Raport
Iruka obudził się wypoczęty i pełen sił. Początkowo wyglądało, że zmienił się wyłącznie kolor jego jednego oka. Usiadł na łóżku i cierpliwie czekał na lekarza, który wreszcie pozwoli mu wyjść. Nie miał ochoty tu gnić dłużej niż to konieczne.
Po dłuższej chwili drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Tsunade w towarzystwie Kakashiego.
- Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujesz?
- Dobrze. Nic mnie nie boli i mam nadmiar energii, który chciałbym spożytkować na jakiś trening albo misję. Umrę tu z nudów.
Tsunade zaśmiała się. Posprawdzała ostatnie zapisy i zastanawiała się jeszcze chwilę.
- Połóż się. Zbadam cię. Jeśli wszystko będzie dobrze wyglądać, to wypisze cię jeszcze dziś. Kakashi, wyjdź proszę.
Białowłosy mruknął coś pod nosem, ale wyszedł z pokoju. Tsunade rozpięła Iruce koszulę i zdjęła opatrunki. Obejrzała świeżo zabliźnione rany. Wyglądały w porządku i nie groziły ponownym otwarciem przy byle ruchu. Użyła też swojego medycznego jutsu, dla sprawdzenia całego szeregu innych parametrów. Na koniec jeszcze pobrała fiolkę krwi do badania.
- Jest już dobrze, a bynajmniej w fazie spoczynku. Gdyby się działo cokolwiek niepokojącego...
- Na pewno się zjawię, albo ktoś mnie do ciebie przywlecze.- dokończył za nią siadając i zapinając koszulę.
- Dokładnie. Możesz wyjść już teraz, tylko nie opuszczaj Konohy póki nie będę mieć kompletu badań.
- Długo to potrwa?
- Nie dłużej jak trzy dni. Wytrzymasz tyle, hm?
- Tak, tak. Potrenuję sobie z Hatake albo cokolwiek innego.- burknął rozglądając się za swoim ubraniem.
Tsunade tylko prychnęła i wyciągnęła mu weflon. Zakleiła plastrem na wszelki wypadek i wyszła ze swoją drogocenną fiolką. Musiała potwierdzić parę rzeczy.
Iruka tymczasem wreszcie namierzył swoje ciuchy. Wziął je i poszedł się odświeżyć do małej łazienki w pokoju. Zażył odświeżającego prysznica i wyszedł. Na krzesełku przed pokojem zobaczył siedzącego Hatake. Jak przez mgłę pamiętał, że coś ich tam łączy i powinien być dla niego raczej miły.
- Ohayo. Powinienem chyba stawić się u Hokage?- odezwał się.
- Yo, powinieneś. Ja z resztą też. Pójdziemy razem?- zapytał ostrożnie
- Tak.- odpowiedział zdawkowo i ruszył przed siebie.
Zameldowali się w siedzibie Hokage i poczekali na pozwolenie wejścia. Weszli do środka.
- Iruka, Kakashi, co was do mnie sprowadza?- zapytał podnosząc na nich wzrok znad pergaminu.
- Sądzę, że winien jestem jakieś wyjaśnienia.- odezwał się Iruka bardzo w stylu Hatake.
- Zaiste. Słucham zatem.- odpowiedział patrząc w te dwubarwne oczy.
- W skrócie. Wziąłem ekwipunek i ruszyłem w ostatnie znane miejsce drużyny. Kiedy przybyłem na miejsce żył jeszcze tylko Hatake. No ledwo. Minuta spóźnienia i nie byłoby co ratować. Reszta drużyny rozstała rozbita. Torturowali ich i zdobyli informacje, których pożądali, ale nie zdążyli się nimi nacieszyć. Zabiłem ich i zniszczyłem wszystkie ciała. Informacje są bezpieczne o ile nie zdążyli się nimi podzielić z kimkolwiek. Według informacji, które otrzymałem, od mojego miecza zginęli wszyscy napastnicy. Nie miałem czasu sprawdzić czy komuś przekazali, co zdobyli, bo mi się ostatni żywy wykrwawiał. Musiałem wybierać. W razie czego będę do dyspozycji za parę dni, jak tylko Tsunade-san będzie miał komplet wyników i łaskawie pozwoli mi żyć.
- Wracasz do biura raportów w tym czasie?- zapytał obserwując go i znając odpowiedź.
- Nie. Muszę się rozruszać i zharmonizować na nowo energie. Wolałbym nie trafić do więzienia tylko dlatego że zatłukłem jakiegoś kretyna jego własnym raportem, o ile to można tak szumnie nazwać.
- Rozumiem. Kakashi? Co ty masz do powiedzenia na temat misji?
- Wszystko szło zgodnie z planem, aż do czasu ostatniego postoju. Czułem dziwny niepokój jak wróg tylko się czaił aż pośniemy, więc nastawałem, by jednak ruszać dalej. Wszyscy się śmiali, że wiedzą, gdzie mi się tak śpieszy. W końcu się zebraliśmy do wymarszu i wtedy zostaliśmy zaatakowani przez wrogich ninja. Naprawdę dawno nie trafiliśmy na tak silnego przeciwnika. Oni byli wypoczęci, a my zmęczeni drogą, więc mieli dodatkową przewagę. Starałem się jak mogłem, ale nie dałem im rady. Oni zginęli, a ja o mało również. Kiedy moje ostrze pękło nagle pojawił się Iruka i mnie uratował. W życiu nie posądzałbym nauczyciela Akademii czy pracownika biura raportów o taką siłę i szybkość. Może to moje ledwo przytomne majaki, ale po pokonaniu pierwszego z nich , kiedy pozostali się pojawili i przypuścili atak.... miałem wrażenie jakby użył sharingana. Wiem, co mówię, bo walczyłem niegdyś u boku Uchihy. Jednak to nie możliwe. Iruka nie jest Uchiha, ani nawet jego boczną gałęzią. Nie przeżyłbym czerwonej nocy.
- Iruka kryje w rękawie jeszcze wiele asów, które potrafią zaskoczyć nawet starego i doświadczonego shinobi.- powiedział zaciągając się fajką.- Dzieciaki mają teraz wakacje, więc może potrenujecie razem? Obu wam przyda się trochę ruchu.
- Oczywiście, Hokage-sama.- mruknął jakby niezbyt z tego faktu zadowolony.
- Możecie odejść. Poślę po was, jeśli będziecie mi potrzebni.- powiedział i wrócił do wcześniejszego zajęcia.
Obaj skłonili się lekko i opuścili gabinet Trzeciego. Zgodnie z jego rozkazem udali się na pole treningowe zażyć śmiertelnie poważnego treningu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro