15 września- 70 kilogramów
Siedziałem w łazience. Pisałem w pamiętniku. A w jednym momencie do łazienki wbiegła grupka uczniów. Ta sama co ostatnio. Zamknąłem w ekspresowym tempie pamiętnik i zacząłem chować go do plecaka.
-Ooooo pokaż co tam masz grubasie.- wzięła mój plecak i wyrzuciła z niego wszystkie rzeczy. Podniosła mój pamiętnik i otworzyła na losowej stronie. Wzięła oddech i zaczęła czytać:
-Sara z mojego osiedla jest taka śliczna. Gdy wychodzimy razem się pobawić ma wianek ze stokrotek. Chciałbym taki umieć robić. Poproszę ją żeby mnie nauczyła.- parsknęła mocno.
-Wianek? Tylko pedały i lesby noszą wianki.- zaczęła się śmiać.
-No i grubasy.- powiedział ten najwyższy. Ta najniższa z dziewczyn podeszła do mnie i złapała mnie za włosy.
-Grubciu powiedz kto jest najlepszy na świecie. Prawda że my? Jesteśmy twoimi władcami prawda?- syknęła.
-T-tak...- szepnąłem. Puściła mnie i popchnęła na zlew. Uderzyłem się głową. Czułem jakbym miał zwymiotować. Zrobiło mi się słabo. Zwymiotowałem.
-O fuuuuuj- powiedzieli chórkiem. Zacząłem szukać chusteczek żeby wytrzeć twarz. Ta wysoka zabrała mi je z ręki. Łzy upokorzenia popłynęły.
-Oddaj... proszę..- powiedziałem cichutko.
-A jak nie to co?- parsknęła.
-N-nie wiem...- zacząłem się trząść i odwróciłem się w stronę zlewu by wymyć twarz i wypłukać usta. Byłem śpiący. Bardzo śpiący. Kręciło mi się w głowie. Potwornie. Miałem mroczki przed oczami. Zemdlałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro