Odwiedziny kapitana
Minęły trzy długie dni od momentu, kiedy Iruka przyniósł rannego Hatake do szpitala narażając własne życie. Kakashi jak tylko się wybudził po operacji, to pierwsze, co chciał wiedzieć to stan Iruki. Próbował nawet wstać, by iść do niego, ale rany i utrata krwi odebrały mu resztki przytomności.
Leżał w łóżku z lekką gorączką i wpatrywał się bezmyślnie w drzwi. Zupełnie jakby w każdej chwili miał się w nich pojawić jego ukochany brunet. Podejść i najpierw porządnie ochrzanić, a potem uronić łzę i pytać jak się czuje, czy wszystko w porządku...
Wówczas Kakashi miał plan pociągnąć go na siebie i zacząć całować wygłodniale w odpowiedzi.
Jednak Iruka jak na złość wciąż się nie pojawiał.
Nagle drzwi otworzyły się, a serce białowłosego gwałtownie przyspieszyło. Niestety nie pojawił się w nich ukochany, tylko uciążliwy, czasami, aktualnie kapitan ANBU.
- Jak się czujesz, senpai? Słyszałem, że było nieciekawie.- powiedział podchodząc do jego łóżka.
- Jakby mnie nosorożec potrącił. Co z Iruką?
- Wciąż nieprzytomny. Lekarze nie mają pojęcia, kiedy się obudzi. Nie potrafią tego zrobić. Z tego, co wiem, to prawie się wykrwawił zanim dotarł z tobą do szpitala. Podobno został otruty jakąś bardzo silną toksyną.- poinformował smutniejąc nagle.- Senpai. Co się tam stało?- zapytał, a jego głos spoważniał i lekko stwardniał.
- Po wykonanym zadaniu mieliśmy rannego. Wracaliśmy pośpiesznie bez postojów, by zdążyć z nim do szpitala. Wpadliśmy w zasadzkę. Nie mam pojęcia kim oni byli. Ich siła przerażała. Walczyliśmy, ale moi kompani ginęli jeden po drugim, a ja nie mogłem nic zrobić związany walką z dwoma na raz. Kiedy zaatakował trzeci, moje ostrze pękło. Byłem już ranny. Siły ze mnie wyciekały i nie dałem rady użyć żadnej techniki, by to zakończyć. Wokół wszystko ucichło. Dwóch zniknęło, a ten ostatni szykował się do kończącego ciosu. Wtedy pojawił się znikąd skrytobójca ANBU. Pulsował potężną mocą i dopiero, kiedy zobaczyłem jego twarz, to go rozpoznałem. Nie mam pojęcia skąd nagle Iruka wziął tyle chakry i sił. Nigdy też nie widziałem tak strasznego wyrazu na tej jego pięknej twarzy. Pokonał ich z taką łatwością...
Opatrzył mnie, pomijając opieprz jaki dostałem, co tylko upewniło mnie, że to Iruka. Nikt inny nie potrafiłby zrobić tego w ten sposób. Dalej już nie wiem, co się działo. Obudziłem się po operacji, ale nikt nie chciał mi powiedzieć, co moim Iruką.- opowiedział i pożalił się od razu.
- Nie martw się senpai. Iruka-sensei jest silny. I ma dla kogo żyć.- powiedział pocieszająco.
- Obawiam się, Tenzou, że nie jestem jednak wart jego miłości. Był na mnie bardziej zły niż zazwyczaj. Co jeśli już nie będzie mnie chciał jak się obudzi?
- Iruka-sensei nie jest taki. Na pewno da ci szansę. Pokaż mu, że go naprawdę kochasz, to myślę, że ci przebaczy. On jest zbyt dobry, żeby się długo gniewać.
- Dzięki. Pójdę do niego jak tylko będę mógł wstać. Och. A mógłbyś, jak już tu jesteś, podrzucić mi książeczkę? Na pewno jest jeszcze jakiś egzemplarz w księgarni. Nie ma tu co robić.
- Dobrze. Jak będę wracał po zdaniu raportu, to zajrzę.- powiedział i odwrócił się do wyjścia.
- Dzięki.- mruknął do jego pleców.
Kapitan uśmiechnął się do siebie i wyszedł.
Spisał dokładnie raport z wykonanych czynności i czując, że jednak kazanie go nie ominie ruszył z tym prosto do Hokage. Stanął przed jego gabinetem i niepewnie zapukał.
- Wejść!- usłyszał i zawahał się sekundę. Mógł to odwlec, ale nie uniknąć. Odetchnął głęboko.
Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Podszedł niepewnie do biurka i czekał, aż Hokage skończy pisać i raczy poświęcić mu parę minut.
- Och, to ty. Spodziewałem się raczej Iruki. Powiedz, co cie do mnie sprowadza, Yamato?
- Hokage-sama... ja w sprawie misji Hatake-jounina. Sporządziłem raport.
- Dalej piszesz je za niego?
- Wybacz, Czcigodny, ale on jest w szpitalu i nie może nawet usiąść, więc to chyba można zaliczyć do sytuacji wyjątkowych. A co do Iruki-sensei...- powiedział i nagle sam sobie przerwał.
- Tak? Słucham cię. Opowiedz mi o wszystkim.
- Hatake-jounin powiedział, że jego oddział po wykonaniu misji wpadł w zasadzkę. Podobno to byli bardzo silni wrogowie. I gdyby... gdyby nie Iruka-sensei, to nikt by nie wrócił.
- Iruka uratował Kakashi'ego? Skąd on się tam wziął?
- Cóż... to trochę moja wina, gdyż kilka dni temu Iruka-sensei zmusił mnie do spotkania. Powiedział, że ma złe przeczucie i grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Chciałem dać mu oddział, ale on chciał koniecznie iść sam. Był taki.. taki... nie wiem jak to określić najdokładniej. Mroczny? To chyba najlepsze określenie. Zupełnie jakby nie był sobą. Wziął ekwipunek i od razu wyruszył. A potem dowiedziałem się, że obaj są ledwo żywi w szpitalu. Hatake-jounin miał operację i już jest dobrze, ale Iruka-sensei... zapadł w śpiączkę. Lekarze nie wiedzą, czy w ogóle się obudzi. Jakaś nieznana toksyna spustoszyła jego ciało. To moja wina, moja...
- Iruka był mroczny? Możesz mi coś o tym więcej powiedzieć?
- Wyłonił się z cienia, w miejscu gdzie się umówiliśmy na spotkanie. Wydawało się, że ten cień w jakiś dziwny sposób ukrywał go, łączył się i maskował jego chakrę. To nie było zwykłe wyjście z plamy ciemności w światło. Wyglądał bardziej jakby wynurzał się w lepkiej ciemności, odrywał od plamy cienia. Jakby sam nim był. Jego głos był zaskakująco twardy i mało przyjemny. Zdawało mi się też, że jego moc była jakby silniejsza niż normalnie i z taką dziwną jakby... aurą chęci czynienia zła, żądną rozlewu krwi, zabijania. Potem jak już założył maskę na twarz, to dosłownie rozpłynął się w ciemnościach nie używając żadnej techniki. A bynajmniej ja nic nie poczułem. Nie wiem czy to nie było tylko jakieś genjutsu?
- Dobrze się spisałeś, chociaż mogłeś od razu przyjść z tym do mnie. Może dałoby się temu zapobiec, ale nie zadręczaj się. Pewnie sam chciałeś wyruszyć, prawda?
Kapitan zarumienił się zakłopotany i spuścił wzrok. Nigdy nie wiedział jak on to robi, że odgaduje dosłownie wszystko. Iruka-sensei potrafił to co najmniej tak samo dobrze. Jak nie lepiej.
- Zostaw mi swój raport i jesteś wolny. Nie opuszczaj Konohy. Złamałeś zasady, więc jakoś ukarać cię muszę, nawet jeśli zrobiłeś to, by ratować naszych ludzi. I poinformuj mnie jak tylko Iruka się obudzi i będzie w stanie rozmawiać. Z nim też muszę sobie poważnie porozmawiać.
- Oczywiście, Hokage-sama.- powiedział i skłonił się nisko.
Położył raport na jego biurku i nie ważąc się podnieść wzroku wycofał z gabinetu.
Mimo wszystko czuł się z tym wszystkim źle. Znów wrócił mu przed oczy ten dziwny wyraz twarzy bruneta i oczy, w których czaiła się równocześnie rozpacz i coś złowrogiego. Podminowany własnymi myślami wszedł do księgarni i zapytał o książeczkę dla senpai'a.
Wyszedł z małym pakunkiem i postanowił wrócić, by mu ja wręczyć, ale nie mówiąc o swojej rozmowie z Trzecim ani tym bardziej o dziwnym zachowaniu Iruki-sensei.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro