Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przeczucie i szantaż


Iruka obudził się jak już zapadał wieczór. Potoczył po wnętrzu rozespanym wzrokiem. Powoli, choć opornie docierało do niego, że nie jest u siebie. Spojrzał na poduszkę obok. Zamiast kudłatej głowy Kakashi'ego leżała złożona na pół karteczka. Iruka zbliżył do niej twarz. Poduszka wciąż jeszcze pachniała białowłosym. Wziął do ręki karteczkę i rozłożył ją. Położył głowę na poduszce wdychając niknący zapach i zaczął czytać.

" Skarbie, 

przepraszam, że tak jakby nagle zniknąłem. Tenzou siłą wyrwał mnie ze snu i twoich ramion.
Nie miałem serca, by cię budzić. Mam nadzieję, że za parę dni wrócę z tej głupiej misji. 
Dbaj o siebie i nie przepracowywuj się jak mnie nie ma.

Twój Kakashi."

Iruka złożył kartkę i uśmiechnął się do siebie. 

- Naprawdę jest uroczy, kiedy tak mówi i wyraża swoją troskę. I jak tu go nie kochać.- powiedział cicho i lekko się zarumienił. 

Czuł przyjemne ciepło rozlewające się po jego wnętrzu. Z jednej strony lubił te jego czułości, ale z drugiej wciąż było to w jakiś sposób wręcz żenujące. Na szczęście ogarnął wreszcie, żeby przy ludziach uważał, co gada. Co prawda większość ich wspólnych znajomych już wiedziała, że są parą, ale to wcale nie oznacza, że cała Konoha ma o tym wiedzieć. 
Poleżał tak jeszcze chwilę narkotyzując się zapachem z poduszki. Gdyby właściciel zapachu był tuż obok, albo właśnie przyszedł to pewnie by został, ale jego nie było i dzisiaj już na pewno nie będzie, więc irukowy pracoholizm doszedł do głosu i zwlókł z zaskakująco wygodnego łóżka.
W trybie zombie zszedł na dół prościutko do kuchni. Zrobił sobie kawy i przy okazji skromną kolację. Zbyt dobrze wiedział, że jak wróci do siebie to co najwyżej herbaty sobie zrobi, bo czekają na niego klasówki do sprawdzenia. Wypił kawę na rozbudzenie po smacznej drzemce i zjadł kolację. Pozmywał po sobie i przy okazji wszystkie brudy jakie zobaczył. Wyszedł z jego domu i pożegnał się z obecnymi nindogami. 
Poszedł do siebie w radosnym nastroju. Wszedł do środka. Zrobił sobie dobrej herbaty, którą lubił i poszedł do salonu. Zapalił sobie światło i usiadł do sprawdzania klasówek. Zatopił się w pracy i nawet nie zauważył, kiedy zrobiło się naprawdę późno. Poskładał klasówki i spakował się na jutrzejszy dzień. idąc pod szybki prysznic uśmiechnął się do siebie wspominając treść listu białowłosego. Wziął ciepły prysznic i poszedł spać. 

*****************

Iruka wiedziony nasilającym się złym przeczuciem, które jeszcze nigdy go nie zawiodło, umówił się z kapitanem ANBU późnym wieczorem w dość podejrzanym miejscu skąpanym w gęstniejącym mroku. Cóż... właściwie zmusił go do tego spotkania. Nieszczególnie lubił używać swojej wiedzy w takich celach, ale to naprawdę może być poważna sprawa, zwłaszcza, że dwa dni temu urwał się kontakt z Kakashim. Nie zrobiłby tego bez ważnego powodu. Wiedział przecież jak on tego nie znosi. Może zostali zaatakowani przez przeważające siły wroga i nawet on oberwał i potrzebuje teraz pomocy?

Stawił się na umówione miejsce nie mając tak naprawdę pewności, że ten się pojawi. 

- Ohayo, Iruka-sensei. Słyszałem plotki, ale...

- Plotki są dobre dla starych kobiet.- przerwał mu zaskakująco nieprzyjemnym głosem- Chodzi o drużynę Hatake- jounina. Możemy tu rozmawiać, kapitanie? To tajne informacje.

- Tak. Dlatego właśnie wybrałem to miejsce. Wiesz coś, czego ja nie wiem o swoich ludziach?

- Na prawdę dużo wiem i zapewniam cię, że nie wiesz nawet połowy z tego o własnych ludziach, ale do rzeczy. Kiedy dostałeś ostatni raport od oddziału Hatake-jounina?

- Hm... jakieś try dni temu, ale nie było w tym nic niepokojącego. Znając mojego senpai'a to po prostu nie chciało mu się takowego sporządzić. Szkoda paniki. 

- Czyli mam jednak świeższe informacje. 

- C-co? Jak to? Skąd?

- Najpierw przeczytaj a potem chcę dokładną ostatnio znaną lokalizację oddziału i ekwipunek. 

- Ale...- próbował jeszcze zaprotestować, ale nie zdążył nawet zdania skończyć.

- Chcesz ze mną dyskutować, kiedy zagrożone jest życie twoich ludzi? Chcesz mieć na rękach krew całego oddziału i twojego kochanego senpai?- podpuścił go odpowiednim tonem głosu.

- Masz chyba rację, sensei. Skoro zaufali tobie, to znaczy, że i ja powinienem.- szybko odpuścił.

Iruka podał mu zwiniętą karteczkę, na której był zapisany krótki, ale bardzo treściwy raport. Tenzou przeczytał wiadomość uważnie dwa razy. Przełknął nerwowo ślinę. 

- Może powinienem również wyruszyć, albo chociaż przydzielić ci drużynę?- zapytał spuszczając totalnie z tonu. Nigdy się nie spodziewał, że tak niepozorna postać jaką był sensei, może mieć takie wpływy i tak olbrzymi szacunek i zaufanie nawet wśród członków Formacji. 

- Nie. Sformowanie drużyny i uzasadnienie jej wyruszenia zajęłoby zbyt wiele czasu. Wyruszę sam. Potrzebuję tylko maski, pancerza i dobrego ostrza.- oświadczył zaskakująco twardo i zdecydowanie. 

- Oczywiście. Jak sobie życzysz. Chodźmy. Wydadzą ci ekwipunek na mój rozkaz.- powiedział już kompletnie zmieszany i wybity z tropu. To nie był Iruka, którego wszyscy znali i kochali.  

Iruka skinął mu głową podążył za zdezorientowanym i widocznie zagubionym kapitanem ANBU. Miał trochę wyrzutów sumienia, że tak go potraktował, ale tu chodziło o życie kopiującego ninja!

Poszli i Tenzou zażądał wydania ekwipunku dla nowego członka Formacji. Iruka na wszelki wypadek stał w półmroku, by jego sylwetka się rozmazywała i nie pozwalała go dokładnie zidentyfikować. Kiedy go otrzymał, szybko i podejrzanie wprawnie założył. 

- Powodzenia w twej misji.- powiedział Tenzou patrząc na niego. 

- Oby nie było za późno.- mruknął zakładając maskę i znikając w mroku, mimo, że nie użył techniki teleportacji. 

Tenzou patrzył za nim jeszcze chwilę wciąż się zastanawiając czy nie powinien iść za nim mimo wszystko. Nawet jeśli Iruka nie był tak słaby jak to pokazywał, to siedząc tyle czasu w bezpiecznej Wiosce, mógł osłabnąć. Jego umiejętności bojowe mogły na tym ucierpieć. Nie daruje sobie, jeśli i jemu coś się stanie. W końcu to on zezwolił mu na tą podróż i dał ekwipunek. Westchnął ciężko i chcąc nie chcąc poszedł do domu, nie mogąc nic więcej zrobić. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro