Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Logan

Everett, moja droga siostra, zawsze podnosiła mnie na duchu, gdy byłem smutny. Ale od kiedy zniknęła, nikt nie był w stanie mnie pocieszyć tak jak ona to zawsze robiła. Everett by do mnie po prostu przyszłą i przytuliła mnie, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. To zawsze mi pomagało bo wiedziałem, że z siostrą u boku wszystko będzie dobrze.

Wzdycham ogarnięty smutkiem. Wpatruje się w nocne niebo, gwiazdy świecą. Słyszę pukanie do drzwi, ale nie odpowiadam. To pewnie Bryson albo moi rodzice przyszli mnie pocieszyć. A ja po prostu muszę pobyć chwilę sam.

Po tym jak Ever powiedziała mi, że miewa sny o mojej siostrze, depresja, w którą tak bardzo starałem się nie wpaść ponownie, powróciła. Zrozumiałem, że moja siostra nigdy nie wróci i że już nigdy jej nie zobaczę. Słyszę, że drzwi mojego pokoju się otwierają i ktoś wchodzi do środka.

-Logan, mamy dobre wieści- mówi mama.

-Nie chce tego słuchać. Chce tylko zostać sam- nawet nie patrzę na moich rodziców, ale czuję jak szczęście wręcz od nich promieniuje. Jak mogą być w tak dobrych nastrojach? Jak mogą być szczęśliwi kiedy Everett już nie ma?

Słyszę jak ktoś do mnie podchodzi, a małe ręce obejmują mnie od tyłu.

-Przepraszam, że tak długo mnie nie było.- słyszę głos Ever, Everett. Podnoszę się chwytając jej ręce. Moja siostra płacze.

Odwracam się i widzę ją. Moją siostrę. Jej brązowe włosy i zielone oczy, takie jak pamiętam. Dotykam dłonią jej twarzy i szybko przyciągam ją do uścisku. Płaczę w jej ramię tak jak ona w moje. Nie mogę uwierzyć, że po takim czasie, po tylu latach, wróciła.

-Nigdy nie przestałem wierzyć, że żyjesz. Nigdy.- szepcze.

-Wiem.... wiem- odpowiada również szeptem.

Dalej ją przytulam, co chwila zwiększając siłę uścisku. Czuje, że ktoś dołącza się do uścisku, a gdy unoszę wzrok widzę mamę i tatę. Oni również płaczą. Wiem, że teraz będziemy szczęśliwi i że znów będziemy prawdziwą rodziną.

Nie wiem jak długo stoimy przytuleni, ale nie obchodzi mnie to. Moja siostra wróciła.

-Cóż nie wiem co powiedzieć...- drapie się po karku

-Logan nic nie musisz mówić. Jestem taka szczęśliwa, że wróciłam.- mówi Ever...uhh.. Everett. Wow ciężko będzie się przestawić.

-Powinienem mówić do ciebie Everett czy Ever?- pytam. Nie chce robić niczego wbrew jej woli.

-To nie ma znaczenia. Mów jak chcesz.- odpowiada. Widzę w jej oczach tęsknotę. Wiem, że chce zobaczyć swojego mate. Mogę wręcz zobaczyć w jej oczach, jej wilka błagającego o to.

-Everett, chcesz zobaczyć Bryson'a, czyż nie? Widzę to w twoich oczach.- w odpowiedzi kiwa głową po czym spuszcza wzrok. Źle się z tym czuje, a ja rozumiem dlaczego. Nie chce opuszczać swojej rodziny, ale chce zobaczyć swojego mate- Chodź, wiem, że Bryson ucieszy się, gdy cie zobaczy- chwytam jej dłoń i wyprowadzam z pokoju.

Wiem, że Bryson jest w swoim pokoju. Wiem, że jest jeszcze bardziej załamany niż ja, ale musiał zawsze to ukrywać, dla dobra stada. Docieramy do jego sypialni, a Everett mocniej ściska moją dłoń. Uśmiecham się do niej. Pukam do drzwi i słyszę pozwolenie Bryson'a na wejście. Otwieram drzwi i widzę Bryson'a siedzącego za biurkiem, wpatrzonego w naszyjnik, który zamierzał dać Everett. Obraca się w naszą stronę i otwiera usta w niedowierzaniu.

-Everett- szepcze.

Bryson

Przyglądam się naszyjnikowi, który miałem podarować Everett po powrocie do domu z wycieczki z tatą. Był w kształcie wilka, zrobiony ze szmaragdu. Trzymałem go przez cały czas bo przypomina mi kolor oczu Everett i to jak błyszczały szczęściem.

Słyszę pukanie do drzwi, ale nie odwracam głowy.

-Wejść- nakazuję, chociaż nie mam ochoty nikogo widzieć.

Słyszę jak drzwi się otwierają, a zapach cynamonu i brązowego cukru dociera do moich nozdrzy. Czekaj... to przecież zapach Everett.

Odwracam się, a moja szczęka opada wręcz na podłogę.-Everett- szepcze.

Mate słyszę cichy szept w mojej głowie. Mój wilk. Mój wilk coś powiedział o tej dziewczynie. To musi być Everett.

Widzę jak Ever powoli do mnie podchodzi. Łzy napływają do moich oczu. Widzę kątem oka jak Logan wychodzi i zamyka za sobą drzwi. Stoję wciąż w tym samym miejscu kiedy Ever do mnie podchodzi. Unoszę dłoń i głaszczę ją po policzku, jednocześnie ścierając jej łzy z delikatnych policzków. Czuje iskierki przeskakujące przez moją rękę i płynące dalej do piersi.

-Everett?- pytam, muszę wiedzieć. Muszę wiedzieć czy to moja Everett.

-Tak Bryson, tak bardzo cię przepraszam- mówi chowając twarz w mojej piersi.

-Oh moja mate, moja Everett.- tule ją do siebie mocno. Kładę swoją głowę na jej ramieniu.

-Bry Bry- szepcze płacząc.

Ja również płaczę w jej ramię. Nie mogę myśleć. Za dużo informacji napływa do mojej głowy. Jestem zdezorientowany, czuję mojego wilka, słyszę jego wycie. Jestem przeszczęśliwy: moja mate żyje i właśnie trzymam ją w ramionach, a mój wilk wrócił.

Odsuwam się, ale tylko odrobinę, chwytam jej policzki w dłonie i ścieram łzy. Wpatruje się w jej oczy. Po tych wszystkich latach, nie mogę uwierzyć. Była tak blisko. W Stadzie Czerwonego Słońca. Furia we mnie wrze, a warczenie wydobywa się z moich ust. Tak wiele razy tam byłem przez te wszystkie lata i ani razu nie wyczułem tam Everett. Czuję delikatny dotyk na moim policzku, więc spoglądam w dół na moją mate.

-Coś nie tak?- pyta delikatnym, melodyjnym głosem, zawsze taki był nawet gdy byliśmy dziećmi.

-Przez te wszystkie lata byłaś w Stadzie Czerwonego Słońca, a ja o tym nie wiedziałem- mówię, obejmując ją w tali i wtykając nos w jej włosy.

-Pamiętam, że na przyjazd niektórych Alf byłam zamykana w piwnic aż do ich wyjazdu. Musiałeś być jednym z nich. - tłumaczy i przeczesuje moje blond i brązowe włosy.

-Powinienem widzieć, że tam byłaś. Powinienem to wyczuć. Tak bardzo przepraszam- szepcze.

-Jest okay. Teraz tu jestem i tylko to się liczy.

-Nigdy im nie wybaczę- przytulam ją mocniej. Prowadzę nas do łóżka i sadzam ją sobie na kolanach. Wciąż przeczesuje moje włosy palcami.

-Co się stało z twoimi włosami i oczami? Nie pamiętam żebyś miał włosy zarówno w kolorze blondu jak i brązu. Albo jedno oko zielone, a drugie niebieskie.- mówi patrząc mi w oczy.

-Kiedy zniknęłaś, ja i mój wilk popadliśmy w depresje po czym mój wilk schował się w czeluściach mojego umysłu. Gdy zniknął, moje włosy zmieniły kolor z blondu na blond z brązowymi refleksami. A moje lewe oko zmienił się na zielone. To chyba przez szok  wywołany zniknięciem mojej mate, sprawił, że mój wygląd się zmienił. - odpowiedziałem, przeczesując włosy.

-Cóż, mnie się podoba- kładzie głowę na moim ramieniu.

-Everett mam coś dla ciebie- sadzam ją na łóżku i podchodzę do biurka po naszyjnik.- Mam go od wycieczki z ojce w dniu twojego zniknięcia, zamierzałem ci go podarować jak tylko wrócę, ale tak się nie stało.

Zakładam jej wisiorek na szyję i uśmiecham się. Spogląda na naszyjnik i również się uśmiecha.

-Piękny- komentuje wstając i przytulając się do mnie.

-Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść- obejmuję ją mocno.

-Nie zamierzam cię powstrzymywać- odpowiada, patrząc mi w oczy.

Moje spojrzenie wędruję do jej ust, a jej robi to samo. Wracam wzrokiem do jej oczy prosząc niemo o pozwolenie i nie widzę w nich żadnego zwątpienia ani smutku, tylko szczęście i miłość. I tylko tego potrzebowałem aby pochylić się i zrobić coś czego pragnąłem od lat.

***

Kom i *** są mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro