Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Kilka lat wcześniej

Kobietę obudziło głośne wycie syren. Otworzyła gwałtownie oczy, spoglądając czujnym wzrokiem w kierunku otwartego okna. W ciemności mogła dostrzec leniwe światło pobliskiej latarni. Rozluźniła mięśnie, gdy poczuła ciepły oddech na swoim karku. Normalnie przykryłaby się szczelniej kocem, rozkoszując się ciszą i spokojem. Jednak teraz, czuła ogarniający ją niepokój. Brunetka zagryzła dolną wargę, gdy uścisk dłoni na jej biodrze się wzmocnił. Odwróciła głowę przez ramię, obserwując w skupieniu twarz mężczyzny, który wciąż był pogrążony w błogim śnie. Delikatnie zdjęła rękę bruneta ze swojego biodra, starając się, aby łóżko nie zaskrzypiało. Kobieta pokręciła głową, poprawiając jedną z jego koszulek, która służyła jej jako piżama. Na nogach jak z waty podeszła do okna, wdychając mroźne powietrze. Wychyliła się lekko przez okno, dostrzegając dwójkę ludzi, idącą powolnym krokiem po chodniku. Nic szczególnego. Mimo wszystko to nie uśpiło jej czujności, ona wiedziała, zdawała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zacisnęła nerwowo dłonie na oknie, szukając w tym wszystkim najmniejszego sensu. Nie miała pojęcia, czy te sprawy wiązały się ze sobą. Od tamtego wydarzenia, nie potrafiła myśleć racjonalnie.

Łóżko zaskrzypiało. Nie musiała czekać długo, aby poczuć ciepły tors mężczyzny, który przyległ do jej pleców. Silne ramiona oplotły ją w talli, przyciągając do siebie. Mruknęła cicho, gdy schował twarz w zagłębieniu jej szyi, sunąc nosem po jej delikatnej skórze. Brunet zawsze działał na nią uspakajająco, nieważne co by się działo. Westchnęła, puszczając framugę dolną okna z żelaznego uścisku.

- Wracaj do łóżka... zaraz przyjdę - wyszeptała nie powstrzymując leniwego uśmiechu, który pojawił się na jej ustach.

- Bez czegoś do przytulania nie zasnę... - powiedział, składając pocałunek na jej szyi. Kobieta zaśmiała się cicho, wtulając się jeszcze bardziej w jego tors, jakby miał ją ochronić przed całym złem tego świata.

- Zaraz przyjdę - powtórzyła - Mimo twoich powalających argumentów. - powiedziała, gdy mężczyzna złożył kolejny pocałunek na jej odsłoniętej szyi.

- Dziś mam duże pole do popisu... mam ich tyle, że nie wiem od którego zacząć - mruknął, podnosząc wzrok na jej twarz. Błękitne oczy brunetki wciąż były utkwione w widoku zza oknem. - Evelyn - powiedział poważnie. - Powiedz mi co się dzieję... wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć? - zapytał

- Wiem - odpowiedziała cicho, przymykając na chwilę oczy. Próbowała opanować drżenie swojego ciała.

Dlatego właśnie nie mógł wiedzieć.

- Wszystko jest... wszystko jest w porządku Bucky - szepnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro