Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Obudził mnie dość mocny zapach krwi, co do chuja się dzieje? Otworzyłam zaniepokojona oczy, zobaczyłam dość duże pobojowisko i w pizdu krwi, za oknem dopiero co wstawał dzień. Usiadłam na łóżku, najlepsze jest to że nic co było obok mojego łóżka nie było nawet naruszone.

-Jaszczurko!- zawołałam

-Jestem w łazience!- Krzyknął z sąsiedniego pomieszczenia

-To mnie akurat mało obchodzi! Co się stało w pokoju?!- warknęłam na tyle głośno by usłyszał

-No i co warczysz? Włamywacze byli- Odpowiedział wychodząc z łazienki, wcześniej jakoś się mu nie przyglądałam ale można powiedzieć że jest Przerażająco Idealny

-Dlaczego mnie nie obudziłeś?- Spytałam

-Bo po co? Sam sobie dałem radę- Powiedział

-A wal się- Odpowiedziałam

-Nie będę się walić bo nie mam z kim- Oznajmił i usiadł na swoim łóżku przeczesując palcami swoją mokrą grzywkę swoją drogą trochę pedalską (Musiałam XD) Zielone (Chuj będą zielone bo nie ogarnę-.-) tęczówki w ogóle nie pasowały do ciemnych blond włosów- Młoda wiem że jestem dość przystojny ale nie wpatruj się tak we mnie

-Napawam się twoją brzydotą jednocześnie dziękując mamie że nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnieni- Odpowiedziałam z wrednym uśmiechem

-Jesteśmy z tego samego gatunku, dwa anioły i coś ci nie wierzę że jestem brzydki- Odpowiedział z takim samym uśmiechem

-Chciałbyś, zbieramy się, chce jak najszybciej znaleźć brata i wrócić do Ukrywania się przed twoimi znajomymi

-Nie wrócisz do tego, zostajesz ze mną w gnieździe i nie chce słyszeć sprzeciwu- Powiedział

-W dupie mam twoje zachcianki Jaszczurko tak samo to że karzesz mi zostać z tobą w gnieździe- Warknęłam

-Mogłem się spodziewać, ale jeśli chcesz odzyskać brata i tak musisz wejść do Gniazda- Odpowiedział ze zwycięskim uśmieszkiem, obiecuje że jeśli nie przestanie to go zadźgam jak psa

-Ugh a mogłam cię tam zostawić na pastwę losu samego, gangi by cię pokroiły i posprzedawały na czarnym rynku - Mruknęłam

-Ale tego nie zrobiłaś, no już idź się umyć, jest jeszcze ciepła woda- Powiedział

-Nie układaj mi życia ptaszku- Warknęłam- Zresztą, nie mam ochoty, wiec zbieraj się bo nie mamy dużo czasu a czeka nas długa podróż

-Od kiedy ty tu rządzisz? - Spytał

-Od samego początku- Oznajmiłam

-A tego nie wiedziałem- Powiedział

-Dobra zbieraj się bo ja ci przypierdolę i ten twój "Uzi" (Nie nie chodzi o broń XD) nie będzie aż taki straszny

-On nie jest straszny tylko wkurzający, tak samo jak ty- Mruknął

-Ugh, spróbujmy się nie zabić do chuja i chodźmy bo nas noc zastanie- Warknęłam

-Okey- Uniósł ręce w geście obronnym. Mając kompletnie w dupie to co on robi zaczęłam pakować potrzebne rzeczy do plecaka który znalazłam wracając z piekarni, Spakowałam oby dwie apteczki, ostatnią butelkę, tamtą całą wychlała Jaszczurka, skrzydła Dezyderego z dość dużą uwagą opatuliłam kocem co nie uszło uwadze jaszczurce i obwiązałam sznurkami(Z dupy te sznurki XP) I przywiązałam do boku plecaka, są za duże by sadzić je do środka, miecz wzięłam do ręki . Zapięłam i założyłam plecak co tradycyjnie równało się u mnie z bólem, cicho syknęłam gdy materiał bluzki która była przyciśnięta przez plecak dotknęła ran, odwróciłam się i zobaczyłam zaniepokojonego Ptaszka który patrzył się na mnie

-Co się gapisz?- Spytałam

-Boli cię coś?- Spytał z nutką troski w głosie

-Gówno cię to obchodzi Jaszczurko - Odpowiedziałam- Idę chcesz to sobie tu zostań jak nie to rusz dupę Jaszczurko

-Już wstaje spokojnie- powiedział szybko i wstał podchodząc do mnie, bez słowa podeszłam do drzwi od pokoju i je otworzyłam i po prostu wyszłam. Skierowałam się do recepcji i rzuciłam w bok klucz od Pokoju 27, nie będzie mi już potrzebny. Wyszłam z hotelu i dalej się nie odzywając skierowałam się na wschód, jeśli mamy dotrzeć do Kołobrzegu dziś to musimy się pośpieszyć to może zdążymy tam dotrzeć przed zachodem słońca.

-Jak się sprężymy to dostaniemy się do Kołobrzegu jeszcze dziś- Powiedziałam do Jaszczurki,

-Idziemy... Pieszo?- Spytał dziwnym tonem

-Tak, to chyba nie problem dla Ptaszka co?- Spytałam ze sztuczną troską

-Powiem ci że dawno nie chodziłem- Powiedział lekko wystraszony- Ile będziemy tam iść?

- Prawie dziewięć godzin jeśli nie napotkamy żadnych problemów- Powiedziałam

-To na co czekamy? Chodźmy- Powiedział i wyprzedził mnie wchodząc nie w ten zakręt co trzeba ja nic się nie odzywając poszłam prosto- Hej gdzie idziesz?- Spytał zdziwiony

-W dobrą stronę, w przeciwieństwie do ciebie Jaszczurko- Zawołałam i szłam dalej

-Ej poczekaj na mnie- Poprosił, jeszcze czego...

-Nope!- Powiedziałam z wrednym uśmiechem. To będzie długa podróż... Zaczęłam się zastanawiać nad tym co powiedział mi Ptaszek wczoraj, czy to możliwe że jestem aniołem? Nie! Liliana o czym ty myślisz? To nie ma sensu, nawet najmniejszego, nie jestem podobna do nich...


He he teraz musicie godzinę czekać ;)


Bajoooooooo!!!!!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro