#14
Suzan
Luna - I co , udało ci się! -usłyszałam za sobą głos-
- myślałam , że mi się nie uda a ty to przeskoczyłaś jak kangur haha -odpowiedziałam-
Luna - Ej , może wiejemy ? bo on zaraz chyba przyjdzie i będzie po nas.
- Dobra , jest 5 dróg. Jedna droga to droga do lasu , druga droga to droga do jakiś działek , a trzecia.. , sama widzisz. Nie mam siły już mówić. -mruknęłam-
Luna - Trzecia to droga to do jakiejś kawiarenki , a czwarta droga to droga do domu....
- Ross-
Luna - Dobra wiejmy bo jakiś samochód podjeżdża ! chwila.. to nie Harry , podbiegnijmy do tego samochodu i poprośmy tego faceta o pomoc.
- Ok -
Obydwie znów bez problemu przeskoczyłyśmy płot i podbiegłyśmy szybko do samochodu marki BMW. Samochód był złoty. Pewnie jakiś milioner. Zanim do niego doszłyśmy Luna zaczęła krzyczeć żeby do nas podszedł. Zrobił to i powiedział - Szefie , mam je -. Przyłożył mi i Lunie szmatkę z jakąś cieczą , nie zemdlałyśmy. To chyba była ciecz osłabiająca czy coś w tym stylu. Popatrzyłam się na Lunę pytająco a ona na mnie , miała łzy w oczach. Mogłam się tego obawiać. W tym mieście porywają dziewczyny i sprzedają je do burdelu. Już wolę być tam niż u jakiegoś psychola. Mężczyzna wsadził nas do samochodu i zakleił nam usta. Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy -pomyślałam- No ciekawe w ciszy bo nam zakleił usta ale jestem głupia- Na 15 min z Luną usnęłam. Obudził mnie mężczyzna (nie że mnie potrząsnął czy coś tylko strzelił mi z liścia) Pociągnął mnie też za włosy przypiął i zostawił. Lunę wziął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro