Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 1

~Czas akcji: 06.12.2003~
*przed narodzinami Victorii*
*Victoria*
Zanim się urodziłam moi rodzice mieszkali w domku który należał do mojej Babki. Olga wydawała się zawsze dobrym człowiekiem. Właśnie. Wydawała się. Otóż nadszedł dzień w którym moja matka ogłosiła ciążę rodzinie. Miała wtedy 18 lat. Mój ojciec wtedy 30. Nigdy nie skończył szkoły i pracował dorywczo. Matka nigdy nie pracowała. Kończyła liceum. Wtedy moja kochana babcia wymyśliła plan... Uważała że to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. Myśląc, że to jej wypali przedstawiła go moim rodzicą. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że to co zaproponuje na zawsze zmieni relację jej z synową oraz synem. Nie wiedziała, że nabiorą dystansu. Życie po czasie zweryfikowało jakim człowiekiem była Olga Pereyrra. Kiedyś przyjedzie czas by zapłacić za swoje błędy, lecz to jeszcze nie ten moment, nie ta chwila. Chociaż może kara powoli nadchodzi?
*Narracja trzecioosobowa* *retrospekcja*
- Maria! Przyszła moja mama Olga. Chodź proszę musimy porozmawiać.- Dziewczyna w widocznej już ciąży pojawiła się w małym  saloniku. Popatrzyła na swoją przyszłą teściową. Wyczuła, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
- o co chodzi? - zapytała niepewnie kobieta.
- otóż moja Matka ma dobre rozwiązanie dla nas byśmy mieli gdzie mieszkać i nie myśleć o tym że mieszkamy u kogoś.- Powiedział German
- w takim razie słucham- powiedziała nie ufnie. Wiedziała, że nic dobrego jej teściowa nie wymyśliła. Wiedziała również, że zaraz się pokłócą a ona w jej oczach znowu straci.
- Usiądź proszę. Nie możesz się denerwować.- zaczęła starsza kobieta - chodzi o to, że.... Bardzo z Edmundem chcieliśmy dziecko.- po tych słowach Maria zrobiła się blada. Wiedziała do czego dąży ta kobieta, lecz słuchała dalej mając nadzieję że jednak się myli -Niestety nie wyszło nam to nigdy jak dobrze o tym wiesz. Mój Syn jest wpadką przy imprezie. Nawet nie znam jego ojca. Wiem tyle że był Meksykaninem i miał na nazwisko Viniec. Teraz kiedy ty jesteś w ciąży mamy rozwiązanie dla was oraz dla nas. Każdy na tym skorzysta. Otóż oddacie mi waszą córkę tuż po narodzinach, a ja w zamian przepisze wam ten domek. Każdy na tym skorzysta. My wychowamy dobrze dziecko a wy będziecie mieli gdzie mieszkać. Jesteś młoda więc urodzisz jeszcze nie jedno dziecko a ja już niestety nie mogę ponieważ Edmund jest bezpłodny. Przemyślcie tą propozycję. To będzie najlepsze dla wszystkich. - skończyła kobieta a młoda Marię zamurowało. Do samego końca liczyła , że jednak ona się myli i teściowa przyszła z całkiem inną propozycją. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. W końcu jak mogła oddać swoje pierworodne dziecko w ręce kobiety, która ma być jej teściowa? Jak ona sobie to wyobraża? Przecież przy rodzinnych spotkaniach nie będzie w stanie siedzieć cicho i patrzeć jak jej córka mówi mamo do innej kobiety. Maria może i była bardzo młoda ale kochała swoje nienarodzone dziecko. Jak w ogóle babcia tego maleństwa mogła pomyśleć że sprzeda swoje dziecko na poczet małego domku? Przecież to dziecko nie było niczemu winne. To jakie błędy popełnił jej partner i ona to jest ich krzyż i jej maleńka córeczka nie będzie płaciła za ich winy.
- nie zgadzam się! To moje dziecko, ona nie będzie płacić za błędy moje i Germana. Te problemy nie dotyczą jej. Nie jest ona żadnym pieniądzem by płacić za to co robimy my. - zaczęła krzyczeć młoda matka.
- kochanie przemysl to. Ona będzie miała lepiej z moją matka. A my będziemy mieli cały dom dla siebie. Nie będziemy się musieli niczym martwić.- zaczął jej tłumaczyć German. Matka nienarodzonego dziecka coraz bardziej gotowała się na słowa jej partnera.
- Jak w ogóle możesz tak mówić! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Będziesz ją okłamywał całe zycie, że jesteś jej bratem?! A ja co mam jej mówić jak będziemy się widywać?! Przecież to niedorzeczne! Jak w ogóle możesz myśleć by sprzedać naszą córkę?! - krzyczała kobieta a po jej policzkach ciekły łzy. Chwilę później młoda dziewczyna opuściła salonik i poszła w kierunku sypialni. German odwrócił się do swojej matki i zaczął mówić
- mamo obiecuję, że z nią porozmawiam i dam ci znać. - uspokajał starszą kobietę, gdyż widział że i ona się zdenerwowała. Nie chciał kolejnej kłótni.
- jeśli się nie zdecydujecie na oddanie mi jej macie czas do skończenia przez waszą córkę trzeciego roku życia. Nie jestem potworem by wyrzucać was kiedy mała przyjdzie na świat. - odezwała się w końcu Olga - muszę już iść. Przemyślcie moją propozycję bo drugiej takiej nie dam. - powiedziała a wręcz wysyczała po czym wyszła.  W tym czasie Maria siedziała na łóżku i płakała, gdy nagle do pokoju wszedł wściekły German.
- co ty sobie myślisz?! To najlepsza opcja dla wszystkich! Powinnaś się zgodzić a nie robić sceny! Trzeba myśleć racjonalnie!
- Nie sprzedam naszej córki! Albo zgodzisz się ze mną albo odchodzę! Dam sobie radę sama z dzieckiem! Nie jesteś mi potrzebny do tego!- krzyczała wściekła kobieta. Po chwili podszedł do niej German i złapał ją za szyję.
- słuchaj mnie. Nigdzie się nie wyprowadzisz. Zgodzę się ale nigdy więcej nie chcę słyszeć takich słów z twoich ust zrozumiano?!- zapytał. Nigdy taki nie był, ale też nigdy nikt nim nie próbował pomiatać. Nie podobało mu się to jak kobieta się do niego zwraca. Nigdy tak naprawdę nie chciał z nią tak szybko dziecka. Miał już jednego syna, ale jak dowiedział się, że jest chory szybko uciekł od obowiązku. Może to było głupie, ale nie czuł nic do syna. Nie chciał go nigdy. Był wpadką. Jeszcze gdyby był zdrowy, może by przy nim był, ale nigdy nie chciał chorego dziecka.
- moja matka dała nam czas do ukończenia przez naszą córkę trzeciego roku życia. Wtedy mamy się wyprowadzić a ona sprzeda nieruchomość.
- i dobrze. Nie sprzedam swojego dziecka na poczet kobiety która wycenia je na domek który ma ledwo 35 m². Jak w ogóle mogła wycenić dziecko?- powiedziała kobieta po czym niedługo potem zasnęła.
*Koniec retrospekcji*
*Victoria*
Kiedy mama wraz z dziadkiem mi to opowiedzieli nie uwierzyłam. Nie chciałam uwierzyć, że moja kochana babcia zrobiła takie coś... Zawsze była dla mnie wzorem, lecz równie szybko się to zmieniło. Chciała bym była zapłatą za domek w którym mieszkali moi rodzice. Jak mogła w ogóle wycenić jeszcze nie narodzone dziecko? Nie chciałam w to wierzyć lecz prawda okazała się okrutna. Niedługo po rozmowie z mamą i dziadkiem poszłam skonfrontować z nią tę informację a prawda jakiej się dowiedziałam na zawsze zmieniła mój pogląd na jej osobę. Olga wszystko potwierdziła przepraszając mnie przy tym, ale nie mogłam tego słuchać. Kiedy się o tym dowiedziałam miałam 15 lat. Od tego momentu już nigdy moje relacje z babcią nie były dobre jak kiedyś. Miałam do niej żal. W końcu byłam też człowiekiem a ona chciała mnie traktować jak pieniądz. Olga Pereyrra była materialistką. Dla niej zawsze musiało być coś za coś. Było mi przykro, że nie mogła mieć więcej dzieci, ale mogła równie dobrze starać się o adopcję tylko duma jej nie pozwalała. Chciała dziecko, które będzie z nią związane więzami krwi, ale czy więzy krwi to wszystko? Czy nie można pokochać dziecka, które nie jest połączone w jakikolwiek sposób krwią? Przeciez żeby kochać nie trzeba być rodziną. Od tamtego czasu zawsze się zastanawiałam co by było gdybym jednak trafiła do babci? Pewnie mowilabym do niej mamo a ona sama by nigdy mi nie powiedziała prawdy. Jakby moje życie się potoczyło? Przecież to niedorzeczne, nazywałabym mojego ojca bratem i nawet bym nie wiedziała. Mojego chyba ojca ponieważ nigdy nie byłam do niego podobna. Pod żadnym względem. Co prawda w papierach widniał jako mój ojciec ale nigdy nie czułam z nim więzi całe moje rodzeństwo było do niego podobne tylko nie ja. Może moja matka również ma coś na sumieniu? Nigdy nie chciała o tym rozmawiać i upierała się że jestem dzieckiem mojego ojca, ale zawsze mi coś nie grało. Moja intuicja podpowiada mi, że nie jest moim tatą. Nigdy nie wiedziałam skąd się bierze moje przekonanie do tego. Może to tylko mój wymysł?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro