4.Tu nie chodzi o seks
Aleks zaparkował na podjeździe, a ja czekałam tylko reakcji siostry.
- Nie wyglada mi to na wakacje, ale ten dom jest piękny! - zapiszczała i wyskoczyła z samochodu.
- Jeśli mam być szczera to Ci współczuje, że przygarnąłeś nas pod swój dach. - zaśmiałam się.
- Jakoś przeżyje. - odparł. - W każdej chwili mogę was wyrzucić. - dodał, a mi zrobiło się sucho w gardle.
- Prawda. - próbowałam nie pokazać mojego smutku, który spowodowali kilka słów.
Wysiadałam z samochodu i postanowiłam się nie odzywać. Muszę się dobrze zachowywać, żeby nas nie wyrzucił. To jest moja szansa na lepsze życie. Nie mogę tego spieprzyć.
- Wezmę walizki. - poinformował i otworzył bagażnik, a ja tylko kiwnęłam głową. - I jak Lily podoba Ci się? - zapytał szukając kluczy.
- Tak! A gdzie jest basen? - zapytała podekscytowana.
- Wszystko w swoim czasie. - zaśmiał się i otworzył drzwi.
Weszliśmy wszyscy do środka, a drzwi zostały zamknięte.
- Pokaże wam wasze pokoje.
- Chciałabym mieć raczej pokój z Lily. - zaprotestowałam.
- No nie wiem. - skrzywił się. - Wolałbym was rozdzielić.
- Dlaczego? - zapytałam, a blondynka nie zainteresowana całą sytuacją poszła do salonu.
- Miałaś kiedyś z nią pokój? - zapytał, a ja zaprzeczyłam kiwnięciem głowy. - No właśnie, a jak rodzeństwo ma razem pokój jest hałas, bitwa na poduszki i inne zabawy. - wytłumaczył. - Chce mieć tu ciszę i spokój. - warknął.
- Dobrze. - odpowiedziałam nie chcąc zacząć kłótni.
- Lily chodź. - zawołał dziewczynkę, a następnie zaprowadził nas na schody prowadzące na piętro.
Wchodząc po schodach już wiedziałam, że będzie tu za pięknie. To miejsce nie jest dla mnie. Nie wywodzę się z rodziny bogaczy i nigdy nie będę, ani teraz nie powinnam mieszkać.
- Tu będzie twój pokój. - powiedział i otworzył pokój należący do Lily.
- Jak tu ślicznie! - zapiszczała i wskoczyła na łóżko.
- Za łóżkiem masz niespodziankę. - dodał brunet. - Rozpakuj prezent, a ja pokaże pokój dla Emmy.
Zamknął drzwi i podszedł do kolejnych obok. Otworzył je i wszedł do środka, a ja niepewnie za nim. Tak jak się spodziewałam jest tu wszystko piękne i nowe. Tak jak u Mii. Łzy zaczęły w pewnej chwili spływać mi po policzkach.
- Podoba Ci się? - usłyszałam za sobą.
- Tak. Bardzo. Dziękuje.
- To ty się rozpakuj, a ja wracam do pracy.
- W sobotę? - zdziwiłam się.
- Studia i praca są dla mnie najważniejsze w tej chwili.
- Rozumiem.
- Tylko nie płacz już, a ciesz się tym co masz teraz. - powiedział i zamknął drzwi.
Rozejrzałam się dookoła i usiadłam na łóżku. Koc okrywający je był bardzo miękki. Opadłam plecami na materac, a powieki zaczęły mi się zamykać.
***
Obudziłam się w środku nocy. Za oknem było ciemno, a światło księżyca przebijało się przez zasłoniętą rolete. Byłam przykryta szarym kocem.
Kto zasłonił rolety?
Kto mnie przykrył?
Na pierwszą myśl mi przyszła Lily, ale wątpię, żeby sobie poradziła z roletami.
Wstałam z łóżka, oświeciłam światło i otworzyłam walizkę. Wyjęłam z niej szary top na cienkim ramiączku i krótkie szorty. Przebrałem się, ale nie czułam się na tyle swobodnie i postanowiłam zostać w bieliźnie.
Wyszłam z pokoju i zajrzałam do siostry, która spała.
Aleks:
- Nudzi mi się. - weszła do kuchni mała blondynka.
- Podoba się prezent? - pytam wyciągając z szafki dwie szklanki.
- Bardzo. Jest świetny, ale nie mam z kim się bawić. - zazgrzytała zębami.
- A z kim się zawsze w domu bawisz?
- Najczęściej to z Emmą albo mamą, gdy nie pachnie tym dziwnym zapachem.
Słysząc o tym dziwnym zapachu pierwszą myślą był alkohol, o który pewnie chodziło.
- A gdzie Emma?
- Śpi.
- Dopiero dziewiętnasta. Na pewno?
- Tak. - odpowiedziała smutno. - A ty się ze mną pobawisz?
- Chodź sprawdzimy czy Emma na pewno śpi i zobaczymy co dalej.
- No dobrze.
Wchodząc po schodach słyszałem jej małe bose stopy odbijające się o płytki. Czy u nich w domu nie nosi się skarpet? Otworzyłem drzwi i rzeczywiście mała miała racje. Podeszłam do okna i zasunąłem rolety, a Lily przykryła siostrę kocem.
- Chodź. - powiedziałem do niej cicho.
- To co będziemy robić? - zapytała, gdy zamknąłem drzwi.
- Może zagramy w chińczyka? Co ty na to? - skrzywiła się na moją odpowiedz.
- Nie lubię tego, ale jeśli chcesz możemy zagrać. - odpowiedziała i zaczęła schodzić po schodach.
***
Dochodziła już dwudziesta pierwsza, a my graliśmy w kolejną rundę chińczyka. Ta mała potrafi tak oszukiwać, że głupiego by wrobiła, ale mnie nie.
- Znów oszukujesz. - zauważyłem.
- Nie prawda! - zaśmiała się.
I takim sposobem wygrała.
- Dobra to teraz pójdziesz się wykapać i spać. - odpowiedziałem chowając plansze do pudełka.
- Okey. - zgodziła się. - A mogę zadać Cię o coś spytać?
- Jasne pytaj. - powiedziałem i spojrzałem na nią, a ona wbiła wzrok we mnie.
- To twój dom?
- Tak.
- Czy wy jesteście razem? - zapytała z nadzieją chyba.
- Wy czyli kto? - udałem głupiego.
- Ty i Emma.
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Po prostu myślałam, że Emma w końcu będzie szczęśliwa.
- A nie jest?
- Słyszałam jak kilka razy płakała w nocy.
- Będzie dobrze.
- Obiecujesz?
- Obiecuje. - odpowiedziałem z ręką na sercu, a następnie wspólnie wybuchliśmy śmiechem.
Emma:
Wyszłam z pokoju siostry, a do moich uszu dotarła czyjaś rozmowa. Niepewnie usiadłam na schodach i słuchałam. Aleks w salonie rozmawiał z jakimś mężczyzną.
- Pozwoliłeś jej się tu wprowadzić? - usłyszałam nieznajomego.
- Tak. - odpowiedział Aleks.
- I jaka jest?
- Nie spałem z nią.
- Dlaczego?
- Nie będę się z nią pieprzyć, gdy za ścianą jest jej siostra.
Zrobiło mi się smutno, że rozmawiają o mnie w taki sposób, ale chyba właśnie dlatego tu się znalazłam.
- Stary ja bym nie czekał.
- A ja na twoim miejscu bym nie płodził od razu.
- Teraz przynajmniej jest oznaczona.
- Tu nie chodzi o seks. Ja chce by to ona pragnęła mnie.
Pragnęła go? On chce mnie w sobie rozkochać? Nie rozumiem w co on gra. Powiedział, że niczego nie chce. A może to ja źle zrozumiałam?
- Pierdolisz. - prychnął nieznajomy.
Podniosłam się z kafelek i otrzepałam tyłek. Zaczęłam schodzić ze schodów jakby nigdy nic. Moje szczęście, że schody nie mają widoku na salon.
- Wstałaś? - usłyszałam, gdy stanęłam w progu wejścia do pomieszczenia.
- Tak. - odpowiedziałam. - Przepraszam. Nie wiedziałam, że masz gościa.
- To stały gość. - zaśmiał się blondyn obok Aleksa. - Miło mi Maks jestem. - powiedział gasząc papierosa w popielniczce.
- Emma. - odpowiedziałam. - Pójdę do kuchni. - wytłumaczyłam i zniknęłam im z oczu.
- Japierdole skąd ty ją wytrzasnąłeś. - wydusił z siebie cicho Maks.
- Zamknij się. - warknął na niego brunet.
Przekraczając próg pomieszczenia, którego szukałam niemal padłam. Wszystko było pięknie oświetlone niebieskimi światełkami led. Byłam tu pierwszy raz i nie mogłam znaleźć szklanki. Zaczęłam zaglądać do szafek po kolei, aż dotarłam do celu. Nalałam wody i upiłam łyk odpierając się o blat. Spojrzałam w kierunku wejścia i podskoczyłam.
- Wystraszyłeś mnie. - złapałam się za serce.
- Wpadłem zobaczyć jak Ci idzie orientacja w terenie. Maks przyszedł.. - zaczął mówić, ale mu przerwałam.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Robisz to co uważasz za słuszne. - odpowiedziałam, a tak naprawdę w środku się gotowałam przez podsłuchaną rozmowę.
- Chciałem się zapytać czy do nas dołączysz. - zaśmiał się.
- O nie dziś jestem zmęczona.
- Jakbyś zmieniła zdanie to przyjdź do nas. - powiedział i zniknął mi z oczu.
***
Obudził mnie trzask drzwi dobiegający z korytarza, a następnie do mojego pokoju wpadła siostra.
- Emma! - zapiszczała i wskoczyła na łóżko.
- Lily proszę uspokój się. - otarłam dłońmi twarz.
- Proszę nie idź dziś spać tak wcześniej. - powiedziała.
- Byłam zmęczona. - wytłumaczyłam. - Co wczoraj robiłaś, gdy spałam? - zapytałam.
- Grałam z Aleksem w chińczyka.
- Mam nadzieje, że go nie zamęczyłaś. - zaśmiałam się.
- Chyba nie, bo robi właśnie śniadanie i kazał Cię zawołać.
Aleks:
Niedzielny poranek zapowiadał się pięknie. Za oknem świeciło słońce, a w domu panowała cisza. Jak zawsze. Myślałem, że gdy się tu wprowadzą będzie hałas, ale jak na razie wszystko po staremu. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, na którym była siódma trzydzieści. Może dla nich to za wcześniej? Przebrałem się i jak co dzień przebiegłem całe osiedle. Gdy wróciłem do domu na wejściu przywitała mnie Lily. Siedziała z misiem na wysokim krześle przy wyspie kuchennej.
- Wyspałaś się? - zapytałem i nalałem sobie wodę do szklanki, a dziewczynce sok pomarańczowy.
- Tak. Bardzo wygodne jest to łóżko. - powiedziała upijając łyk napoju.
- Jesteś głodna?
- Troszkę.
- Ja pójdę pod prysznic i zaraz coś Ci przygotuje.
- Dobrze. - kiwnęła głową.
To rodzeństwo jest chyba tak grzeczne przez rodziców. Za każde złe słowo mogły obrywać. Naprawdę im współczuje, że to spotkało akurat je.
Po piętnastu minutach wyszedłem z zaparowanego przez gorącą wodę pomieszczenia i zadziwił mnie widok Lily.
- Czemu tak siedzisz? - zapytałem przeczesując dłonią wilgotne włosy.
- Czekam na śniadanie. - odpowiedziała bawiąc się palcami.
- Załącz sobie telewizor w salonie i pooglądaj jakieś bajki albo coś. Zanim to wszystko będzie gotowe trochę to potrwa. - poinformowałem.
- Poczekam.
- To idź zawołać Emme na śniadanie. - zaproponowałem.
Emma:
- Lily nie możesz cały czas zamęczać Aleksa. On ma swoje życie, a my nie możemy tu przeszkadzać.
- To dlaczego tu jesteśmy? - zmarszczyli brwi.
- Rodzice muszą sobie od nas trochę odpocząć. - pogładziłam jej włosy ręką.
Przytuliłam siostrę i rozmyślałam jak powiedzieć jej, że już nigdy nie wrócimy do domu. Już miałam coś powiedzieć, ale zaburczało jej w brzuchu.
- No chyba musisz coś zjeść. - zaśmiałyśmy się jednocześnie.
Chciałam się przebrać w normalne ubranie, ale Lily mi nie pozwoliła i na siłę zaciągała mnie na dół.
- Dzień dobry? - bardziej zapytałam niż powiedziałam przekraczając próg pomieszczenia.
- Cześć. - odwrócił się do mnie przodem.
Był w szarych spodniach dresowych, które leżały mu na biodrach. Nie miał koszulki przez co zmierzyłam go wzrokiem. Miał bardzo dobrze umięśnioną klatkę piersiową.
- Jak się spało? - zapytał i zmierzył mnie wzrokiem.
- Wspaniale. - odpowiedziałam. - Pomoc Ci w czymś? - zapytałam.
- Dziś ja przygotuje śniadanie. - odparł i wrócił do przygotowywania posiłku.
***
Po śniadaniu przebrałem się w zwykłą przylegającą czarną sukienkę nad kolano, a następnie dołączyłam do siostry i Aleksa oglądających Madagaskar.
- Masz jakieś plany na dziś? - spytałam bruneta siedzącego po drugiej stronie sofy.
- Za godzinę jadę do kościoła na mszę za dziadka. Możecie jechać jeśli chcecie. - oderwał wzrok od telewizora.
- Umm.. - zagryzłam wnętrze policzka. - Nie będzie to dziwne jak zobaczą Cię z nami? - zapytałam niepewnie.
- Jakoś mi to nie przeszkadza co osobie o mnie mogą pomyśleć. Dobrze mi jest z tym, że pomagam dwóm wspaniałym osobą. - posłał mi uśmiech, który niepewnie odwzajemniam.
***
Aleks zaparkował samochód na parkingu przed kościołem tuż obok samochodu swoich rodziców. Czułam się nieswojo być tu z nim.
- Nie denerwuj się. - zaśmiał się i położył dłoń na moim kolanie.
Spojrzałam na moje udo, a następnie mój wzrok zleciał na jego twarz. Dziwne ciepło otuliło moje wnętrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro