Smutki rozstań
Kakashi leżał na Iruce tuląc się do niego. Był widocznie smutny, wręcz przygnębiony.
- Co cie trapi?- zapytał Iruka nie przestając głaskać go po włosach.
- Rano muszę wyruszać na misję, a bardzo nie chce się z tobą rozstawać, ale wziąć cię ze sobą też nie mogę- jęknął zrezygnowany i niemal zrozpaczony. A mogło być tak przyjemnie.
- Przecież wrócisz, prawda?- zapytał upewniając się.
- Tak, ale każda chwila bez ciebie jest tą straconą- zapewnił i od razu przeszedł do narzekania.
- Jesteś uroczy. Zobaczysz. Szybko ci minie a ja będę na ciebie czekał, żeby powitać cie w domu.
- Obiecujesz?
- Mhm- mruknął nie mając ochoty ciągnąć tej zgoła jałowej dyskusji.
Iruka obejmował go w milczeniu. Sam nie wiedział dlaczego potrafi przy nim wytrzymać aż tyle w bezczynności. Przecież przez ten czas zdążyłby tyle rzeczy zrobić. Sprawdzić kartkówki, coś ugotować, upiec, zrobić porządki...
Kakashi był tak przyjemnie ciepły i pachnący. Zarażał słodkim lenistwem. Był tak nawet uroczy, kiedy nie drażnił czytaniem tej zboczonej serii.
Nawet nie wiedział kiedy zamknęły mu się oczy i zapadł w odprężającą drzemkę pod kakashi'owym kocykiem.
Kakashi leżał na nim wsłuchując w tak niesamowicie kojący, spokojny rytm bicia jego serca. Rozmyślał o tym jak się poznali, jak to się stało, że się w nim zakochał i tak boleśnie przywiązał. Nigdy nie przypuszczał, że przytrafi mu się coś takiego. Równocześnie uszczęśliwiającego i bardziej zboczonego niż w Icha Icha. Bardziej tylko z tego powodu, że zakochał się w innym mężczyźnie a nie kobiecie. Rozmyślał o tym, jak trudno było zdobyć Irukę i jak łatwo może go stracić. Przypomniał sobie ich pierwszy seks. Nigdy wcześniej nie było mu tak dobrze i nie przeżył tak intensywnego i dzikiego orgazmu jak wtedy.
By nie osłabiać tego wrażenia rzadko umawiali się na seks, którego Kakashi ku swemu zdumieni przestał aż tak potrzebować. Wystarczało mu parę pocałunków, przytulenie, spanie w jednym łóżku. Był tym równocześnie zaskoczony i zachwycony. A na dodatek dosłownie wszystko uwielbiał w Iruce. Nawet jego pozorną słabość i niezdarstwo. Czasami czuł, a właściwie to miał dziwne wrażenie, że Iruka nie jest tak słaby jak to pokazuje. Zdawało mu się, że coś blokuje jego prawdziwą siłę i moc. Jednak nie chciał dotrzeć do tego, gdyż za każdym razem, kiedy dotykał jego skóry i myślał o tym, to jakby wyczuwał, że to jest coś mrocznego i potężnego, że jest złe i lepiej żeby się nie wydostało. Dziwnie kojarzyło mu się z zapieczętowanym demonem. Jednak nigdy nie odkrył żadnej, nawet najmniejszej pieczęci na jego cudownym, zawsze pięknie opalonym ciele. Zupełnie jakby Iruka powstrzymywał ten mrok samą siła umysłu. W takich momentach Kakashi zastanawiał się jak silną wolą i mistrzowskim opanowaniem nie tylko samej chakry, ale i umysłu musi dysponować tej niepozorny chuunin.
Ospałe myśli i kojące bicie irukowego serducha zaprowadziły go na spokojne ścieżki snu.
Nagle poczuł, że coś, albo ktoś szarpie go upierdliwie za ramie siłą wydzierając z objęć snu. Niechętnie otworzył oko i złowrogo spojrzał na nękającego go intruza, którym zdecydowanie nie był Iruka, gdyż niewzruszenie dalej spał pod nim i go obejmował.
- No wreszcie. Już myślałem, że nigdy cię nie obudzę- mruknął intruz.
- Czego ty chcesz?- zapytał kompletnie zaspanym głosem nawet się nie ruszając.
- Masz misję, jakbyś zapomniał. Wszyscy już tylko na ciebie czekają.
- Osz... na śmierć zapomniałem. Chociaż śmierć w tych ramionach to byłaby czysta przyjemność - mruknął i powoli zaczął się wydobywać z nich, ale tak, by nie zbudzić wciąż śpiącego.
Tenzou pokiwał głową z dezaprobatą. Kakashi, wciąż wyglądając jak zwłoki, i takie bardzo zaspane zwłoki, założył ekwipunek. Szybko nabazgrał wiadomość dla śpiącego. Położył ją na poduszce obok jego głowy. Pocałował w czoło i niechętnie ruszył za kapitanem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro