Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Może to był jakiś święty?

– Jesteśmy, Nastka! Uwierzysz? – wykrzyknęła rudowłosa dziewczyna stojąca na klatce schodowej.

– Jeszcze tylko wejść na drugie piętro, wnieść wszystkie bagaże i nie umrzeć przy okazji – odpowiedziała jej druga – Co mnie podkusiło, żeby wyjeżdżać?

– Nie wiem, co nas podkusiło, ale będzie fajnie, zobaczysz!

Obie dziewczyny były dobrymi przyjaciółkami, które aktualnie wnosiły walizki po schodach gdańskiej kamienicy, aby dostać się do mieszkania wynajmowanego od starszej pani. Były swoimi przeciwieństwami, ale coś je razem trzymało.

Anastazja miała włosy koloru miodu, które kaskadami spływały jej na ramiona i których często miała dość.
Niebieskie oczy wyglądały, jakby ktoś zamknął w nich kawałek jeziora. Bladą skórę, zrobioną jakby z samej porcelany, zdobiły liczne pieprzyki, które przypominały kropelki czekolady wylane na jej skórę.
Dziewczyna zazwyczaj ubierała aksamitne koszule i dłuższe plisowane spódnice.
Anastazja była bardzo niecierpliwą istotą nieznoszącą bałaganu z zamiłowaniem do delikatnej muzyki.

Druga zaś, Ida była roztrzepanym i szalonym stworzeniem, które nie robiło sobie nic z ostrzeżeń Anastazji. Krótkie rude włosy, które miała w planach kiedyś przefarbować, związywała w niski koczek. Śniada twarz, była niczym nocne niebo z wieloma konstelacjami gwiazd w postaci piegów. Kolor swoich oczu sama dziewczyna określała jako masło orzechowe. I niech już tak pozostanie. Jej oczy były masłem orzechowym.
Dziewczyna mogła przeleżeć cały dzień w łóżku, a szary dres był jej nieodłącznym przyjacielem.
Ku niezadowoleniu Anastazji, Ida często zapominała. Czy to podstawowe rzeczy, czy te ważne, o których zapominać nie wypada, dziewczyna i tak o nich nie pamiętała.
Na szczęście miała Anastazję, która była jak prywatny anioł chroniący rudowłosą przed utonięciem we własnym nieporządku.

– Masz klucze?

– Przecież ty je miałaś! – Anastazja wybałuszyła oczy.

– Taki żarcik na dobre mieszkanie. – zaśmiała się rudowłosa i wyciągnęła klucz z kieszeni kurtki.

Co jak co, ale pani Jesień w tym roku była bardzo złośliwa. Szczypała za policzki i dmuchała wiatrem w oczy. Wrzesień zaczął się dość nieprzyjemnie, bo deszczowo i szaro.

– Witam w mieszkaniu numer czternaście! – mówiła radośnie Ida, przekręcając klucz w drzwiach.

– Co to za hałas na tej klatce? – zza drzwi naprzeciwko wychylał się chłopak – O, dzień dobry, dzień dobry czy to nowe sąsiadki?

Anastazja przyjrzała się mu dokładniej. Mleczna cera, oczy wyglądające jakby ktoś wypełnił je lasem, ciemne jak węgiel włosy sterczące w różne strony. Sam chłopak wyglądał, jakby dopiero wstał, a przecież było już po południu!

– Dzień dobry! Tak właśnie się tu wprowadzamy – blondynka szturchnęła przyjaciółkę, widząc, że ta gapi się na chłopaka z otwartą buzią – Teraz pan wybaczy, ale musimy... się wprowadzić – pociągnęła Idę za rękę wchodząc do mieszkania.

– Może pomogę? – zapytał chłopak.

– Nie trzeba dziękujemy, poradzimy sobie same. – Anastazja uśmiechnęła się miło i chwyciła za rączkę walizki, próbując przeciągnąć ją przez próg.
Chłopak z naprzeciwka założył ręce na piersi i sceptycznie uniósł brwi.

Kiedy w końcu wszystkie walizki znalazły się w mieszkaniu, Anastazja zamknęła drzwi pod czujnym spojrzeniem czarnowłosego chłopaka.
Blondynka oparła głowę o ścianę i spojrzała na przyjaciółkę, która stała i patrzyła się przed siebie.

– Co ty wyprawiasz Ida? – obruszyła się Anastazja.

– Czy... czy ty to widziałaś? – mówiła z niedowierzaniem rudowłosa.

– Co? Papieża zobaczyłaś czy jak? – blondynka przewróciła oczami.

– Może to był jakiś święty? Gorąco mi, Nastka.

– Oszalałaś. Już dawno to wiedziałam, ale ewidentnie oszalałaś. Stoisz tu w kurtce, może dlatego ci gorąco? – Anastazja pokręciła głową z politowaniem, zdjęła płaszcz i przeszła w głąb mieszkania.

Mieszkanie było niewielkie. Z małego korytarza można było przejść do łazienki urządzonej w odcieniach brązu i salonu, który stanowił także sypialnię, bo po obu stronach ustawione były łóżka, a na środku stał niewielki stolik z telewizorem. Salon był bezpośrednio połączony z kuchnią.
Meble wyglądały dość starodawnie, były brązowe i zrobione z płyty.

– Biorę to! – Ida od razu rzuciła się na łóżko przy oknie. – Ale przyznaj, Nastka, że ten nasz sąsiad to jest przystojny. – poruszyła śmiesznie brwiami.

– Proszę cię, Ida. Przecież ty masz chłopaka, a poza tym to nie czas na romanse, tylko studia, naukę i te sprawy, ale przystojny jest. – Uśmiechnęła się blondynka.

– Ja to ja, ale ty!

– Już osiemnasta, jak ten czas leci! – odparła Anastazja, nie reagując na wcześniejsze słowa przyjaciółki –Rozpakujmy walizki, bo nie wytrzymam, jak będą tak leżeć na środku. – podeszła do sterty toreb i otworzyła jedną – Na co nam tyle słoików ogórków małosolnych?!

– Się zje! Jak nie to zaniesiesz dla sąsiada, on taki chudy pewnie nie wie co to ogórki małosolne.

– Gadasz jak moja babcia. – dziewczyna włączyła muzykę i przystąpiła do rozpakowywania rzeczy w akompaniamencie śpiewów Idy.

Ogórki małosolne wylądowały w szafce tak samo jak reszta jedzenia, które troskliwe mamy włożyły ukradkiem do walizek, aby ich córki przypadkiem nie głodowały.

– Serio wzięłaś to ukulele? – rudowłosa wyciągnęła instrument z pokrowca.

– Tak jakoś. – Anastazja wzruszyła ramionami i postawiła ukulele w kącie pokoju – Patrz, Ida jak pięknie! – spojrzała przez okno na miasto, które powoli otulała noc – Gdańsk to piękne miasto. Każde miasto jest piękne, nie uważasz? Jutro już na uniwerek, rozumiesz? Ty na biologię, ja na teatr. Pójdziemy jutro nad morze? – zasypywała pytaniami.

– Po zajęciach obiecałam Zygmuntowi, że się z nim spotkam.

– Jednak pamiętasz o swoim chłopaku? – zaśmiała się blondynka.

Kiedy wszystkie walizki były puste i wciśnięte pod łóżko, dziewczyny przebrały się w piżamy i włączyły telewizor, w którym akurat zaczynały się „Miodowe lata".
Zmęczenie powoli wkradało się na ich twarze, więc zgasiły światła i udały się do łóżek.

– Pierwsza noc w mieszkaniu numer czternaście. – wyszeptała Ida, która powoli odpływała.

Anastazja szybko otworzyła oczy, kiedy do jej uszu dotarły niewyraźne dźwięki gitary. Wstała z łóżka, nie chcąc obudzić Idy, która miała sen tak mocy, że gdyby nawet się paliło, ta spałaby jak zabita. Cichutko uchyliła drzwi wejściowe i dźwięk się nasilił.

– O mój Boże, trzecia rano, przecież, ludzie. – mruknęła pod nosem, wychodząc z mieszkania w swojej niebieskiej piżamie i różowych puchatych kapciach.

❃❃❃

Jeśli widzicie jakieś błędy, piszcie! To bardzo pomocne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro