Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

»»---->rozdział drugi

**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚***•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*


      Dwa miesiące przed zakończeniem roku szkolnego, wszystko związane z miejscem zamieszkania na Road Eleven miało się zmienić. Mieszkańcy tejże okolicy przymusowo zostali przesiedleni na Avenue Park z racji budowy autostrady przez odcinek Road Eleven.

      Rodzina Luki nie miała wyboru i wprowadzili się do jednorodzinnego domu na spokojnej, przyjaznej dzielnicy. Chłopak pomógł wybrać jeden z dwunastu nieruchomości doskonale zdając sobie sprawę gdzie mieszkała Natalié. Dlatego też po wybraniu pokoju na piętrze i kłótni z młodszą siostrą o największe pomieszczenie, wysoki blond chłopak wyszedł z domu, aby spotkać się z filigranową koleżanką z liceum.

      Natalié ubrana w charakterystyczny sweterek, a także krótkie spodenki i czerwone trampki czekała na Lukę, trzymając dłonie wsunięte do kieszonek. Bawiła się w ukryciu zapalniczką, która ledwo zdołała się przekręcić w przyległych, jeansowych spodenkach aż do momentu, w którym siedemnastolatek nie stanął naprzeciw niej.

     — Podoba ci się ta okolica? — Natalié zapytała, a chłopak podchodząc bliżej pokiwał głową i rozejrzał się jeszcze raz domom stojącym jeden przy drugim.

     — Nie jest taka znów najgorsza — odparł, poruszając ręką koszulkę, aby zrobić mały przewiew.

      Pogoda była dziś ciepła, a temperatura sięgała 25 stopni Celsjusza.

     — Wybrałeś już pokój? — kolejne pytanie padło z jej ust.

     — Tak — Luka dumnie odpowiedział. — Spór z siostrą był zażarty, ale udało mi się zająć największy pokój.

     — Mam nadzieję, że to ten z tej strony — szatynka wskazała palcem na okno najbliższe jej płotu wydzielającego jej podwórze.

      Blondyn pokiwał głową na boki.

      — Nie, wziąłem ten po drugiej stronie. Ten ma moja jedna z sióstr.

      — Zamień się. Będziemy mogli rozmawiać nocami — wyznała, tłumacząc, że jej pokój był dokładnie naprzeciwko ciasnego pokoiku w domu Luki.

      Licealista spuścił ręce wzdłuż ciała i wcale ta idea nie przypadła mu do gustu. Walczył jak lew o dodatkowe metry kwadratowe, których nie było w lokum o jakie prosiła go Natalié. Mała szafa, brak komfortowego miejsca na rozłożenie maty do ćwiczeń, biurko do nauki mieściło się w ciemnym rogu, a łóżko stało przy oknie, a także wiszącym grzejniku. Nieustawny pokój był dla niego utrapieniem i szukał sposobu, aby tylko zostać w obecnym.

      — Jeśli chcesz rozmawiać nocami to dam ci swój numer telefonu — chłopak niespodziewanie poczuł lekki wstyd swoją bezpośredniością, mimo tego nadal nalegał. — Będziesz mogła dzwonić kiedy tylko chcesz, obiecuję.

     Luka szedł przy boku niskiej dziewczyny, zmierzając w stronę mostu w parku. Natalié nie była zadowolona słysząc o tak głupim rozwiązaniu, a także beznadziejnej, nieralnej obietnicy.

     — Obserwowałeś mnie od długiego czasu i czy kiedykolwiek na przerwie widziałeś mnie z telefonem? — spytała i spojrzała na wielkoluda z wyrzutem.

     Blondyn podrapał się po głowie i to nie tak, że nie zwrócił na to uwagi, po prostu w tym momencie wyleciało mu to z głowy.

     — Fakt... — chłopak spuścił głowę w dół i westchnął — No dobra, wygrałaś — Luka podrapał się po głowie, a dziewczyna spojrzała na niego z wkradającym się uśmieszkiem na jej ustach.

     — Zamienisz się pokojem?

     — Tak, ale pod jednym warunkiem — chłopak szybko wyprzedził Natalié i idąc tyłem po nierównej ścieżce wskazał na nią palcem. — Masz mi powiedzieć czemu jesteś przeciwniczką telefonów komórkowych?

     Szatynka szła powolnie, ościężale podnosząc swoje stopy ponad ziemię i z na wpół otwartymi oczami odparła :

      — Nie jestem przeciwniczką telefonów komórkowych tylko mediów społecznościowych. Dobija mnie ten cholerny perfekcjonizm. Manipulują nami, każą patrzeć w telefony na idealne sesje, piękno, miejsca, gwiazdy robią zdjęcia psom pokazując, że nawet jakiś zapchlony futrzak ma lepsze życie niż ty. Patrzysz na to wszystko, a kiedy odłożysz telefon, co widzisz?

     — ...

     — Zastanawiam się, która rzeczywistość jest gorsza? — Natalié stanęła na chwilę w miejscu, by unieść swoje powieki wyżej i spojrzeć na zakłopotanego chłopaka.

      Dziewczyna wzruszyła ramionami.

      — Nie wszystko co mówię musi mieć sens. Przemawia przeze mnie depresja. Potok tysiąca myśli na sekundę. Pieprzona kumulacja uczuć, która nie potrafi się określić. Chcę poczuć coś konkretnego. Nieważne czy to będzie pozytywne czy nie. Chcę siebie zrozumieć, choć przez chwilę.

      — Chyba masz bardziej namieszane w głowie niż ja — Luka uśmiechnął się, nie chcąc widzieć na twarzy szatynki tej smutnej miny, która zagościła na jej twarzy.

      Udało mu się to zmienić, bo Natalię od razu się rozchmurzyła, unosząc swoje kąciki ust.

      — Z tym się mogę zgodzić, ale odpowiedź nie jest taka znów oczywista.

      — Co masz na myśli?

      — Sam nie czujesz się dobrze. Jesteś przytłoczony ludźmi i całym światem, a bez względu na to brak ci słów, aby wyrazić swoje sądy. Boisz się włączyć do moich depresyjnych myśli dlatego udowodnij mi teraz jak bardzo jesteś pokrzywdzony — oboje weszli na drewniany most, na którym starsza para obejrzała się za tą młodą, słysząc o niecodziennych herezjach. — Czego się boisz? Przez moment pomyśleć o sobie?

     — Uważam, że... — Luka nie był nigdy pewny dlaczego chorował. — Mówienie o takich sprawach sprawi, że poczuje się jeszcze gorzej.

      — Mówienie? Sądzisz, że lepiej jest trzymać wszystko w sobie i nadal uśmiechać się do każdego? Powiedz mi, postaw się światu tak jak podczas bitwy o pokój z siostrą.

      Luka parsknął śmiechem i złapał się za drewnianą poręcz.

      — To nie to samo...

      — Co zrobiłbyś przed śmiercią?

      — Słucham? — chłopak popatrzył na Natalié, która stała tuż obok niego i zaczęła się gapić na wyrzuconą do rzeki butelkę po piwie.

      — Jutro umrzesz. Wiesz o tym bardzo dobrze, więc co byś zrobił? — zadała pytanie jeszcze raz, a Luka momentalnie pomyślał o tym czy zgoda na zmianę pokoju z siostrą była, aby na pewno dobrym pomysłem.

      Lecz po upływie paru kolejnych sekund chłopak coś wreszcie poczuł. Narastającą w sobie złość. Od dziecka zgadzał się z ludźmi, uczył pilnie, uczęszczał do klubu sportowego swe czasu, gdy ktoś zadzwonił starał się odebrać nawet, gdy brał akurat prysznic.

     Luka zacisnął mocno dłonie na poręczy i spojrzał na rzekę z niebywale pokręconym uśmiechem. Gapił się w strumień płynącej wody, a sam czuł się jak kamień, który zatonął wiele lat temu. Leżał w miejscu nie będąc zapomniany przez tłum, bowiem zewsząd słyszał swoje skandowane imię. Problem leżał gdzieś indziej i zrozumiał, że wcale nie był kamieniem. On go przygniótł, zmiażdżył poczucie własnego zdania, zostało mu odebrane tak dawno, że ciężko było mu wybrać samodzielnie głupi jogurt na półce sklepowej. Każdy wokół widział jego ciało, idealnego chłopaka, który w środku był pusty.

     — Skoro jutro mam umrzeć to... — Luka uśmiechnął się jeszcze szerzej, odpłynął myślami w kierunku wyrażenia prawdziwych, nieznanych mu dotąd własnych emocji. — Czemu przed śmiercią mam wykonywać dobre uczynki? Ludzie zapamiętują tych złych, prawda? Dlatego lepiej iść podpalić pobliski sklep niż uratować kota z drzewa — wyznał, czując coś czego potrzebował, sam o tym nie wiedząc.







***

Jestem ciekawa, co na ten moment myślicie o formie i przedstawianiu postaci? ☺ dajcie znać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro