Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36

Ella

Dźwięki krzyków i warczenia, docierają do moich uszu. Łzy spływają po moich policzkach, gdy zwijam się w kulkę.

Siedzę w ciemnym, brudny pokoju zwanym moją sypialnią. Na łóżku leży materac, z którego wystają sprężyny. W pomieszczeniu nie ma okien. Wiec pomieszczenie przypomina cele. To nie jest sypialnia, którą powinien mieć ktokolwiek. Każda dziewczyna powinna mieć pokój w jakim będzie się czuła tak jak chce. Powinno być to miejsce gdzie dziewczyna może płakać, krzyczeć lub się śmiać i być tym kim chce. Ten pokój do takich nie należy.

Głośny krzyk dociera do mnie z korytarza przez co mój oddech zamiera. Gdy krzyk cichnie biorę mały wdech. Słyszę kroki zbliżające się do mojego pokoju. Oh nie! Ktokolwiek zaatakował te potwory musi być naprawdę potężny i pałać chęcią zabijania.

Jęk opuszcza moje gardło, a moje dłonie wędrują do ust by je zakryć. Jęki nie ucichły. Dźwięki kroków stawały się coraz głośniejsze gdy ja próbował przestać płakać.

Cień pojawia się w szparze pod drzwiami, a ja cichnę całkowicie. Drzwi się otwierają a najprzystojniejszy mężczyzna jakiego widziałam, wchodzi do środka. Przyciskam się do ściany i wpatruję się w niego, strach ogarnął mnie całą.

Mężczyzna stojący przede mną ma poczochrane, czekoladowe włosy, które opadają mu na oczy. Jego oczy błyszczały zielenią zupełnie jak u Everett. Jego rysy twarzy były ostre i mocne, kości policzkowe miał wyraziste, a podbródek ostro zakończony.Jego ciało jest opalone, umięśnione i gładkie.

Mój wilk zaczyna szaleć wewnątrz mnie gdy przystojny mężczyzna pożera mnie wzrokiem i mówi- Mate.

Wzdycham, spuszczając wzrok na ziemie, ale zauważam jeszcze, że mój mate jest... NAGI! Zasłaniam oczy, przysuwając się jeszcze bliżej ściany i wtedy słyszę jego słowa.

-O mój Boże, przepraszam- słyszę jak porusza się po pomieszczeniu, chwyta koc z mojego łóżka i owija go sobie wokół bioder. Zasłaniając się.

Odkrywam moje lewe oko i widzę, że klęczy przede mną. Odskakuję do tyłu mimo woli. Po latach bycia zbuntowaną, przywykłam do brudu. Ból migocze w jego oczach i odsuwa się odrobinę. Moja dłoń wystrzela automatycznie w jego stronę, ale szybko ją cofam i przytulam do swojej piersi.

-Jeśli zamierzasz się mnie wyrzec, to dlaczego nie zrobisz tego teraz?- odwracam głowę.

-Dlaczego miałbym się ciebie wyrzec? Jesteś piękna i jesteś moją mate. Czekałem na ciebie od lat.-powoli unosi dłoń, ale krzywi się i przyciska ją z powrotem do boku.

Widzę krew na jego tali. Mój wilk warczy przez co wychodzi to również z moich ust- Jesteś ranny.

-To nic- mówi.

Podchodzę do małej szafki w rogu i biorę z niej bandaż.-Usiądź na łóżku, opatrzę cie.

Łóżko skrzypi przeraźliwie gdy siada na nim, a ja klękam przed nim. Syczy gdy owijam jego pas bandażem, więc szybko przepraszam.

-Jak ci na imię?- pyta gdy kończę.

-Ella. Ella Silvester. A tobie?- pytam, nie mogąc przestać myśleć o Everett patrząc w jego oczy.

-Logan Grace- odpowiada a ja zauważam jak seksowny jest jego głos.Gruby i jednocześnie delikatny jak czekolada.-Ella, moje stado jest tutaj bo szukamy mojej siostry. Ma na imię Everett, masz może pomysł gdzie ona może być?

-Everett- jestem w szoku.

-Tak, znasz ją? Wiesz gdzie ona jest?- pyta szybko.

-Była tu i dała mi trochę swojego jedzenia. Zabrali ją do innego ośrodka. - mówię, wciąż będąc w szoku. Mój mate jest bratem Everett. Dziewczyny, która dała mi jedzenie i wodę.

-Ella, gdzie jest ośrodek, do którego ją zabrali? Proszę powiedz mi- jego oczy są szkliste, a ja wiem, że musi bardzo tęsknić za swoją siostrą.

-To dziesięć kilometrów na wschód. Tylko tyle wiem.- patrzę na moje dłonie, które spoczywają na moich kolanach.

-Dziękuję ci- całuję mnie w czoło i wstaje.- Chodź. - podaje mi dłoń- Jesteś moją mate więc idziesz ze mną. Nigdy nie pozwolę ci odejść, teraz gdy już cie odnalazłem.- odpowiada chwytając delikatnie moją dłoń, gdy widzi moje wahanie.

Jego dłoń jest delikatna, ale wyczuwa na niej kilka zadrapań.Powoli wstaję i zaciskam delikatnie dłoń. Zaczynamy biec. Docieram do wyjścia gdzie dostrzegam dwój mężczyzn. Zatrzymujemy się, a ja chowam się za Logan'em. Obaj mężczyźni są potężni, co mnie osobiście przeraża.

-Nie bój się, nie skrzywdzą cię, obiecuje-Logan odwraca się do mężczyzn.

-Bryson, zabrali Everett do innego ośrodka oddalonego o dziesięć kilometrów na wschód. -mówi do mężczyzny o blond i brązowych włosach oraz różnokolorowych oczach patrzy się na nas z furią w oczach.

-Kto za tobą stoi?- pyta, próbują dojrzeć mnie za plecami Logan'a.

-To moja mate, Ella Silvester- patrzy na mnie, wysuwając delikatnie do przodu.- Ello to mój Alfa i najlepszy przyjaciel Bryson. Jest również mate Everett.

-Miło mi cię poznać, Alfo. Twoja mate jest najmilszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam. Oddała mi połowę swojego chleba i wody, które jej przyniosłam. Będąc w tak strasznym położeniu i tak podzieliła się ze mną jedzeniem. -kłaniam się przed nim.

-Tak jest bardzo bezinteresowną osobą. Czasami zbyt bezinteresowną.- odpowiada i widzę delikatny uśmiech na jego twarzy, ale po chwili poważnieje i odwraca się do drugiego mężczyzny.- Jackson, idź po resztę wilków, które nie są ranne i wyruszamy na wschód. Ranni niech wracają do domu. Ty wraz ze Stephan'em idźcie z nimi. Logan, Ella i ja ruszamy już na wschód. Poczekamy kilometr przed ośrodkiem na resztę stada.

Bryson odwraca się i zaczyna odchodzić, Logan przyciąga mnie do siebie. Gdy docieramy na zewnątrz Bryson przemienia się w wilka.

Logan odwraca się do mnie- Obiecuje, że cię ochronię.

-Wiem- naprawdę wiem. Wiem, że Logan chce zapewnić bezpieczeństwo wszystkim, których kocha.

Logan przemienia się i szturcha moją dłoń, a ja z przyjemnością zanurzam palce w jego futrze. Lirze moją dłoń po czym odwraca się pozwalając mi się rozebrać i przemienić. Moja śnieżno biała sierść idealnie kontrastuje z jego czekoladową.

Logan odwraca się i lirze moją dość długą bliznę na wilczej twarzy. Odwdzięczam się liźnięciem w policzek i spuszczam głowę. Jego pyszczek unosi ją z powrotem tak bym spojrzała mu w oczy, w oczy jego wilka.

Alfa Bryson szczeka i zaczyna iść przodem w kierunku gdzie jest jego mate. Logan i ja podążamy za nim uprzednio chwytając moje ubrania w zęby. Szczęście we mnie buzuje. Jest mi tak ciepło i dobrze. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa i wiem, że już tak pozostanie dopóki Logan będzie przy mnie.

Everett

Budzę się w zupełnie innym pokoju. Leże na łóżku otoczonym kratą. Siadam, kładąc dłoń na brzuchu. Burczy strasznie i czuje strach, wstyd i smutek, które towarzyszą mi przy tym dźwięku.

-Wiem kichanie, proszę wytrzymaj jeszcze troszkę. Przepraszam, wiem, że jesteś głody, ale tatuś już idzie by nas uratować. -głaszczę się po brzuchu.

Kolejne burczenie. Podchodzę do drzwi celi, ogarnia mnie strach, ale również ból. Dlaczego mnie przenieśli? Czyżby Bryson był już blisko i przenieśli mnie po to by nie mógł mnie znaleźć?

Ogarnia mnie złość. Dlaczego nie mogą mnie po prostu zostawić? Dlaczego nie mogę być ze swoim mate? Dotykam drzwi, ale kopie mnie prąd. Elektryczna klatka. Nie ma opcji wydostania się stąd bez ranienia siebie i dziecka.

Podchodzę do łóżka i siadam na nim, podciągając kolana do piersi, oczywiście na tyle blisko na ile pozwali mi mój brzuszek. Pokój jest ciemny, nie przepuszcza żadnego światła. To mnie przeraża. Ale nie mogę się poddać bo wtedy oni wygrają. Nie pozwolę im wygrać. Widzę promień jasnego światła na mojej ręce i wiem, że to srebro, które wciąż płynie w moich żyłach.

Żółć pochodzi mi do gardła, ale ją przełykam. Kładę się na brzegu łóżka. Żółć znów podochodzi mi do gardła, a gdy je opuszcza widzę, że jest to również krew. Proszę niech ktoś mnie uratuje.

Słyszę kroki, zbliżające się do mnie i nagle oślepia mnie światło wpadające przez otwarte drzwi na szczycie schodów. Ktoś schodzi na dół. Pojawia się Greg z szyderczym uśmiechem na ustach.- Gotowa by się poddać?

***

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro