Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szaleństwo, które widzę [Ukraina, Rosja]

[885 słów]

Inspiracją był robiony przeze mnie projekt o zbrodniach wojennych.

Ostrzeżenia o treści: nawiązania do kanibalizmu, możliwe, że opisy są drastyczne. Tekst jak łatwo się domyślić nawiązuje do Wielkiego Głodu na Ukrainie, jednak nie jest to opowiadanie historyczne.

Metaliczna woń, ohydny smak. Szaleństwo rozchodziło się po jej ciele. Czuła, jak jego szpony zaciskają się na jej ramionach, jak mordercze, mroźne dreszcze przechodzą przez jej ciało.

Krzyczała. Chyba.

Nie słyszała nic. Była ślepa i głucha na wszystko dookoła. Słyszała nieme modlitwy, widziała śmierć, czuła woń brudnej ziemi i ciał.

Rozdrapywała swoją skórę, gryzła dłonie, rozszarpywała brzuch.

Uderzała głową w ścianę, czasem robiła to wiele godzin, by w jakikolwiek sposób pozbawić się świadomości. Mimo tego, że przed nią zawsze stał przyniesiony, świeży talerz jedzenia ona nie jadła. Nie mogła.

Wszystko, co trafiało do jej ust, smakowało zgnilizną.

Ludzkie mięso jest paskudne, a z każdym kęsem czegokolwiek czuła tylko je.

Nienawiść ogarniała jej ciało, gdy słyszała ciche niepewne kroki na schodach. Wtedy zwykle krzyczała głośniej, mówiła straszne rzeczy, choć nadal nie miała pewności czy jej usta je wypowiadały, czy tylko tak myślała.

Nie spała. Tylko mdlała z wycieńczenia. Wtedy widziała ich wszystkich. Wychudzonych, grzebiących w ziemi w nadziei, że znajdą cokolwiek czego im nie odebrała. Widziała to, gdy zabijali własne dzieci, by przeżyć kolejny dzień. Widziała ich długą bolesną śmierć.

Ich wychudzone ciała, skórę opinającą się tak mocno wokół kości, byli zamknięci w piekle bez szans na ucieczkę.

Jeśli Bóg pozwoliłby zbudować diabłom piekło, choć podobne do tego, co ona widziała, byłby sadystą.

Czuła jak umierają, wtedy jej własna ohydna świadomość na chwilę wracała. I uderzała ją znajomość liczb, których nikt nie będzie mógł zliczyć. Przez krótkie sekundy widziała, to co było naokoło niej. Chyba jej pokój, jej więzienie. Dłonie związano jej, by nie mogła się krzywdzić, jednak dalej to robiła, ściana obok była pełna wgłębień i wgnieceń.

Leżała w kałuży krwi, a jej własne ciało było trupioszare. Każda jej kość była dostrzegalna. Można było je zliczyć. Bez problemu. Jej wychudzone ciało nie miało prawa żyć, a co dopiero się ruszać, ale jednak to robiła.

Dni i noce bez przerwy, raz po raz rozrywała luźno zawiązany sznur, ciągle wyrywała się i uderzała głową o ściany, gryzła swoje ciało i rozrywała skórę.

Przy życiu trzymało ją cierpienie i nieśmiertelność. Głównie nieśmiertelność. Czasem w przebłyskach świadomości prosiła o śmierć. Czasami krzyczała, że śmierć to kłamstwo. Czasami po prostu milczała.

Dobrze, że tak mało czasu w ogóle była świadoma.

Tkwiła w swoim piekle, które było bardziej realne od obrazów pełnych diabłów z rogami, trzymającymi trójzęby.

Ivan niepewnie otworzył drzwi do pokoju siostry.

- Siostrzyczko - zaczął cicho, patrząc na jej zakrwawioną twarz. - Przyniosłem ci jedzenie.

Dłonie tak bardzo mu się telepały, że z trudem niósł zupę, nie wylewając całości. Drżał, a oczy miał zaczerwienione. Uklęknął na ziemi i postawił miskę, odsuwając wczorajsze danie, które jak zwykle zostało nietknięte.

Braginsky podszedł do niej, z trudem trzymając się na nogach. Oddychanie stało się dla niego cięższe, gdy się zbliżał i patrzył na jej nieprzytomną twarz. Na jej wychodzone ciało pełne ran, które sama sobie zrobiła.

Podszedł do niej i podniósł z ziemi sznur, który jak zwykle rozwiązał się. Uklęknął za nią i zaczął delikatnie wiązać jej dłonie, tak by nie mogła się krzywdzić. Jednak nie robił tego zbyt silnie, węzeł był luźny, niedociśnięty. Chyba specjalnie tego nie robił. Wiedział, że jego siostra mimo wszystko i tak tylko krzywdząc siebie, będzie mogła być na równi ze swoim ludem. A do tego dążył każdy kraj.

Nie miał pojęcia, co mógłby dla niej zrobić.

Pochylił się i w opiekuńczym geście pocałował jej czoło, czuł, jak łzy leją mu się z oczu. Dłonią zgarnął jej włosy za ucho. I wychodząc, zaczął słyszeć jej krzyki. Znowu zaczęło się. Wrzeszczała z bólu, prosiła o śmierć, uderzała dłońmi o podłogę, gryzła własne ciało i klęła, wyzywała go od wszystkich diabłów.

Mimo że robiła to w imieniu swoich ludzi i bez świadomości, Ivan wiedział, że to samo usłyszałby od niej. A przynajmniej to powinien słyszeć.

- Wybacz, siostrzyczko - od wieków nie zwracał się tak do niej, teraz chyba starał się jakoś przerwać jej męki, obudzić ją.

W końcu dawniej, gdy ją wołał, ona zawsze przychodziła. Ale teraz nie miał prawa tego oczekiwać.

- Katia, przepraszam. Wiem, że nie powinienem nawet tu przychodzić, ale nie chcę cię zostawiać samej. I nie chcę, by Natalia widziała cię w tym stanie.

Oddychał szybko, a jego serce biło zbyt gwałtownie, za każdym razem, gdy widział Ukrainę, w tym stanie, czuł się paskudnie. Ale co on mógł zrobić? Był uosobieniem państwa. Nie osobą mającą na nic wpływu. Jednak czuł się winny.

Po raz pierwszy od dawna tak bardzo współczuł komuś i było mu tak przykro.

Wychodząc szybko, chciał zamknąć drzwi, chciał nigdy nie wchodzić tam ponownie.

Ale jutro znowu tu przyjdzie. By choć minimalnie odciążyć sumienie.

Pociągając klamkę, spojrzał w jej otwarte mętne błękitne oczy, które były tak odległe.

Jak niebo, do którego nie ma przejścia z piekła, w którym właśnie tkwiła.

.

AN:
Czy wena nie jest dziwna? Jest. Czy ten tekst znaczy, że wracam? Nie wiem. Raczej nie. To po prostu efekt tego, że usiadłam w ciszy, mając za dużo wolnego czasu i moje myśli ożyły.

Nie wiem, czy opowiadanie jest słabe, czy dobre. Raczej to pierwsze. Szczerze po prostu w pewien sposób chcę je opublikować, bo po raz pierwszy od dawna czułam, że słowa same mi się układają.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro