Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

»»---->rozdział pierwszy

**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚***•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*




     Natalié kiedyś lubiła wuef.

     Nawet bardzo.

     Dziewczyna lubiła grać w gimnazjum w siatkówkę. Była jedną z najlepszych zawodniczek, choć marny wzrost liczący dokładnie metr pięćdziesiąt siedem wcale jej w tym nie pomagał.

     Z biegiem czasu się to jednak zmieniło, lecz pomimo zrodzonej niechęci do tego szkolnego przedmiotu, nie mogła na niego nie uczęszczać. Był on obowiązkiem jak matematyka, czy fizyka. Nie musiała się za to bardzo starać, więc pobiegła dziś w pierwszej grupie z trzema innymi dziewczynami ze swojej klasy czterysta metrów wokół boiska do piłki nożnej, a resztę zajęć postanowiła spędzić na murku przy parkingu samochodowym, z którego miała widok na pozostałe zespoły biegaczy.

     Walka o najlepsze czasy zmieniała się cyklicznie. Raz biegły dziewczyny, a raz chłopaki.

     Natalié wyjęła z kieszonki czarnych spodenek zapalniczkę i okrągłego lizaka na białym patyczku. Odpakowała go z papierka i włożyła do ust czując jak wiśniowy smak przejmował kontrolę nad jej kubkami smakowymi. Dziewczyna przypaliła kawałek plastikowego patyczka, po czym schowała zapalniczkę z powrotem do kieszonki.

     Brązowowłosa dziewczyna poprawiła gumkę do włosów, która skutecznie upinała jej długie kosmyki i zaczęła się przyglądać czwórce chłopaków z równoległej klasy, którzy jak co czwartek na pierwszej lekcji dzielili wuef z 3D. Dokładniej rzecz ujmując skupiła swoją uwagę na jednym z nich, nie marnując cennego czasu na podrzędnych sportowców, którzy mieli w głowach same sprośne myśli dotyczące dziewczyn.

     Sądząc po wyborze wysokiego, przystojnego chłopaka z dobrej rodziny, Natalié wydawała się w ogóle nie wyróżniać z tłumu napalonych na niego nastolatek. Tyle, że dziewczyna w ogóle do niego nie wzdychała. Chciała go tylko rozgryźć.

     Blondyn, około trzydziestu centymetrów wyższy od niej, świetny w sporcie, wyróżniany przez nauczycieli, otoczony na każdej przerwie wianuszkiem dziewczyn, poza tą przed zajęciami wychowania fizycznego, wtedy trzymał z kolegami debatując na temat tego w co dziś zagrać. Dziejszego poranka akurat nie mieli wyboru, ponieważ nauczycielka na poprzednich zajęciach ogłosiła, że będą biegać na czas. Mimo tego, jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole stał razem z kumplami. To się nie zmieniło. Tak samo jak jego spojrzenie, które nawet na linii startu spotkało się ze znudzonym wzrokiem Natalié.

     Chodzili do liceum razem od trzech lat, choć dopiero od połowy drugiego roku zaczęli swoje walki na spojrzenia, ale nigdy ze sobą nie rozmawiali. Niemniej jednak oboje mieli wrażenie jakby się znali, z racji tego, że ich spojrzenia często się ze sobą krzyżowały. Nie towarzyszyły temu żadne uczucia, ale wzajemna obserwacja, niepewność myśli. Nawet udając czasem na korytarzu, że się nie widzieli, prawdą było to, że nie mogli się nie odnaleźć w tłumie wytapetowanych dziewcząt, skrytych okularnic, przykrótkich spódnic czy też wysokich jak brzozy chłopaków, z niedorobionymi, żałosnymi wąsami albo między spasionymi zboczeńcami latającymi do bufetu co przerwę.

     Zawsze się widzieli. Czuli swoją obecność. Nie wypowiadali jednak słów, choć nie było ku temu żadnych przeszkód.

     Mijali się na korytarzach, w szatni, spotykali na lekcjach wuefu, w drugiej klasie chodzili na ten sam przystanek autobusowy ignorując się. Dopiero w bezpiecznych od siebie odległościach decydowali się na kontakt wzrokowy, próbując przeniknąć do własnych umysłów, aby odnaleźć odpowiedź na jedno jedyne pytanie.

     Czy byli do siebie w jakiś sposób podobni?

     Sądzili, że tak, lecz trudno było w to uwierzyć. Potrzebowali potwierdzenia, jakiegoś znaku lub najzwyczajniej w świecie słowa składającego się z trzech liter.

     Grupa chłopaków wystartowała i jak można było się spodziewać wygrał faworyt grupy dziewcząt, które poprawiały swoje obcisłe T-Shirty, aby mu zaimponować dość okazałymi zderzakami. Natalié miała gdzieś rozmiar swojego biustu, ciesząc się, że z B nie spadła na A. Poza tym wolała szczycić się swoją inteligencją niż wabić marnych chłopaków odsłoniętym dekoltem.

     Blondyn zszedł z bieżni i sięgnął po butelkę wody, którą zostawił na ławce. Dziewczyny udające najbardziej niestworzone kontuzje świata i przychodzące z lewymi zwolnieniami lekarskimi zaczęły mu gratulować zwycięstwa przez co lizak Natalié nie smakował tak dobrze jak zawsze. Miała ochotę zwymiotować od tych irracjonalnych prób zdobycia kogoś takiego jak Luka, tylko po to, aby podwyższyć swoje poczucie wartości.

     Chłopak z 3C podziękował im grzecznie i z pełną klasą, co wyniósł zapewne z domu. Dobre wychowanie zawsze się chwaliło, ale do tego trzeba było jednak posiadać rodziców, którym zależało na wpojeniu odpowiednich manier oraz norm zachowań. Natalié siedząc w odosobnieniu nawet od osób ze swojej własnej klasy, oparła czoło o obskurny, żółty drążek i wciąż skupiała się na obserwacji chłopaka, którego dobrze zbudowane ciało pokryły kropelki potu. Pogoda sprzyjała dziś sportowcom, a promienie słońca uwydatniały wilgotne, rozgrzane ciała. Niektóre z dziewczyn, gdyby tylko mogły wyjęłyby aparaty i zaczęły robić zdjęcia, ale Natalié wolała spoglądać tylko w brązowe oczy Luki. To one ją interesowały. One i smerający ją suwak od szarej bluzy, który był zasunięty aż pod samą szyję.

     Dziewczyna włożyła lizaka ponownie do ust, siorbiąc przy tym głośno dotykając jeszcze ciepłej części przypalonego patyczka.

     Luka ciągle był zagadywany przez swoje wielbicielki i kandydatki do wskoczenia mu do łóżka aż w pewnym momencie po prostu zignorował jedną z nich zaczynając odchodzić od części trybun, które zostały napadnięte przez inwazję fanek.

     Blondyn nałożył bluzę na bordową bokserkę, w której przeważnie przychodził na wuef. Zabrał ze sobą butelkę i ruszył w kierunku jakiego nie spodziewała się Natalié. Dziewczyna niekontrolowanie przesunęła kulkę lizaka na jedną stronę policzka, a Luka minął ją bez słowa idąc po prostu na parking samochodowy gdzie parkował swoje auto.

      Szatynka beznamiętnie wpatrywała się przed siebie aż do chwili, w której ujrzała okazały cień padający zza jej pleców. Na moment zastygła w bezruchu pozwalając przysiąść się bez żadnych protestów szkolnej gwieździe i jednemu z najbardziej lubianych uczniów w liceum.

     — Hej — odparł krótko, odkręcając ponownie swoją butelkę wody.

     — Hej — Natalié przeniosła swój wzrok w zupełnie przeciwną stronę od chłopaka, napotykając także naburmuszone licealistki, które z zazdrością zaczęły mierzyć ją wzrokiem.

     Luka przechylił butelkę i nabrał haust wody do ust. Dziewczyna nagle zerknęła w dół i zobaczyła inną, choć tę samą plastikową butelkę.

     Licealista przełknął lekko gazowany napój i wręczył Natalié coś na orzeźwienie.

     — Masz. Zauważyłem, że nie wzięłaś nic do picia.

     — I specjalnie poszedłeś mi po wodę do auta? — spytała, odkręcając zakrętkę, a po odejściu powietrza wydała z siebie charakterystyczny dźwięk porównywalny do przebitej opony.

     — Właściwie to tak — chłopak się uśmiechnął. — Jeśli się kogoś obserwuje bezustannie to w końcu zauważa się jakieś braki.

     — Braki? Kto by się tego spodziewał, że chłopak z dobrego domu, zajebiście przystojny, lubiany, łamiący serca nauczycieli, którzy będą tęsknić za wzorowym uczniem jaki ich opuści po maturze i nie będzie im nabijał statystyk ma jakieś braki.

     — Tylko ktoś taki jak ty mógł coś dostrzec — Natalié nadal unikała jego wzroku, ale wiedziała doskonale, że to jego spojrzenie najbardziej go zdradzało.

     Uśmiech na twarzy nigdy nie przysłoni smutku panującego w zwierciadle duszy.

      — We wzorowym uczniu nikt nie chce widzieć żadnej skazy.

     — Teraz chyba moja kolej na zrobienie portretu psychologicznego. Jesteś silną, niezależną dziewczyną, która stroni od ludzi, obserwując ich z daleka mając wrażenie, że rozumie wszystko i wszystkich.

     Natalié w jednej sekundzie posmutniała, choć wcale nie było tak, że była szczęśliwa.

     — Nie — wyznała, wyjmując lizaka z ust. — Ja niczego nie rozumiem — odparła z głębokim żalem utwierdzając Lukę w przekonaniu, że dostał on odpowiedź, której od dawna szukał.

     — Coś nas łączy — odparł, czym zdziwił siedzącą obok siebie licealistkę. — Ja też nie wiem, co mam jeszcze zrobić, aby w końcu poczuć się dobrze.








***

Pierwszy rozdział minimalnie ukazuje nieco dziwaczny charakter tej pracy. Może przypaść do gustu, bądź wręcz przeciwnie^^

Do następnego Duszyczki ❤ rozdziały będą się ukazywać w odstępach 2/3 dni ☺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro