Mury Miłości - wyznanie
Droga rozciągała się aż po horyzont. Po obu jej stronach światła zapalały się i gasły. Hoseok chwycił dłoń Tae i pociągnął go za sobą. Deszcz, który spadł kilka godzin wcześniej, nie zdążył jeszcze wyschnąć, toteż na wilgotnym bruku migotały światła, a gdzieniegdzie leżały kwiaty jabłoni. Wiosna była piękna tego roku. Zapachy wyjątkowo intensywne, słońce wyjątkowo nachalnie wyglądało we dnie spomiędzy chmur. Nocą z kolei południowy wiatr zachęcał do spacerów.
Była pierwsza w nocy, kiedy myśli tych obu zbiegły się.
Taehyung leżąc już w łóżku, próbował zepchnąć na plan dalszy uczucia, które kwitły w nim od jesieni. Jedyne jednak co udało mu się zrobić, to przypomnieć sobie kilka sytuacji. Jak na przykład tę, gdy Hoseok dotknął przypadkiem jego dłoni, gdy wracali wszyscy vanem ze studia. Zamyślony obserwował neony wieżowców, w jego głowie pojawiały się urywki myśli, których nie próbował nawet okiełznać. Nagle poczuł coś ciepłego na brzegu swojej dłoni. Wyrwany z półsnu, obrócił delikatnie głowę. Hobi robił dokładnie to samo, co on przed chwilą - patrzył się w swoje okno. Palce jego dłoni muskały powierzchnię dłoni Taehyunga, który nagle nie wiedział, co ma zrobić. Czy Hoseok robi to nieświadomie? Czy jeśli poruszy teraz ręką, on zabierze swoją? Dlaczego miałby dotykać jego ręki specjalnie? I czy ten dotyk sprawia jemu, Taehyungowi, przyjemność? Zbyt wiele pytań bez odpowiedzi pozostawiło mu tylko jedną opcję - powrót do wcześniejszej pozycji. Resztę podróży spędził sparaliżowany, z mocno bijącym sercem, nie zauważając nawet, że ruchy dłoni ustały. Kiedy dojechali na parking i odwrócił głowę, Hoseok spał. Na jego ustach był uśmiech - delikatny, niewinny i niewątpliwie piękny. Kiedy spróbował wyciągnąć swoją dłoń z pułapki, Hoseok otworzył oczy i ich spojrzenia się zetknęły. Hobi przetarł oczy i przeciągnął się. Tae nigdy później nie poruszył tego tematu, a po kilku dniach zapomniał nawet, dlaczego w obecności Hoseoka czuje się jakoś niezręcznie.
Albo sytuacja, kiedy on, Hobi i Jimin zostali sami w mieszkaniu i postanowili wypić o kilka butelek soju za dużo. On wtedy nie czuł się najlepiej - od pewnego czasu dręczyło go kilka spraw, i nie miał nic przeciwko odprężeniu się w gronie współlokatorów. Lekko pijany Hoseok był jeszcze bardziej promienny i głośny niż zwykle, a to pomagało na zmartwienia. Jimin upijał się szybko - ten dzień nie był wyjątkiem, więc już po godzinie zaczął przysypiać na kanapie. Szybko o nim zapomnieli, wychylając kolejne kieliszki.
"Nie ruszaj się na chwilę," Hoseok nachylił się w jego stronę z kanapy i wyciągnął rękę, "masz coś we włosach, to chyba pająk."
Już prawie dosięgnął ręką jego głowy, gdy nagle wypite soju i grawitacja zrobiły swoje. W ułamku sekundy Tae leżał na dywanie, a na nim leżał Hoseok, śmiejąc się histerycznie.
"Co z pająkiem? Dalej tam jest?" zapytał Taehyung, lecz nie wiedział czego bał się bardziej. Pająka we włosach, tego że oboje upili się do tego stopnia, czy też tego, że Hoseok jeszcze z niego nie zszedł.
"Yhm,sprawdźmy." Hoseok przysunął swoją twarz bliżej włosów Tae i zaczął przekładać blond kosmyki między palcami.
Pokój nagle wydał się wyjątkowo cichy. Lekkie pochrapywania Jimina wydawały się być odległe o galaktykę, dał sobie za to uciąć głowę, że słyszał bicie serca Hoseoka. A może to było jego serce?
To było ostatnie co pamięta z tego wieczoru. Rano obudził się w swoim łóżku, przykryty, z niejasnymi wspomnieniami i poczuciem, że coś mu uciekło. Hoseok spędził w łóżku cały dzień, narzekając na ból głowy. Kiedy zapytał Namjoona, czy to on zaniósł go do łóżka i przykrył, ten tylko dziwnie się uśmiechnął. Nie wyglądało na to, by dla własnego dobrego samopoczucia chciał poznać szczegóły w jakich okolicznościach zastali ich pozostali po powrocie do domu.
W końcu sytuacja sprzed miesiąca, kiedy Tae podczas popołudniowego biegu skręcił kostkę. Sam nie wiedział dlaczego wybrał numer Hoseoka i poprosił o pomoc. Ten zjawił się za 10 minut. Wziął go na barana i niósł przez dwa kilometry do domu. Wieczór był wyjątkowo gorący, a Taehyung wyjątkowo spocony. Przylegając ciałem do pleców Hoseoka czuł się naprawdę niekomfortowo.
"Dlaczego nie wziąłeś samochodu? Ktoś gdzieś nim pojechał?"
"Po prostu chciałem zobaczyć, jak to jest mieć cię na sobie"
W tym samym momencie Hoseok zdał sobie sprawę, jak głupio to zabrzmiało. Zmienił więc ton głosu na obrażony i dodał:
"Jesteś naprawdę ciężki, Tae."
Resztę drogi Hoseok przeszedł w milczeniu, natomiast Taehyung toczył ze sobą wewnętrzną walkę, czy bardzo nie na miejscu będzie oprzeć głowę na jego ramieniu.
Kiedy doszli na miejsce, a Hoseok umieścił Taehyunga na kanapie, Jungkook wychylił się z kuchni i ze złowieszczym uśmiechem wypalił:
"Wybacz, że nie przyjechaliśmy autem, ale Hoseok nalegał, żeby..."
Poduszka uderzyła w głowę Kookiego z głuchym pacnięciem. Hoseok powiedział, że jest zmęczony, obrócił się na pięcie i do końca dnia nie pojawił się w salonie.
"Nawet mu nie podziękowałem," pomyślał Tae, leżąc już w łóżku i obserwując Hoseoka śpiącego kilka metrów dalej. Kiedy zrobił to następnego dnia, ten wydawał się zdziwiony i jakiś dziwny.
"O czym ty mówisz? Powinienem wziąć samochód, zamiast narażać cię na taki dyskomfort.."
Napięcie rosło odtąd każdego dnia. Było jak niewidzialne przypływy i odpływy. Dziwne uczucia zalewały Taehyunga w najróżniejszych sytuacjach. Odkrywał w swoim sercu pokłady złości i zazdrości. Na jego usta cisnęły się słowa, których wcale nie myślał, a w jego myślach pojawiały się obrazy, których się obawiał. Nie ma jednak takich murów, które mogą rosnąć w nieskończoność. Tamtej nocy, mur miał się przewrócić, a Tae i Hoseok stanąć przed sobą bezradni wobec przeznaczenia.
Noc była ciepła, a południowy wiatr dmuchał Hoseokowi w twarz. Wyszedł tego dnia koło piątej popołudniu z domu pod pretekstem odwiedzenia starego kumpla, ale tak naprawdę czegoś intensywnie szukał. Nie wiedząc jednak dokładnie czego, przemierzał chaotycznie ulice, błądził i kluczył, nie zwracając jednak szczególnie uwagi w jakim kierunku niosą go nogi. Czasem kilka przystanków przejeżdżał przypadkowym autobusem. Bezwiednie z centrum miasta przemieścił się na obrzeża. Hałas ulicy ustał, w jego głowie coś jednak ciągle dudniło, wiatr przesuwał niewidoczne pudełka pełne metalowych i szklanych przedmiotów; odbijały się wewnątrz niego, rozrywały go od środka.
Stał pośrodku czegoś w rodzaju parku. Przez jego centrum ciągnęła się droga wyłożona brukiem. Z jakiegoś powodu nie było tu jednak nikogo, mimo iż słońce dopiero zachodziło, a park był zadbany i nie wydawał się być jednym z tych podejrzanych miejsc, gdzie można spotkać zarówno bezdomnych, jak i ludzi o wątpliwych moralach. Rozejrzał się wokoło. Na zachodzie słońce powoli zachodziło, podświetlając białe płatki kwiatów jabłoni. Na wschodzie wielka czarna chmura zakrywała niebo przesuwając się coraz bardziej w jego stronę. "Zaraz będzie padać," pomyślał i w tym samym momencie poczuł na policzku pierwszą kroplę ciężkiego deszczu. Na pół bezsilny, na pół obojętny, usiadł pod jabłonią i zamknął oczy. Zimny deszcz mieszał się z ciepłymi łzami. W głowie Hoseoka powoli krystalizowała się pewna myśl, równie szalona, co ciężka do odparcia. Musiał się upewnić, jak najszybciej musiał poznać prawdę.
Deszcz ustał. Hoseok wstał, zdjął z siebie i wykręcił w rękach mokrą białą koszulkę. Spojrzał na zegarek. Czy to możliwe, że siedział pod drzewem trzy godziny? Czuł się wykończony, jakby skończył właśnie pisać jakiś niemożliwie trudny test. Dobiegała północ, gdy Hoseok wybrał numer Taehyunga. "Pewnie już śpi. Może ma wyciszony telefon. Może też wyszedł gdzieś na miasto i nie patrzy na telefon," myśli biegły przez spięte ciało Hoseoka. Taehyung jednak odebrał.
Telefon wyrwał Taehyunga z zamyślenia. Fakt, że to Hoseok dzwonił, wywołał w nim dziwne odczucie, że ktoś go obserwuje i czyta jego myśli.
"Halo? Hoseok?"
"Obudziłem cię? słuchaj... muszę ci coś pokazać. To ważne. Jeśli teraz tu nie przyjedziesz, to rozumiesz" - tu Hoseok zrobił pauzę. Czuł się jak przed skokiem na bungee. Jeśli powie teraz jedno słowo, gdy wystawi nogę poza platformę, nie będzie odwrotu. Nie wykręci się od niczego, nawet gdy Tae odmówi lub go wyśmieje. Spadnie tak czy siak. Od Taehyunga zależało, jak miękkie będzie lądowanie - "rozumiesz, ja się rozpadnę. Myślę o tym cały wieczór. Zmokłem w deszczu, ale nie to jest najgorsze. Całe moje serce jest przemoknięte. Weź taksówkę. Przyjedź do mnie."
Taehyung milczał. Był zdezorientowany, ale nie zdziwiony. W jakiś sposób rozumiał, rozumiał wszystko. Jego serce też było mokre. Przeciążone i przemoknięte.
"Gdzie jesteś?"
Ubrał pierwszy z brzegu czarny t-shirt, na to dżinsową kurtkę. Wychodząc, zgarnął jeszcze z szafki szalik. Przewiesił go sobie przez szyję i wyszedł.
Hoseok stał na środku brukowanej drogi. Latarnie zapalały się i gasły. Patrzył na ćmę wirującą wokół jednej z nich.
Taehyung w milczeniu szedł w jego stronę. Czuł ucisk w żołądku, nogi same go niosły. Hoseok czuł jego obecność. Bał się odwrócić - co miał zrobić? Co miał powiedzieć? Dlaczego on nie zadawał pytań, tylko po prostu przyjechał? I dlaczego teraz nic nie mówi?
Nie obracając się, Hoseok wyciągnął rękę w stronę Taehyunga. Ten jednak obszedł go dookoła i spojrzał mu prosto w oczy.
"Wtedy w aucie. Jesienią. Wtedy też nie patrzyłeś mi w oczy," stwierdził, wpatrując się intensywnie w Hoseoka, ten jednak patrzył w chodnik. "Kazałeś przyjechać mi taki kawał drogi, a nawet nie spojrzysz mi w oczy?"
Tae uniósł podbródek Hobiego i przybliżył swoją twarz tak blisko, by ten drugi nie mógł uciec wzrokiem. W Taehyungu, pomimo rzewnych wspomnień, które jeszcze pół godziny temu krystalizował przed oczami, nagle wezbrała się ostateczna fala złych emocji. Nic więcej jednak nie powiedział - oczy pełne pogardy i złości, wpatrywały się w oczy pełne lęku.
"Patrzę Ci teraz w oczy. Jesteś zadowolony? Jeśli nie chciałeś przyjeżdżać, trzeba było zostać w łóżku. A teraz chodź."
Hoseok chwycił dłoń Tae i pociągnął go za sobą. Nie miał żadnego planu, ale musiał coś zrobić; czuł się zdezorientowany jego oschłością. "Przez telefon brzmiał zupełnie inaczej," przemknęło mu przez myśl, gdy biegli przed siebie po mokrym bruku, tej wiosennej ciepłej nocy.
"Gdzie ty mnie ciągniesz? Zatrzymaj się." Taehyung wciąż czuł że jego kostka nie jest w najlepszej kondycji. "Jesteś cały mokry."
Zdjął szalik i owinął nim szyję i ramiona Hobiego. Jego dłonie, chyba przypadkowo, choć Taehyung nie wierzył już nawet sobie, dotknęły szyi przyjaciela.
"Co chciałeś mi pokazać?" - ryzykowne pytanie, na które Taehyung oczekiwał tylko jednej odpowiedzi.
Hoseok milczał. Dłonią namierzył bijący mocno punkt na piersi Taehyunga. Ujął jego dłoń i położył ją na swoim sercu.
"Już Ci powiedziałem: moje serce jest całe mokre... nie mogłem znieść tego dłużej."
Dłonie Taehyunga nieświadomie objęły Hoseoka tak, że był unieruchomiony w jego uścisku. "Nie mogłem znieść myśli, że nie wiesz jak się czuję, gdy na ciebie patrzę." Nie było odwrotu. Hoseok przybliżył usta do ucha Tae. "Że nie wiesz, jak się czuję, gdy nasze ciała się stykają."
Wargi Hoseoka muskały delikatnie płatek ucha Tae.
"Ale nie to było najgorsze..." Hobi kontynuował, "tej nocy, gdy Jimin spał, a my... my piliśmy soju."
Taehyung zastygł. Od dotyku ust Hoseoka, od jego oddechu, czuł że część jego ciała zaczyna twardnieć, a on nie może nic zrobić.
"Nie pamiętałeś tego, wiem o tym. Widziałem to w twoich oczach."
"Czego nie pamiętałem? Hobi, co myśmy zrobili?"
Ekscytacja, przerażenie, pożądanie. Taehyung nie wiedział, że można odczuwać to wszystko naraz. Aż do teraz.
"Za każdym razem gdy patrzyłem na ciebie, pamiętałem dotyk twoich ust. Moment, w którym zaatakowałeś mnie językiem. Kiedy gryzłem twoje wargi. Kiedy powiedziałeś mi, że zawsze chciałeś sprawdzić, jak to jest."
"To niesprawiedliwe. Dalej nie wiem, jak to jest."
Usta Hobiego przesuwały się od ucha Tae, wzdłuż jego policzka, by zastygnąć milimetr od ust.
"Więc się przeko-"
Taehyung nie dał mu dokończyć. Ująwszy dłońmi głowę Hoseoka, zatopił usta w jego wargach. Były miękkie i przyjemnie zimne. Hobi drżał, jego ręce wędrowały wzdłuż pleców Taehyunga, paznokcie kreśliły ślady, które jeszcze przez kilka dni będą mu przypominać o tym, co się wydarzyło. Ich biodra stykały się - Tae zastygł na moment, gdy wypukłość jego spodni natrafiła na drugą. Ich ciała pulsowały. Fakt, że Hoseok był równie podniecony jak on, doprowadzał go do szaleństwa. Taehyung był wdzięczny, że na miejsce spotkania Hobi nie wybrał hotelu albo innego pomieszczenia - nie byłby wtedy w stanie tak po prostu tego przerwać. Właśnie realizował jedną ze swoich fantazji: Hobi był ulubionym bohaterem historii, które wymyślał przed snem. Było o wiele lepiej niż sobie wyobrażał. Ich języki idealnie współgrały, jakby robili to dziesiątki razy. W końcu Tae przerwał pocałunek. Brakowało mu tchu – jedną ręką trzymał Hoseoka za włosy, a drugą gładził go po policzku.
"Dziękuję, że zadzwoniłeś," powiedział, unosząc swoje biodra do góry. Hoseok wydał cichy jęk i w odpowiedzi delikatnie ugryzł Tae w ucho.
"Jesteś mi coś winien za to, że nie pamiętasz naszego pierwszego pocałunku. Na prawdę ciężko było mi się przy tobie kontrolować przez cały ten czas."
"Gdybym wiedział, że moje fantazje to tak naprawdę wspomnienia, też byłoby mi łatwiej... ale co teraz? Powinniśmy powiedzieć innym?"
Taehyung nie przestawał dotykać Hoseoka. Nie wiedział do końca, co powinien robić z dłońmi, kreślił więc kółka wokół jego obojczyków.
"Jedyną osobą, która była na tyle ślepa, by nie zauważyć co się między nami dzieje, byliśmy my sami."
Tae zaśmiał się. Noc była naprawdę ciepła. Gdyby ktoś przechodził teraz przez park, zobaczyłby dwójkę zakochanych mężczyzn, walczących z pożądaniem na środku brukowanej drogi.
Hobi miał ochotę zainicjować kolejny pocałunek, zamiast tego jednak kichnął trzy razy pod rząd. Pomimo szalika Taehyunga i jego rąk, które cały czas wędrowały z miejsca na miejsce, zaczynał drżeć z zimna.
"Chodźmy do domu, zanim zupełnie się rozchorujesz."
Hobi przytaknął i oboje ruszyli w stronę pulsującego nocnym zgiełkiem miasta.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro