Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

*** Ostrzeżenie! Duża przemoc***

Ever

Przyzwyczaiłam się już do zimnej cementowej podłogi piwnicy oraz do kłucia na plecach i nogach.

Alfa John ciągle mnie chłostał, dopóki moje plecy całe nie były pokryte ranami. Które wciąż krwawią i krwawię. Wiem, że będą blizny.

-Co słyszałaś?- krzyczy Alfa John, uderzając ponownie w moje plecy biczem.

-Nic, nic nie słyszałam- jęczę gdy po raz kolejny mnie chłosta.

Wiem, że nie powinnam go teraz okłamywać, ale jeśli wyznam prawdę, prawdopodobnie jeszcze gorzej mi się dostanie. Kręcę się jakby to mogło mi jakoś pomóc, ale jedynie pogarszam sprawę bo łańcuchy się przesuwają co sprawia mi ból.

-Zapytam cie raz jeszcze, mała suko, co słyszałaś?- bicz opada teraz jeszcze mocniej i jeszcze szybciej. Tył mojej sukienki jest cały podarty i przesiąknięty krwią.

-Nic, przysięgam, że nic nie słyszała. Proszę Alfo, nic nie słyszałam- błagam.

Nic nie odpowiada tylko znów uderza mnie kilka razy po czym odkłada narzędzie na stół. Alfa John chwyta za nóż i zanurza go w misce z zawartością o drażniącym zapachu, to tojad. Oh nie, myślę gdy zaczyna do mnie podchodzić. Szarpie się z łańcuchami, ale to nic nie daje.

Alfa John śmieje się z moich poczynań.- Nie masz szans na uwolnienie się z łańcuchów, ty głupia Omego. Są ze srebra, a ty jesteś po prostu słaba.

Alfa John przykłada nóż zatopiony w tojadzie do moich nóg. Zaczyna cięcie od kostki aż do biodra. To samo robi z drugą nogą, śmiejąc się gdy krzyczę z bólu, który odczuwam w momencie dostania się tojadu do mojego krwiobiegu.

-Jeśli jeszcze raz cie przyłapie na podsłuchiwaniu, nie zawaham się zrobić czegoś gorszego niż dziś.-grozi mi, uderzając moją głową o cementową ścianę po czym wychodzi.

Więc... teraz cztery dni później, wciąż przykuta do ściany łańcuchami ze srebra, tylko, że tym razem opieram się o nią plecami. Do jedzenia dostaje kilka krakersów oraz szklankę wody dziennie. Przynosi mi to zawsze jeden ze strażników, którzy mnie pilnują. Jestem bita codziennie, przez Alfę lub jego syna, Greg'a.

Każdego dnia próbuje uciec za co jestem bita jeszcze bardziej. Rany na nogach podeszły ropą i wciąż krwawią. Jeśli wkrótce nie oczyszczę ran wda się infekcja.

Nie śmiem pytać o cokolwiek wiedząc, że mogę zostać ukarana. Moja sukienka została podarta tak, że ledwo coś zasłania. Naglę słyszę jak drzwi się otwierają i ktoś schodzi po schodach.

-Cóż mała suko gotowa aby powiedzieć prawdę?- Greg, przyszły Alfa, mówi chwytając mój podbródek w palce i zmuszając mnie do spojrzenia na siebie.

-Już ci powiedziałam, nic nie słyszałam- odpowiadam, próbując się odsunąć.

Greg ciągnie za łańcuchy. Srebro wbija mi się w skórę, paląc niemiłosiernie. Policzkuje mnie sprawiając, że rana na policzku ponownie się otwiera. Z ust leci krew. Nie jęczę, nie chcąc dawać mu satysfakcji. Uderza mnie w brzuch przez co z dość dużą siłą uderzam plecami o ścianę i tym razem nie wytrzymuję i krzyczę z bólu.

-Teraz jesteś gotowa żeby powiedzieć prawdę?- pyta.

-Już ją powiedziałam- płaczę, szarpiąc się.

-Tsk, tsk-mamroczę podchodząc do stołu z bronią.

Bierze mały nóż i podchodzi do mnie. Greg przykłada ostry przedmiot do mojego boku i pcha, przecinając skórę, chłopak śmieje się, gdy ja ponownie się szarpie. Nacina moją pierś i zjeżdża ostrzem w dół.

-Przestań proszę, to boli, błagam. Powiedziałam prawdę.

Roześmiał się tylko i pociągnął nożem od obojczyka aż po poranione plecy.

Sądzę, że podczas bólu, który zadał mi Greg zemdlałam ponieważ następną rzeczą jaką pamiętam jest to że budzę się na podłodze. Poczułam coś na mojej szyi, coś co pali mi skórę. Srebrna obroża.

Próbuje to zdjąć, ale bezskutecznie. Moje plecy są w tragicznym stanie, moje ciało drży, a ja marze już tylko o tym aby się poddać. Słyszę kroki na schodach więc przyciskam się do ściany jakbym mogła zniknąć, ale uzyskuje jedynie ból pleców.

-Wszyscy wyjść, Alfa chce bym osobiście porozmawiał z Omegą.- słyszę głos Bety Jackson'a.

-Tak Beto- mówią strażnicy i wychodzą.

Beta podchodzi do mnie. On nigdy nie wydawał się tak straszny jak reszta, nawet raz dał mi bandaż bym się opatrzyła. Jego żona ma na imię Cornelia, jest lekarzem stada i często mi pomagała.

Beta Jackson jest całkiem przystojnym mężczyzną o blond włosach i niebieskich oczach.

-Kurwa mać nieźle cie załatwili- mówi po chwili przypatrywania się dziełu Alfy, Greg'a i strażników.

-Yeah, można tak powiedzieć-jęczę, odsuwając się odrobinę od ściany.

-Ever jest coś co muszę ci powiedzieć i to jest bardzo ważne, nie możesz nikomu powiedzieć- szepcze Beta.

-Co, co takiego?- pytam, odszeptując bo wiem, że ktoś może nas podsłuchiwać.

-Jesteś częścią wielkiego proroctwa, o którym nie jestem w stanie ci teraz opowiedzieć, ale wkrótce się dowiesz. Musisz się stąd wydostać, uciec jak najdalej- szepcze.

Kiwam głową, zbyt zszokowana aby odpowiedzieć, dlaczego jestem częścią wielkiego proroctwa? Proroctwa zdarzają się raz na tysiąc lot i pochodzą od bogów księżyca.

-Dziś o północy, przyjdę tu i cie wydostane. Strażnik, który będzie cie pilnował wywiezie cie na granicę i stamtąd ruszysz. Będziesz uciekać aż zabraknie ci sił i jeszcze dalej. Jeśli Alfa dowie się gdzie jesteś ściągnie cie tu znowu. - mówi wstając- Cornelia zaraz tu zejdzie żeby się tobą zająć.

-Dziękuję Beto Jackson'ie- szepcze.

Cornelia pojawia się chwilę później, wzdychając na mój widok. Chyba nie zbyt dobrze wyglądam. Podbiega do mnie kładąc torbę, którą ze sobą przyniosła na ziemi.

Cornelia dotyka mojego policzka przez co syczę z bólu. Ta rana wciąż jest otwarta. -Oh Ever, co oni ci zrobili?- szepcze bardziej do siebie niż do mnie.

Patrzy na obroże na mojej szyi i warczy. Wiem co oznacza srebro w wilczym świcie. -Nie dotykaj, to srebro- ostrzegam gdy widzę jak unosi dłoń.

-Pozwól, że oczyszczę chociaż twoje rany, wiem, że Alfa i Greg byli niewiarygodnie dotkliwi tym razem. Poza tym czuje w pokoju tojad-mówi wyjmując bandaże, ręczniki, alkohol i opatrunki.

Cornelia czyści moje rany, co wcale nie jest przyjemne, ale wiem, że dziewczyna próbuje mi tylko pomóc. Nakleja opatrunek po czym zawija ranę bandażem. Wiem, że gdy tylko się przemienię w moją wilczą postać bandaże się rozerwą.

-Dziękuję Cornelia, jestem ci naprawdę wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłaś- mówię, ściskając jej dłoń.

-Oh kochanie, nie ma za co. Szkoda, że nie mogłam zrobić więcej. Nigdy nie zasługiwałaś na takie traktowanie.- odpowiada po czym całuje mnie w czoło.

-Żegnaj Ever, mam nadzieje, że spotkamy się jeszcze- mówi smutno i odchodzi.

-Żegnaj Cornelio- szepcze.

Nie wiem jak długo siedziałam sama w piwnicy. Sekundy zmieniały się w minuty, a minuty w godziny. Strażnik, którego nigdy wcześniej nie widziałam zszedł po schodach. Wygląda na dwadzieścia lat. Podchodzi do mnie i wyciąga coś zza pleców. Wzdrygnęłam się myśląc, że zamierza mnie uderzyć, ale on jedynie klękną naprzeciwko mnie.

-Nie martw się, nie zamierzam cie uderzyć. Wysłał mnie Beta Jackson bym przyprowadził cie na granicę- rozkuwa łańcuchy na moich nadgarstkach.

Pomaga mi wstać- Ani słowa. Ja będę mówił- mówi. Dlaczego czuje się jak w jakimś filmie?- A tak w ogóle jestem Chase.

Kiedy docieramy na szczyt schodów zaczynamy kierować się do drzwi głównych. Tam spotkamy strażników.

-Alfa kazał mi zabrać dziewczynę do lochów- mówi Chase nim strażnicy są w stanie powiedzieć choć słowo. Kiwają głowami i przepuszczają nas.

Idziemy w stronę lochów, ale przechodzimy jedynie obok. A tam Chase zmienia się w wilka przez co jego strój się rozrywa. Spogląda na mnie i kiwa łbem bym na niego wsiadła. Robię to i obejmuję go za szyję żeby nie spaść. Poruszamy się szybko, a gdy jesteśmy na miejscu zeskakuje z jego pleców.

-Dziękuję- przekazuje mu w myślach.

-Nie ma za co, a teraz idź.- popycha mnie delikatnie we wskazanym kierunku.

Uśmiecham się z wdzięcznością i zaczynam uciekać. Przekraczam granicę, czuję się wolna i wyzwolona spod ich łap.

-Jesteś gotowa Ariel- mówię do mojego wilka.

-O tak- odpowiada, a ja czuję, że zaczynam się przemieniać.

Gdy moje łapy uderzają o ziemie obiecuje sobie nigdy nie oglądać się za siebie.

***

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro