do końca nie wiesz o co z tym chodzi.
Chciałaś się tego raz dowiedzieć i czekałaś, aż ogień zacznie się przybliżać. Dopiero, kiedy dotknął kawałka twojej skóry poczułaś ból, jakby ktoś przebił twoje ciało trzema strzałami. Uszłaś z życiem.

Dlatego kiedy na nowo opatrzyłaś sobie rany, zakrywając je bandażem wróciłaś do wody, ponieważ zaraz miało się odbyć polowanie.
Zawołałaś swojego ślizgacza i wskoczyłaś na niego, wiążąc was Tsaheylu. Popłynęłaś do grupki, która składała się z twojego rodzeństwa oraz nowo przybyłych. W tym również znajomi Aonung'a.

- Tsireya, płynę na polowanie.- zaczęłaś.

- W takim stanie ? Lo'ak powiedział mi co się stało. Nie możesz płynąć.

- Tsireya, to nie takiego.- uśmiechnęłaś się do niej.

- Na pewno ?.- zapytała.

- Tak, spokojnie. Wrócę!.

I nie czekałaś na odpowiedź dziewczyny, tylko popędziłaś w stronę klanu Metkayina, który zbierał się przy skałach.

- Słyszałem o tym co się stało.- powiedział twój ojciec.

- To nic. Jest dobrze.- zapewniłaś go.- Po za tym, muszę w końcu nauczyć się z tym żyć.

- Ciągle staramy się dowiedzieć, co to jest.- "to" miał na myśli, co cię  prześladuje, kiedy jesteś w wodzie.

- Może to jedna wielka zagadka, którą wezmę do grobu.- zaśmiałaś się.

- [T.I].

- Przepraszam, Ojcze.- zrobiłaś się poważna. Twój ojciec nie lubi, kiedy żartujesz sobie ze śmierci. We wszystkich tego słowa znaczenia.

- To co ? Płyniemy!.

Za krzykiem ojca popłynął tłum, wraz z tobą. Byłaś u jego boku, więc byłaś na pierwszej linii. I dobrze.
Lubiłaś polować, bo dawałaś nie tylko upust emocjom, ale również pokazywałaś, że jesteś silna. Byłaś uznawana za jedną z silnych nastolatek w wiosce, więc musiałaś też to pokazywać.

- Na drugiej.- odezwał się twój ojciec. Spojrzałaś przed siebie. Idealnie.
Wpłynęłaś pod wodę i chwyciłaś za linę oraz sztylet. Uśmiechnęłaś się złowieszczo i popłynęłaś przed Akulą. Nie możliwe.
Twój ślizgacz się wystraszył, ale został z tobą. Byliście już blisko, kiedy nagle zwierzę zrobiło tak zwaną "beczkę" i zaatakowało z góry.
Krzyknęłaś pod wodą z trudem omijając akule. Goniła cię, a ty właśnie byłaś bliska śmierci.
Nie widziałaś nigdzie ojca ani innego z wojowników, dlatego byłaś skazana na siebie.

Przerwałaś Tsaheylu i poznałaś swojego ślizgacza, aby uciekał. Metkayina dostaną tą rybę, chodźbyś miała stracić rękę lub nogę.
Chodź w sumie straciłaś rozum.

Spojrzałaś w oczy akuli. Niczego nie zauważyłaś.
I dobrze.
Kiedy była blisko ciebie odsunęłaś się, aby złapać ją za jeden z jej twardszych płet. Jednak były za ostre i otarły się o twój brzuch. Rozcięcie przechodziło aż do klatki piersiowej. Syknęłaś z bólu i straciłaś siłę na walkę. Na szczęście pod wodę wpłynęło kilku wojowników, którzy z przewagą liczebną pokonali akulę.

- Cholera...- mruknęłaś, kiedy wydostałaś się na powierzchnię.

- Wszystko dobrze ?.- zapytał cię jakiś młody wojownik.

- Tak...- mruknęłaś znowu. Starałaś się powstrzymać krwawienie, ale to było na nic.

- Ty krwawisz!.- niespodziewanie twój ojciec zjawił się obok ciebie.

- No...trochę ?.- zaśmiałaś się, plując krwią.
No cholera jasna.

- Jakoś tak wyszło.- uśmiechnęłaś się lekko.

I wtedy zostałaś zabrana do domu.

~

- Chcesz mi powiedzieć, że omal nie zostałaś zabita przez akulę drugi raz z rzędu ?.- zapytała cię matka.

- No...tak.- odparłaś.

- Eywo, daj mi siłę, abym nie zabiła i zniosła zachowanie moich dzieci.- powiedziała ciszej.

- No ale Mamo!.

- To wina twojego ojca! On jak zwykle musi robić swoje.

- Ronal, kochanie!.- twój ojciec próbował uspokoić matkę, jednak oboje wyszli się kłócić na zewnątrz.

- Ja też jestem na ciebie zła.- obok ciebie usiadła Tsireya.- Mówiłaś, że nic ci się nie stanie.

- Bywa czasami i tak.- powiedziałaś.

- No właśnie, czasami jesteś naprawdę...

- [T.I] ?.

Spojrzałaś na wejście do namiotu. To Lo'ak.

- Tak ?.- zapytałaś.

- Mogę z tobą pogadać ?.

Spojrzałaś na Tsireyę, która uśmiechnęła się i wyszła, wpływając do wody.
Ty natomiast zostałaś sama z chłopakiem.
Jego oczy znowu świeciły intensywną żółcią...

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro