Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Emily Grace

Siedzę wraz z Michael'em obok łóżka Ever. Biedna dziewczyna, wiele przeszła. Ever wygląda zupełnie jak moja córka co sprawia, że czuje się jeszcze gorzej. Wciąż jest pogrążona we śnie, a w kąciku jej ust zaschła krew.

-Skarbie, wiem, że to trudne, ale nie trzymaj tego w sobie- mówi Michael, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Kiwam tylko głową i dalej wpatruje się w Ever. Chwytam jej dłoń w swoją i modle się żeby to przetrwała. Pragnę przekazać jej swoją siłę i odebrać trochę bólu. Widziałam już kiedyś jak wilki przez to przechodziły, ale żaden z nich nie miał w sobie tak dużej ilości trucizny jak Ever. Michael dalej ściska moje ramię, wspierając mnie i co chwila całując w czubek głowy.

Słyszę jak szpitalne drzwi się otwierają, a gdy widzę Alfę szybko wstaje. Michael podchodzi do Alfy, kładąc dłoń na jego ramieniu.

-Alfo, proszę, nie sądzę aby to był dobry pomysł byś ją oglądał- mówi mój mąż.

-Rozmawiałem już o tym z twoim synem. Jestem Alfą i muszę chronić moje stado, ta zbuntowana może stanowić zagrożenie.- warczy Bryson. Jego różnokolorowe oczy pełne są gniewu i smutku. Niebieskie i zielone.

-Ale Alfo, ona jest w opłakanym stanie. Jest niedożywiona, a jej rany się nie goją. Jeśli mógłbyś poczekać kilka dni- odzywam się. Nie chce go denerwować. Już jest zły i smutny. Wiem, że Ever wygląda jak Everett, a to go zaboli.

-Nie Emily. Nie chodzi mi o brak szacunku, ale mam coś jeszcze do zrobienia.- robi krok do przodu, jakby chciał mnie choć trochę przestraszyć.

-Tylko bądź cicho ona śpi- informuję. Nie ma sensu się z nim kłócić.

Alfa podchodzi bliżej łóżka i widzę jak sztywnieje.

-Everett- to imię opuszcza jego usta, zapewne całkiem nieświadomie.

Podchodzę do Bryson'a kładąc dłoń na jego ramieniu. Widzę, że powstrzymuje łzy. Patrzy się na nią i podnosi dłoń jakby chciał jej dotknąć, ale powstrzymuje się. Odwraca się do mnie.

-Bryson, wiem, że przebywanie blisko niej będzie dla ciebie bolesne, przez jej podobieństwo do Everett, ale proszę nie skreślaj jej przez to od razu. Jest słodką dziewczyną i przy drobnym treningu będzie świetnym nowym lekarzem stada.- mówię. Jego wilk, jeśli wciąż gdzieś tam jest powiedziałby czy to jest jego mate- Czy twój wilk coś powiedział?

-Wiesz, zresztą jak wszyscy inni ludzie, że od dnia, w którym Everett umarła mój wilk schował się gdzieś głęboko w moim umyśle i nigdy nie powrócił.- przeczesuje swoje brązowe i blond włosy.

-Tak, ale tak sobie pomyślałam, że może...- ucinam.

-Bry Bry- szept dochodzi do nas z łóżka. Moje oczy się rozszerzają. Co ona właśnie powiedziała?

Bryson

-Bry Bry- szepcze dziewczyna.

Tak nazywała mnie tylko jedna osoba. Everett. Spoglądam na nią, wciąż będąc w szoku, spowodowanym jej podobieństwem do mojej mate.

-Bry Bry, pomóż- kolejny szept. Nie mogę tego znieść. Ta dziewczyna nie jest moją Everett. Nie może znać tego zdrobnienia. Odsuwam się i uciekam z pokoju.

Biegnę i biegnę, a gdy docieram na dwór przemieniam się. Znów biegnę i biegnę. Ta dziewczyna, Ever, jej szept rozbrzmiewa po raz kolejny w mojej głowie. Wyję z bólu i rozpaczy. Wyje za moją utraconą miłością. Moje serce pęka co raz bardziej.

Everett. Jeśli tylko byś tu była. Powinnaś była być bezpieczna, tego dnia powinienem był być z tobą. Powinienem cie ocalić, powinien szukać bardziej. Biegnę dalej aż opadam z sił. Biorę jakieś ubrania i wracam do pokoju, opadam na łóżko i w końcu pozwalam łzom wypłynąć na powierzchnię. Później ogarnia mnie ciemność.

Po godzinie  przychodzą do mnie Michael i Emily. Ledwo mówię, gdy oni dyskutują o tym, że stan Ever się poprawia. Kiwam głową otępiały rozważając w głowie to o co prosił mnie Alfa John. Powinienem odesłać dziewczynę? Czy będę w stanie patrzeć jak odchodzi? Jej podobieństwo do Everett jest szalone i nie wiem czy dam radę patrzeć jak odchodzi.

-Alfo, większość jej ran nie zostały zrobione przez zbuntowanych, zostały zadane innym rodzajem broni. Obawiam się, że jeśli jej stare stado chce ją odzyskać, to jej powrót może się skończyć dla niej fatalnie. - mówi Emily. Ma ciemne cienie pod oczami, co świadczy o małej ilości snu. Wiem, że to przez dziewczynę, która przypomina jej córkę.

-Wiem. Chyba pozwolę jej tu zostać.- mój głos jest wypruty z emocji.

Ever

Byłam w lesie, lesie Ever Greens. Mogłam usłyszeć rozmowę jakichś mężczyzn oraz płacz małej dziewczynki. Odwracam się i wiedzę trzech mężczyzn, którzy idą w nieznanym mi kierunku, a jeden z nich niesie małą Everett, dziewczynkę z mojego poprzedniego snu. Płakała. Mężczyźni szli starając się jak najmniej hałasować. Dwójka z nich ma brązowe włosy, a jeden blond.

-Bry Bry- szepcze dziewczynka.

-Zamknij się- mężczyzna o blond włosach i policzkuje Everett.

Dalej płaczę, ale już nic nie mówi. Łzy spływają po jej policzkach, a jej twarz jest cała czerwona.

-Gabe musimy się pośpieszyć. Alfa niedługo tu będzie- mówi brunet.

-Macie się oboje zamknąć- znam ten głos. To Beta Jackson.

Beto Jackson'ie, co ty tu robisz? Dlaczego to widzę? To nie wygląda jakby Beta chciałby tu być. Był zdystansowany i rozdrażniony.

-Bry Bry pomóż!- krzyczy Everett.

-Zamknij się!- krzyczy Gabe, uderzając ją, przez co traci przytomność. Świat robi się czarny.

Budzę się czując coś mokrego na twarzy. Otwieram powoli oczy i widzę Logan'a. Uśmiecha się do mnie delikatnie ocierając moją twarz. Również się uśmiecham mrugając kilka razy. Czemu Beta Jackson uczestniczył w porwaniu Everett? I dlaczego mam te sny?

-Jak się czujesz?- pyta Logan.

-Trochę lepiej- szepcze. Moje ciało wciąż płonie, ale już odrobinie mniej.

-To dobrze. Moi rodzice poszli porozmawiać z Alfą, więc zostawili mnie z tobą- mówi, odkładając ręcznik.

Przy pomocy Logana siadam. Chłopak nie patrz mi w oczy, a ja wiem, że to dlatego iż wyglądam jak jego siostra. Spuszczam głowę.

-Wiesz, że nie musisz tu ze mną siedzieć. Wiem, że przypominam ci twoją siostrę- mówię, patrząc na niego.

W oczach Logan'a błysnął ból.-Nie, jest w porządku. Była moją siostrą bliźniaczką, więc to oczywiste, że cierpię widząc kogoś podobnego do niej. Ale wiem, że Everett nie chciałaby bym cierpiał.- odpowiada.

-Yeah, na pewno nie chciałaby żebyś cierpiał- ja też tego nie chce. Czuje z nim braterską więź, ale nie wiem czy to dlatego, że jest taki przyjazny czy dlatego, że miewam sny o jego siostrze. - Od kiedy tu jestem miewam pewne sny- sądzę, że Logan powinien o tym wiedzieć.

-Jakie sny?- pyta Logan, unosząc brwi.

-Cóż pierwszy był z twoją siostrą i chłopcem, którego nazywała Bry Bry, byli w basenie. Ty też tam byłeś. Kolejny był o trzech mężczyznach, którzy porwali Everett. Chyba ją czymś odurzyli. - mówię. Pamietam, że dziewczynka ze snu była jakaś otępiała.

Oczy Logana zachodzą mgłą, a usta formują się w kształt litery O. Odwracam wzrok i patrze się na swoje dłonie. Logan kaszle, oczyszczając gardło i przeciera twarz. Słyszę jak wzdycha.

-Alice i Justin chcą cie zobaczyć- mówi wstając.Kiwam głową, a on wychodzi z pokoju.

Minute później Alice i Justin wbiegają do pomieszczenia. Uśmiecham się gdy wskakują na łóżko i przytulają mnie delikatnie. Odwzajemniam ten gest i czochram im włosy.

-Ever, Alfa pozwolił nam przyłączyć się do stada i dał nam cukierki. Jest naprawdę miły- mówi Alice.

-Oh naprawdę?

-Yeah, a inne dzieci w stadzie też są bardzo miłe i mamy nawet nocowanie dziś. -informuje mnie. Justin wywraca oczami i chwyta dłoń Alice. Są tacy słodcy!

-Więc podoba wam się tu?-pytam. Oboje kiwają głowami z uśmiechem na twarzy. Kiedy patrze na ich twarze mam nadziej, że Alfa będzie dla mnie tak miły jak dla Alice i Justin'a i mam nadzieje, że to stado będzie lepsze od Stada Czerwonego Słońca.

***

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro