Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. "Zły chłopiec"


*Lena*

Dzień był prześliczny. Świeciło słońce i wiał delikatny wietrzyk. Szłam ulicami, wdychając świeże powietrze i mając w głowie te wszystkie dziwne zdarzenia i historie opowiedziane mi przez Lydię. Musiałam to wszystko poukładać. Weszłam do pobliskiego lasu i znalazłam duży, płaski kamień, na słonecznej polanie. Postanowiłam na nim usiąść i w spokoju wszystko przemyśleć. „Allison – Łowczyni. Strzela z łuku, świetny strateg. Umie wyjść cało z bardzo trudnych sytuacji. Dalej mamy Isaaca – byłego betę Dereka Hale'a.". Z tego co wiedziałam, Isaac stracił ojca dwa lata temu, zabiła go kanima/Jackson, na polecenie Matta. W stadzie z Lahey'em była jeszcze Erica, która przed przemianą była cichą blondwłosą licealistką, chorującą na epilepsję i napady lęku, oraz Boyd, ciemnoskóry uczeń Beacon Hills High School, dorabiającym sobie sprzątaniem na lodowisku. Erica i Boyd zginęli w wyniku porwania przez stado Alf. Nadal nie miałam pojęcia jak to stado funkcjonowało i dlaczego postanowiło zamordować dwoje niewinnych nastolatków, ale miałam zamiar się dowiedzieć. Jednak jak na jeden dzień miałam już zbyt wiele nowych informacji do przyswojenia. „Kira jest japońskim lisim duchem... Jak on się nazywał? Listuro? Lisune? A tak, kitsune! Walczy mieczem, włada elektrycznością. Dalej... Malia. Kojotołak. Jej matką jest Pustynna Wilczyca, a ojcem Peter Hale. Nie powiem, cudna familia... Współczuję dziewczynie. Nie dość, ze jej rodzice to totalni psychole, do tego jako dziecko zamieniła się w kojota i była nim przez kilka lat! Na szczęście przyzwyczaiła się już do standardów życia ludzkiego i nie poluje na kozy lub kruki. Scott – True Alfa, jego historia jest chyba najciekawsza. Był zwykłym szesnastolatkiem, poznał miłą dziewczynę, miał najlepszego przyjaciela i całkiem dobre oceny. Został zamieniony w wilkołaka, stał się bardzo popularny, miał dużo kłopotów. Udało mu się to wszystko przeżyć, a przy tym nie zabić ani nie zranić nikogo niewinnego. Jestem pod wielkim wrażeniem jego osoby, jego ideałów i silnej woli.". Wzięłam głęboki oddech. Dużo tego. Siedziałam już w lesie z pół godziny. Niedługo miał przyjechać Mason. Stwierdziłam, że na kamieniu jest mi niewygodnie, więc położyłam się na miękkiej, zielonej trawie. Zostało mi jeszcze mnóstwo nieuporządkowanych faktów. „Lydia. Moja siostra. Inteligenta i popularna. BANSHEE. Dziwne... nie zauważyłam zmiany w jej zachowaniu, odkąd została zwiastunką śmierci. Może tylko... trochę dojrzała, ale to chyba normalne, że ludzie dorastają? Potrafi w pewnym stopniu przewidywać przyszłość. Wie, kiedy komuś grozi niebezpieczeństwo i z biegiem czasu odkrywa coraz to nowe zdolności i lepiej posługuje się tymi już posiadanymi. Ma bardzo interesującą funkcję, ale też spadła na nią ogromna odpowiedzialność związana z jej mocą. Jeśli ja też mam być banshee, to muszę jak najszybciej zacząć się uczyć, bo inaczej nie dam sobie rady. Nie jestem taka mądra jak Lydia, na pewno coś zawalę, moje przeczucia mnie zawiodą, albo stanie się coś o wiele gorszego... Nie! Lydia powiedziała, żebym zawsze ufała intuicji, bo ona jest niezawodna.". W tym momencie usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Zerwałam się na równe nogi, by sprawdzić, co spowodowało hałas. Na skraju polany dostrzegłam jakąś postać. Był to dość wysoki chłopak, o ciemnych brązowych włosach zaczesanych do góry. Ruszył w moją stronę. Blask słońca wdarł się do jego oczu. Miały ciepły, jasnobrązowy kolor, który od razu skojarzył mi się z gorącą herbatą pomarańczową z goździkiem, przygotowywaną przeze mnie w prawie każdy zimowy wieczór*.  Omiotłam wzrokiem resztę twarzy nieznajomego. Miał prosty nos, wydatne kości policzkowe i przepiękny śnieżnobiały uśmiech. „Przystojniak". Zauważyłam, że on również mi się przyglądał. Zerknęłam na swój strój. Chabrowy T-shirt z nadrukiem, białe wystrzępione shorty i grafitowe vansy. „Dlaczego nie założyłam czegoś bardziej sexy?" pomyślałam. Zaraz, zaraz. Ja tu przyszłam pomyśleć, a nie flirtować. No, ale skoro ten chłopak już tu jest, to chwila rozmowy na pewno mi nie zaszkodzi. Gdy w końcu był przy mnie, wyciągnął rękę i powiedział:

- Witaj. Co taka piękna dziewczyna jak ty, robi sama w lesie? – na moje policzki wpłynął rumieniec.

- Cześć. Ja... miałam parę spraw do przemyślenia – wyjaśniłam, ściskając jego rękę na powitanie.

- Jestem Marcus – przedstawił się chłopak, całując mnie w dłoń i posyłając mi olśniewający uśmiech.

- Miło mi, Lena – odwzajemniłam uśmiech. – Chodzisz tu do liceum?

- Tak, właśnie się przeprowadziłem i od przyszłego tygodnia zaczynam naukę – odpowiedział. – A ty?

- Zaczęłam w tym roku, mam szesnaście lat, więc chodzę do pierwszej klasy.

- Jaka szkoda, niestety nie będziemy w tej samej klasie.

- W takim razie, ile masz lat?

- Siedemnaście.

W tej chwili mój telefon zawibrował. Dzwonił Mason. – Przepraszam Marcus, muszę odebrać – kiwnął głową, a ja nacisnęłam zielony klawisz.

- Lena, gdzie jesteś? – usłyszałam głos przyjaciela.

- W lesie, poszłam się przejść. Zostawiłam ci kartkę, nie widziałeś?

- Widziałem, ale martwiłem się. – „Kochany". – Za ile będziesz z powrotem?

- Za jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut.

- W porządku, w takim razie czekam na ciebie. Mamy do nadrobienia cały dzisiejszy dzień, a pamiętaj, że liceum to nie przelewki, nauczyciele nie dają nam spokoju, musisz wszystko uzupełniać na bieżąco, bo inaczej...

- Dobrze, dobrze. Rozumiem MAMO – zaśmiałam się do telefonu.

Mason również się zaśmiał. – Okey, wracaj szybko.

- Do zobaczenia, Mason. – Rozłączyłam się i po sprawdzeniu godziny – 15:25, schowałam telefon do tylnej kieszeni shortów.

- Mason to twój chłopak? – zainteresował się Marcus.

- Nie, to mój najlepszy przyjaciel. – Po chwili, sama nie wiem czemu, dodałam – Nie mam chłopaka.

- Taka śliczna dziewczyna jak ty, nie ma chłopaka? Coś kręcisz – uśmiechnął się.

- Hej, mówię prawdę! – odwzajemniłam uśmiech. – Chyba tylko ty uważasz, że jestem śliczna.

- Niemożliwe!

- A jednak. Słuchaj, muszę już wracać. Mason na mnie czeka, muszę uzupełnić notatki z dzisiaj.

- Nie byłaś w szkole? Jesteś chora?

- Nie, tylko... ostatnio w szkole, spadłam ze schodów i zemdlałam. Dlatego pielęgniarka kazała mi zostać w domu i odpoczywać do końca tygodnia! Na szczęście Mason przynosi mi notatki, dzięki czemu jestem na bieżąco z materiałem.

- Odprowadzić cię?

- Jeśli chcesz, to jasne – odparłam, w głębi duszy skacząc z radości, że tak przystojny, do tego starszy chłopak, chce odprowadzić mnie do domu.

- Oczywiście, że chcę. Nie pozwolę, żeby takiej dziewczynie się coś stało. – Złapał mnie pod rękę i powiedział – No to prowadź.

Ruszyliśmy spokojnym krokiem w stronę domku babci. Po drodze rozmawialiśmy o jego przeprowadzce i tym, gdzie wcześniej mieszkał, no ogólnie o jego życiu. Później trochę opowiedziałam mu też o mnie. Dowiedział się, że mam siostrę w jego wieku (w tym momencie moje szanse na jakąkolwiek bliższą znajomość z nim przepadły) oraz że chwilowo mieszkam w domku babci. Gdy dotarliśmy w końcu do celu, była 16:00.

- Dziękuję za eskortę pod same drzwi – powiedziałam do chłopaka, gdy stanęliśmy przed wejściem do domu.

- Nie ma za co, Lena. Naprawdę, odprowadzenie takiej dziewczyny, to była czysta przyjemność. – Na jego słowa zarumieniłam się. – Wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz – zauważył, w wyniku czego, moje policzki przybrały o ton ciemniejszy odcień. Marcus zaśmiał się i powiedział – zmykaj już, bo twój przyjaciel właśnie zabija mnie wzrokiem z tamtego okna – wskazał głową okno mojego pokoju. Spojrzałam tam i zauważyłam znikającą szybko postać.

- W porządku, jeszcze raz dziękuję za odprowadzenie i bardzo miłą rozmowę.

Już chciałam otwierać drzwi, kiedy Marcus mnie zatrzymał. – Okey, odprowadziłem cię, ale chcę czegoś w zamian. – Na te słowa moje serce przyspieszyło. „Czego może ode mnie chcieć?". – Dasz mi swój numer telefonu.

Odetchnęłam z ulgą, a moje serce zatrzepotało mi w piersi. – Jasne, daj telefon, wpiszę ci numer. – Zrobiłam o co prosił i oddałam mu jego własność. Zauważyłam jeszcze jak mnie zapisuje – „Lenka <3" – po czym schował smartfon do kieszeni jeansów. – To... do zobaczenia w szkole – rzuciłam i pocałowałam go w policzek, po czym wreszcie znalazłam się w domu.

*Mason*

„Ten chłopak wygląda podejrzanie". Miał na sobie przetarte jeansy, biały T-shirt z dekoltem w kształcie litery V oraz czarną skórzaną kurtkę. Na nogi miał wsunięte czarne vansy, jego włosy były zaczesane do góry, a śnieżnobiałe, równe zęby, wyszczerzone w uśmiechu. Wyglądał na typowego „złego chłopca". Coś mi w tym kolesiu nie pasowało, nie wiedziałem tylko, co. Znów wyjrzałem przez okno w pokoju Leny. „Cholera, zauważyli mnie.". Schowałem się z powrotem do pokoju mojej przyjaciółki i czekałem, aż usłyszę trzaśnięcie drzwi, oznajmujące wejście dziewczyny. Po jakiś pięciu minutach wreszcie skończyli. Stanąłem na szczycie schodów ze skrzyżowanymi ramionami.

- Kto to był? – zapytałem, patrząc Lenie w oczy.

- Jakiś chłopak, poznałam go w lesie i...

- I tak po prostu przyprowadziłaś go do domu?! – oburzyłem się. – A jeśli okaże się niebezpiecznym gwałcicielem?!

- Mam przecież nadnaturalnych znajomych, którzy zrobią z nim porządek.

- Ale...

- Poza tym, Marcus jest zwykłym siedemnastoletnim chłopakiem.

- Tak? A skąd to wiesz?

- Bo...

- Bo ci tak powiedział. – Wziąłem głęboki oddech, aby się trochę uspokoić. – Jesteś naiwna. Koleś przystawił się do ciebie, bo szuka dziewczyny do łóżka. Opowiedział ci jakąś bajeczkę o tym, że „dopiero co się przeprowadził" i „szuka kogoś, kto pokazałby mu miasto", prawda?

- Tak, ale... wydawał się taki szczery.

- No właśnie, wydawał się. Może okazać się, że wcale taki nie jest i wszystko, co ci o sobie powiedział, jest kłamstwem.

- Może się okazać, mógłby... Takie gdybanie nie ma sensu. Pożyjemy zobaczymy, a teraz bierzmy się lepiej za notatki i pracę domową.

- W porządku – uległem. – Ale obiecaj mi, że będziesz ostrożna.

- Obiecuję Mason. Jeśli coś się stanie, będziesz pierwszym, któremu o tym powiem. – Po jej oczach widziałem, że ma zamiar dotrzymać obietnicy.

W końcu zabraliśmy się za notatki. Po kilku godzinach, Lena wszystko przepisała, zanotowała pracę domową i ze zmęczenia zasnęła na biurku. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Zawsze muszę ją tulić do snu. Zgasiłem lampkę na jej biurku i wziąłem dziewczynę na ręce. Przebrałem zielonooką w piżamę i otuliłem kołdrą. Cmoknąłem jej czoło na dobranoc i zabrawszy swoje zeszyty i podręczniki, wyszedłem z pokoju. Odstawiłem plecak do hallu i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać na kanapę.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

*Dziękuję mania_gab za inspirację ;* Twoja herbatka jest przepyszna :)

Witajcie! Wszystkiego najlepszego w nowym roku! Jestem z kolejnym rozdziałem, trochę krótkim, ale mam nadzieję, że się spodoba (wprowadziłam nowego bohatera, który mocno namiesza).

Dziękuję za prawie 4,5 tys. wyświetleń, jesteście kochani <3

A teraz, nie przedłużając, miłego czytania. Gwiazdkujcie, komentujcie itd :*

                                                                                       Wasz Aniołek

PS. stroje - http://www.polyvore.com/my_beacon_hills/collection?id=5746577

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro