Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Raport


Iruka obudził się wypoczęty i pełen sił. Początkowo wyglądało, że zmienił się wyłącznie kolor jego jednego oka. Usiadł na łóżku i cierpliwie czekał na lekarza, który wreszcie pozwoli mu wyjść. Nie miał ochoty tu gnić dłużej niż to konieczne. 

Po dłuższej chwili drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Tsunade w towarzystwie Kakashiego. 

- Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujesz?

- Dobrze. Nic mnie nie boli i mam nadmiar energii, który chciałbym spożytkować na jakiś trening albo misję. Umrę tu z nudów.

Tsunade zaśmiała się. Posprawdzała ostatnie zapisy i zastanawiała się jeszcze chwilę. 

- Połóż się. Zbadam cię. Jeśli wszystko będzie dobrze wyglądać, to wypisze cię jeszcze dziś. Kakashi, wyjdź proszę. 

Białowłosy mruknął coś pod nosem, ale wyszedł z pokoju. Tsunade rozpięła Iruce koszulę i zdjęła opatrunki. Obejrzała świeżo zabliźnione rany. Wyglądały w porządku i nie groziły ponownym otwarciem przy byle ruchu. Użyła też swojego medycznego jutsu, dla sprawdzenia całego szeregu innych parametrów. Na koniec jeszcze pobrała fiolkę krwi do badania. 

- Jest już dobrze, a bynajmniej w fazie spoczynku. Gdyby się działo cokolwiek niepokojącego...

- Na pewno się zjawię, albo ktoś mnie do ciebie przywlecze.- dokończył za nią siadając i zapinając koszulę. 

- Dokładnie. Możesz wyjść już teraz, tylko nie opuszczaj Konohy póki nie będę mieć kompletu badań. 

- Długo to potrwa?

- Nie dłużej jak trzy dni. Wytrzymasz tyle, hm?

- Tak, tak. Potrenuję sobie z Hatake albo cokolwiek innego.- burknął rozglądając się za swoim ubraniem. 

Tsunade tylko prychnęła i wyciągnęła mu weflon. Zakleiła plastrem na wszelki wypadek i wyszła ze swoją drogocenną fiolką.  Musiała potwierdzić parę rzeczy. 

Iruka tymczasem wreszcie namierzył swoje ciuchy. Wziął je i poszedł się odświeżyć do małej łazienki w pokoju. Zażył odświeżającego prysznica i wyszedł. Na krzesełku przed pokojem zobaczył siedzącego Hatake. Jak przez mgłę pamiętał, że coś ich tam łączy i powinien być dla niego raczej miły. 

- Ohayo. Powinienem chyba stawić się u Hokage?- odezwał się.

- Yo, powinieneś. Ja z resztą też. Pójdziemy razem?- zapytał ostrożnie

- Tak.- odpowiedział zdawkowo i ruszył przed siebie. 

Zameldowali się w siedzibie Hokage i poczekali na pozwolenie wejścia. Weszli do środka. 

- Iruka, Kakashi, co was do mnie sprowadza?- zapytał podnosząc na nich wzrok znad pergaminu. 

- Sądzę, że winien jestem jakieś wyjaśnienia.- odezwał się Iruka bardzo w stylu Hatake. 

- Zaiste. Słucham zatem.- odpowiedział patrząc w te dwubarwne oczy. 

- W skrócie. Wziąłem ekwipunek i ruszyłem w ostatnie znane miejsce drużyny. Kiedy przybyłem na miejsce żył jeszcze tylko Hatake. No ledwo. Minuta spóźnienia i nie byłoby co ratować. Reszta drużyny  rozstała rozbita. Torturowali ich i zdobyli informacje, których pożądali, ale nie zdążyli się nimi nacieszyć. Zabiłem ich i zniszczyłem wszystkie ciała. Informacje są bezpieczne o ile nie zdążyli się nimi podzielić z kimkolwiek. Według informacji, które otrzymałem, od mojego miecza zginęli wszyscy napastnicy. Nie miałem czasu sprawdzić czy komuś przekazali, co zdobyli, bo mi się ostatni żywy wykrwawiał. Musiałem wybierać. W razie czego będę do dyspozycji za parę dni, jak tylko Tsunade-san będzie miał komplet wyników i łaskawie pozwoli mi żyć. 

- Wracasz do biura raportów w tym czasie?- zapytał obserwując go i znając odpowiedź. 

- Nie. Muszę się rozruszać i zharmonizować na nowo energie. Wolałbym nie trafić do więzienia tylko dlatego że zatłukłem jakiegoś kretyna jego własnym raportem, o ile to można tak szumnie nazwać. 

- Rozumiem. Kakashi? Co ty masz do powiedzenia na temat misji?

- Wszystko szło zgodnie z planem, aż do czasu ostatniego postoju. Czułem dziwny niepokój jak wróg tylko się czaił aż pośniemy, więc nastawałem, by jednak ruszać dalej. Wszyscy się śmiali, że wiedzą, gdzie mi się tak śpieszy. W końcu się zebraliśmy do wymarszu i wtedy zostaliśmy zaatakowani przez wrogich ninja. Naprawdę dawno nie trafiliśmy na tak silnego przeciwnika. Oni byli wypoczęci, a my zmęczeni drogą, więc mieli dodatkową przewagę. Starałem się jak mogłem, ale nie dałem im rady. Oni zginęli, a ja o mało również. Kiedy moje ostrze pękło nagle pojawił się Iruka i mnie uratował. W życiu nie posądzałbym nauczyciela Akademii czy pracownika biura raportów o taką siłę i szybkość. Może to moje ledwo przytomne majaki, ale po pokonaniu pierwszego z nich , kiedy pozostali się pojawili i przypuścili atak.... miałem wrażenie jakby użył sharingana. Wiem, co mówię, bo walczyłem niegdyś u boku Uchihy. Jednak to nie możliwe. Iruka nie jest Uchiha, ani nawet jego boczną gałęzią. Nie przeżyłbym czerwonej nocy. 

- Iruka kryje w rękawie jeszcze wiele asów, które potrafią zaskoczyć nawet starego i doświadczonego shinobi.- powiedział zaciągając się fajką.- Dzieciaki mają teraz wakacje, więc może potrenujecie razem? Obu wam przyda się trochę ruchu. 

- Oczywiście, Hokage-sama.- mruknął jakby niezbyt z tego faktu zadowolony. 

- Możecie odejść. Poślę po was, jeśli będziecie mi potrzebni.- powiedział i wrócił do wcześniejszego zajęcia.

Obaj skłonili się lekko i opuścili gabinet Trzeciego. Zgodnie z jego rozkazem udali się na pole treningowe zażyć śmiertelnie poważnego treningu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro