Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Jesteś Martwa, Ty I Cała Twoja Rodzina.

Rozdział i ogólnie cały dzisiejszy maraton dedykowany jest Tania_Lily_❤️ Dziękuję za to że jesteś aniołku❤️

Zawsze chciałam, żeby moje osiemnaste urodziny były wyjątkowe. Nie miałam na nie jakiegoś konkretnego planu, bo nie lubiłam planować takich rzeczy. Jeśli mam być szczera, to przez większość swojego życia myślałam, że spędzę je w rodzinnym gronie, ale na sto procent tak nie będzie. Nie wiem też, czy chce wyprawiać jakąś większą imprezę. Myślę o tym od kilku dni, ale nie mogę do niczego dojść.

Urodziny mam drugiego maja, więc nie zostało mi dużo czasu. Wiem, że cała nasza ekipa pomogłaby mi przygotować imprezę, ale nie chce robić wszystkiego na ostatnią chwilę.

– Boże, czemu on jest taki przystojny? – zapytała Cathy, mierząc wzrokiem Victora, który właśnie wszedł do klasy.

Tak było na każdej lekcji matematyki. Ja myślałam o swoich urodzinach, a moja przyjaciółka zachwycała się nauczycielem.

– Pytasz mnie o to trzeci dzień z rzędu. – odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem.

Nie wkurzało mnie to, choć wiedziałam, że przez dłuższy czas będę dostawała takie pytanie od Cathy. Jak ona wbije sobie coś do głowy, to musi minąć co najmniej kilka miesięcy, żeby jej się to znudziło.

– I wciąż nie dostałam odpowiedzi, która by mnie usatysfakcjonowała. – rzuciła dziewczyna, bujając się na krześle.

– Dzisiaj was trochę zaskoczę i wezmę kilka osób do odpowiedzi. – zaczął Victor, rozglądając się po klasie. – Zanim zacznę wybierać to dam szanse tym, którzy chcieliby uratować tych, którzy nie są przygotowani. – dodał, opierając się o swoje biurko.

W klasie przez dłuższy czas była cisza. Prawie wszyscy patrzyli się w zeszyty z nadzieją, że nie zostaną wybrani. Tylko kilka osób spokojnie siedziało i nie stresowało się tą sytuacją.

– Emma, Cathy, wy i tak skończycie w więzieniu, więc kolejne pały wam nie zaszkodzą. – burknęła Veronica, obracając się w naszą stronę.

Chciało mi się śmiać za każdym razem, gdy ją słyszałam. Serio, za każdym razem, gdy się odzywała musiałam powstrzymywać śmiech.

– Jak już chcesz nas wkurzyć, to postaraj się trochę bardziej, bo na razie kiepsko ci to wychodzi. – powiedziałam spokojnym tonem, uśmiechając się w jej stronę.

Od wtorku ta idiotka robiła wszystko, co mogła, żeby wyprowadzić mnie i Cathy z równowagi, ale ani razu jej się to nie udało.

– Dobrze Veronica, skoro jesteś taka chętna do rozmów, to zapraszam do odpowiedzi. – odezwał się Victor, po czym podszedł do tablicy.

– Nie mam ochoty. – rzuciła dziewczyna, przenosząc wzrok na nauczyciela.

– Jesteś pewna?

– Tak.

– Więc muszę wstawiać ci pałę. – powiedział mężczyzna, a chwilę później wrócił do biurka i wpisał Veronice ocenę.

Wiedziałam, że to nie koniec zabawy. Veronica zawsze kłóciła się o drobnostki i po prostu nie potrafiła odpuścić. Nie wiem, co z nią było nie tak, ale przynajmniej była śmieszna.

– Czemu one nie pójdą do odpowiedzi? – zapytała podniesionym tonem dziewczyna, wskazując palcem na mnie i Cathy.

Już chciałam coś powiedzieć, ale moja przyjaciółka mnie wyprzedziła.

– Ja ciebie naprawdę nie rozumiem. – zaczęła Cathy, nie spuszczając wzroku z Veronicy. – Nic złego ci nie zrobiłam, Emma też nie, więc odpierdol się od nas póki jesteśmy miłe, bo nie będziemy takie wiecznie.

W sumie to nigdy nie zamierzałyśmy być dla niej miłe. Po prostu czekałyśmy na odpowiedni moment do ataku, a ten zbliżał się wielkimi krokami.

– Może mi nic nie zrobiliście, ale… – zaczęła Veronica, ale Victor nie pozwolił jej dokończyć.

– Jeśli dalej będziesz zaczepiać dziewczyny bez powodu to…

– To co?

– To wezwę do szkoły twoich rodziców i skieruje sprawę na policję. Nie wiem, czy wiesz, ale nękanie jest karalne.

– Jeśli to zrobisz pokaże dyrektorowi nagranie, na którym widać Emmę i Cathy wchodzącą do bloku, w którym mieszkasz. – rzuciła Veronica, a ja od razu spojrzałam na Cathy, która była zdziwiona tą sytuacją tak samo jak ja.

Mogłam tolerować wszystko, co ta dziewczyna robiła, wszystko poza śledzeniem. Nienawidziłam tego, nienawidziłam, gdy ktoś aż tak interesował się moim życiem. To była jedna z niewielu rzeczy, która potrafiła szybko wyprowadzić mnie z równowagi.

– Śledzisz nas? – zapytałam chłodnym tonem, nie spuszczając wzroku z tej ze szmaty.

Powoli traciłam nad sobą panowanie. Ściskałam pięści tak mocno, że paznokcie zaczęły wbijać mi się w skórę.

– Chciałam tylko się dowiedzieć, jak szybko rozłożycie nogi przed nowym nauczycielem. – odpowiedziała Veronica z uśmiechem na ustach.

Czułam, że zaraz wybuchnę i nic nie było w stanie mnie powstrzymać.

– Jesteś martwa, ty i cała twoja rodzina. – warknęłam a następnie szybko wstałam ze swojego krzesła, chwyciłam za nie i z całej siły rzuciłam w jej stronę.

Chwilę po tym, jak Veronica dostała krzesłem w głowę i zemdlała w klasie rozległy się krzyki uczniów. W ogóle mnie to nie ruszyło. Chciałam pójść w jej stronę i poprawić uderzenie, ale Cathy mocno złapała mnie za rękę i przyciągnęła w swoją stronę.

– Emma co się dzieję? – zapytała moja przyjaciółka, patrząc mi prosto w oczy.

Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Cała się trzęsłam, nie mogłam nawet złapać oddechu.

– Rose, znajdź Rose. – powiedziałam jakimś cudem, po czym powoli usiadłam na krześle Cathy.

– Nie ruszaj się stąd. – rzuciła dziewczyna, a następnie szybko wybiegła z klasy.

Z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Ledwo łapałam powietrze i coraz bardziej się trzęsłam. Nie widziałam co się wokół mnie dzieje, bo nie miałam siły podnieść głowy. Słyszałam tylko jak Victor rozmawiał z kimś przez telefon na głośniku. Chyba zadzwonił na numer alarmowy, bo osoba po drugiej stronie słuchawki co chwilę pytała o stan poszkodowanej osoby.

W którymś momencie oczy zaczęły mi się same zamykać. Wiedziałam, że zaraz stracę przytomność i nie mogłam nic z tym zrobić.

– Emma jestem tu. – usłyszałam głos mojej siostry. – Złap mnie za rękę i nie puszczaj. – dodała dziewczyna, podnosząc moją głowę i patrząc mi prosto w oczy.

– Przepraszam, jak powiedziała, że nas śledzi to wszystko zaczęło mi się przypominać. – powiedziałam, próbując powstrzymać łzy.

– Nie przepraszaj, to nie twoja wina. Zaraz wyjdziemy na zewnątrz i będzie lepiej. Dylan pomóż mi z nią, a ty Cathy weź jej torebkę. Musisz wstać kochanie. – mruknęła dziewczyna, a ja od razu wykonałam jej polecenie.

Wciąż było źle, ale przynajmniej nie czułam, że zaraz zemdleje. Chwilę po wstaniu z krzesła zaczęłam rozglądać się po całej klasie. Połowa uczniów patrzyła na mnie, a druga połowa na Veronice, która leżała bez ruchu na ziemi. Wokół niej było mnóstwo krwi. Kiedyś taki widok mnie przerażał, ale to było kiedyś. Teraz mnie to nie ruszało.

Szybko wyszliśmy z klasy, a następnie ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Nie chciałam być tu ani chwili dłużej. Gdy opuściliśmy budynek od razu zaczęłam wdychać świeże powietrze. Po jakiś dwóch minutach czułam się już normalnie. Wiedziałam, że będę musiała powiedzieć o czymś Cathy i Dylanowi, i nie chciałam z tym czekać.

– Jedziemy coś zjeść, tam wam wszystko wyjaśnię. – powiedziałam, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.

– Jeśli nie chcesz… – zaczął Dylan, ale szybko mu przerwałam.

– Ufam wam, więc chcę. – rzuciłam, po czym odpaliłam papierosa i ruszyłam w stronę swojego samochodu.

~~~

Rozpiszę się na końcu dzisiejszego maratonu kochani❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro